Urodziłam się w latach 80tych, moi rodzice nie rozumieli, że trzeba rozmawiać z dzieckiem, tłumaczyć, w ogóle zauważać. Żyli jakby obok w swoim świecie, ja miałam swój. A jak coś się w moim życiu działo "nieodpowiedniego" to zawsze było: ale ona ma okropny charakter, to po tatusiu itp..zero rozmowy tylko ocenianie. Konsekwencją tego wychowania są zaburzenia lękowo-depresyjne... Mam własne dzieci i staram się być dla nich wsparciem i przede wszystkim być obecna.
I było lanie za byle co. Albo za nic bo rodzic miał zły humor. Kiedyś dostałam bardzo za zbyt duży ogryzek od jabłka który wyrzuciłam do kosza na śmieci
Mam taką refleksję, że nasze pokolenie ma naprawdę trudno. Wychowani jesteśmy przy nie obecnym rodzicu, musimy sobie uświadomić, że mamy ogrom pracy przed sobą. Do tego dochodzi świadomość wychowania dziecka przy obecnym rodzicu, bez dziadków których my mieliśmy, a nasze dzieci mają nieobecnych dziadków (bo nasi nie obecni rodzice nie zmieniają się na starość) i do tego praca w przeboćcowanym świecie i inne aspekty naszego życia.
Bardzo się zgadzam. Niestety nasi rodzice nie potrafią być obecnymi dziadkami dla naszych dzieci, bo sami nie byli obecnymi rodzicami. Widzimy to z mężem u nas w rodzinie i u prawie wszystkich znajomych.
Pamiętam, że rodzice chcieli tylko abym się uczył, odrabiał lekcje, sprzątał i był "grzeczny" i nie zawracał głowy. Zajmowali się głównie pracą i budową domu. Teraz mam 38 lat a w domu rodzinnym mieszka tylko mama z bratem. Z ojcem nie miałem żadnej bliskiej relacji, był despotyczny i nie umiał rozmawiać, on przemawiał i wygłaszał wykłady. Dziadków nie pamiętam bo wcześnie umarli, jedna babcia była schorowana i wymagała opieki, drugą widywałem raz na pół roku i pamiętam, że gadała tylko o sobie, jęczała i narzekała na wszystko. Teraz mam problem z nawiązywaniem relacji.
A zajęcia dodatkowe też są czasami furtką, żeby dziecko było dłużej poza domem i żeby znowu ktoś inny się nim zajmował... Wróci zmęczone do domu, to nie będzie już nic chciało od rodziców, więc znowuż będą mieli święty spokój od swojego dziecka...
Ale też jakąś furtką dla dziecka. Dla dziecka pójście do domu koleżanki, pójście na zajęcia pozalekcyjne to była nieraz jedyna szansa na kontakt z życzliwymi niekrzywdzącymi ludźmi. Mam tylko dwa jasne aspekty dzieciństwa, a jednym z nich było kółko plastyczne.
Do tego potem zdziwienie po latach, że pewnych prostych rzeczy człowiek nie umie i nie rozumie. Mi NIKT nie powiedział jako dziecku, że jak się z kimś rozmawia to nie stoi się tyłem do tej osoby, no kurde logiczne, a jednak dziecko to dziecko samo się nie dowie, oświecono mnie w bardzo nieprzyjemny sposób i takich sytuacji była masa w moim życiu. Nie wyobrażam sobie dziecka tak samo potraktować jak ja byłam potraktowana. Telewizja w domu rodziców dalej chodzi 24/7 i rozmawia się o zakupach głównie jeśli już.
W moim domu jak byłem mały, każdy siedział w swoim pokoju; ojciec, wiadomo, leżał w salonie na kanapie oglądając sport, mama przed telewizorem w sypialni oglądając seriale, a ja w swoim pokoju udając że odrabiam lekcje. Reszta, tak jak Pani mówi.
Po latach macierzyństwa odkryłam że faktycznie takie zarzynanie się dla dzieci powoduje przemęczenie i wręcz wypalenie rodziców. Kluczem do sukcesu jest WSPÓLNE robienie obowiązków, wspólny relaks itp.
@@dorotayp2031 oczywiście, pracować trzeba. Ja mówię o tym co po pracy. Kiedyś robiłam wszystko dla dzieci i za dzieci. Teraz staram się je włączać w gotowanie, sprzątanie itp. Spędzamy wspólnie czas na pracy w kuchni a później można razem odpocząć. W ten sposób spędzam z dziećmi czas a jednocześnie nie czuję się wypalona i przytłoczona nadmiarem obowiązków
Urowidzłam się w 78, cały etap szkolny zarówno podstawówka jak i szkoła średnia to był dla mnie potworny stres, wspominam to tragicznie, przemocowi nauczyciele, samotność, koszmarna ilosć nauki. Jakimś cudem przeszłam to wszystko ale mam traumę do tej pory.
To prawda, że wspólne spędzanie czasu jest bardzo ważne.💗 Wspólne spacery, wycieczki rowerowe, wypady nad jezioro, czytanie od maleńkości. Nastolatki w pewnym momencie wolą spędzać czas z rówieśnikami, a z rodzicami to już obciach. Dlatego jak są małe trzeba ten czas wykorzystywać maksymalnie. 💗
Cała prawda piękne słowa. Mam czwórkę dzieci jestem z nimi w domu z własnego wyboru ale też stać nas na to z mężem żebym mogła być w domu z dziećmi po to żeby ich wychować żeby mieli wzorzec dobrego domu i OBECNEJ matki i powiem pani szczerze i tak czuję się za mało wystarczająca ponieważ z racji tego że mam dwójkę starszych dzieci 11 I 7 i dwójkę dwuletnich bliźniąt które pochłaniają mnie w 90% to ciągle mam wrażenie że dla starszaków mam za mało tego czasu i ciągle gdzieś walczę ze sobą żeby dawać starszakom tego czasu więcej tak jak pani tutaj mówi przy czytaniu książki przy graniu w grę nawet przy wspólnym sprzątaniu ich pokoju my się śmiejemy my rozmawiamy moje dzieci bardzo dużo ze mną rozmawiają bo są tego nauczone A ja ciągle mam wrażenie że robię za mało i wie pani co ostatnio zrobiłam? Z racji tego że chciałabym wrócić do formy po bliźniętach wróciłam do mojego ukochanego biegania bo przed ciążą bliźniaczą przez wiele lat byłam aktywna sportowo i żeby tego czasu więcej spędzać z dzieckiem zaczęłam biegać z córką a w zasadzie to córka zaczęła biegać ze mną i pokochała to pokochała to. A dla mnie było ogromnym zdziwieniem że tak bardzo zaimponowałam mojej córce tym że jestem wytrwała że daję radę że mi się chce❤ moja córka też jest sportowcem jest zachwycona że może robić lepszą formę A ja jestem zachwycona że ona chce to robić z mamą ☺️ jest jedna rzecz którą bardzo widzę w społeczeństwie wśród moich koleżanek matek wśród koleżanek kolegów moich dzieci, ja od każdej matki którą znam słyszę że jej dziecko z nimi nie rozmawia i nie mówi w domu o niczym. I każdy mnie pyta jak ja to robię że moje dzieci wszystko w domu mi opowiadają. Niech mi pani uwierzy te matki dzwonią do mnie i pytają się mnie i na przykład mojej córki mojego syna o to co się działo w szkole.... Ponieważ nie są w stanie tych informacji uzyskać od własnego dziecka To jest naprawdę bardzo przykre i to jest faktycznie widoczna plaga....😢 Pozdrawiam
Natychmiast przestan czuć się niewystarczająca. To w twojej glowie siedzi a nie w glowie dzieci. One cie postrzegają inaczej... znacznie lepiej niz ty sama siebie postrzegasz. A ty możesz pewnego dnia się wyczerpać.
Ja mam podobnie i jakoś ciągle się zastanawialam co robić ale czasami rozwiązaniem jest czas... On tak szybko mija więc cieszę się dzisiaj nie myślę o jutrze a Bóg pouklada nam wszystko i tak według jego planu dobrego dnia 😇❤ moi też ze mną rozmawiają i to wielki sukces 👍
Ja z moimi dziecmi buduje codziennie dzieciecy swiat.Po szkole idziemy na spacer,czytamy ksiazki ,gramy w pilke nozna pomimo ,ze mam problem z kregoslupem,dzieci daja mi zastrzyk energii ,milosci,szalenstwa , odkrywania swiata.❤
@@Hannakuc55 wystarczy 30 minut do 1 godz. aktywnego czasu poświęconego dzieciom i tylko im bez rozpraszaczy. Przecież ta Pani nie napisała, że robi to przez x godzin. Każdy ma swoje obowiązki, nie ma co tego kwestionować. Chodzi tylko o to, żeby dzieci zauważyć i dać im czas i siebie w 100 %
To wytarty frazes. Gdyby tak było najbardziej kochalibyśmy kolegiów w pracy. 🙃 Matka, która wyjeżdża pracować za granice, kocha swoje dzieci i dla nich się poświęca. Prawda jest taka, że ludzie nie mają czasu dla dzieci z powodów ekonomicznych, nie jest to ich wybór.
@@Hannakuc55 czasem lepiej mieć mniej, ale spędzać ze sobą więcej czasu niż opływać w materiale rzeczy i żyć obok siebie, nie majac prawdziwego kontaktu, tylko jakieś zdawkowe wymiany zdań.
@@angiebiega problem jest w tym, że mamy coraz mniej chodząc do pracy tak że z pracy w obecnych czasach nie można zrezygnować. Nie mamy luksusu wyboru pracować czy nie. Harujwmy, żeby nie zdechnąc.
Ważny temat. Z moich spostrzeżeń: 1dzieci nie chcą spędzać czasu z rodzicami, którzy są skonfliktowani- często trudne relacje między rodzicami dodatkowo utrudniają kontakt z dzieckiem. 2 chcą spędzać czas z rodzicem na swoich warunkach- spacer, wspólne przygotowanie posiłku, nie są atrakcyjne. 3 obecność taty jest kluczowa.
Mówisz o swoich spostrzeżeniach rodzicielskich czy wynikających z pracy z dziećmi ? Bo jestem ciekawa tego spędzania czasu na własnych warunkach. No i też pewnie kwestia tego gdzie mieszkają dzieci które znasz, jaki poziom wykształcenia/ majętności posiadają rodzice, tu gdzie ja jestem nauczycielem spacer z rodzicami dalej jest bardzo popularną formą spędzenia czasu dzieci z rodzicami, no ale mieszkamy w malym miasteczku gdzie niewiele jest innych atrakcji.
Nieobecny rodzic to ból nie do opisania dla dziecka. Poczucie odrzucenia przez najbliższą osobę. Ten brak miłości i akceptacji odbija się bardzo mocno na psychice nie tylko podczas dorastania, ale także w dorosłym życiu. Dziękuję pani Kasiu, że porusza pani takie tematy. I dziękuję, że mówi pani o tym, że ważne jest aby w rodzinie umieć żyć z sobą na co dzień. Wyjazdy i inne atrakcje to tylko miłe dodatki. Ważne by na co dzień umieć ze sobą porozmawiać czy wyjść na spacer.
Jestem od 13 lat w domu z dziećmi, by miały obecnego rodzica. Dzieci czworo (12,10,7,4), każdego pytam, jak się czuje, co przeżywa, spędzam czas, spacerek, obiadek, puzzle, malowanie, pieczenie ciastek etc etc.. Co za to mam? Depresje, bałagan, poczucie, że niczego w życiu nie osiągnęłam i nie potrafię, brak kariery, poczucie winy, że nie udało mi się wychować dzieci, bo nie współpracują, kłócą się, ciągle narzekają, niczego nie docenią.... Dziadkowie nieobecni, mąż w pracy. Dzieci w żłobkach nie były, tylko ze mną, do przedszkola szły jak miały 3-4 lata, zawsze szybko odebrane, pół roku w domu, bo choroby, wakacje, dni wolne i przedwolne, powolne, zwłaszcza w szkole. Obiadek o 12.00, bo szkoła kończy o 11.30, nigdy w świetlicy nie były. Zawsze im "zły" obiad gotowałam. Najstarszy syn zdiagnozowany jako zdrowy psychicznie, a tak uparty i sztywny od urodzenia, że już dalej nie mogę.. Chciałabym uciec, nie być, chciałabym, żeby wszyscy dali mi spokój. W domu rodzinnym dostałam traumę i mimo psychoterapii, leków i modlitwy nie chce mi przejść. Żałuję, że nie jestem panią Kasią, która razem z mężem i opiekunką dochodzącą piastowała z uśmiechem na ustach swoje dzieci. Też jestem pedagogiem i nie umiem się tak sprzedać. Ale chwała Pani za radość, wiedzę, przekaz. Jest Pani bardzo potrzebna, dziękuję!
Dobrze ze pania stac na bycie w domu bo inni zostawiaja dzieci po zlobkach,przedszkolach,swietlicach i maja pare godzin na dobe dla nich a czesto nie stac ich na wyjscia,wyjazdy z dzieckiem czy zakup biletow na imprezy kulturalne jak sie zarabia najnisza krajowa i tez tak trzeba zyc i nie maja pomocy i zdrowie siada i ciagly stres w biegu komunikacja miejska z przesiadkami i bywa roznie i po drodze zakupy i wszystkie czynnosci zyciowe rozlozone na raty bo wszystko kosztem snu i wiecznego zmeczenia a soboty i niedziele na nadrobienie zaleglosci
Ogrom miłości w wersji super-mamy... takiej poprzeczce każdy by się wyłożył. Pani Kasia niejednokrotnie opowiadała że też nie była wiecznie uśmiechnięta i potrzebowała choćby krótkich odejść na 20-min. spacery 'po jajka', żeby przywrócić się do życia. Może się mylę, ale wydaje mi się że docenienie siebie byłoby dobrym początkiem, by zarazić tą mentalnością swoje dzieci. One nie będą mieć poczucia wdzięczności czy wartości widząc mamę smutną i przegraną, raczej poczucie winy i jakiegoś braku. Wiem, wiem, łatwo się gada obcej kobiecie... Ale tak na od razu mam takie refleksje, czasem ktoś postronny coś powie i to coś wniesie. Dużo miłości i łagodności do siebie życzę 💪🏻💗
Kochana, sprawdź sobie social media dzieci Pani Kasi i zobacz jak muszą od lat chodzą na terapię bo rodzice byli tacy "super". A sobie nie umniejszaj! Jesteś naj!
To są sieroty, które niby mają rodziców.😢 Dziękuję za poruszenie bardzo ważnego tematu. Oby rodzice usłyszeli Pani glos .❤❤❤❤❤ Dziękuję I pozdrawiam serdecznie 😊❤
Pani Kasiu, nasza piąteczka była wożona ze wsi do miasta na zajęcia muzyczne, sportowe i towarzyskie. Znalezienie czasu na bliskość graniczyło z cudem. I cudem też się udało. A precyzyjniej - rezygnacją z wielu naszych zamierzeń. Chłopcy idąc do internatu, wchodząc w relacje dopiero otwierali oczy na to, co otrzymali w Domu (to oni nauczyli mnie pisać wielką literą) Ponieważ długie lata studiowaliśmy z mężem zaocznie (i tak nie udało mi się zrobić dyplomu magisterskiego), było ogromne niebezpieczeństwo zaniedbania. I tu w sukurs przyszli niezawodni i nieodzowni babcie i dziadkowie. Każdego dnia zasiadaliśmy do obiadu wszyscy, którzy byliśmy w domu. Po obiedzie święte 5 minut dla rodziców na rozmowę. Nasi synowie w tamtym okresie czekali na hasło pielęgniarki szkolnej: wszy. mieli już wtedy długie włosy (oddają na peruki) i trzeba było znaleźć czas na kontrolę każdej głowy, co wiązało się z chwilą wyłączności. Piszę nie tylko dla zasięgu :)
Pani Kasiu, takich mówców jak Pani powinno być więcej… świat tego potrzebuje! 🫶 może warto poświecić chwilę czasu na autorefleksję. praca - pracą, obowiązki - obowiązkami… może warto zachęcać rodzinę do pomocy w domu, by później mieć czas na wspólną zabawę czy pogranie w planszówki. bierzemy za dużo na swoje barki, później próbujemy się odizolowywać, żeby się „odmóżdżyć”, pobyć samemu… niby w domach jesteśmy razem, a jakby osobno. zawsze będę powtarzać, że telefony fajna rzecz, ale niestety „zbliżają tych którzy są daleko, a oddalają tych, którzy są blisko…” Czasami warto zastanowić się jaki model rodziny reprezentujemy i spróbować zmienić nasze schematy.
A czy nieobecność rodziców to coś nadzwyczajnego? Urodziłem się po wojnie, rodzice się rozwiedli, matka pracowała od 6 do 20. W domu prała ręcznie - nie było Frani - gotowała, sprzątała, szyła, dziergała, bo niczego w sklepach nie było. Kiedy przychodziła do ciotecznej babci po 20. i wracaliśmy do domu trzy ulice dalej, to szedłem i spałem. Była sąsiadka opiekuńcza, byli koledzy, koleżanki ze szkoły z podwórka. W niczym to nie przeszkadzało, aby się uczyć, rozwijać. Chodziłem do szkoły muzycznej, miałem swoje hobby, swój świat. Skończyliśmy z siostrą studia. Przyczyn kłopotów z dziećmi nie tu bym upatrywał. Ludzie są puści, pozbawieni marzeń, refleksji, nie mają zainteresowań oprócz plotek w tv, na FB, głupich gazetach. Żadnych wartości, idei nie potrafią przekazać dzieciom, są nudni i pozbawieni autorytetu. Dzieciom zaś się wydaje, że jak są bieglejsze w obsłudze komputera, to są mądrzejsze od dorosłych, więc nie słuchają ich. I żyją w swoim świecie.
Tak. Bardzo doceniam te materialy ktore Pani Kasiu, pani przygotowuje. Zawsze wyjdzie z naszych dzieci brak spedzania z nimi czasu. Zawsze! A ja sie ciesze ze mialam czas z dziecmi spedzac duzo czasu, ale nie dlatego ze tak zaplanowalam ale tak mi sie zycie ulozylo. Nie pracowalam i mialam ten komfort ze moje dzieci mialy mame dostepna i chetna do zabawy- nie zawsze oczywiscie :) Jednak rozumiem tez rodzicow ktorzy nie maja czasu bo sa zapracowani. nie ma zlotego srodka, ale zawsze tak mysle ze nawet taki wspolny obiad, albo wypicie herbaty codziennie przez pol godziny juz by bylo fajne. Wymadrzam sie tutaj ale jednoczesnie ciesze bo teraz moje dzieci sa dorosle i mam z nimi swietny kontakt, lubimy sie i nadal czas spedzamy razem. Jakkolwiek cukierkowo to brzmi to nie obylo sie tez bez problemow typowo nastolatkowych.
Pani Kasiu, nie do końca się zgodze, ze kiedys w rodzinach bylo lepiej. Rodzice moze byli wiecej w domu, ale dzieci byly traktowane jak ryby, ktore glosu nie maja. Zaburzenia psychiczne nie byly diagnozowane, lub byly skrzetnie ukrywane bo to byla "kara od Boga" i wstyd. Katolicki zamordyzm, bezwzgledne posluszenstwo "bo tak"- tak sie wychowywalo dzieci. Zawsze byli i beda dobrzy i zli rodzice. Jednak moim zdaniem teraz jest duzo wiekszy dostep do wiedzy, wiekszy nacisk na rozmawianie o emocjach - rodzi ce z tego skorzystają albo nie.
Ogromnie się cieszę, że urodziłam się pod koniec lat 90-tych, gdy obserwuję dzisiejsze dzieci, strasznie im współczuję. Rodzice dają dzieciom telefony w tramwajach/autobusach, żeby im się nie nudziło, a wystarczy zapytać dziecko, co interesującego widzi przez okno, czy wie co to za budynek, miejsce etc. Na szczęście moi rodzice bawili się ze mną, tata chodził na długie spacery i zabierał na moje ukochane lekcje jazdy konnej, z mamą oglądałyśmy programy przyrodnicze i dużo że mną rozmawiała. To też nie tak, że nie popełnili żadnych błędów, ale byli obecni i zawsze mieli dla mnie czas.
Fajnie tak uogólniać, szkoda że Ty widzisz 5 minut z ich całego dnia i nie wiesz jak wygląda pozostałe 23h 55 min. Rodzice obecnie są dużo bardziej świadomi. Telefony się pojawiają u dzieci, bo jak mają się nie pojawiać? Połowa naszego życia jest w Internecie. Ich też. Nie wsyztsko jest czarno-białe.
@@Renelice Nie mogę się zgodzić z Pani wypowiedzią. "Połowa naszego życia jest w internecie" - naprawdę? To już zależy od ustalenia sobie priorytetów i zasad, jakimi kierujemy się w życiu. Nikt nie każe nikomu spędzać czas w internecie, poza to, co jest konieczne do wykonania (np. praca zdalna; niektóre z zadań domowych, wejście na librusa, etc.). Można wyznaczyć sobie określony czas w ciągu dnia na korzystanie z różnych platform. Nie widzę zatem uzasadnienia dla dawania dziecku telefonu ot tak, w autobusie chociażby, o czym wspominałam w mojej wcześniejszej wypowiedzi. Wspomina Pani o świadomości rodziców, a później pisze, że przecież jak telefony mają się nie pojawiać w życiu dzieci - świadomy rodzic raczej dostosuje tę zależność do wieku dziecka i będzie ŚWIADOMIE kontrolował czas, jaki dziecko spędza przy tym urządzeniu. Jeszcze raz odnośnie życia w internecie - nagminnie widzę rodziców wrzucających zdjęcia/filmiki swoich dzieci do internetu (na Facebooku/relacji na messengerze), zamiast w pełni poświęcić wolny czas dziecku, nie zajmując się przy tym telefonem.
ja świadomie zrezygnowałam z pracy (którą kocham i spełniałam się) na rzecz siedzenia z dziećmi conajmniej do ich 4 roku życia. Bo to najważnieszy czas! a notabene taki krótki... ile te nasze dzieci będa malutkie. Kochajmy swoje dzieci!!
Weszłam w ten komentarz, żeby napisać, że to wartościowa postawa i mądra dezycja, a tu taki kwiatek 😂😂się pojawił … myślę że rodzina tej Pani będzie żyła z energi kosmicznej, afirmacji i medytacji 😂😂😉
Tak,pięknie podejście. Ja zrezygnowałam z pracy na 6 lat. Tzn dorabiałam sobie ale nie pracowałam na etacie. Wystarczyło nam na wszytsko.Synek potrzebował dodatkowych zajęć rozwojowych dwa razy w tygodniu, plus pracy z nim w domu . Młodsza córka mniej skorzystała,miała 4lata gdy wróciłam do pracy. Widzę,że dzieciom mnie brakuje, gdyby nie moja mama,która odbiera dzieci i podaje im obiad , pilnuje gdy są chorzy,to nie wróciłabym do pracy jeszcze przez rok. Więcej byłabym na zwolnieniu niż w pracy. Jelsi jest taka możliwość to popieram bycie w domu z dzieckiem. Społeczeństwo źle na to patrzy, wiem,ale trzeba mieć to w nosie i cieszyć się tym czasem z dziecmi
@@Hannakuc55 Nie rozumiem pytania XD co to kogo obchodzi XD. Mój komentarz odnosi się do poświęcenia pracy na rzeczy najważniejsze jakimi są Twoje dzieciaczki. Nie żałuje decyzji. A co do mojego przetrwania - Pracowałam przez lata na B2B na wysokim managerski stanowisku(sama opłacałam składki, nie byłam na Umówię) tak, mam to wszystko przekalkulowane ;) moje dzieci maja tez drugiego rodzica, który może pracować, w czasie gdy ja się zajmuje nimi i domem.
Mamy tak wiele, lepiej niż nasi rodzice kiedy byli dziećmi. Elektronika,dostęp do książek,kina,szybkiego jedzenia... Ale cofamy się... Musimy zadbać o podstawy, czyli relacje. Sama wpadłam w poczucie,że mało zrobiłam z dzieckiem przez cały dzień,bo przecież upiekliśmy razem ciasto i poszliśmy tylko na plac zabaw.
Nasi rodzice. Ojciec wiecznie nieobecny z gazetą w ręku po pracy, mama po pracy z siatami w ręku usiłująca coś szybko zrobić na obiad, bo rodzina głodna i już robił się wieczór. A potem dobranocka i spać. Wspólne chwile - oglądanie razem telewizji, na więcej nie mieli siły. My dzieci z kluczami na szyi wychowywaliśmy się na podwórku albo w domu kultury czy szkolnej świetlicy. Od 3 miesiąca byliśmy w żłobku, bo matki miały tylko 3 miesiące płatnego urlopu wychowawczego. Wieczny niedostatek, bo z pracy w państwowym zakładzie nie dało się wyżyć, brak towarów w sklepach, ogólna szarzyzna.
Bardzo wartościowy materiał, jak każdy na pani kanale. Dzięki pani filmikom, bardzo dużo nauczyłam się o rodzicielstwie i łatwiej jest mi przez nie przechodzić. Dziękuję 🤍
Temat interesuje mnie, bo zostałam sama z córką po odejściu męża, który od dawna był nieobecny. Córka przeżywa dramat. Trwa to już dwa lata. Dziękuję. Pozdrawiam
Ja mam wrażenie że ten styl wychowawczy jest z nami w Polsce od dawna. Najpierw PRL i kult pracy, potem początki wolnej Polski też były ciężkie, trzeba było sporo pracować. Moja babcia, urodzona na 2 WŚ, jak urodziła mojego tatę, była na 2gim roku studiów. Więc w tygodniu pracowała,przez weekend studiowała, a ostatni rok studiów musiała wyjechać do innego miasta bo mało osób zostało ze studiów zaocznych i musieli połączy z dziennymi i nie było jej wtedy prawie w ogóle w domu. Drudzy dziadkowie mówili że dziećmi się mało zajmowali bo najpierw pracowali w szkole, a potem po południu w polu. Ja i moje rodzeństwo (lata 90te), spędzaliśmy dużo czasu na podwórku, ze znajomymi. Mam wielką nadzieję że uda mi się nawiązać bliższy kontakt z moimi dziećmi i dać im więcej uwagi niż to było u mnie w rodzinie.
"kult pracy" - nie kult pracy tylko walka o przetrwanie. Jeżeli uda się Pani wyrwać z tego, to opłaci sobie Pani pomoc domową albo zrezygnuje z pracy zawodowej, żeby wychować dzieci. Wspaniale Pani opisała prawdziwe przyczyne, dla których matki nie mogą być z dziećmi. Przyczyną tego jest nędza.
Dziękuję Kasiu za ten odcinek, odświeżam sobie wiedzę na ten temat! Jutro mam obronę swojej fotoksiążki dyplomowej dot. właśnie obecności ojca - czyli mnie w świecie mojego syna. Oglądałem ten odcinek już kilka miesięcy temu, gdy pracowałem nad zdjęciami i się zastanawiałem co to jest obecność rodzica. Też miałem nieobecnego ojca i chcę czegoś innego dla mojego syna. Szukałem i wciąż szukam odpowiedzi, co to właściwie jest, obecność. Myślę, że nieobecność ogólnie wynika z nieradzeniem sobie z emocjami, braku świadomości i wiedzy, a przede wszystkim z braku bliskości sam ze sobą.
Jeju jak Pani umie pięknie tłumaczyć różne zagadnienia. Pani słownictwo jest takie wyważone i precyzyjnie uderzające w punkt problemu. Jest Pani jak taki drogowskaz na krętej ścieżce ludzkiego życia. Na pewno jest Pani wspaniałą mamą. Pozdrawiam cieplutko. ❤❤☺️🤗👍👏
15 maja jest Dzień Rodzin, chwilkę później Dzień Matki,a tuż tuż za nim Dzień Dziecka. Dobrze abyśmy byli bardziej obecnymi rodzicami, a dzieci czuły się dopieszczone i kochane nie tylko w specjalnych dniach, ale jak najczęściej się da, codziennie! Mamy jedno życie, każdy dzień jest inny, a od nas zależy jak wykorzystamy dane nam możliwości czy skupimy się choć trochę nad naszymi pociechami i pobędziemy z nimi teraz, czy kolejne momenty przelecą nam między palcami. Brak decyzji to też decyzja! Niesamowita i rzetelna praca pani Kasiu!
Chyba przestanę słuchać tych wszystkich dobrych rad, bo się można załamać jako rodzic. Wszystko robimy nie tak, wszystko źle. Z jednej strony hasła szczęśliwa matka, szczęśliwe dziecko. Czuję się szczęśliwa w mojej pracy, po 9 latach siedzenia w domu z dziećmi i robienia różnych kreatywnych rzeczy, uczenia ich świata, poszłam do pracy, bo ja osobiście miałam dość. Zresztą dzieci poszły do szkoły, to też inaczej pusty dom. Mam ADHD, i dla mnie to było tragiczne, taka stagnacja, czułam się jak ptak w klatce. Jestem szczęśliwa. Ale tak kosztem moich dzieci. Teraz słyszę, że też to jest źle. Naprawdę, ludzie się dziwią dlaczego tyle problemów na oddziałach? Bo jak się człowiek dziennie nasłucha ile rzeczy robi źle to się załamuje i ryczy do poduszki. Uważam osobiście, że my jako rodzice XXI wieku mamy strasznie przechlapane. Masa informacji i dobrych rad z każdej strony przytłacza, a zero pomocy, bo jesteśmy pokoleniem gdzie dziadkowie (nasi rodzice pracują, moja mama emeryturę dostanie za 5 lat! Gdy moje dzieci będą miały 14 i 13 lat) Kiedyś były rodziny wielopokoleniowe, i to nie ojcowie uczyli fachu dzieci w XIX wieku a właśnie dziadkowie, ojcowie to było średniowiecze, gdy człowiek dożywał średnio do 35 roku życia. Proszę mi wierzyć, że nie ma tu dobrego rozwiązania, trzeba by było wszystko zmienić. A moim osobistym zdaniem powinniśmy zaadoptować aktualny stan rzeczy, i przede wszystkim swoim dzieciom pokazać jak sobie z tym radzić -> z nawałem informacji, krytyką z każdej strony , hejtem, i skupić się na wywalczeniu pomocy i wsparcia dla wszystkich -> nauczycieli, rodziców, uczniów. To co było nie wróci. Nie wrócimy do wielopokoleniowych rodzin mieszkających obok siebie w jednej wiosce, nie wrócimy do rodzinnych zakładów rzemieślniczych. Nie wrócimy do czasów gdzie szkoła była, ale jakby jej nie było. (Pamiętajmy, jeszcze moja babcia, jako dziecko chodziła do szkoły tylko zimą, bo wiosną pomagała rodzicom na polu). Szkoła jest od 8-12 np. bo były hasła że dzieci siedzą po 8 godzin w szkole, to zmienili, ale co z tego jak to dziecko wraca do domu, pustego domu. Bo rodzice pracują do 16. Zrezygnować z pracy? Nie, wiecie co się słyszy zamiast wsparcia? Tak? Co my rodzice słyszymy -> To po co sobie robiłaś dziecko jak nie masz dla niego czasu? To boli. Załamuje. Kocham swoje dzieci jak najlepiej potrafię, i poświęcam im czas jak najlepiej potrafię, jednego dnia to będzie 30 min, innego 2 godziny. A w weekendy jestem cała ich od rana do nocy. Życie. Nie ma co się łamać, korzystać z każdej chwili wspólnej.
Ja jestem przerażona jak widzę dzisiejsza młodzież, jak słyszę od znajomych jakie dzieci mogą byc okropne w stosunku do rówieśników. Liczy się komórka, media społecznościowe a mnie zastanawia gdzie sa rodzice, czy nie widzą ze ich dziecko co raz bardziej sie oddala i je tracą.
Dziękuję, myślę że dotarło do mnie kilka ważnych uwag, tym bardziej że pracuje za granicą co jest problematyczne dla mojego synka, na codzień mamy kontakt telefoniczny wiem wszystko co się u niego dzieje, bawimy się wspólnie na tyle ile to możliwe na "kamerce" ale ta rozłąka na pewno nie jest niczym dobrym, ale chwilowo konieczna. Pozdrawiam Panią
Przeszłam to samo. Bylam poltora roku poza granicami Polski. Syn przepłacił to lękiem. Kochamy się bardzo ale on wspomina czasami jak bardzo ciężko mu było. Teraz ma 18 lat. Ale jak wróciłam do domu na stałe to jako 9 latek panicznie bał się że go zostawię w sklepie. Wydawało mi się że on tego wogole nie przeżywał. Życzę Ci zeby u ciebie nie skończyło się jak u mnie.
Dzieci bliskosciowych rodziców to najbardziej zepsute nie radzące sobie z niczym pokolenie są egoistyczne narcystyczne. Zamiast znaleźć złoty środek rodzice poszli całkiem w drugi stronę szkodząc sobie i dzieciom. I to jest plaga naszych czasów.
Dziękuję za filmik. Wychowałam się w rodzinie 100% nie obecnej. Do tego stopnia że jak tata poświęcił mi chwilę to czułam się jakbym wygrała na loterii. A jak matka usiadła na 5min obok to czułam się niekomfortowo, bo jedyne co znałam to to że jej przeszkadzam i mam iść (rodzeństwo zresztą też). Bardzo proszę o rozwinięcie "to nie rozmowa to przepytywanie". Uczę się rozmawiać z moim niesamowicie wygadanym 4latkiem i czy a za dużo tego przepytywania i nie wiem jak rozmawiac 🤷
Wszystko o czym tutaj mowa jest prawda. Jestem tego przykladem. Fajnie, ze rosnie swiadomosc problemu, wlasnie dzieki takim kanalom. Pozdrawiam serdecznie ❤
Mam takie same spostrzeżenia i wnioski 😢 rodzice nieobecni to rodzice pracujący nie na dobrobyt dzieci, ale pracujący na ich zaburzenia… 😢 znam takie dorosłe już dzieci nieobecnych rodziców .. 😔 pani Kasiu, to bardzo cenne co Pani robi. Świat potrzebuje Pani 🙌🌺
@@Hannakuc55 w pewnym sensie rozumiem pani perspektywę. Nie mniej jednak to jest wciąż kwestia priorytetów w życiu. I owszem - to są trudne wybory w życiu. Ale Takie jest właśnie życie. Nie mniej jednak wnioskuję, że nie ma pani doświadczenia życia z osobą chorą psychicznie, którą jest dorosłym dzieckiem rodziców nieobecnych czy to z powodu pracy czy to z powodu nieobecności emocjonalnej. Stąd nie rozumie Pani w ogóle poziomu i skali problemu … i ważności i konieczności dokonania właściwego wyboru w życiu. Dobrego dnia.
nie każdy pracował na dobrobyt. Mój ojciec z nami nigdy nie rozmawiał a w domu jego jedyną czynnością było podniesienie nóg gdy matka jeżdziła z odkurzaczem. Tacy ludzie NIGDY nie powinni móc mieć dzieci. Byłam emocjonalną sierotą.
@@beatalisowska6400 czy rodzice mieli wybór? Czy nie wymaga Pani niemożliwego? Lepiej by zrezygnowali z pracy i stracili dzieci nie mogąc ich utrzymać? Większość ludzi wyboru po prostu nie ma. Ostatnio znajoma matka dwójki małych dzieci zmarła na atak serca. Pracowała na noce wykładając towar na półki w Auchan.
@@Hannakuc55 zawsze jest wybór…, tylko nie zawsze chce się go zobaczyć … z bardzo różnych powodów … świadomie czy podświadomie ... albo przez różne błędne przekonania (wyniesione z domu), w które się wierzy i które pozbawiają nas perspektyw czy możliwości … ale dalej nie będę rozwijać tego wątku, bo to temat złożony i na dłuższą rozmowę. Wszystkiego dobrego 🙌🌺
Tu Pani mówi o rodzicach nieobecnych bo praca, zmęczenie itd. A co z dziećmi, jakie skutki, traumy doświadczają dzieci rodziców którzy byli obecnu tylko fizycznie w domu, ale ignorowali dzieci, nie mieli żadnego kontaktu z dziećmi, nie rozmawiali z nimi przez rok, nie wypowiadając do nich ani jednego słowa, nie interesujac się nimi. Jestem ciekawa jak to widzą psycholodzy, psychiatrzy, może odcinek o tym co dzieje się z takim dzieckiem gdy dorośnie....
Świetny filmik! Bardzo na czasie, sama taka byłam ale na szczęście perspektywa mi sir trochę zmieniła, podczas gdy mój mąż nadal w ogromnym pracoholizmie.
Pani Kasiu, dziękuję za kolejny ważny film. Nam pomaga świadomość naszych rożnych języków miłości, które dzięki Pani odkryliśmy. Nie zawsze mamy czas na spełnienie wszystkich potrzeb dzieci, ale staramy się. Jedno z naszych dzieci jest przytulakiem, naładowuje akumulatory wieczorem przyklejone do jednego z rodziców. Drugie dziecko potrzebuje czasu wspólnego, co jest dużym wyzwaniem w zaganianiu codziennym. Wieczorne pogaduszki, na wybrany temat przez dziecko, trochę pomaga. Resztę nadrabiamy w weekendy. Pozdrawiam serdecznie. Czekam na więcej.
Obawiam się, że o to chodzi, żeby nie spędzać czasu że swoimi dziećmi, bo rodzicom się po prostu nie chce! Są leniwi, nie potrafią się zająć własnymi dziećmi albo zwyczajnie ich nie lubią? Znam przypadki, że dziecko jest trzymane w przedszkolu / świetlicy do 16 a nawet 17 mimo, że matka bądź rodzice siedzą ze swoim dupskiem w domu! Albo wieczne tłumaczenie się pracą, zmęczeniem żałosne! Po co dzieciom tacy rodzice?
@@gosiag4631 czesc pewnie tak robi, ale trzeba pamietac, ze czlowiekiem rzadza przekonania i schematy wyciagniete w wiekszosci z domu. A czlowiek nie umie tego czego sie nie nuaczyl, wiec jak sam ma dzieci to po prostu nie wie co z nimi robic, jezeli nie wykaze sie inicjatywa i nie zacznie poszerzac wiedzy w tym kierunku. Wsytarczy spojrzec na place zabaw. Ilu rodzicow siedzi z glowa w telefonie nie zwracajac uwagi na dzieko.
Tak ma pani rację. Dziękuję może rodzice coś w końcu zrozumieją. Oby tak się stało. Życzę sukcesów a rodzicom wyciągnięcia wniosków, na czym polega bycie rodzicem ❤
Dziękuję za ten filmik, cieszę się, że na Panią trafiłam, gdyż mam przeczucie, że Pani pogadanki mogą mi pomóc ;) Mam 35 lat i jestem na trudnej drodze do samopoznania i uleczenia - pracuję z moim wewnętrznym dzieckiem (i nastolatką), chodzę na terapię, poznałam świetne narzędzie - jogę nidrę, co i rusz odkrywam wcześniej zakopane fragmenty wspomnień i emocji, nieprzeżyta za nastoletnich lat żałoba po tacie teraz z mocą się uzewnętrznia - nie było na nią bezpiecznego miejsca i akceptacji. Niedawno mój mąż połączył kropki i okazało się, że prawdopodobnie mam ADHD. A ja cały czas zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, że mój mózg działa inaczej niż ludzi dookoła. Cudowne i potężne jest to jak dzieciństwo nas kształtuje ale także przerażające jest jak ciężko jest naprawiać nieswoje błędy, wychować siebie na nowo i zaopiekować się sobą. Dać sobie poczucie własnej wartości. Nie kryć się ze swoją opinią mimo możliwej krytyki. Nie bać się iść "do ludzi", ale też dać sobie przestrzeń bez wyrzutów sumienia. Pozdrawiam serdecznie
Mam 36 lat. Mój ojciec nigdy sie nie interesował jak tam w szkole. Jakich mam kolegów. Czym się interesuję. Mama już niestety nie żyję. Dziś niestety to się odbija bardzo. Depresja. Brak poczucia własnej wartości i alkohol. Mimo że próbuję temu stawić czoła to nadal tkwi to głęboko w duszy. I samotność. Ogromna samotność...
Wiem, ze to sa bardzo trudne emocje i doswiadczenie, ktore sie za toba ciagnie, ale tak bylo i nie da sie tego zmienic. Co mozesz zrobic to wybaczyc ojcu za to, ze byl jaki byl i na pewno kochal ciebie na swoj sposob, ale nie potrafil tego tobie pokazac. Moze nawet krzywdzil ciebie nieswiadomie, bo sam mial jakies traumy przeniesione ze swojego ojca, dziadka i pradziada. Kazdy z nas ma odrobine Stworcy w sobie, a to oznacza, ze jestesmy w stanie wykreowac swiat w ktorym bedzie nam dobrze,dlatego tez nikt nie jest w stanie pomoc na dluzsza mete... Zadne uzywki, zadne cielesne przyjemnosci nie dadza ulgi. Jedyne co mozesz zrobic to popracowac nad soba, nad swoimi myslami i emocjami. Wziac odpowiedzialnosc za swoje zycie i podniesc sie z kolan!!! Wiem, ze napiszesz, ze prosto mowic, ale wszystko zaczyna sie w naszej glowie. Zmiana perspektywy = zmiana myslenia. Zrob cos dla siebie, zadbaj o siebie. Kiedy pokochasz siebie takiego jakim jestes, z tym calym bagazem, ktory nosisz to nagle zdasz sobie sprawe, ze masz ta moc, zeby zaszly zmiany w twoim zyciu to Ty najpierw musisz sie zmienic, bo to co jest na zewnatrz jest odzwierciedleniem tego co wysylasz do Wszechswiata. Jesli jestes samotny i skupiasz na tym cala swoja uwage, to dostajesz jeszcze wiecej powodow zeby odczuwac ta pustke. Sprobuj skupic sie na tym co masz i byc za to wdziecznym. To pomaga na poczatku ❤ Ja w Ciebie wierze, a Ty w siebie??? Sciskam
Życzę wytrwałości w stawianiu czoła trudnościom, każdego dnia na nowo. Samo codzienne podejmowanie prób walki o normalność w sytuacji depresji i problemu z alkoholem jest mistrzostwem świata, szczerze podziwiam i kibicuję. 🙏❤️🔥
Dzięki za owocne słowa. Ten film Poleciałam kilku bliskim mi osobom - zgadzam się, że czasem nie trzeba wiele by być razem bardziej zadowolonym z codzienności
Ostatnio przeczytałam ze w USA pracująca mama spędza średnio 13 minut dziennie ze swoim dzieckiem a nie pracująca zawodowo mama w domu spędza z dzieckiem średnio 15 minut dziennie….