"Chłopcy mówią w sposób przerysowany, bo grają w gry, a bohaterowie gier mówią w przerysowany sposób" Tymczasem bohaterowie z LIteratury: "Azaliż Waćpan widział, że zawżdy kot spada na cztery łapy?"
Mój brat znalazł kiedyś artykuł pt. "Słownictwo dla Ambitnych", w którym pełno było różnych "mądrych" słówek. Parę dni później pokazał mi swoją rozmowę z kolegą z pracy, gdzie właśnie takim ambitnym słówkiem opisywali swoje żale, że ludzie nie chcą kupować samochodów przez co oni mieli mniej roboty. Nigdy wcześniej nie czytałem czegoś tak surrealistycznego, a to przecież właśnie idealny przykład czego próbują uczyć w szkołach nasi cudowni poloniści, którzy nie zdają sobie chyba sprawy, że większość z tych poetów i pisarzy już umarła. Nierzadko 2-3 wieki temu.
@@sarmatapl4488 Słyszałem kiedyś, że Mickiewicz jakąś tam improwizowaną mowę na czyimś przyjęciu wygłosił 13-to zgłoskowcem, po tym jak skończył pisać Pana Tadeusza czy coś. No, takie zboczenie artystyczne, ale to raczej wyjątkowy przypadek a nie reguła.
Nie wiem czego nie Pan nie rozumie z tym naśladowaniem bohaterów gier video. Ja np idę do Żabki po bułki i mówię do ekspedientki "pokaż mi swoje towary"
Przerysowany sposób wypowiadania? Gdzieś to już było, chwila... "Nazywam się Milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze. Patrzę na ojczyznę biedną, Jak syn na ojca wplecionego w koło; Czuję całego cierpienia narodu, Jak matka czuje w łonie bole swego płodu." To chyba ten Geralt z Rivii, nie?
akurat to jest jedna z jedynych lektur w liceum które mi się podobały ale problem jest taki że mieliśmy gdzieś 3-4 w ciągu miesiąca zbrodnia i kara (500 stron) a potem potop (kolejne 1000 stron) czas na przeczytanie obu masz 2 tygodnie a to nie jest dużo szczególnie że masz inne przedmioty gdzie nauczyciele wymagali czasami więcej. Mickiewicz był przydatny ok perypetie Tadeusza są useless ale dziady odnoszą się do dzisiejszego społeczeństwa w którym niestety żyjemy
"Miłośnicy gier komputerowych naśladują sposób mówienia ich bohaterów" *Daje przykład Minecrafta* Tymczasem Steve nie mówi - Główna postać w Minecraft'cie Dajcie Nobla tej pani za rzetelny research
Do tego tacy boomerzy również mogliby się przyczepić, główna postać w Minecrafcie nie mówi więc przez to dzieci nie będą potrafiły się komunikować w społeczeństwie! Złe gry! xD
7:09 zapomniałeś dodać że młodzi ludzie żeby przedstawić przyjaciela rodzicom piszą charakterystykę a gdy się oświadczają piszą rozprawkę na 200 słów i odwołują się do lektur obowiązkowych.
Pan Krzysztof nie spał całą noc bo musi walczyć z system edukacji (i to tak w każdy wtorek). My wstajemy o 6 rano do pracy/szkoły a on już godzinę wcześniej wrzuca post o tym że za 10 godzin stoczy kolejną wiekopomną, epicką bitwę pełną celnych uwag trafiających w serca oponentów i jamników biegających w popłochu wokoło. Doceńmy Pana Krzysztofa nie wielu jest takich dzielnych wojowników przepraszam magów.
Gracze naśladują język z gier - czekam aż ktoś na egzaminie w sztandarowym liście do przyjaciela z Anglii (wiadomo że to bardzo ważna forma pisma przydatna na co dzień) napisze: Foul Tarnished, In search of The Elden Ring. Emboldened by the flame of ambition. Someone must extinguish thy flame. Let it be Margit, the Fell
@@KrzysztofMMaj a nawet gorzej. Autorem tego tekstu jest socjolog. A nawet jeszcze gorzej, dlatego, że (jeśli nie wprowadza mnie w bląd tak znienawidzony przez autora tekstu internet) Andrzej Kojder był socjologiem prawa. Aby nadać zjawiska zachodzące w prawie warto nadążać za zjawiskami społecznymi. I przyznam, że z jednej strony czuje niechęć, ale z drugiej strony czuje pewną ciekawość co do innych publikacji autora.
Miałam na studiach sytuację, że prowadząca nie potrafiła odpalić projektora. Pobiegła po koleżankę i kombinowały przez ~ 15 minut. Projektor był wyłączony z prądu.
To nawet nie jest śmieszne. Dzisiaj na zajęciach dr n med nie potrafiła włączyć internetu w komputerze - musiała iść po pomoc jakiegoś pracownika. Wrócili po 10min, okazało się że w tym czasie student naprawił poprzez wpięcie kabelka od internetu do laptopa.
Ej to akurat często się zdarza i nie trzeba być technologicznym noobem, żeby popełniać takie błędy. Ja podczas audycji w takiej jednej młodzieżowej rozgłośni dłubałem dwadzieścia minut nad konsoletą tylko po to by dowiedzieć się że suma (suwaczek odpowiedzialny za głośność wszystkich mikrofonów) była wyciszona
Świat dzisiejszy nie przypomina ateńskiej agory 😭 KOBIETY są dopuszczone do głosu niemal na równi z ludźmi! Prawa mają nie tylko czystokrwiści tubylcy. Nie można już większością głosów wygnać nielubianej osoby! Co za świat 😢 Upadek obyczajów
Pogratulować profesorom, którzy zamiast zaintersować się dlaczego młodzież ma problem z pisaniem, to zakładają sobie takie "dzienniczki" i kpią z uczniów. Bardzo to mądre i profesjonalne.
Po objerzeniu odcinka o mobbingu, zacząłem się zastanawiać czy aby nie robić własnego dzienniczka, ale trochę innego Aby zbierać każdą osobę z "tytułem" na listę, a potem zrobić petycję o odwołanie ze stanowiska i/lub pozbawienie tytułu naukowego za każdym razem, gdy pokażą swoją technofobiczną stronę lub brak jakiekolwiek zaznajomienia z tematem Pozbawić "elitę" "elitarności"
leczą swoje własne kompleksy nabijając się z dzieci, za których wykształcenie sami są często odpowiedzialni. Do tej pory prace uczniów są czytane na forum klasy, gdy napiszą coś głupiego. Co uczeń może z tego wynieść? Strach przed publicznymi wypowiedziami, często przed rozpoczęciem zwykłej rozmowy na ulicy z nieznajomym itd bo ma wklepane do głowy ze jak tylko zrobi jakiś błąd, to zaraz ktoś go wyśmieje. NOSZ K….
@@smuxeejuxv4250 Dlatego jestem zdania, że przy każdej dyskusji o podwyżkach dla nauczycieli powinno się podnosić temat jakości ich pracy. Dla przykładu mi nikt nie zapłaci za niezrealizowany lub skopany projekt, więc nie rozumiem dlaczego nauczyciel nie potrafiący efektywnie przekazywać wiedzy ma zostać nagrodzony za sam fakt przychodzenia na lekcje. Przytoczone przez Ciebie publiczne odczytywanie prac i szydzenie z uczniów, to moim zdaniem klasyczny mobbing i jako taki powinien być zgłaszany, ponieważ nauczyciel jest w PRACY i tym samym obowiązują go przepisy kodeksu pracy.
Można w książce umieścić cytaty, wiersze, fragmenty innych książek. Można w książce umieścić ilustracje. Można w książce zrobić grę, na zasadzie "choose your own adventure" (a żeby było jeszcze zabawniej jest taka w Skyrimie) Można nawet zrobić animację, odginając róg i bardzo szybko w ten sposób przewracając kartki. Wszystko to można zrobić dużo lepiej i łatwiej w grze komputerowej, ale też nie dajmy sobie wmówić, że medium zawsze nas ogranicza.
Dalej mnie bawi, że listy dzielą się na formalne i nieformalne. Oczywiście w formalnych jest dbanie o słownictwo, "Szanowny..." itp. W listach nieformalnych, czyli do osób nam bliskich teoretycznie można nie zważać na słownictwo, ale i tak nie wolno nam używać słów takich jak "fajny" czy "facet", bo... Bo tak i tyle
Najlepsze jest to, że jak napisałem korpo-maila na pól strony, ze zdaniami złożonymi i wspinając się na swoje wyżyny gramatyki (w miarę poprawnie stylistycznie - w technikum na całe 5 lat nauki miałem aż 2 lekcje gramatyki), to pól minuty po wysłaniu wiadomości dostałem na firmowych Teamsach opieprz od przełożonego, że leję wodę, nikt tego nie przeczyta i marnuję czas ludzi na czytanie wywodów, gdzie: "Takie coś można podsumować 2 krótkimi zdaniami". po czym zapisał mnie na najbliższy firmowy kurs komunikacji z klientem :D
@@QWACHU we współczesnym świecie, zwłaszcza w komunikacji zdalnej, zazwyczaj wody się nie leje tylko się pisze prosto z mostu; lanie wody tylko przeszkadza, ba, nierzadko formalizm sprowadza się jedynie do nagłówka i podpisu - zwłaszcza w angielskim... 'Dear Name,' i 'Best Regards' jest często jedyną formalnością.
@@darkestkhan Kiedyś pracując w sklepie internetowym byłem w kontakcie z jedną klientką na tyle długo, że jak to ujęła "my to już prawie rodzina". No i nikt się już nie czepiał, że zbyt poufale do niej piszę :D
Ja strasznie się przez to boje pisać do prowadzących na studiach… pisze mail i czytam go 10 razy bo boje się ze coś może być nie tak Uspokajam się jak profesor odpisuje coś w stylu „ok mc pozdrawiam” i dopiero wtedy przestaje o tym myśleć
Za każdym razem jak pojawia się temat szkolnictwa w Polsce to tylko mówię, że na yt jest taki doktor, który co tydzień przez godzinę opowiada o szkolnictwie w serii o tytule "Dla każdego coś przykrego".
Nauczyciele polskiego: "Twardy jak obsydian"? Co to za neologizmy? Gdzie tradycyjny język? Przecież mamy takie piękne idiomy w naszym, polskim języku, po co to zmieniać? Również nauczyciele polskiego: 😍 Mój Boże, Leśmian jest taki kreatywny~ 😂 Haha, ten Słonimski i Tuwim tak się bawią słowami~
Kiedyś słyszałem taki kawał/anegedotę, której puenta była "jak już pan będzie profesorem/doktorem to będzie mógł pan tak pisać, a na razie proszę przepisywać to co ja mówię". Tobie (w sensie osoby, do której leci taki tekst) nie wolno bo jesteś uczniem/studentem/jebanym paziem bez mózgu i wiedzy, a to są jaśnie oświeceni poeci, im wolno
Ciekawe, jak bardzo oblałby egzaminator za odpowiedź "Tak, ta ilustracja pasuje do opisanego tekstu, ponieważ w obu przejawia się technofobia twórców i ich niesprawidle podejście do nowych mediów i komunikacji za ich pomocą"
Ja napisałem coś w stylu "Ilustracja nie pasuje do wspomnianego tekstu, ponieważ odnosi się tylko do jego pierwszego akapitu, a nie jego całości". Oj, jeden punkcik mniej
"Chłopcy mówią w sposób przerysowany, bo grają w gry, a bohaterowie gier mówią w przerysowany sposób" No to mi się przypomniało, jak przechodziłam ostatnio koło swojej dawnej podstawówki. Dzieciaczki akurat wychodziły z zajęć i jeden chłopiec krzyknął do mnie: "Fus Ro Dah!" to aż mnie odrzuciło na dziesięć metrów! Ech, te gry :/
Ty sie ciesz, że byle nieugięta siła, jak ja raz przechodziłem obok swojej byłej podstawówki to ktoś krzykną "Yol Toor" dostałem oparzeń trzeciego stopnia i miałem całe zniszczone ubrania. W sumie i tak miałem szczęście, że nie nauczył się jeszcze "Shul" bo bym mógł nie przeżyć
Brawa dla tej pani, przypominam, że to piszą dzieci i to, co przedstawiła tutaj to nie są wcale niesamowite błędy. Każda z tych wypowiedzi jest nadal komunikatywna, boli mnie jak na siłę chcą upoważniać dzieci, aby pisały taką "poprawną polszczyzną", której zapewne sama pani "językoznawczyni" nie stosuje. Jasne, bo tylko chłopcy grają na tych strasznych kąkuterach. Może by się prukwa zajęła tym, że dziecko wie, co to obsydian i tworzy własne porównania, a nie bezmyślnie zapamiętuje z góry narzucone schematy. Dalej jest coraz gorzej. Z perspektywy osoby mówiącej dwoma językami obcymi, aby mówić lepiej małpowałem twórców na yt i to jak mówią. I co, to ja jestem głupi, że nie ślęczałem nad książkami do gramatyki i fonetyki? Nie, naturalne sformułowania, akcenty itd. same wchodzą i wcale się nie wstydzę mojego stylizowania się na innych. Pojawia się pytanie na czym ta kobieta się zna, bo na językach jak widać niezbyt. Jest to kolejny przykład zarżnięcia podstawowych naturalnych metod nauczania, do zbioru nauka przez błędy i nauka przez zabawę tutaj pani dorzuca naukę przez naśladowanie. Ciekawe czemu dzieciom się tak ciężko teraz uczy, a no tak smartfony no jasne. Za to Andrzej jest przykładem typowego "akademika pustelnika", co poza edukacją chyba nigdy nie żył i zawsze miał załatwiane wszystko po znajomości. W każdej branży biznesu kontakt z ludźmi jest praktycznie krótkotrwały, niech sobie pan zanotuje Andrzeju. Ponadto nie warto robić cherry-picking (skoro tak bardzo lubi angielskie terminy), bo greccy filozofowie zaczepiali przechodniów i nie nawiązywali głębokich relacji z nimi. Ups. Wiem, że zapewne Andrzej nie ma kontaktów z komputerami, jednak wszystko co opisuje da się jak najbardziej zrobić komputerowo. A jeżeli już chce krytykować tego typu znajomości, to dlaczego nie przyczepi się do np. form korespondencyjnych? A no tak, bo tu jest archaicznie, czyli wszystko super. Bardzo trafny komentarz Arcymagosie!
przecież po tym poznać dobrego nauczyciela od języków, że każe oglądać filmy, grać w gry, słuchać piosenek i youtuberów w danym języku, ewentualnie czytać. Ja się nauczylam angielskiego czytając pratchetta w oryginale i oglądając tutoriale po angielsku. polecam.
Jest w Tobie tyle emocji, że za każdym razem po obejrzeniu filmiku czuję się jakbym skończyła co najmniej sezon serialu kryminalnego z pościgami i wybuchami.
Mimo że jestem autorem, mam podobnie. W przypadku niektórych tematów wybuch, który rejestruje na żywo, to za mało, by wygasić wszystkie buzujące we mnie emocje.
Moja babcia dostała kiedyś tzw. "telefon dla emerytów" (z bardzo uproszczonym interfejsem i klawiszami). Podczas próby tłumaczenia że do odblokowania/zablokowania ekranu wystarczy wcisnąć jeden klawisz, od razu był tekst że "to za trudne" 😐. Moja babcia pomimo podeszłego wieku wciąż ma bardzo jasny umysł, więc byłem pewny że to rodzaj jakiegoś wyparcia, bo przecież to nic skomplikowanego. Dlatego przykład mojej babci, pokazuje mi że może starsze pokolenia tak bardzo boją się/nie chcą zmian, że nawet nie zamierzają spróbować, mówiąc "to za trudne" lub wygadując jakieś głupoty i nie dostrzegają jak technologia potrafi bardzo ułatwić życie. A tak w ogóle, to bardzo fajny odciniek. Pozdrawiam 😁
Oj tak, zdecydowanie. LATAMI musiałam je namawiać na wiele rzeczy i jedna to nawet FB ma 😆 i komentarze pisze a jak. Druga szaleje na tablecie i RU-vid ogląda. Ale ile było namawiania, pokazywania... Musiały sobie zapisać a potem chwaliły się, że coś potrafią i pytałam czy nadal trudno to mówiły że wcale 😆
Pamiętam jak na teście 8 klasisty napisałem że balladyna miała cechy które są pomocne w polityce jak inteligęcja, umiejętność persfazji itp. Uwali mi tą prace na 0 bo dałem pozytywne cechy do złej postaci co miało wychwalać zło. Tematem pracy było:Każdego można za coś pochwalić.(znalazłem to teraz w internecie)
xD a oni dalej w bajce Disneya gdzie dobrzy bohaterzy są chwaleni a źli gnębienie bez znaczenia na wszytko. Swoją drogą też odwołałam się do Ballaldyny z tematem przyjaźni więc zobaczymy... czy mój egzaminator też wyrwany z Disneya.
To jest niezwykle denerwująca sprawa. Pisałam właśnie egzaminy, na jednej lekcji polskiego wywiązała się dyskusja między moją kolerzanką z klasy a nauczycielką. Ona chciała podać Balladynę jako przykład determinacji i od razu usłyszała że nie tak nie można Balladyna jest "zła" I trzeba na pozytywne przykłady zostawić bohaterów "dobrych" I że mamy nawet nie próbować dawać "dobrych" bohaterów do negatywnych przykładów. Od tamtej lekcji znienawidziłam język Polski bo zawsze lubiłam patrzeć głębiej w bohaterów nawet najbardziej powierzchownych książek
@@ognicho2333 Cezary Baryka, młody idealista który ze swojej naiwności doprowadził do śmierci wielu ludzi (brał czynny udział w rewolucji bolszewickiej). Bohater Przedwiośnia. Ja mam prosty argument: nie ma ludzi idealnych. Denerwuje mnie taki czarno-biały pogląd na świat. Swoją drogą śmiesznym jest to jak webnovele, pisane przez amatorów, często mają bohaterów bardziej skomplikowanych niż ci, których znajdujemy w 'literaturze poważnej'. (np. Supreme Magus, główny bohater jest zimnokrwistym mordercą... co zrobił? między innymi: zapobiegł wojnie domowej, powstrzymał plagę)
@@ognicho2333 nie dziwię się. Sama lubię bardzo analizować zachwania/ludzi i podchodzić do nich filozoficznie. A nie na zasadzie: tak powiedzą, tak jest...
Technofobia bardzo zakorzeniona w systemie szkolnictwa, zaledwie 5 lat temu w moim liceum przyniesienie lektury w formie pdf lub na czytniku było równoznaczne z minusem za brak przygotowania, bo w telefonie/tablecie to nie książka 🙈 Sama słuchałam audiobooków, a wypożyczałam tylko w celu przeniesienia na zajęcia.
U nas było podobnie. Polonistka wymagała, żebyśmy mieli lektury w wydaniu Biblioteki Narodowej (broń Boże nie z Grega!!!111!1oneonejeden!!1), bo tam były takie jej zdaniem super eseje, nad treścią których nierzadko pochylaliśmy się dłużej, niż nad samą lekturą. Problem był taki, że na rozszerzonym polskim zapieprzaliśmy z materiałem, jak szaleni, więc robiliśmy średnio jedną lekturę na tydzień/półtora, w klasie było 30 osób, na profilu humanistycznym ponad 60, a szkolna biblioteka miała zaledwie paręnaście sztuk każdej lektury wydanej przez BN. Nie mogło starczyć, zewnętrzne biblioteki też nie zawsze miały akurat to wydanie, więc siłą rzeczy trzeba było mieć PDFy. Wprawdzie minusów za PDFy nie było, ale przytyki, że mogliśmy się wcześniej ustawić w kolejce już owszem.
Biblioteka Narodowa jest dla STUDENTÓW FILOLOGII. Te eseje są na bardzo wysokim poziomie i to nie jest coś, co pomaga w lekturze, bardzo często wręcz może ją utrudniać...
@@KrzysztofMMaj Dokładnie. Sama skończyłam później filologię, wprawdzie angielską, ale dopiero tam na zajęciach z literatury i podstaw humanistyki zrozumiałam, jaki diabelny poziom kazali nam przerabiać w liceum. Na podstawach humanistyki mieliśmy de facto powtórkę z maturalnej - Sartre, Baudrillard, Fiske, Foucault. Takie cuda w tym liceum. A maturę rozszerzoną z polskiego zdaliśmy jako klasa najgorzej. Klasa o profilu polonistycznym.
Mówiąc o technologii, przypomina mi się nauczycielka polskiego. Kiedyś mieliśmy przynieść lekturę (najlepiej w wersji papierowej), a parę osób z klasy miało na telefonie w wersji PDF. Komentarz polonistki: "Ale jak to cała książka w takim małym urządzeniu?"
Zgadzam się z Panią Krzyżak. Po zagraniu 3 razy w Wiedźmina 3 Dziki Gon na każdym egzaminie miałam nieodpartą chęć zamiast zakończenia czy podsumowania napisać Pierwsza panna z Vicovaro...
Wychowawczyni mojego brata, który w tym roku pisze egzaminy 8-klasisty, opowiedziała klasie, że w zeszłym roku jakiś uczeń zemdlał na początku egzaminu i nie przedłużono mu czasu, więc... zaleca, by nikt się nie stresował i lepiej nie mdlał. xd Czytałam też poprzednie wypracowania brata, w których napisał np. "bohaterka czuła się źle, ponieważ mężczyzna się do niej przystawiał" - uznałam, że to absolutnie wspaniałe zdanie, ale odjęto mu za nie punkty za poprawność językową. A najwspanialsze są polecenia do zadania otwartego w formie napisania opowiadania. Brat poprosił, żebym wytłumaczyła mu schemat opowiadania, bo w klasie uczono ich w zasadzie wyłącznie rozprawki (i np. nie oddawano prac z komentarzami, tylko wpisywano ocenę do dziennika, w efekcie czego nie miał pojęcia, co zrobił dobrze, a co źle), więc zaczęłam mu opowiadać o ekspozycji, zawiązaniu akcji, celu bohatera/ki, przeszkodach, rozwiązaniu akcji itd., po czym przeczytałam to polecenie... Napisz opowiadanie, w którym spotykasz BOHATERA Z LEKTURY, który "NAWRACA CIĘ NA WARTOŚCI". Tekst powinien udowadniać, że "dobrze znasz treść danej lektury". I cały mój misterny plan poszedł się jebać. Podobnie nikt nigdy nie wytłumaczył mu, czym jest argument, jakie są rodzaje argumentów, co to znaczy różnorodność argumentacji. Zrobiłam to w godzinę i chyba wyszło naprawdę nieźle, bo wymyślił ciekawe rzeczy. Zastanowiliśmy się też, jakie są metody radzenia sobie ze stresem i zrobiło mi się cieplutko na serduszku, gdy po egzaminie do mnie zadzwonił i powiedział, że "nie stresował się wcale, tak że nawet nie musiał oddychać", bo jednym z naszych sposobów było oddychanie "na kwadrat". Był tak zestresowany, że nie chciał mi uwierzyć, gdy mu powiedziałam, że z polecenia wcale nie wynika konieczność odniesienia się do 2 lektur z listy lektur obowiązkowych, że jeden przykład może być z książki, którą lubi. Nie chciał mi uwierzyć.
Szczerze to nie wiem czy do tego egzaminatorzy się stosują, tzn. na 2 próbnych egzaminavh jakie pisalismy w klasie na polskim jesli uzyłam nie lektury to pani mi skreslila i tyle, pózniej tydzien temu powiedziala ze nie mozna do innych ksiazek sie odnosic bo uczniowie zmyslali ksiązki i egzaminator tego nie będzie sprawdzal... a więc na egzaminie perfekcyjnie mi pasowała "dżuma", ale idąc za radą doświadczonej polonistki nie zaryzykowalam i poszlam lekturami ze spisu z 3 strony, niewiem czy to dobra decyzja, ale at this point to po prostu d tego egzaminu podeszlam "nie wymslaj, byle duzo punktów", a i własnie, nie jestem pewna ze normalną książkę by zaliczyli
Ja (oraz większość, jak nie całość, mojej klasy) dopiero w drugiej klasie liceum dowiedziałam się, że "tekst kultury" oznacza, że można odnosić się do innych rzeczy niż książki. Mind blown.
@@prokrastynacya zależy jak dokładnie wygląda polecenie, ale w tym próbnym, który przeglądałam było jasno napisane, że 1 książka musi być z listy z 3 strony, a druga może być spoza niej. Więc ja bym się kłóciła, ale absolutnie rozumiem, że wolałaś nie ryzykować, zwłaszcza po tych przygodach z egzaminatorami/kami. Kiedyś wgl zapytałam dla beki co by się stało, gdyby ktoś na egzaminie wymyślił książkę. Moja profesor powiedziała, że gdyby na maturze ktoś wymyślił całą książkę od podstaw i spójnie ją zaprezentował, to powinien według niej z automatu dostać 100% za kreatywność.
Ja nigdy nie umiałem napisać opowiadania w szkole ponieważ jedyne co moja nauczycielka wytłumaczyła to że musza być dialogi, tytuł i akcja. Nic innego mi nie wytłumaczyła i wyszło na to że 3/4 klasy dostała po 3-
Proponuję zrobić egzaminy dla nauczycieli: formuła podobna do matury, próg zdawalności 50% (żeby było "poważniej"), a pytania układane przez instytucje na co dzień niekoniecznie powiązane ze szkolnictwem publicznym, żeby zapewnić choć trochę większą obiektywność. Zasada bardzo prosta: nauczyciel, który nie zaliczy egzaminu, zostaje zobligowany do natychmiastowej zmiany swojego zawodu. Byłaby to całkiem ciekawa forma przypominania o uczuciach, które targają uczniami (takie jak strach, stres, brak poczucia własnej wartości, itp.). Nauczyciele mogliby w końcu wejść w skórę swoich uczniów, których "motywują" do dalszej nauki. I w ten magiczny sposób nagle zabrakło w Polsce 3/4 kadry pedagogicznej xD
@@f3bq163 Beznadziejny system szkolnictwa to jedno, beznadziejni nauczyciele to drugie. Zgadza się, że system szkolnictwa jest o kant dupy potłuc, a zarobki nauczycieli wołają o pomstę do nieba, co jednak nie zmienia faktu, że większość tego "towarzystwa" nigdy nie powinno pracować z dziećmi/młodzieżą/studentami ze względu na swoją komuszą mentalność i potrzebę wywyższenia się.
Nigdy nie mogłem zrozumieć czemu na egzaminie ósmoklasisty nie można używać kalkulatorów, przecież nikt nie wykonuje skomplikowanych obliczeń w głowie.
A ja sobie dzisiaj oglądam dzień po egzaminie z polskiego(pozdrawiam innych ósmoklasistów) i taka krótka dygresja-Nie pisz co myślisz i jak poznajesz tekst, a pisz to co profesor z CKE chce przeczytać :3
A potem dzięki temu możesz trafić do Gazety Wybiórczej, którą kupują ludzie, którzy chcą myśleć o młodzieży jako głupiej, skomputeryzowanej i nie myślącej i narzekać jak to za dawnych czasów ludzie byli bardziej wykształceni. I tak oto rozwiązała się tajemnica pt. 'Skąd ta kobieta się tu wzięła?'
Przypomniała mi się sytuacja z przed kilku lekcji na j.polskim i może nie o egzaminie, ale o maturze. Jestem w trzeciej klasie liceum i mam jeszcze dwa lata do matury, ale oczywiście już straszą. Psorka właśnie na jednej z lekcji przez dobre 20min opowiadała nam o maturach jakie sprawdzała. Jaki to wstyd i jak się umęczyła, ponieważ ludzie w pracach odwoływali do seriali, gier i książek, które nie były lekturami. Opowiadała głównie ogólnikami, jak to do nocy oglądała na Netflixie Lucyfera i inne, żeby to posprawdzać. Wszystko zakończyła tekstem "wy już nie będziecie mogli tak robić i bardzo dobrze, bo nie na tym to polega". Więc tak xD Nie mam pojęcia po co się tym dzielę. Może ktoś połączy się ze mną w bólu :')
Pamiętam że ja się nagminnie odwoływałam do seriali anime, książek fantasy i podobnych, i nikt mi nigdy nic nie mówił. Wątpię, czy polonistki które mnie uczyły w ogóle to sprawdzały. Pamiętam też jeden szczególny przypadek, kiedy uczyła nas polonistka przez cały rok na zastępstwie i chyba mnie nie lubiła, bo przy klasie zwróciłam jej uwagę, że nie, starożytni rzymianie i grecy nie nosili szyszaków. Potem, gdzie normalnie zawsze miałam same piątki z wypracowań, miałam problem wyjechać ponad 4. Ostatnie wypracowanie w roku napisałam jej na 5+ stron drukiem Times New Roman 12, z długimi odniesieniami do seriali animowanych i wydaje mi się, że nawet tego nie przeczytała od deski do deski, bo pozostawiła pracę z piątką bez komentarza.
@@iga10000 Nie każde liceum to LO. Istnieją takie szkoły jak LSP (dawne LP), czyli plastyki. Ich cykl był 4-letni, po reformie 5-letni. Przed ukończeniem szkoły broni się dyplomu, żeby uzyskać tytuł technika ze specjalizacją. Takie technikum, ale w nazwie liceum. Może istnieją jeszcze inne licea, które takim cyklem uczą. Ja znam jedynie te.
Kwiecisto-barokowy sposób wyrażania myśli to wina gier komputerowych. Jakby zamiast grać czytali Sienkiewicza, to by pisali prosto i konkretnie np. "była to młoda panna wzrostu wyniosłego, rysów pańskich i bardzo foremnych. Oczy miała czarne, aksamitne, a łzawe, a mieniące się, a ogniste (...). Nad tymi oczami jedwabne czarne brwi rysowały się dwoma delikatnymi łukami, zarumienione policzki kwitły jak kwiat najpiękniejszy, przez malinowe wargi, trochę otwarte, widniały ząbki jak perły, spod kapturka spływały bujne czarne warkocze." Oh, wait...
Gdy pisałam ten egzamin, jak zobaczyłam ten tekst a potem tą ilustrację, byłam wściekła. Mamy takie przysłowie 'Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie'. Otóż ja w takiej biedzie byłam, i moi wspaniali przyjaciele w prawdziwym życiu mnie zostawili z środkowym palcem, z kolei te znajomości z internetu, ludzie którzy są tu na chwilę, pomogli mi niesamowicie i te przyjaźnie utrzymują się do dziś, to już kilka lat.
Ponad 3/4 moich najlepszych przyjaciół to właśnie ludzie poznani online. 2 lata prowadziłem zajęcia z grupami studenckimi online only i jakimś cudem z nimi również mam świetny kontakt, częstokroć bardziej zażyły niż w wypadku zatloczonych zajęć stacjonarnych. To nie tylko bzdura, to jest szkodliwa bzdura
Ale to powiedzenie nadal ma sens, tylko źle go rozumiesz: "PRAWDZIWYCH przyjaciół poznajemy w biedzie", czyli, innymi słowy: "Ten jest twoim prawdziwym przyjacielem, kto ci pomoże, kto zostanie z tobą mimo kłopotliwej, złej sytuacji". Nie chodzi tu o to, że w biedzie dopiero poznasz kogoś, kto ci pomoże, ale o to, że dopiero w zetknięciu z problemami poznasz kto tak naprawdę cię wspiera na dobre i na złe!
Mój znajomy myślał, że umrze sam, potem jednak poznał swoją przyszłą żonę przez internet, i to nawet nie na żadnym portalu randkowym. Ale co ja tam mogę wiedzieć, trafiło się ślepej kurze ziarni, jedna jaskółka wiosny nie czyni, wszystko, co elektroniczne, to zło, a "ludzie z internetu" nie istnieją.
@@MizantropMan W sumie to zdarzyło mi się coś bardzo podobnego, byłam na zagranicznym serwerze na discordzie, była dwójka ludzi - mężczyzna z USA, Jose i kobieta z Francji, Tamara. Gdyby nie discord nigdy by się nie poznali, a teraz planują zamieszkać razem i mieć ślub, no ale teraz są szczęśliwą parą która jest razem od dwóch lat.
Dziękuje ze moja nauczycielka Wosu i Historii podczas prezentacji wrzucała Memy, czy inne humorystyczne nawiązania do aktualnej sytuacji politycznej. Dzięki temu oddziaływaniu wielobodzcowemu wiele z tych lekcji pamietam, a ja pamietam jako najmilsza nauczycielkę jaka spotkałem na drodze całej mojej edukacji (2 tyg. temu napisałem ostatnia maturę s Historii)
Memy są absolutnie zajebiste. Ja jeszcze stosuje taki trick, że jak mam trudna tabelę na slajdzie na wykładzie, w tle leci film z jakimś spokojnym ambientem bardzo cichym. Ludzie patrzą w tabelę do absolutnego końca filmu, a jak testowałem wariant bez niego, tracili coś uwagę jakoś po standardowych 10, 15s (ale Krzysztof, jak śmiesz eksperymentować na studentach XD no trochę tak, ale to dla ich dobra i wygody jest...)
14:00 dosłownie oglądałam to podczas grania w minecrafta i chciałam wybuchnąć dzikim śmiechem, ale ta gra mnie tak zniszczyła, że mogłam powiedzieć tylko 'uuuuuuuh' naśladując bohatera
cóż, ja zwykle mówię: hymmmmm, m!, hym hym! - jak wieśniak łeeeeeeghhhh, kałlś, kyłlś, łyiył - jak zombie piśułył, piśuuuuł - jak pająk muuuu - jak krowa
Kolejny film, który pomaga mi przetrwać szkołę syna. Kiedy pana słucham, dociera do mnie, że nie tylko ja uważam, że z polską szkołą jest coś nie tak, że jest problem i trzeba go pokazać placem. Dziękuję.
Współczuje mojej siostrze, która właśnie pisała ten egzamin ósmoklasisty. Aż przykro się patrzy że dzieciom/ młodzieży karze czytać się teksty, gdzie piętnowane jest jakiekolwiek użycie technologii. Każda odpowiedź na egzaminie musi być również skonstruowana w taki sposób , by podpasować egzaminatorowi i dostać punkt (bo nigdy nie wiadomo na jakiego się trafi)
Pisałam właśnie egzaminy i potwierdzam. Pani z polskiego uczyła nas jak mamy odpowiadać na takie pytanie żeby zgodzić się z egzaminatorem. Najbardziej chyba denerwuje mnie fakt że kiedyś na lekcji koleżanka z klasy próbowała podać Balladynę jako przykład determinacji przez co pani ją opieprzyła że podaję ją jako dobry przykład i że to można podać tylko jako zły przykład bo w Balladynie nic dobrego nie ma. Wszystko ma być czarno białe i nie można szukać czegoś więcej niż to co jest powierzchowne. Jeden z powodów dla których przestałam lubić polski w szkole
technofobia zawsze smaczna i zdrowa - sam pamiętam z podstawówki teksty z języka polskiego jojczące na gry komputerowe, do tego przedkładające w jakiś sposób planszówki nad gry wideo (że niby w gry komputerowe nie dają kontaktu z inną osobą... mimo tego, że był wtedy split screen i granie po LANie). Z tą ateńska agorą to dowalili - no, pewnie, np. niewolnik z pewnością miał bardzo głęboki związek z innymi niewolnikami swojego właściciela, bo nie bardzo miał inne opcje na znajomości.
Najgorsze w technofobii promowanej przez szkolnictwo jest jej destrukcyjny wpływ na nasze życie dorosłe. Rozgraniczanie, że internet jest miejscem rozrywki (oczywiści pustej i miałkiej) i kropka. Dopiero w pracy, i w trakcie pandemii kiedy siedzieliśmy zamknięci w domu dotarło do mnie, że dzięki temu cudownemu narzędziu, mogę zarobić wielokrotnie więcej niż na etacie wystawiając usługi na fiverze, mogę się nauczyć na wielokrotnie wyższym poziomie np. języka od native speakera, w końcu mogę dzięki audiobookom słuchać książek po angielsku i się dzięki temu osłuchiwać, mogę "postudiować" za granicą. Może wydać się to śmieszne, ale nieironicznie do konca studiów internet służył mi co najwyżej jako miejsce wyszukania wartościowych treści w bibliotece, i to pomimo świadomości że istnieją ebooki. A poza tym do grania na steamie. Autentycznie jestem wkurzony na szkołę, bo czuję się teraz jakbym na nowo odkrył internet, i czuję że moje życie w każdej sferze idzie do przodu. Nie wiem gdzie będę za lat 10 czy 15. Ale mam poczucie, że będzie to miejsce z którego będę zadowolony, i że mógłbym być w nim już dziś - gdyby nie system ogólnozniekształcający. Edit: 14:01 A nie sory, ja tylko umiem mówić "Bruuuum wruuuum", bo całe dzieciństwo grałem w TrackManię, więc moim bohaterem był samochodzik.
Po co cały przedmiot? Informacje/zasady które wystarczą do odparcia 99% ataków phishingowych zmieszczą się na chusteczce do nosa. Starczy powiedzieć o tym na EDB.
@@player400_official Ataki to jeden temat. Wyszukiwanie wiadomości w internecie, rozpoznawanie fake newsów, podstawowa obsługa komputera, zagadnienia związane z piractwem i prawem autorskim, zasady (i konsekwencje) publikowanie w internecie... Trochę by się tego znalazło ;)
W momencie gdy wspomniałeś o gęsim piórze i pergaminie parsknęłam śmiechem. Mój dołek mentalny wyparował, a w dniach okresu nie jest on mniejszy. Dziękuję za poprawę humoru.
13:43 ależ parsknęłam D. Krzyżyk: w grach komputerowych jest mocno przerysowany świat i sposób wypowiadania bohaterów. 90% bohaterów romantycznych: 👁👄👁
Tak jak powiedziałeś o tym, że ludzie doceniają co raz bardziej pracę manualną itp (I też o tym by nie marnować czasu na studia). Ja jako młoda artystka i miłośniczka gier, zgadzam się. Przypomniało mi się jak ludzie pytali mnie dlaczego nie poszłam do szkoły artystycznej bo rysuje dużo i nawet mi wychodzi. I teraz mnie zastanawia kiedy ludzie otworzą oczy na szkoły średnie artystyczne. Tam masz historię sztuki, więcej przedmiotów do nauki (więcej charowania bez efektu,bo znam wiele ludzi którzy odeszli ze szkoły artystycznej przez przeładowanie nauką tam). A w moim liceum z rozszerzeniem biologia i angielski mogę sobie na spokojnie rysować w domciu i cieszyć się życiem. Ludzie nie wiedzą, nikt im tego nie powiedział, że rzeczy tak jak rysowanie, rzeźbiarstwo itp. nie potrzebują ukończenia studiów na poziomie wyższym. Po prostu jak chcesz robić manualne rzeczy to, to rób, ćwicz, nie bój się popełnić błędów i leć. Thought, to jest tylko moja opinia na ten temat, więc się nie wkurzać się na mnie. Pozdrawiam pana maga ᕕ( ᐛ )ᕗ
Pamiętam jak nasz dobry po( bez lol w tym przypadku)lonista starał się nas za wszelką cenę oduczyć archaizmów które nam zostały po poprzednim nauczycielu który wtaczał w nas wszystko co nie jest nowoczesne
szkoła obrzydziła mi naukę. W dzieciństwie bardzo dużo czytałam i nie miałam trudności z gramatyką, ortografią, interpunkcją, nawet ramotki lekturowe pokroju Krzyżaków czy Chłopów mi się podobały bo dostrzegałam pod zwałami słów niezłą fabułę i ciekawych bohaterów. W szkole szybko zrozumiałam, że nikogo nie obchodzi, że uważam Jagnę za ofiarę ówczesnej kultury patriarchalnej i zagrożenie dla porządku, jaki panował w wiosce - mam pisać jak ona zniszczyła innym życie. Dobra byłam w tych algorytmach, ale bez przekonania - po kilku latach doskonale czułam jaki jest klucz, bo wyczuwałam kto go tworzy. I tak uznałam szkolny język polski za naukę ścisłą, gdzie należy odkrywać algorytm ku uciesze starej baby
To będzie trochę długi post, ale czuję, że muszę z siebie wyrzucić tę falę emocji. Jestem studentem V roku filologii rosyjskiej (wiem, obecnie nie ma za bardzo czym się chwalić), za kilka tygodni mam obronę pracy magisterskiej, a dziś prowadząca zajęcia z rosyjskiego kazała nam przynieść na następny tydzień prace, które jej wcześniej wysłaliśmy. Prace, które już oceniła. Musimy przynieść prace w formie fizycznej, chociaż ona już od dawna ma je sprawdzone, bo inaczej nie dostaniemy zaliczenia. Niech ktoś mi powie po co. Chociaż i tak nie pobije to profesor, która kazała nam zrobić konspekt podręcznika. Konspekt. Podręcznika. Ręcznie. W zeszyciku, aby jej pokazać potem. Oczywiście najlepiej na żywo, bo zdjęcia wysłane na maila są widocznie gorszym sortem, ale no jeśli ktoś nie może inaczej to niech będą i zdjęcia. Od pewnego czasu uczę obcokrajowców polskiego i po każdych zajęciach jestem na siebie niezadowolony, bo zdaję sobie sprawę, że nadal mam w sobie przyzwyczajenia z czasów szkolnych/studenckich, które właśnie chciałem z siebie wyplenić, aby móc efektywnie nauczać. Raz dałem zadanie aby przepisać jakieś zdania i potem ogarnąłem, że przecież to bez sensu, bo wiem po sobie, że to nic nie daje. Ale zadałem to, bo ktoś inny mnie tego nauczył i muszę zerwać z tymi szkodliwymi przyzwyczajeniami. Uświadomiłem sobie jak słabe są prace, które piszę na zajęciach. I najlepsze jest to, że dostaję za nie 5. Ale wiem, że są nijakie, byle tylko wpisać się w ten schemat, który gwarantuje dobrą ocenę. Więcej o pisaniu nauczyłem się z gier RPG, kiedy to muszę przygotować dla swoich graczy różne pliki potrzebne do sesji. Ogólnie mam wrażenie, że gry RPG to najlepsze co mogło mnie spotkać jeśli chodzi o samorozwój i wykorzystywanie/ćwiczenie umiejętności, które posiadłem (lub miałem posiąść) na studiach. Nie mówiąc już o takich rzeczach jak obsługa worda, mam na myśli kontakt z kulturą, historią, filozofią, które ubogacają moje sesje, a które mam czasem wrażenie były mi na studiach tylko potrzebne do otrzymania jakiejś oceny i zaliczenia semestru. Dzięki RPG poznałem sporo wspaniałej muzyki (aby wytworzyć klimat na sesji) i tym sposobem poznałem muzykę z Mechanicusa 40k, co spowodowało, że aż kupiłem sobie tę grę, a następnie zainteresowałem się lore warhammera. Ciężko mi znaleźć taki ciąg przyczynowo skutkowy na studiach, chyba że liczy się przeładowanie bezsensownymi lekturami skutkujące niechęcią do książek. Miałem ostatnio refleksję na temat lektur. Jedną z pierwszych rzeczy, której się dowiedziałem na literaturze na pierwszym roku było to, że dzieło sztuki jest praktycznie zawsze wieloznaczne, w takim sensie, że każdy odbiorca może widzieć je inaczej, a ważne jest tylko oparcie się o to dzieło (a nie wymyślanie rzeczy, których tam po prostu nie ma). I faktycznie nie tak rzadko zdarzało się na studiach, że mieliśmy wybór w naszej interpretacji. Ale jak się ma to do szkoły i temu fanatycznemu podążaniu za kluczem? Fakt, że w liceum omawia się Ferdydurke jest dla mnie chyba jednym z większych przejawów hipokryzji systemu edukacji. To po prostu jak plucie uczniom w mordę. "Słowacki wielkim poetą był" i koniec. To jest nieprawdopodobne, że powtarza się to zdanie, a kilka miesięcy wcześniej omawia się tego Słowackiego i traktuje jak bożka. To naprawdę nie wywołuje jakiegoś dysonansu u polonistów? Chciałem jeszcze na koniec powiedzieć, że dość zabawnym faktem jest to, że pierwszym źródłem w mojej magisterce (jeszcze we wstępie) jest short Krzysztofa o grach na maturze. Moja praca dotyczy memów, a nie gier, ale piszę we wstępie o tym, że podobnie jak gry komputerowe i inne "te gorsze media" tak i memy są przez wielu badaczy uznawane za "zbyt mało interesujące i poważne" aby zająć się nimi na serio. Pisząc swoją magisterkę odkryłem, że niektóre memy mają bardziej złożoną strukturę i są ciekawsze niż niejedna książka, zwłaszcza analizując ich wpływ na inne zjawiska w internecie (np popularność gier czy utworów muzycznych). Jakiś czas temu chciałem iść na doktorat i pociągnąć ten temat memów dalej, ale mam dosyć na razie. Studia, mimo tej wiedzy, którą mi dały, wywołały u mnie zbyt duże pokłady frustracji i zniechęcenia do robienia czegokolwiek.
Skutek technofobii w podstawówkach: uczniowie boją się przyznać do tego, że lubią komputery, bo nauczyciel będzie prosić o trzymanie kabla (niekoloryzowane)
Jak ja uwielbiałam jak na lekcjach, baby prosiły informatyków bo byliśmy w klasie informatycznej a jeszcze to nie wszystko, bo oczywiście brali chłopaków, no bo baba się nie zna i to nie tak że zna już rozwiązanie. Już nie wspomnę o tym że jak coś się popsuło to mówiły dla żartu "ty ty [ imie ] popsuł komputer" kurde i tak 200 razy za każdym razem
27:50 Pisząc ten egzamin, aż smutno mi się zrobiło robiąc to zadanie, bo musiałem tłumaczyć boomerowy obrazek, z którego bym się śmiał w domu, ale to był egzamin więc musiałem się trochę nagiąć i napisać, dlaczego się z nim zgadzam. XD
Krzysztof dzięki, w liceum wszystkie lekcje są prowadzone jednym tonem głosu, monotonnie. Odpalam film i wreszcie jakieś emocje w wypowiedzi 🥰 Mega ważny temat poruszasz
@@KrzysztofMMaj idealna kołysanka dla zmęczonych licealistów. 45 min drzemki przed religia z której można się było za zgodą księdza 15 min urywać. Próbowaliśmy robić dyżury zeby ktoś notował. Ale się nie dało. Jeden temat naszego Pana Kołysanka poruszył rodzaje i działanie bomb atomowych to była ciekawa lekcja.
Ostatnio na rozprawce miałem temat "czy człowiek jest zdolny do poświęceń?" Na ten temat miałem do wyboru: - - - Lalkę, - Potop, - Zbrodnie i karę Dosłownie więcej przekazu na temat poświęcenia znalazłem w grze Call of Duty BO Cold war gdy: - Maxis się poświęciła aby pokonać Zapomnianego (i nie tylko bo była cennym źródłem informacji o Mrocznym Eterze o była jedną z niewielu osób które tam przetrwały więcej niż kilka godzin [zbieraczy eterium nie liczę]) - Dr. Peck zmienił stronę aby pokonać Zapomnianego mimo że w tym momencie stracił wszystko co miał (wszystkie zasługi naukowe bo zmienił stronę z UW na NATO) - Rawienow, który wykradał informacje o Operacji Inwersja współpracując z Requiem tuż pod nosem Omegi (w tej wiosce wietnamskiej gdy radziecka placówka 25 była 2km dalej) - poświęcenie Elizabeth aby zapewnić odrobinę komfortu Maxis np: zajmując się jej psem gdy ta była prowadzona na badania - historia Raptora Jeden który chciał się poświęcić aby grupa uderzeniowa mogła uciec (był kartą przetargową; dostaną go jak pokonają Walentine w Berlinie) - Walentina która chciała poświęcić cały dorobek naukowy aby dołączyć do ojca w Mrocznym Eterze - poświęcenie Żykowa, który miał wyłączyć niemiecka Die Maschine która zapoczątkowała całą tę inwazję z Mrocznego Eteru - poświęcenie Weavera, Elizabeth, Straussa i Carvera aby ogarnąć ten między wymiarowy burdel (wyrwy w: Berlinie, Dudze, kilka osobnych na Uralu, Miami, Arizonie itd.) I to są tylko pierwsze skojarzenia. Gdybym pogrzebał głębiej w fabule to napisałbym 2 razy więcej a to tylko fabuła trybu Zombie nie mówiąc o fabule z Multiplayera czy Singleplayera. Myśląco tych trzech lekturach wymyśliłem może z 3 przykłady
Oglądając ten arkusz czuje się trochę jak na maturze z języka polskiego, gdzie czytając 2 tekst czułem się wyzywany od idioty, degenerata i nieczułego zwierzęcia (tak ujęte żeby nie korzystać z mocniejszych słów), że moje życie opiera się tylko na pędzeniu przed siebie bezrefleksyjnie tylko dlatego że nie czytam LITERATURY D: bo jakiś podrzędny bloger napisał sobie to jak bardzo on ceni sobie ten gatunek. Miałem ochotę napisać na całej stronie że tekst jest bardzo krzywdzący dla osób które po prostu nie czerpią przyjemności z czytania o tym jak to Wokulski dobrym i uczuciowym człowiekiem był, co ostatecznie zrobiłem na brudnopisie (tylko po to żeby nie zostało to przypadkiem wzięte pod punktacje, żeby mi uznali moją prace :/).
@@SteelSolider1 Niestety słowo youtuber nabrało dość pejoratywnego wydźwięku. Ja wolę nazywać ludzi tworzących wartościowy kontent po prostu dziennikarzami lub vlogerami
Krzysztofie, starożytni Rzymianie używali interpunkcji. Była to tak zwana kropka środkowa. Czasem, za sprawą niedokładnych narzędzi przypominała łezkę, która przerodziła się w przecinek. Ale oczywiście język jest płynną działalnością człowieka (co pewnie miałeś na myśli). Rzymianie nie używali np. wielkich liter (które to rozpowszechnili klasztorni).
No tutaj mały błąd bo rzymianie używali wyłącznie znaków które nazywamy teraz dużymi literam a małe litery były używane dopiero przez klasztorach wczesnego średniowiecza
@@lordrainbow5029 Fakt, mój błąd. Moją wcześniejszą intencją było jedynie wskazanie, że dopiero klasztorni wprowadzili podział na minuskułę i majuskułę. Rzymianie posługiwali się wersalikami, czyli odpowiednikiem dużych liter.
Co do uczenia archaicznych form wypowiedzi, pamiętam jak w szkole podstawowej, jakoś w 4. czy 5.klasie (lata 2006-2007) uczono nas jak napisać telegram! Już wtedy, jako dziesięciolatka buntowałam się, bo wydawało mi się to idiotyczne. Nikt z nas na oczy telegramu nie widział, nie mieliśmy pojęcia, co to jest, telegramu nie można było nadać od kilku lat, ale był w poooodataaawieee prooograaamoooweeej, wiadomo. Jednocześnie nikt nas nie uczył pisać SMSów lub maili. Zamiast maili - listy. Przez całe życie napisałam może 4 listy, nie licząc tych napisanych pod przymusem w szkole, a maili tysiące. Sztuki pisania maili musiałam się już nauczyć sama, z internetu oczywiście, bo przecież nie w szkole, co to to nie! 😅
Całe życie w szkole pisałem listy i NIGDY nie wysłałem ANI JEDNEGO listu. Obecnie kocham pisać opowiadania i jestem absolutnym przeciwnikiem lektur, które są po prostu słabe. Tak, słabe. Kompozycja, język, akcja, fabuła. Większość z tych jest hujowa po prostu
"Kontakty powierzchniowe i krótkotrwałe" Tymczasem mój przyjaciel z Discorda z którym się znam od prawie pięciu lat, który wiem że mieszka w Walii, którego widziałem, znam jego sytuację rodzinną w którą z szacunku nie będę wnikał, i któremu pomagałem wyjść z trudnych sytuacji i który pomagał mi wyjść z trudnych sytuacji: "Am I a joke to you?" w języku smoków
Mnie z kolei na tym egzaminie bardziej zdenerwowało zadanie z „Zemsty” pt. „Która z tych dwóch scen jest według ciebie śmieszniejsza?”. Mądre głowy z CKE oczywiście nie dopuszczają do siebie możliwości, że żadna. Typowy przykład presupozycji. Przygotowując dzieci do egzaminu 8-klasisty jeszcze nigdy nie usłyszałem, że kogoś to śmieszyło. I nic dziwnego. Jak ma ich śmieszyć dzieło z XIX wieku? Humor jest rzeczą zmienną, uzależnioną od kontekstu i realiów. Żart nie jest śmieszny, gdy trzeba go tłumaczyć, a tak się dzieje w przypadku tej nieszczęsnej lektury, która denerwuje mnie tym bardziej że jej podstawowym celem jest właśnie przedstawienie różnych rodzajów komizmu. Tylko jak dzieci mają to zapamiętać, skoro ich to nie śmieszy? Naprawdę o wiele bardziej wolałbym omawiać z nimi komizm na przykładzie ulubionych memów czy past internetowych albo literackiej twórczości Malcolma XD…
U mnie było tak ze Skąpcem Moillera Napiszcie scenę, która was rozśmieszyła albo podaj komizm językowy Problem jest jeden: nie śmieszy mnie to O nje, stary dziad jest skompy, ratujcie szkatułeczki rumiane jak policzki dziewic, ze srebrem godnym sreber królów
ja akurat zemstę uwielbiałam. jedna z niewielu lektur, oprócz hobbita. jeszcze małego księcia znosiłam. egzamin ósmoklasisty pisałam trzy lata temu. wtedy też miałam całkowicie inne podejście do lektur, które w technikum są jeszcze cięższe. przebrnęłam przez makbeta, nie-boską komedię, cierpienia młodego wertera czy zbrodnię i karę dzięki innemu nastawieniu do lektur. po prostu wszystkie traktowałam z humorem, bo czytanie ich na poważnie to była męczarnia, ponieważ lektury te - pisane archaicznym, trudnym dla dzisiejszej młodzieży, językiem - były zwyczajnie nudne. więc w mojej głowie lady makbet stała się girlboss pociągającą za sznureczki, trzy wiedźmy zwykłymi wrednymi babkami z sąsiedztwa, ojciec ślepego dzieciaka debilem, szalony tłum niezdrowymi kultystami, werter potrzebował terapii, a raskolnikov był biednym studentem w wiecznym dołku, którego rozwiązania problemów odbywały tylko dzięki siekierze. a nauczycielskie gadanie miałam gdzieś i mimo bycia uzdolnionią w pisaniu, mam dwa :)
A propo tej technologii. Masz rację, czego ja się sam nie nauczyłem to ze szkoły (z lekcji informatyki) nic nie wyniosłem. Zawsze na lekcjach informatyki nauczycielka (od matematyki hehe) dawała nam zadanie - narysować coś w paincie
U mnie w szkole plastycznej był konkurs dotyczący uzależnienia od telefonów i mediów społecznościowych. Musieliśmy narysować (lub namalować czy zrobić grafikę), że współczesna młodzież zamknęła się na świat zewnętrzny i patrzy w małe ekraniki przed ich twarzami. Totalnie się z tym nie zgadzałam dlatego też nie przystąpiłam do tego konkursu. Głupie jest to, że każą nam wierzyć, że to problem. Wmawiają nam, że jesteśmy uzależnieni, a my tylko korzystamy z dobroci internetu, tak samo jak robią to te same osoby co krzyczą " Dzieci są uzależnione!!!!!!" - po czym sami włączają netflixa albo YT, lub wrzucają posty na FB. Hipokryzja
Aż mnie boli, że troszkę obronię system, ale fakt uzależnienia oraz innych patologii związanych z technologią jest niepodważalny i dobrze zwracać na to uwagę (nie tylko) młodym ludziom. Przydałoby się tylko żeby ktoś wreszcie pokazał jaka jest różnica od toksycznej potrzeby posiadania telefonu w ręce, a korzystania z niego. O fb i insta trąbią od podstawówki że takie tragiczne, a bazy prac naukowych przedstawia się dopiero na studiach (o ile wogóle nie padnie idea wycieczki do biblioteki). Sumując: konkurs był ok, nauczyciel dno :)
Proszę każdą osobę piszącą egzamin ósmoklasisty (lub maturzystę w przyszłym roku) by na rozprawce z angielskiego rozszerzonego (lub podstawy) napisał przemówienie Senatora Armstronga jako argument XD
U mnie na apelu patriotycznym (3 maj) był poruszany temat, który zakładał, że media i telefony niszczą "młodych patriotów". EDIT: Stanisław Lem: WIDZISZ MNIE?
Krzysztof jak zawsze w formie i na wkurwie xD Oraz potwierdzam, że gracze naśladują postacie z gier. Aktualnie mówię tylko w wysokim gotyku i walczę z heretykami na planecie-roju u boku Adeptus Astartes. For the Emperor!
32:00 na polonistyce to jeszcze pół biedy, na studiach z informatyki (politechnika Opolska) też wielu wykładowców jest do tyłu te 30 lat, gdzie w tej branży to prawie wieczność
Podoba mi się sposób formatowania tekstu (26:00) "wspaniale" sformatowany tekst (no ustawienia default w programie MS Word (zaiste niesamowicie zaawansowany program) dobrze że choć Fontfamily na Arial udało się zmienić). Świetny przypis dolny (zamiast stopki, czy nie daj boże automatycznego przypisu dolnego, użyty odnośnik do oddolnego "SŁOWNIKA") i na samym końcu wspaniałe formatowanie bez marginesów od prawej (najwyraźniej formatowanie tekstu do formy ciągłej jak w książkach z uwzględnieniem marginesu do prawej na całej długości tekstu to już element wypaczający piękno wypowiedzi nie zaś standard egzaminacyjny) i na zakończenie widać, iż osoba odpowiedzialna za umieszczenie tegoż tekstu na arkuszu egzaminacyjnym to prawdziwy erudyta i klasa wyższa, gdyż nie będzie kalać swych rąk kontaktem z TECHNOLOGIĄ. A szkoda ... bo powinien od czasu do czasu wyjrzeć przez okno, ze swej jaskini i może zastanowić się nad jestestwem przemian światopoglądowych i rozwojem cywilizacyjnym który go otacza. Tak samo autor powyższego tekstu, choć osoba umieszczająca ten tekst na arkuszu, być może powinna po prostu iść na SZKOLENIE z zakresu obsługi sprzętu tak dla autora tegoż tekstu, chyba ratunku już nie ma.
Jestem zdania, że w szkole nie ma języka polskiego (przynajmniej na poziomie szkoły średniej). Jest filologia polska. No bo popatrz - na języku angielskim uczysz się słownictwa, gramatyki i tak dalej a na języku polskim lecisz cały czas lektury (okazyjnie wiersze) i zastanawiasz się co poeta miał na myśli. W przypadku angielskiego - takich czytanek spodziewałbym się jak już na filologii angielskiej bo żaden rozsądnie myślący człowiek nie kazałby licealistom czytać Shakespeare'a w oryginale. Już nawet nie proszę o danie sobie spokoju z tymi lekturami bo wiem, że to jest w zasadzie nierealne. Po prostu uczciwie zmieńcie nazwę przedmiotu na "filologia polska".
Ja bardzo przepraszam, ale skończyłam filologię i na filologii normalnie są zajęcia z gramatyki, a w zależności od studiowanego języka bywają też normalnie lektoraty danego języka, więc gdzie tam szkolnemu "językowi polskiemu" do filologii 😛To są po prostu jakieś podstawy literatury czy może nawet bardziej historii literatury i tyle.
@@LillyLillPL A to w takim razie przepraszam bardzo za niezrozumienie tematu. Widać nawet filologia polska jest bliższa lekcjom języka polskiego niż "język polski" nauczany w szkołach xD
Niestety nie wiem jak to wygląda dzisiaj, natomiast z tego co pamiętam u mnie język polski dzielił się na zajęcia z gramatyki i zajęcia z literatury polskiej.
Okej, przyznam się bez bicia, przed wejściem na salę nie wrzuciłem telefonu do koszyczka. Specjalnie wyszedłem drugi raz do toalety żeby wyłączyć. Nie jestem bynajmniej jakimś ultra-recydywistą, a jedynie spóźniłem się i nie miałem czasu mitycznego koszyczka szukać. Uznałem, że spodoba się wam ten drobny, przypadkowy, antysystemowy czyn.
Mam naprawdę gigantycznego doła dzisiaj. Dziękuję za ten materiał. Jestem w miejscu w którym przeżyłem najlepsze moje wspomnienia... Z osobą której już z nami nie ma. Boli mnie gdy tu przebywam mimo że kocham to miejsce. A pogoda jest fatalna. Dziękuję że mogę na chwilę pomyśleć o czymś innym niż o niej.
Tak to trochę jest, że jak trwoga to do Maja, no nie? Też mam dziś parszywy dzień i bardzo boje się wyników badań. Posiedzę sobie tutaj z Tobą trochę, bez głupiego pocieszania. W cichości sobie pobędę. Trzymaj się!
Gdy Krzysztof czytał artykuł z Panią która NOTOTWAŁA źmieżne błędy to przypomniała mi się scena z wieśka 3 SPOILER: w Novigradzie gdy pierwszy raz widzimy Priszczille i Pani z Białego Sadu się wydziera na Geralta To pewien człek mówi "Stolica kultury, kurwa mać" (Koniec cytatu hehe) To ja miałem w głowie "Ludzie kultury, kurwa mać"
Dzięki Arcymagosie, pierwszy odcinek, którego nie dałem rady obejrzeć w całości. Z wkurwienia. Dobrze, że mamy magistra Czarnka, który jest winny wszystkiemu, a Ci biedni nauczyciele nie mają jak działać (a bardzo, BARDZO chcą), bo on osobiście związuje im ręce. Eh
kiedy nie możesz wygłosić swojego zdania, odwołać się do poza programowej książki fantasy lub gry, bo boisz się że nie dostaniesz za to tych radosnych punkcików i zabraknie ci trochę procencików przy rekrutacji do tej ⚡ prestiżowej ⚡ szkoły średniej
Z grą może być problem, zaliczą ci jako źle wykonane, bo to nie 'utwór literacki'. Z książką pozaprogramową już łatwiej, ja wybrałem choćby Felix, Net i Nika, która nie jest (już) w ✨ 𝓹𝓸𝓭𝓼𝓽𝓪𝔀𝓲𝓮 𝓹𝓻𝓸𝓰𝓻𝓪𝓶𝓸𝔀𝓮𝓳 ✨ i powinni to uznać, w końcu była to druga, dowolna książka.
Z dobrych wieści mogę ci powiedzieć, że i tak później ludzie przepisują się jak chcą i egzamin nie ma już wtedy jakiegoś kluczowego znaczenia. Tak przynajmniej mi się wydaje choć od razu zaznaczam, że mogę się mylić; pochodzę z okolic małego miasta, w którym było raptem 7 szkół średnich i zespołów szkół. Nie było więc problemu z przepisywaniem się ze szkoły do szkoły mimo, że byłem ostatnim rocznikiem po gimnazjum i rekrutowałem się razem z podstawówką. Będzie dobrze. Nie ma co panikować.
@@wachcik8311 akurat u mnie jest spokojnie bo się tym jakoś nie nakręcam, i obojętne jest mi to czy dostanę się do szkoły z dużą renomą, której towarzyszy często (nie zawsze) gnębienie uczniów po to by być wyżej w rankingu, ale znam osoby które nie mogą spać bo myślą o tym czy ich przyjmą i to mnie martwi. Ludzie panikują, a to przecież w późniejszym czasie nie będzie miało dla nich większego znaczenia i wpływu na ich życie.
Ja na maturze wszystko oparłam o fantastykę i elegancko zaliczone ;) A po co starać się dostać do prestiżowej szkoły średniej? Aby dalej nie mieć czasu na odpoczynek, swoje pasje i przygotowywanie się do życia poza chorym systemem edukacji?
Matko, po stokroć TAK, podpisuję się wszystkimi rękami i nogami pod tym, co mówisz. W liceum byłam na mat-fiz-infie, na którym pielęgnowano pogardę i niechęć wobec "humanów", tworząc naprawdę idiotyczny sztuczny (ale jak bardzo trwały i skuteczny!) podział, z którym ludzie nierzadko szli potem na studia (i niedajboże dalej w życie). I tak, nauczyciele też brali w tym czynny udział. Potem sama zaczęłam studiować, hehe, polonistykę (czyli najbardziej "humanowy" przedmiot w świecie szkolnym). Dziś jestem zażenowana tymi wspomnieniami ze szkoły. Jeszcze to chowanie/zabieranie/zabranianie telefonów i udawanie, że nie istnieją, jak gdyby wcale nie tworzyły one codziennego środowiska życia większości z nas. Jaki skrzywiony obraz rzeczywistości szkoła tworzy? Ogromnie cierpią na tym ludzie, ale i świat dzisiejszej nauki. Ja sama zainteresowałam się przetwarzaniem języka naturalnego i prawdopodobnie studia magisterskie wybiorę już interdyscyplinarne, jakieś informatyczno-językoznawcze (których swoją drogą mogłoby być dziś w Polsce nieco więcej).
25:55 - Aż mi się przypomniały czasy gimnazjum gdzie byliśmy z moją znajoma dosłownie prześladowane za to że mamy czelność używać angielskiego na korytarzu. Nie żartuję, i to nie tylko przez nauczycieli ale i znajomych, którzy jak tylko usłyszeli z drugiego końca sali że wrzucam jakieś wtrącenie lub idiom z angielskiego (uczyłam się go dzięki temu że znajoma była dwujęzyczna, z tego tytułu o dziwo również była szkalowana przez nasze środowisko szkolne), to odrazu było słychać darcie się w stylu "jesteśmy w Polsce to po polsku macie mówić kurwa!". Pragnę dodać że na lekcji polskiego starałam się posługiwać głównie naszym językiem, a kiedy raz w wypracowaniu które musiałam przeczytać przed klasą, przytoczyłam pewne powiedzenie po angielsku, które dodatkowo przetłumaczyłam i nawet na wyjaśniłam pochodzenie, klasa mnie wyśmiała a nauczycielka po skończeniu czytania opieprzyła z góry na dół ponieważ jej zdaniem świadczyło to o tym że widocznie przez internet mózg mi się zryło i przestawiłam się na angielski, że nie umiem poprawnie używać polszczyzny...
Boże, ten tekst o przyjaźni jest tak bardzo laniem wody o totalnych oczywistościach (gdy nie jest gadaniem boomerskich głupot, pozdrawiam wszystkich przyjaciół zdobytych w internetach)
Ah, apropo Hansa Zimmera. Przypomina mi sie ciekawostka na jego temat Często słysze że bez solidnej szkoły nic nie osiągnę. Żeby komuś sie nie pomyliło to daje te wypowiedzi w oddzielnych blokach. Otóż, ów Hans, jest zwyczajnie samoukiem. Chodzi o to że nie odebrał muzycznej edukacji. Jego nauka w tym zakresie (przy czymś udziale) nie przekroczyła 2 tygodni
Tak samo z Nobuo Uematsu który robił muzę do serii Final Fantasy. W sumie na uczelnię artystyczną można iść żeby albo mieć nauczycielskie uprawnienia do nauczania muzyki albo do orkiestr/chórów zawodowych Tak to szkoda nerwów
@@AoiShibata Ano +1, podobnie imo jest z aktorami. Naprawde czasami o wiele bardziej w takich dziedzinach opłacalne jest po prostu uczenie sie w praktyce niż ślęczenie na wykładach i słuchanie o teorii
poziom mojego słownictwa znacznie się zwiększył gdy zacząłem oglądać szymona, ciebie, kanały popularnonaukowe itd.. a nie czekaj youtuberzy... no tak... niczego nie uczą. Do biblioteki pozostawiwszy palto w szatni xDD może nasz omawiany profesor na twoim kanale grał w jakiś symulator starych czasów i mu się przestawiło xDD
Ze mną podobnie. Jak słyszę pana Krzysztofa to czuję taki wewnętrzny przymus, żeby stosować słowa, które znam, ale których zwykle nie stosuję (ale może to też dlatego, że zdecydowana większość moich wypowiedzi jest w j. ang. - na głos i w tekście).
Krzyszot, najlepsza "podstawa programowa w twoim wykonaniu" to ta z pierwszych odcinków, bo wtedy idealnie ironizuje Alelluja i brzmi ładnie, teraz urywasz jakby ci agent tajnej policji maturalnej dawał kuksańca w kostce pod biurkiem ;)
Wobec niedawnej epidemii trojanów i keyloggerów na jednym wydziale, pewnej Krakowskiej uczelni, za tekst o kondomie na pendriva sam chciałbym ci dać youtubowe serduszko
Na polskim omawialiśmy "Małego księcia" i był wątek z jakimś handlarzem co sprzedawał tabletki na pragnienie (działające chyba 3 dni, ale kij z tym). Na pytanie, czy to wartościowy wynalazek powiedziałem, że tak, bo gdyby coś takiego istniało to rozwiązało by wiele problemów. Nauczycielka odpowiedziała, żebym w takim razie napisał rozprawkę (oczywiście co najmniej 200 słów), w której odwołam się do ✨lektury obowiązkowej✨. Bo lektura wie lepiej niż np. ludzie zajmujący się pomocą w miejscach z brakiem wody pitnej.
"[Ludzie w XXI wieku] nawiązują za pośrednictwem nowych mediów kontakty powierzchowne i krótkotrwałe" - pozdrawiam moją narzeczoną, z którą poznałem się przez internet, a z którą spędziłem najlepsze lata mojego życia. Pozdrawiam moich przyjaciół ze studiów, z którymi wieczorami wspólnie grałem i spędzałem czas, a teraz wiele lat później spotykamy się, żeby zagrać w planszówkę, erpega czy po prostu razem świętować czyjś sukces. Pozdrawiam moich przyjaciół na drugim końcu Polski, a nawet z zagranicy, z którymi mogę normalnie porozmawiać wchodząc na TeamSpeaka. Pamiętajcie wszyscy, że nasze relacje są "powierzchowne i krótkotrwałe", następnym razem postaram się napisać wam rozprawkę i wysłać listownie, bo według boomerowych pololnistów inaczej nie da zbudować się relacji. Dobrze, że w czas się o tym dowiedziałem.
Chciałam tylko napisać, że istnieje i faktycznie tak było. Poznaliśmy się, bo mialam wolny internet, a on szpanował światłowodem. Miał mi pożyczyć kilka wiader, ale finalnie postawił mi światłowód 1 GB i postanowił przyjąć pod swój dach. Mamy kilku przyjaciół, z którymi nawet nie zdążyliśmy spotkać się irl, a więź mocniejszą, niż z niejedną osobą spotkaną na żywo 👀
Przerażający jest dla mnie fakt, że wczoraj na zajęciach nasza pani doktor na zajęciach z psychologii emocji stwierdziła, że gry powodują przemo i prowadza do agresji wśród dzieci. Chociaż co ciekawe wyszła z tego naprawdę dobra debata, gdzie praktycznie każda osoba z młodszego pokolenia stanęła w obronie gier wideo.
Fajnie byłoby, gdyby naukowcy jednak przywoływali badania na potwierdzenie swoich tez. Podrzucam to badanie, które mówi o tym, jakie błędy były popełniane w badaniu przemocy w grach: www.craiganderson.org/wp-content/uploads/caa/abstracts/2020-2024/21KAG.pdf
Prawda, sam się aż zagotowałem widząc tenże tekst. Jednak samym egzaminem w ogóle się nie stresowałem, ponieważ mam laureata konkursu kuratoryjnego i maksymalny możliwy wynik punktowy w rekrutacji :), polecam. Dzięki temu na rozprawce bez obaw odwoływałem się np. do Percy'ego Jacksona czy Zemsty Sithów.
Nauczycielka zakazywała nam odnosić się do Star Wars dopóki nie odkryłem, że istnieją książki z tego uniwersum. To był mój ostateczny hak na każdą rozprawkę.
Chciałbym napisać rozprawkę, dla samego odwołania się do książek Riordana i SW ale nie potrafię rozpierdzielić swoich przemyśleń na 200 słów, więc napisałem nudne opowiadanie odwołujące się do najgorszej książki jaka kiedykolwiek powstała, wszyscy wiedzą którą nam namyśli
Jako osoba, która miała tą wątpliwą przyjemność, potwierdzam. Ja miałem tyle szczęścia, ze przed egzaminem rzeczywiście mi się zepsuł telefon i miałem o czym pisać, ale i tak im coś nie pasowało w tym mailu. Niesamowite tez w tych egzaminach jest to, ze słabsi uczniowie (czwórkowi) piszą często lepiej niż ci „wzorowi” z uwagi na to jak są te egzaminy formowane. Jak ktoś ma wiedzę na wyższym poziomie to często przekombinuje bo zależy mu na „maxsie” a wystarczy zrobić te zadania najbardziej łopatologicznie. Dosłownie klucz z matmy przewiduje metodę prób i błędów. Można wypisywać aż się nie znajdzie czegoś co pasuje. I max punktów za zadanie. A wynik z polskiego zależy głównie od tego kto będzie sprawdzać, a zazwyczaj prace sprawdza jedna osoba, która musi to robić 2 dni praktycznie ciągiem. Wiec testy tego typu rzeczywiście nie maja za wiele sensu.
Tak dokładnie, uwielbiam jak rodzice tłumaczą mi że powinienem więcej czytać, bo to rozwija, ale ojciec poddał się po 2 minutach gry w samouczek wiedźmina (cytując "bo to wymaga klikania w kilka klawiszy jednocześnie"), a ja jakoś czytać potrafię. No i właśnie skończyłem pisać pierwszy w życiu raport z zadania na uczelni, czego oczywiście nie nauczyłem się w szkole, bo trzeba uczyć się pisać listy i kartki z wakacji, a wyczytałem w internecie
Ja na pracy z polskiego (temat 2) napisałem w jednym zdaniu "[...] byłem w świecie Zemsty, wolałbym wylądować w Metrze Dimitrija Gluhovskiego czy jakoś tak. Muszę się stąd wydoatać [...]" I ciekawi mnie co powiedzą egzaminatorzy/egzaminatorki przy sprawdzaniu.
"Przypuszczam, że to wpływ gier komputerowych" AAAAAAAAAAAHAHAHAHA! Jak to usłyszałam zaczęłam bić się w pierś jak goryl i aż musiałam zastopować, żeby dać upust memu striggerowanemu umysłowi i ciału, otrzepać się z podłogowych paproszków i w końcu otrzeć łezkę koneserstwa sztuki niewysokiej. Że co?
33:39 Coś takiego(w pewnym sensie) istnieje aczkolwiek nie służy do zabezpieczania pendrive'ów a do ładowania telefonów z niezaufanych gniazd USB. Działa to poprzez odcięcie linii danych i pozostawienie tylko linii zasilania. Nazywa się to właśnie USB Condom ;) Odnosząc się bardziej do Twojego problemu to istnieją pendrive'y z przyciskiem przełączającym w tryb read-only na poziomie sprzętowym(google: pendrive with physical write protect switch).
Jak to dobrze, że już nie muszę chodzić do szkoły. Na uczelni nikt nigdy nie zwrócił nam uwagi, że siedzimy na telefonach. Prowadzący mają na tyle oleju w głowie by wiedzieć, że w większości mamy tam notatki lub inne pomoce naukowe. Aż mnie roznosi, że w liceum nie pozwalali nam nawet wyjąć telefonu żeby sprawdzić coś na szybko. Trzeba było stać i się męczyć z pytaniem ku uciesze nauczyciela, który wiedział, że nie masz pojęcia o co chodzi. Na studiach pierwszym co usłyszeliśmy było "zadawajcie pytania", byłem w niemałym szoku. Teraz na zajęcia często przynoszę pluszaka, co pozwala lepiej mi się skupić na zajęciach. Nikt nigdy nie miał do mnie za to wątów, ale jakoś czuję, że to by nie przeszło w liceum.