Tylko lumpki. Len, kaszmir, jedwab, wiskoza, wełna i inne dobra naturalne - wszystko gości w mojej szafie i to za grosze. Jestem teraz na etapie nic niekupowania, bo nie wiem kiedy wszystko to znoszę :)
Niestety lumpy też już są zalewane firmami ultrafastfashion.... Wszędzie metki z shein, a ciuchy wyglądają jak szmaty oczywiście. O dobre materiały ciężko.
@@amicanimf19 tak, tak zgadza się. Mohito i reserwed na wieszakach w cenach powyżej 30zł. Jednak mam swoje miejsca i moje szukanie zaczynam od dotykania tkanin, dopiero potem oglądam daną rzecz 😄😄 zauważyłam też, że ubrania typu poliester , ale np. kolorowe, z napisami , wzorami wiszą z daną ceną, a rzeczy vintage, często jedwabne, lniane, ale mało kojarzonych marek , rzucone są na wagę i nie cieszą się żadną uwagą😄 tym lepiej dla mnie😅
Ja właśnie nie rozumiem jak ludzie mówią, że znajdują takie materiały za grosze - ja się pytam gdzie? Wszędzie szajs z sieciówek, plastik za zawrotne ceny prawie (albo nawet nie prawie) sklepowe... U mnie w okolicy nie ma żadnego lumpa na wagę (a przynajmniej nic o tym nie wiem) a jak byłam w Warszawie to ceny za kilogram były tak odstrzelone, że aż się odechciewa grzebać w tych szmatach...
@@aleksiaaleksistrzeba znaleźć swoje miejsca :) Ja ostatnio na majówkowej wyprzedaży znalazłam sukienkę 100% jedwab z podszewką z acetatu za 4 zł ☺️ w mazowieckiem polecam np Płock, Sochaczew, Nowy Dwor
@@milenapisarska1932 no właśnie, małe miasteczka to jest klucz, w dużym mieście znalezienie czegoś później niż dwie godziny po dostawie graniczy z cudem bo są tłumy od samego otwarcia. O raku zwanym vintedziarami które wygrzebują wszystkie najlepsze rzeczy i sprzedają 5 razy drożej nie wspominając....
Nie ma co się oszukiwać. Lniane ubrania dobrej jakości, z pierwszej ręki kosztują spore pieniądze. Nie każdego stać na taki wydatek. Kupiłam trzy lata temu lniane spodnie (moje ulubione) z Benettona. Nic złego z nimi się nie dzieje.
Kupilam kiedys komplet poscieli z bawelny100%, w sklepie z poscielami.... Po otwarciu wydała mi sie mega dziwna. Odcięłam kawalutek z wewnatrz poszewki i podpalilam. Stopił sie na kulke plastiku- tak sie topi poliester. Bawełna sie zwyczajnie pali. Poszłam oddać do sklepu mowiac co i jak ale pani nie chciała mi przyjąć zwrotu. Skłamałam ze moja mama jest krawcową i zna sie na materiałach no bo nie przyznam ze spalilam kawalek i w koncu ulegla. To było z 18 lat temu, i od tego momentu zapalila mi sie czerwona lampka jak nas w ciula robią, na każdym kroku.
My w studium farmaceutycznym oglądaliśmy watę "bawełniana" i watę wiskozowa pod mikroskopem. Nie zgadniesz: wiskozowa była z wiskozy, a bawełniana była miksem włókien bawełny i wiskozy. Na opakowaniu bawełna 100%😅
Gramatura to nie wszystko. To jest informacja ile waży jeden metr kwadratowy materiału, a to zależy od grubosci użytej przędzy, gęstosci oraz rodzaju spotu. Jakość tkaniny/ dzianiny zleży w dużej mierze od przędzy z której została zrobiona, a jakość między innymi od jakości surowca, czyli lnu, bawełny, wełny, itp. Na przykład z wysokiej jakości surowca można wyprodukować wyskiej jakości cienką przędzę, a z niej utkać naprawdę wyokiej jakości nieprześwitującą tkaninę o niskiej gramaturze. Z kolei z niskiej jakości surowca często robi się grubsze przędze, które tkane gęsto mogą byś dosyć sztywne, nieprzyjemne ale mieć wysoką gramaturę, a tkane luźniej mogą być przyjemne w noszeniu ale prześwitywać i porozłazić się w szwach po kilku założeniach. Dla jasności, te przykłady są dosyć skrajne i nie chodzi mi o to ze grubsze materiały są niszej jakosci. Codzi mi o to że tkaniny i dziany z których zrobione są nasze ubrania, to produkt duzo bardziej skompliwoany niż się często wydaje, a ich jakość jest składową wielu czników. Gramatura nie mówi nam wiele o jakości, a jest to często powielany mit.
Tak jak @AniaGemma lubię twoje filmy, tutaj niestety nie mogę się zgodzić..Mam w swojej szafie wiele sukienek, koszul, szortów, spodni z lnu w 50% i wiskozy w 50% z H&M kupowane na przestrzeni kilku ostatnich lat, prane, noszone non stop i nie sa przeswitujace tylko porządne i super jakości i wygladaja nienagannie mimo ze minelo juz w przypadku niektorych egzemplarzy 4 lub 5 lat.Także nie jest tak ze wszystkie sieciówki sprzedają szajs udający len. Poza tym te lniane ciuchy właśnie zazwyczaj mają bardzo klasyczne kroje i sa modne mimo uplywu lat...także.nie wiem o co tyle hałasu😮
IMO z sieciówkami to trochę loteria z jakością ubrań. Jeszcze jak w nich kupowałam to niektóre ubrania faktycznie mam już 5 czy 6,7 rok i wyglądają bardzo dobrze, a inne które pamiętam rozlatywały się po jednym sezonie. Skład niby był tu i tu podobny, ale po prostu nie wiem czy jakoś przędzy czy czegoś innego wpływała na to, że te ubrania mają inny żywot.
Tobie się trafiły egzemplarze, które nosisz kilka lat, a mi się trafiły takie, które były pełne dziur po jednym sezonie. Bynajmniej nie z powodu nieodpowiedniego dbania czy prania. Więc ja się zgadzam z Anią i rozumiem o co ten hałas.
@@Zuseasekażda marka to loteria, kupiłam ostatnio super drogie, wełniane spodenki od Moniki Kamińskiej i po pierwszym ubraniu poszły do reklamacji bo materiał rozchodził się w palcach… Polska marka, slow fashion itp itd, spodenki lniane z hm mam 5 lat i dalej są ok, no nie ma reguły
Mam niesamowitego farta mieszkać niemal w centrum Krakowa, na starej części Krowodrzy. Mieszają się tu emeryci, "elyta" z nowoczesnych loftów i szczury takie jak my - czyli osoby z mieszkań w prywatnych, lecz nieco zapuszczonych kamienicach. W związku z tym nie muszę robić nic ponad spacery z psem po okolicy, by wracać do domu obładowana ciuchami, akcesoriami do domu i meblami. Niesamowite są dla mnie osoby, które wkładają tyle wysiłku w świadome zakupy. Podziwiam za cierpliwość i skrupulatność, oraz masę kasy, którą wydajecie z tego względu... 💙🫀
Jako osoba, która czasem szyje sobie sama ubrania chcę powiedzieć, że niska gramatura nie zawsze ma coś wspólnego z niską jakością😅 Często po prostu jest tak, że producenci gorszej jakości tkanin wybierają mniejszą gramaturę, bo idzie na to mniej surowca, ale jak najbardziej można kupić materiał o niskiej gramaturze, który jest świetnej jakości :)
Ja od lat kompletuje swoja "lniana"szafe i mam rzeczy z droższych marek i z sieciowek.Wiele z tych sieciowkowych rzeczy rozeszlo sie jak pajęczyna to fakt i nie doczekaly drugiego sezonu ,ale..sa i te perełki ktore mam juz iles dobrych lat i nosza sie swietnie.duzo rzeczy kupuje tez na Vinted. Ale co chialam powiedziec- kazdy powinien wybierac na tyle dobrze na ile budżet mu pozwala.wszystko zalezy od sytuacji finansowej w jakiej sie znajdujemy.nie pracujac i zajmujac sie dzieckiem np mialam inne priorytety i wybieralam tansze opcje niz wtedy gdy mialam pieniadze i tylko siebie do ogarniecia.Nie dajmy sie zwariowac i badzmy dla siebie wyrozumiali❤️
Od razu zaintrygował mnie ten temat, ponieważ te eko ściemowe reklamy (w moim przypadku cubusa) wyświetlały się wszędzie. Przez dosłownie nawet chwileczkę pomyślałam, aby może pójść, nie kupić, ale nawet tylko pomacać te ciuchy, ale stwierdziłam że nie ma to sensu. Nigdy nie miałam lnu nawet w ręku, ani nie posiadam żadnej takiej rzeczy w szafie, tak po prostu wyszło. Przeżyję bez prześwitujących gaci 😂 I tak kroje będą wykonane jak przez 6 latka, który chwycił nitkę z igłą swojej babci poraz pierwszy. A poza tym, od razu, gdy pomyślałam o eko ściemie, to nawet kupując "lepszy wybór" i tak na ogół wspiera się gigantów, którzy razem z tym jednym ✨lepszym✨ ciuszkiem stworzą 99 innych sztuk, które są szmatami. Ostatnio szczegölnie bez wgłębiania się w temat, przekonałam się czym to jak zwykle jest, gdy rówieśniczce z klasy było widać całą bieliznę przez spodnie. Sama poczułam się niekomfortowo to widząc, ponieważ się nie przyglądałam, a po prostu zauważyłam, gdy szła. To był ciuch, który był dokładnie zgodny z twoim opisem, Aniu. Wtopa 🤨 Dokładnie tak samo myślę o każdym razie, gdy to ja nosiłam spódnice z sieciówki, źle skrojone i uszyte. Zaginały się w kroku przy lażdym ruchy, bo takie sztywne były.
Mam dwie lniane koszule i sukienkę z sieciówek. Len jest mięsisty, nic nie prześwituje. Latem noszę je non stop, piorę na okrągło i od 3 lat mają się świetnie. Ubrania wybieram z głową - metki studiuję w sklepie, a nie po zakupie, kieruję się uniwersalnością kroju i jakością, która mnie satysfakcjonuje, a nie modą i hajpem na coś. Faza koszulek po 200 zł i bezkształtnych sukienek po 800 zł produkowanych przez lokalne marki na szczęście szybko mi minęła. W większości jakość niczym nie odbiegała od ubrań z sieciówek, kroje to w 90% oversize, bo nie trzeba się przejmować konstrukcją i rozmiarówką, a prawa konsumenta to dla wielu małych producentów nic, czym zaprzątaliby sobie głowę.
Poza tym trzeba jeszcze wiedzieć i stosować się do tej wiedzy - jak odpowiednio prać, suszyć i ew. prasować różne materiały. Przez nieodpowiednie traktowanie możemy skracać ich życie, o ile bardziej odpowiednim słowem nie było by niszczyć...
Szyję samodzielnie i niestety wiem, że nie tylko sieciówkom nie można ufać co do składu. Bardzo trudno jest kupić tkaninę, która nie jest oszukana. Sklepy z tkaninami sprzedają len, a dostarczają produkt, który na krajce ma zakodowane, że jest mieszanką z poliestrem albo bawełną. A i tak dobrze, jak jest ta krajka, bo część producentów odeszła od tego zwyczaju i nie koduje składu w krajce. Także jest ciężko.
Kupilem 2 koszule 100% len w medicine - wydaja sie spoko. Targalem je 3 dni pod rzad w 35 stopniach w Tajlandii, troche z ciekawosci i daly rade. Choc tez nie mam porownania z czymkolwiek "prawdziwie" lnianym.
Sorki, ale nie mam kasy na bluzkę za 200 zł czy sukienkę za 500 zł. Dlatego owszem, kupuję len w sieciówkach oraz w Lidlu, czasem na vinted. Odkryłam len 3 lata temu, wcześniej całe lato pociłam się w bawełnie lub jej miksach. Ciężko choruję, mam zrytą termoregulację ciała i już powyżej 25 stopni jestem w stanie dostać udaru cieplnego po dłuższym przebywaniu na zewnątrz. W bawełnie jestem cała mokra przez długie godziny. Więc jak tylko odkryłam, że istnieje materiał, w którym jest mi lepiej, zaczęłam kupować. Co sezon kupuję kilka sztuk, żeby skompletować letnią garderobę. I są to rzeczy za 30-50 zł, głównie z Lidla, bo inaczej skompletowałabym tę garderobę za 10 lat, a ja już teraz potrzebuję ratunku, bo lato w Polsce jest coraz gorętsze. Dodatkowo z powodu chorób zmienia mi się waga ciała i to, co kupiłam np. 2 lata temu, już jest za małe... Jakbym te 2 lata temu kupiła, nie wiem, lniane szorty fair trade za 300 zł, to bym teraz wyła. Ale kupiłam takie za 40 zł i jakoś to przełknęłam. I niestety, wiecie dobrze, że z odsprzedażą za małych ciuchów jest ciężko, nawet te z dobrych firm i z dobrym składem, idą za ułamek ceny. Lumpy? Błagam. Teraz ceny w lumpach są z kosmosu, wszystko jest wyzbierywane przez resellerki, w pobliżu nie mam żadnych i muszę jeździć po całej Warszawie, by ostatecznie nie kupić nic, bo taka kicha. A ja zdrowotnie nie mam siły jeździć, przepychać się wśród resellerek, przewalać tony ciuchów. No niestety, chciałabym, aby było mnie stać na polskie fair trade ciuchy za kilkaset złotych, ale z powodu chorób nie mogę pracować, nie mam też żadnej renty, bo uj mi w dupę w tym kraju, także muszę podejmować takie wybory. W sieciówkach też bywa drogo, ale takie ciuchy omijam - zwykle kupuję na wyprzedaży. Co do składu - dokładnie czytam metki, opisy na stronach, i jak dotąd się nie nacięłam. Co do cienkości ciuchów - dla mnie im cieńszy, tym lepiej, bo jest mi zawsze za gorąco. Unikam grubych ciuchów, nieważne, czy to bawełna, czy len, czy wełna. Zimą noszę cieniutkie sweterki, a zamiast kurtki bluzę, bo jest mi tak ciepło, że kurtki na polską zimę nie potrzebuję.
Też wolę cienkie wiersje :D a taki ciut prześwitujące look na lato ma swój urok zresztą ;) ja kupiłam kiedyś na targu biała bluzkę bawełna z lnem, jakoś pewnie za 30 zł :D minęło pewnie z 15l i dalej ja używam :D Ad lumpeksów mam to samo, mam 2 dzieci, dużo pracuje, ostatnie o czym marze, to rajd po lumpeksach i walka o śmieci. 99% ciuchów dla mnie tam wygląda jak śmieci. Fakt, że ma skład 100% wełna nic mi nie daje jak jest na mnie 2x za duże i jest po prostu brzydkie.
Aaa zdarza mi się, że osoby, które lubią lumpeksy pokazują mi te 'zdobycze' i z takim mega zachwytem opowiadają co kupiły. Czar pryska gdy wyciągają te 'perelki'... Zwykle badziewie i tyle. Sorry wolę już kupić na targu czy Sinsay za podobna cenę, a mieć we własnym rozmiarze i coś co na mnie faktycznie pasuje. Wiekszosc takich osób wcale w tym potem nie chodzi... A na takie zużycie po domu, to mi starczaja moje stare ciuchy, które juz są podniszczone. Chodzę póki się faktycznie nie rozpadną.
To prawda, ceny w lumpach w większych miastach to szaleństwo. 200-300pln za kilogram ubrania😮dożyłam czasów że bardziej się opłaca kupować nowe ubrania w małych firmach niż w lumpeksach 😂
@@AniaGemma bo pracowałaś kiedyś jako resellerka ubrań. Żeby znaleźć coś wartościowego potrzebny jest czas i doświadczenie ,a to tez kosztuje. Jasne ze idealnie było by mieć tylko jakościowe rzeczy , ale to tylko przedmioty które się psują i zużywają, każde…
Jako osoba z 50 na karku pamiętam jeszcze czasy peerelu i pełno sklepów z materiałami, z których szyłam ja i moja mama jakieś normalne ciuchy. Sieciówek nie było, a to co sprzedawały butiki było koszmarnie drogie i wogóle koszmarne. Znam się więc na tkaninach, miałam w ręku lny, jedwabie, umiem odróżnić mieszanki i czyste bawełny, wiskozę i wełnę. I tu do sedna- nie jest tak, że cały len w sieciówkach jest zły. Ten ,,porządniejszy" jest gładki ale mocno się gniecie. Len np. z pepco, jest co prawda cienko tkany, ale za to łatwo się prasuje a co istotne- ma dobry stosunek jakości do ceny. Natomiast np. koszula z Wólczanki kosztuje ok.200 zł, jest trwała ale się gniecie. Poza tym jeśli przytyję ( a o to w moim wieku nietrudno) nie będę w niej chodzić, dla kogoś będzie niemodna, albo po prostu się znudzi i jej koszt będzie ostatecznie bardzo wysoki. A jeśli zostawimy wyłącznie sklepy niszowe, to gdzie mają się ubierać emerytki i studentki? Co ma włożyć na siebie początkujący lekarz, nauczyciel, sprzedawca kebabów i uchodźca? Nie każdy lubi lumpa, nie każdy ma szafę kapsułową. Inna sprawa to nieuprawnione zyski firm i to jest temat do przerobienia. A jutuberzy szczególnie powinni promować nasze, polskie marki tak jak Anna to robi, wtedy mamy szansę na lepszy rozwój kraju i świadomości ludzi
Niestety mam takie same doświadczenia - koszula z sieciówki, 100% lnu za jakieś 150 zł wygląda bardzo mizernie, używam jej tylko na plażę, kiedy mi nie zależy, że będzie brudna od kremu z filtrem. Koszula z Poppi za 3 razy tyle jest natomiast w świetnym stanie. Warto tez pamietac, ze len naturalnie sie mnie, a im jest cienszy, tym gorzej wyglada pomięty.
Len z lumpa. Wszytko z lumpa. Tyle w temacie ;) jako weteranka lnianych ciuchów podpowiem, że warto kupować raczej jasne lniane rzeczy. Coś w tym jest, że ciemne rzeczy szybciej wyglądają na zużyte.
Moja szafa składa się niemal głównie z produktów lnianych. Owszem, często korzystam z małych polskich firm, gdzie lniana sukienka kosztuje ponad 400zł, ale dużo tez kupiłam w sieciówkach. Część ubrań jest z dodatkiem innych tkanin i jeszcze żadnej z tych rzeczy nie wyrzuciłam. Mam je lata, piorę często (jak to garderoba letnia). Nigdy nic mi się nie rozeszło, ani nie zamieniło w szmatę do podłogi. Może wyjątkowo dobrze trafiam ;)
Ja mam japońskie, lniane podkolanówki z jednym palcem.. Są super. Ciekawostka. Wojsko używa skarpet lnianych, właśnie z powodu dobrej charakterystyki.. Aniu, przyjemny temat.. Pozdrawiam.. 😊
Ubrania tylko z ciucholandów. Mam kilka lnianych spodenek ktore obcielam z długich spodni, bo były za krótkie. ❤❤ Jedna para wygląda jakby była przeszyta czymś sztucznym bo jest śliski i się lekko tak jakby świeci, reszta len/wizkoza jest szorstka lekko, no czuć ze to naturalne włókno
Lniane ciuchy uwielbiam, parę lat temu kupione lumpeksie .Len jest gruby,nie gniecie się tak bardzo , skusiłam się w tamtym roku na zakup lnianej koszuli z Pepco 100%len , materiał to tragedia wygląda po chwili noszenia jak psu 🐕 z gardła wyciągnięty 😂dlatego pozostaję przy polowaniu w lumpie 🤗
Przydatny odcinek, jak zawsze wysoka jakość- krótko, zwięźle i szalenie na temat. Oby tak dalej 😊 Ps. Ja kupuję tylko second hand. Z lnem mam małe doświadczenie, zawsze mnie nieco „gryzł” w skórę, albo właśnie zdarzało mi się wybrać/dostać ten prawie prześwitujący.
Kiedys poruszylas juz ten temat ciuchowy i dzieki Ci za to bo od tamtej pory zaczelam bardziej swiadomie sie ubierać moze nie tak jakbym chciala bo to ciagly proces ale dalo mi to do myslenia pzdr 🙂
Kupiłam 2 lata temu w kappahl lniane t-shirty i spodenki - masowo krojone, krzywo, prześwitujące a koszulki mam wrażenie że mają domieszkę czegoś poliestrowego W Oysho już materiał niby lepszy ale szwy i krojenie to jakby ich nie było
Nie kupuje z ubrań nic nowego (wyjątek komplet garniturowy na mój ślub - z zamysłem, ze potem go nosić, bo nie jest biały. Nadal kupiony od lokalnej firmy). Zwracam uwagę na składy, ale zdarza mi się coś kupić z mieszanką poliestru (np. 60 wiskozy, 40 poliestru) - jest to i tak z rynku wtórnego. Wiem, że nie jest to perfekcyjny wybór, ale to jest moje wyważenie między bardziej zrównoważonym podejściem, a "lenistwem".
Większość lnianych ciuchów, które posiadam to fast fashion kupione z drugiej ręki za ułamek ceny. Przy uważnym kupowaniu można znaleźć coś przyzwoitej jakości :) A przynajmniej jeszcze te 2-3 lata można było. Ostatnio mam wrażenie, że coraz więcej Shein w lumpach jest :/ No i wiadomo, jeśli kogoś stać na kupowanie lnu od zrównoważonych marek to super.
Jak już jesteśmy przy konsumpcjonizmie, fajnie by było Aniu gdybyś poruszyła temat masowych samobójstw w fabrykach iPhonów. A pro po lnu zawsze mi śmierdział ten temat. Mieszkam w UK i w tutejszym primarku jest cały dział lniany, muszę koniecznie sprawdzić ich skład przy kolejnej wizycie!
Ja kupiłem sobie 2pary spodni i 2 koszule z sieciówek i jak dla mnie są mega, niebo a ziemia w porównaniu z bawełną z sieciówek. Kiedyś wieki temu kupiłem lniane spodnie z hm to nosiłem pare lat i teraz uznałem że wrócę do lnu. Wiem że to się kłóci z ideą kanału, ale dla faceta ciężko cos znaleźć i czasem sieciowka jest po prostu wygodna, zwłaszcza gdy zdziera się ciuchy do szczętu i rzadko kupuje nowe
Ostatnia marka, która wymieniasz - dwie pary spodni totalnie mi się rozwaliły na tyłku, jedna para po trzech latach, druga po półtorej roku, z koszuli odpadły wszystkie guziki, zaczęły przy pierwszym założeniu 🙈 jak już piszę to jeszcze wspomnę o Nago, ktore polecałaś niedawno: kaszmirowy sweter z dziurą, przyszedł z jedną, szybko zrobiła się druga, jeśli piorę w 30 stopniach to często pranie ma specyficzny, nieprzyjemny zapach: mają go tylko bawełniane rzeczy z tej firmy :/ no to tak apropo cost per use, dość frustrujące :)
Twoja historia z bluzka jest identyczna jak moja 😂 kiedyś kupiłam 2 bluzki w hm, 100 %lnu, cena ok. 40pln. Deal życia, tylko że do pierwszego prania😂 dbałam o nie jak o największy skarb, delikatne pranie, małe obroty, odpowiednie suszenie a potem małe dziurki z rozchodzącego się materiału. 40 PLN. Za 2-3 użycia ubrania, nie no deal życia ewidentnie. Ostatnio widziałam w pepco te ubrania i albo skład nie do końca jak na naklejce albo rzeczywiście przezroczystości. Podobna sytuację miałam ostatnio w sinsay finalnie wyszłam z obdywu sklepów z doniczkami po które przyszłam 😊
te z pepko rzeczt mają połowę ponad len i wiskozę w składzie. Mam oby dwa zestawy, jestem bardzo zadowolona, 1den bardziej prześwituje, lecz na ciele tego nie widać. po praniu wszystko jest super
Kupilam super lniana sukienke na vinted. Mysle, że za 1/3 ceny. Jak obserwuje to są osoby, ktore prowadzą jednoosobowe działalności i szyją ładne lniane sukienki. Rozumiem skąd wysokie ceny, natomiast dla mnie jest to po prostu za drogo.
Ja się do lnu zraziłam właśnie przez wszystko co opisałaś w tym filmie - niby 100 procent Bluzki, ale całkowicie prześwitujące, łatwo się niszczą i szybko są do wyrzucenia. Nie ma znaczenia czy to zara, h&m czy mango - wszystko to jeden ten sam szit. Z drugiej strony trochę odrzuca mnie cena 350 zł za jedną koszulę. Naprawdę warto?🤔
Jak ktos ma porownanie z dobrym lnem a tym z Pepco to naprawde niebo a ziemia ! Polecam firmy Talja i Marttie Ditte sukienki mam mam juz ponad 4 lata nosze cale lato i są niezniszczalne
Od paru lat mam lniano-bawełnianą koszulkę od Moniki Kamińskiej i jeszcze nie zamieniła się w szmatę. Niestety, ale mało kto zwraca uwagę na cost per wear, gdzie te szmaty z sieciówki są wyrzucane po jednym/dwóch założeniach a odzieżą ze zrównoważonych marek.
Mam len z różnej półki, te tańsze potrafią się zmechacić, na tym droższym to bardziej meszek jest, ale każdy len prześwituje, taka struktura! Tj.może ten o bardzo wysokiej gramaturze mniej, ale nie spotkałam się z takowym
Najgorzej, że w zasadzie nie wiadomo gdzie kupować - w lumpach szajs, na vinted szajs, w sklepach szajs... I oczywiście za ceny z kosmosu. A jakbym chciała kupić coś zrównoważonego to chyba tylko po to, żeby zawiesić na szafie i się przyglądać by bodaj nie zabrudzić ani nie uszkodzić bo cena jest fest wysoka... Wiadomo, że nie trzeba kupować nowych ubrań cały czas ale no jednak czasami by się przydało, a już w szczególności gdyby chcieć się pozbyć ciuchów ze słabym składem albo z fastfashion, które np dostało się po kimś z rodziny... No jak żyć???
U mnie tylko lumpy i vinted. Chyba że trzeba kupić majtki i skarpetki 😅 Nie wyobrażam już sobie ubrać na ciało cokolwiek z poliestru co nie jest kurtka przeciwdeszczowa
Dziękuję za polecajkę sklepów, tam jeszcze nie patrzyłam. Jak dotąd miałam dość duży problem ze znalezieniem sukienki z krótkim rękawem w ciepłym kolorze, który by mi pasował... Wszystko często jest czarno-biało-zimne, gdzie ja wyglądam w tym okropnie. Na razie mam na oku taką z Tatuum, ale nie wiem, na ile można ufać tej marce. Kosztuje ponad 400 zł - nie wiem, czy to realna cena za spoko len. A nawet jeśli, to jeszcze o niczym nie świadczy... Czy ktoś może ma jakieś pojęcie o tej marce i czy warto ryzykować?
Niestety potwierdzam. Kupiłam 2 lata temu lniany tshirt z sieciówki, na metce len 100%, wydawało mi się, że będzie ok. Niestety już po jednym sezonie tshirt miał dziury. Nie wiadomo skąd, bo dbałam o niego i prałam zgodnie z zaleceniami. Materiał jednak był tak cienki, że być może nawet najdelikatniejsze otarcie już spowodowało dziury. Nigdy więcej!
Len jest po prostu brzydki, więc spokojnie można obok niego przejść obojętnie ;) A tak poważniej: sam len może i jeszcze jest ok, niestety nie widziałem nigdy lnianych ubrań z fajnymi motywami (a ściślej mówić nie widziałem lnianych ubrań z jakimikolwiek motywami :D ), a takich nie noszę, więc len jest jakby poza moją kategorią zainteresowań ;) Ale fakt faktem, że raz trafiłem w sieciówce na lnianą koszulę... i trochę się zdziwiłem jej przeźroczystością :D No ewidentnie to nie było to samo co pościel lniana, którą kupiłem na czyjąś prośbę od firmy szyjącej na zamówienie... (tylko że dla mnie taka pościel też odpada, nawet pomijające cenę, w sypialni tez lubię mieć ładnie :D ).
Kupiłam 2 koszule ciazowe lniane z hm... otwierajac paczkę uszkodziłam nożykiem więc wyszyłam kwiatka w tym miejscu. Gdyby nie moja poprawka oddałabym koszule do reklamacji... rwala się okropnie. Ten len byl jakis taki kruchy... rozpadał się pod wiekszym naciskiem, tak sie działo z blekitną, miałam różową i nosiłam długo ale tez dupy nie urywało bo te koszule były jak sitko.
Hej, czy ktoś rzuci polecajką jakiś sklepów, ale dla mężczyzn? Poppi ma bardzo skąpy wybór. I tutaj zapytania w ogóle o zero waste sklepy z odzieżą męską czy obuwiem. Dla kobiet znajduję więcej opcji. Dzięki za materiał! ;)
A co uważasz o oysho? Kupilam lniane długie spodnie cztery lata temu. Tyram je niemiłosiernie od pierwszego słońca do pierwszego przymrozku i są jak nowe. To farcik czy marka robi spoko robotę?
Ja noszę len z lumpa ale co innego mój mąż. Chciał kupić lnianą koszulę. Miał te z Lidla i nie powiem jedne lepsze drugie gorsze ale 3 czy r sezony dały radę. Ale mój mąż ogląda ze mną film Ani i sprawdza polecane sklepy. I niestety, same standardowe rozmiary. I co z tego że człowiek by chciał kupić lepszy len jak nie ma rozmiarów. A w siecowce jest. I co w takim razie zrobić?
Nie rozumiem szału na kupowanie w sieciówkach. Zawsze kupowałam u drobnych sprzedawców i dobrej jakości rzeczy. Choć mam niektóre rzeczy z fast fashion od dawna to nie zamierzam ich wyrzucać tylko używać. Co do metek to jest masakra. Nie rozumiem po co to robią. Musimy zacząć działać w tym temacie.
Ten len z Peopco jest okropny, kupiłam, przymierzyłam w domu i szybko poszłam zwrócić. Jest tak okropnie gryzący, po 1-2 min jak mierzyłam tak podrażnił mi skórę że cały dzień się drapałam :/ nie rozumiem jak można w tym chodzić! Jak worki jutowe! Z panią w sklepie chwilę porozmawiała i on mi powiedziała że "len zawsze gryzie".... no nie! Byłam niedawno w Maroko i tam były tak mięciutkie lny za 10-20 euro że żałowałam że nie poleciałam z większą walizką :D
Czasami na bezczela potrafią napisać bawełniany płaszcz. Ja ostatnio szukałam kilka dni, setki stron z takimi click bitowymi opisami żeby finalnie kupić 1 który mi dopowiadał.
Oj tak- dałam się w tamtym roku tak nabrać na cygaretki i sukienkę letnią z Reserved- skład niby super, len u wiskoza. Natomiast jakość masakra, spodnie były piękne w kroju więc chodziłam pół sezonu i po tym już mają dziury 🙈 A sukienka leni się masakrycznie- jest na ramiączkach a po 10 min mam wszędzie pod pachą czarne wióry materiału 🙈 nigdy więcej
to jest chore, naprawdę. powinni dostawać turbodotkliwe kary za takie krętactwo, przyznaję, że nie jestem jakaś dobra w rozpoznawaniu materiałów na "dotyk i wzrok", więc często przeglądam składy, od długiego czasu już bardzo rzadko kupuję w sieciówkach (prędzej jakąś koszulkę chłopakowi, która mu się naprawdę podoba) i naprawdę czuję się megaoszukana, bo prawo powinno chronić konsumentów przed takimi zabiegami
od trzech lat szyję ubrania lniane, sukienki. Len cena detaliczna za 200 g to jakieś +/- 80 zł. Na sukienkę potrzebuję 3m. Więc nie wierzę w sukienkę lnianą z sieciówki z dobrym składem za 400 zł, kiedy firma i tak chce zarobić na produkcji. Moje sukienki od trzech lat przy normalnym praniu w pralce nie kurcza się ani nic się z nimi nie dzieje ale w sieciówce lnu bym nie kupiła.
Prawda jest taka że nie każdego stać na ubrania marek premium więc ludzie kupują z sieciówek, ja nie widzę w tym nic złego, po za tym nic sie nie zmieni jak przestanę kupować ubrania z sieciówek, to powinno i zależy od korporacji, taki mały szary człowiek nie ma tak naprawdę wpływu na tak ogromne zanieczyszczenie środowiska spowodowane fast fashion.
Takie, do których możesz wejść, każdą tkaninę obejrzeć dokładnie, dotknąć, zerknąć na splot pod światło, sprawdzić brzeg materiału, itp., itd. Takich sklepów robi się jak na lekarstwo.
Mozecie mi polecic pod tym komentarzem sklepy z dobrą jakością ubraniami bo chcę zacząc kopowac lepsze jakosciowo ubrania ale nie mam pojęcia gdzie ich szukac oprocz lumpeksów ❤❤
Muszę sie zgodzić, że jakość lnu w sieciowkach to tragedia. Kupilam lnianą sukienkę na Zalando, właściwie to w pierwszej kolejności dlatego, że podobał mi sie jej design, a kiedy sprawdziłam sklad to okazało się, ze niby 100% len. Stwierdziłam, dobra, moze i droga, ale to len, więc ją wzięłam. Jakis czas później, kupiłam sukienkę od polskiej marki. 100% len, faktycznie byla trochę drozsza, ALE. Ten materiał to niebo. W porównaniu sieciowkowy len wypada gorzej niż slabo. Jak dla mnie w odczuciu to są dwa różne materiały. A trzeba zaznaczyć, że różnica w cenie tez nie byla kolosalna. Jestem pewna, ze polską sukienkę będę nosić przez dluuuugie lata, a sieciowkową... no cóż, zwróciłam 😅
Uchowaj Was Boże przed ubraniami "lnianymi" z Lidla. Ja i mój biały stanik byliśmy zafarbowani na niebiesko, i proceder powtarzał się nawet po wielokrotnym praniu "lnianej" bluzeczki. Poza tym była prześwitująca i szmatkowata. Wyrzuciłam bez żalu i następnej na pewno w żadnym Lidlu nie kupię.