wzruszyłam się. Pamiętam jak właściciel Gasa wyprowadzał do bramy a ty szłaś za nim i płakałaś A ja za wami i też płakałam. To był piękny koń. Mówiłaś mi że ty nie uczysz Gasa tylko on Ciebie uczy. Miałaś takie piękne zdjęcia z Gasem - szkoda że ich nie pokazałaś.
Misia wzruszyłam sie to była piękna historia ja prawie sie popłakałam łzy i zaczeły leciec do oczu.jestes wspaniała bo podniosłaś sie na duchu i dałaś rade.jestes super misia
Ja konie pokochałam przez Netflixa. Nie dzierżawiłam ani nie miałam własnego. Jeden raz byłam na oprowadzance. Potem z okazji chya komuni pojechałam do stajni na pierwszą leżę ( załatwiła mi to dziewczyna brata ciotecznego, która znała właścicielkę stajni). Około pół roku później najlepsza kol, która też jeździła spytała się mnie czy chcę jechać na obóz. Namówiłam rodziców i pojechałam. W tym czasie mój króliczek za mną tęsknił ( jak to teraz piszę leży dobie). Po obozie miesiąc później pojechałam raz do stajni. ❤pozdrawiam Cię Misia i przepraszam że dopiero teraz to oglądałam❤ mojej histori już nie będę dalej ciągnąć, ale twoja była wspaniała❤ jeszcze raz pozdrawiam❤
Powiem ci podziwiam cię za to, że dałaś radę wrócić do jeździectwa. Ja również mam 25 lat, ale jeżdżę dopiero trzy lata i prawie nic nie umiem. Od dzieciaka kochałam konie niestety moja rodzina już nie. Pieniądze zawsze były, ale z racji tego że byłam dzieckiem bez zgody rodziców nie mogłam zacząć jeździć. Najczęstszym argumentem dlaczego nie mogę i nie powinnam nawet myśleć o koniach było to, że się nie nadaję i po co na co mi to. Jak to dziecko strasznie było mi przykro, że moich rodziców stać na najdroższe telefony, laptopy czy inne sprzęty, ale ja już na obóz pojechać nie mogłam, nawet o lonży raz na jakiś czas nie było mowy. Kiedy w 2020 roku przez przypadek zabłądziłam z partnerem na spacerze trafiliśmy do małej stajni rekreacyjnej i zdałam sobie sprawę jak wiele straciłam. To wielkie szczęście uczyć się jazdy od małego, dziecko lepiej przyswaja nowe umiejętności i wielu rzeczy się nie boi. Patrzyłam na te wszystkie dziewczynki jeżdżące na kucykach i łzy mi się cisnęły do oczu. Byłam już wtedy dorosła więc utrzymywałam się sama i wtedy też przyszło mi na myśl, że jak nie teraz to kiedy? No i jak pomyślałam tak zrobiłam. Kupiłam sprzęt i zapisałam się na pierwszą lonże. Nawet nie masz pojęcia jak trudno mi było wsiąść na tego konia, ale nie fizycznie tylko psychicznie. Cały czas miałam w głowie, że się nie nadaje i co ja sobie wyobrażam. Była jedna lonża, druga, trzecia i tak aż do dziś. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy, że jestem za stara, nie uda mi się, to tylko dla dzieci, nic nie osiągnę itp. Ale było już po fakcie zaczęłam i nie miałam zamiaru przestać. Aktualnie mam zamiar zdać BOJ jak mi to wyjdzie nie wiem, ale nie mam zamiaru się poddać. Pozdrawiam :)
O kurczę 🥺 U mnie rodzice raczej specjalnie nie angażowali się w moją końską przygodę, ale zawsze byli na nią otwarci. Przykro słyszeć, że Twoi Cię w tym ograniczali 😞 Jestem za to dumna, że teraz się zawzięłaś i działasz! 💪🏼 Na pewno przyjdą z tego piękne rzeczy 🌸, a strach przeminie 😇 Życzę powodzenia! 😍
Kochana niczym się nie martw! Jazda na lonży była praktykowana regularnie!!! i obowiązkowo!!! w Hiszpańskiej Szkole Jazdy przez najlepszych jeźdźców współczesnego jeździectwa!!! I to na wszystkich etapach zaawansowania. Co za bzdury ludzie plotą, że jesteś na to za stara! Lonża jest obecnie najlepszym narzędziem szkoleniowym na pracę jezdzca nad dosiadem, póki co nie znamy nic lepszego, więc nie słuchaj ludzi, tylko rób swoje i powracaj do lonży bez wstydu i często!!!! Ja również mam złe wspomnienia związane z rodzicami i jezdziectwem, moja matka była wrecz zazdrosna, ze mam swoją pasje! Słuchałam latami wielu przykrych słów 😢 Ale ja sie im nie dałam, chodziłam pracowac w stajni i za to w wiekszosci miałam jazdy. Wieczorami wracałam do niezadowolonej matki. W koncu po latach...sie poddała, a ja kupiłam potajemnie swojego konia, oczywiscie gdy byłam dorosła. Dla niego dzis buduje swoja przydomowa stajnie. Życzę Ci kiedys tego samego, rozpoczęła się własnie Twoja życiowa przygoda i kto wie, czym to zaowocuje! 🤪 Wszystko jest możliwe, życze Ci samych sukcesów i silnej woli!!
jak na takie przeżycie z koniem to i tak cud że nie poddałas się i wróciłaś do tego , po latach bo po latach ale i tak wróciłaś, jesteś bardzo dzielna i mam nadzieję że będziesz jeszcze bardziej szczęśliwa tak jak z tamtym koniem ❤️ powodzenia w rozwijaniu Tego! ❤️
OMG, Misia! Ja, przeżywam Twoją historię własnie teraz. Też miałam przeprowadzki, różne problemy i aktualnie jeżdzę w innej stajni. Moja mama mi wydzierżawiła klaczkę andaluzyjską i też ma 4 latka
Twoja historia jest bardzo wzruszająca nie wyobrażałabym sobie gdybym dzierżawiła konia i po ogromnym Zrzyciu nagle musiała bym się rozstać bardzo doceniam ciebie trzymaj się kochana ❤❤❤❤
aż mi łzy poleciały, jak opowiadałaś o gasie to mi się przypomniały cudowne jazdy na klaczy na której miałam swoją pierwszą jadę, dzięki tobie zmotywowałam się aby wrócić do jady konnej
Jejku , wzruszająca historia nie wiem czy ja bym to przeżyła gdybym była w takiej sytuacji . Na szczęście wszystko jest już dobrze a Gass ma pewnie wspaniałych właścicieli.
jeju współczuję!!! Nie wyobrażam sobie stracić swojego najlepszego przyjaciela... Widać u ciebie że trudno jest ci to mówić i w pewnym momencie myślałam że zaczniesz płakać :(((
Płakałam 4 razy, nagrywając film 🥺 Musiałam robić przerwy po 15 minut, żeby się opanować… Ale cieszę się, że coś z tego wyszło i mogłam podzielić się z Wami moją historią 🙏🏻
Ja miałam też straszną sytuację jeździecką... od narodzin mieszkam w Łodzi, mimo to "jeździłam" w Zgierzu, bo obok mnie nie ma blisko żadnych stajni. Od około 5 roku życia, konie są dużą częścią mnie. Kiedyś jak byłam z zoo, była możliwa oprowadzanka na kucyku. Wtedy pokochałam to, wiedziałam że to jest to. Jakieś 2 lata temu, pojechałam do mojej cioci do Zgierza. Obok jej miejsca zamieszkania (dodam że była to mała wieś, pod Zgierzem), mieszkała mama z dwoma córkami, mniej więcej w moim wieku. One miały dwa takie gniadosze, i jednego fiorda. Ciocia wiedziała, że pięć minut drogi od wsi, jest stajnia, więc zabrała mnie tam któregoś razu. Do jazdy dali mi dużego, mocnego ogiera (później jak przyjechałam już wałacha), Orana. Wsiadłam na 20 minut na lonże, Ciocia miała mnie tam zabrać znów za tydzień, bo wtedy często do niej jeździłam. Wsiadłam znów na lonże, tym razem godzinną. Pojechałam tam później jeszcze kilkanaście razy. Któregoś razu jak przyszłam pod boks, nie było Orana. Nie przejęłam się, poszłam sprawdzić na pastwisko. Tam też go nie było... zapytałam się pana instruktora, gdzie jest Oran. No to on mi mówi, że dwa dni temu, na treningu skokowym, jakaś dziewczyna zrobiła coś tak głupiego, (nie powiedział co) że Oran upadł na przednie nogi. Złamał wtedy jedną w trzech miejscach... badało go 6 weterynarzy, nawet z innych miast... niestety nie było już dla niego ratunku... najlepszym wyjściem była eutanazja... Nie powiedzanio mi nic, mimo że byłam umówiona na jazdę już od prawie miesiąca... później miałam taką traumę, że przez tydzień nic nie byłam w stanie robić... Długo nie mogłam spojrzeć nawet na zdjęcia koni. Do jazdy już nie wróciłam.
To straszne, że pieniądze są często jedyna drogą i ktoś z nimi bierze coś, osiąga a druga strona musi latami pracować na to samo. Bardzo współczuję, sama rozstałam się z moim koniem, zajezdzilam, ułożyłam go sama, na poczatku również kompletnie się nie dogadywaliśmy, on zniechęcony praca pod siodłem ponosił mnie i zamierzał wywieźć z placu, na lydke reagował cofaniem, o skręcaniu to nawet nie wspomnę hahas ale później po czasie reagował już tylko na moje skiniecie kciukiem, zaczął sje rozluźniać, poszerzać, wydłużać ramę. W pracy z ziemi też był niesamowity, uczył mnie pokory, cierpliwości, gdy zahaczył kanatarem o pastuch i zaplatał w niego łeb to wystraszony stanął w miejscu ale zaczął się na mnie patrzeć, tak jakby czekając aż go uratuje, podeszłam odpiełam mu kantar i nagle zrobił się spokojny. Kochałam tego gościa ale niestety musieliśmy się rozstać tu właściwie doszło do dwóch rozstań, bo jego właściciel prawny był kimś, kogo bardzo dobrze znałam, kimś, kto był dla mnie jak rodzina, jednak zwyciężyły interesy i kasa, pamiętam ten dzień jak nagle powiedział mi ze jutro będą wykonywane będą badania TUV i że zostanie sprzedany. Został, nie miałam siły szczerze się z nim nie wiadomo jak zegnac, odebrałam od niego tylko jego kantar na pamiątkę, pogłaskałam, przytuliłam i wyszłam. Do tej pory nie odwiedzam już tego człowieka i tego miejsca, wielokrotnie próbowałam, lecz nie czułam się tam dobrze, zwłaszcza, że jak się okazuje rzekomy czlowiek przyjaciel widział we mnie osobę podnoszaca jedynie koszta sprzedaży wierzchowca. To było miejsce w którym wiele się zaczęło, a ostatecznie skończyło. Jestem z ciebie bardzo dumna, bo jak widać wstałaś na nogi i kontynuujesz swoją pasję dalej, mimo tego, co cię spotkało, masz ogromną siłę, nie zapominaj o tym. Wierzę w Ciebie i przesyłam przytulenie❤️
Wzruszyłam się🥺 Jesteś bardzo odważna że tak szczerze o tym powiedziałaś. Ten film mnie nie zachęcał do obejrzenia ale ja już wszystkie twoje filmy obejrzałam i stwierdziłam,a dobra obejrzę i nie żałuje wzruszyłam się sofy że się powtarzam ale po prostu wiem co czujesz mówiąc o tym. Super źe teraz masz możliwość współdzierżawienia Dorki. Pozdrawiam🥺❤️
Ale super filmik. Dopiero odkryłam Twój kanał i zostanę na dłużej. Naprawdę bardzo fajny filmik, taki wartościowy i dający do myślenia. Tak super się Ciebie słucha😍🥰
Film smutny, temat też smutny, ale to, że o tym potrafiłaś opowiedzieć, świadczy o tym, jaką jesteś silną dziewczyną :) mam pytanek pare: ile masz lat? ile lat ma Dorka? i pod jakim siodłem chodzicie? bo mega fajnie wygląda? powodzenia w dalszej pracy
Cieszę się ze mogliśmy poznać twoją historię bardzo fajny pomysł na ten filmik pozdrawiam cię i mam nadzieję ze nie przestaniesz kontynuować swojej pasji do jazdy konnej ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Aż mi łezka poleciała trzymaj się tam Misia pamiętaj że w ten krótki okres przekonałaś do siebie tylu ludzi którzy cię nie opuszczą (przynajmniej ja) ♡♡
Świetny film widać że oddałaś dużo emocji i byłaś szczera. Ja jeździłam 8 miesięcy na pewnej klaczy pużniej po nie udanych zawodach mieliśmy przerwę 4 miesiące a teraz wróciliśmy i po 2 treningach jednym na jakby zgranie się jak kolwiek i małych krzyżaczkach A drugim 3 dni temu bardziej skokowym .Ale niestety cieszę sie nią puki mogę bo kupuję konia w następnym roku i to niestety nie może być ona.Samych sukcesów misia ❤❤❤❤❤❤❤
Starogard Gdański? Nie mogę , mam tam nie daleko . Też kiedyś jeździłam w stadzie ogierów 😅 Ale zmieniłam stajnie, która mi bardziej odpowiadała . Oczywiście cały filmik super ! Cieszę się, że mogłam poznać kawałek twojego jeździeckiego życia.
Mam teraz bardzo podobną sytuację. 7 miesięcy temu wzięłam Kobyłkę we współdzierżawę. Niestety miesiąc temu moja trenerka wzięła ją do szkółki i aktualnie nie mam możliwości trenowania na niej te 2 ustalone razy w tygodniu. Nie mam możliwości wzięcia jej w pełną dzierżawę przez finanse, ani wydzierżawienia innego konia przez dojazd. Moi rodzice jak i ja nie chcą płacić za nie wywiązywanie się z umowy, więc zostają mi tylko jazdy raz w tygodniu w szkółce do której nie chce wracać. Dlatego we wrześniu kończę z jazdą konną i wierzę, że za rok wrócę 🥰 ( będę mogła już pracować w wakacje i zarobić na pełną dzierżawę).
Misia aż ja się wzruszyłam też tak miałam ale wróciłam po roku trafiłam teraz na wspaniałą klacz o imieniu essens i jestem w niej zakochana Pozdrawiam cię kochana! ❤
szczerze to miałem podobnie tylko mnie z moim koniem rozdzieliła kolka. Myślę ze osoby które tego nie przeżyły nie wiedzą co to za uczucie stracić najlepszego końskiego przyjaciela.
Miałam podobną historię, tyle że w zasadzie miałam nie wiele okazji w życiu wsiąść na konia, bo od dzieciństwa mam problemy z kręgosłupem, skolioza, okrągłe plecy i zamiast do stajni jeździłam na rehabilitację, której nienawidziłam, lekarz nie pozwalal mi jeździć konno i nawet na wf nie chodziłam bo nie mogłam skakać, biegać ani obciążać kręgosłupa, co przełożyło się na moją psychikę, zamknęłam się w sobie bardzo. Dopiero w gimnazjum jak już trochę mój stan zaczął się polepszać, w końcu wyblagalam rodziców o obóz jeździecki i to był mój najlepszy czas w lato, mimo że stajnia nie była jakaś super to cieszyłam się codziennie że mogę pojeździć, mimo bólu z zakwasów i zadyszki (nawet miałam największego konia bo jestem wysoka babka 😅), wygrałam nawet bat w konkursie wiedzy o koniach. Później jedynie jeździłam nad Wisłę rowerem i tam oglądałam konie zaa ogrodzenia, bo nie było mnie stać nawet na regularne jazdy, mimo że mieszkam w Warszawie. Teraz moja forma jest naprawdę dobra, staram się o to dbać, bo mam 24 lata i nie zamierzam rezygnować z jedziectwa, napewno kiedyś zacznę porządnie trenować. Zdecydowanie dużo przeżyłaś jak ja małą dziewczynke wtedy, ale cieszę się że nie zabiło to Twoich marzeń i planów ❤️
🐎Ja jestem tutaj nowa🐎 🐎Wielkie brawa że dałaś radę i że byłaś tak wyrozumiała dla rodziców.Dla mnie to byłoby bardzo trudne🐎 🐎Przykra historia asz mnie to dotknęło a z jednej strony coś łał cudownego❤️🐎
Szukam go, z najnowszych wieści to to, że napisałam do trenerki, która kiedyś ponoć trenowała dziewczynę, która go kupiła, ale na razie nie ma odzewu 🥺
ja właśnie przeżywam trochę twoją historie teraz ponieważ zaczynają się problemy finansowe, a koń który był całym moim światek odszedł 2lata temu i od tamtego czasu nie mam już takiego zapału do jazdy i jeżdżę dużo rzadziej i mniej, ale teraz pojawiły się też problemy finansowe i może by tak że będę musiała zrobić sobie przerwe..
Normalnie popłakałam się oglądając. Tez straciłam konia. Tak jak w twoim przypadku zaczęło się od nienawiści, ona była strasznie wredna i wręcz agresywna ale po czasie otworzyła się na mnie i tylko mnie do siebie dopuszczała, kochałam ja bardzo… niestety pewnego dnia musiała zostać uspana przez wypadek… Skończyłam jeździć konno na 3 lata, potem miałam wypadek i stwierdzono u mnie chorobę przez która nie mogłam jeździć konno, po roku lekarz stwierdził ze się pomylił i moja choroba jest na słabym stadium wiec wróciłam do jazdy konnej, w październiku kupuje konia.
Rozumiem cię miałam bardzo podobnie bo ja do urodzenia kocham konie i jak dostałam pierwszego konia to było tak fajnie aż gdzy ponad 5 lat temu zdecydowałam się go uśpić był już stary a nie chciałam żeby cierpiał to była miłość do samego końca i jeszcze dalej
Boże jak usłyszałam że z Gasem się tak zaprzyjaźniłaś i ci pomagał i było pięknie to aż mi szczęśliwa łezka napłynęła do oka🥲 Bardzo współczuję kontuzji🙁🥺
ja mieszkam w starogardzie i często jestem w stadninie ogierów bo są tam często różne wydażenia i wtedy idę do stajni oglądać konie a jeżdże w hubertusie nie wiem czy wiesz gdzie to jest. Ale bardzo mi przykro współczuje może kiedyś go widziałam na łące nawet
Strasznie smutna historia. Ale teraz masz Quewedo, i wiem że pewnie to nie to samo uczucie ale moim zdaniem bardzo do siebie pasujecie. Pamiętam jeszcze twój pierwszy film wyrzuciło mi go na główną. Był wystawiony z 10 minut temu miał cztery lajki i zero komentarzy A teraz jesteś jeszcze w innym miejscu z Quewedo.
Jeszcze nie oglądałam, serducho mi tak bijee 💓 edit 1: Niedźwiedź zamiast konia hehe EDIT 2: Jezu wzruszyłam się jak opowiadałaś o Gasie :( ale teraz stworzysz cudna parę z Dorką 😚