No właśnie? Da się? Jeżeli my daliśmy radę to KAŻDY da radę! Tak naprawdę nie taki diabeł straszny jak go malują :)
To nie była nasza pierwsza wycieczka w Tatry. Co prawda na podróżach jeszcze nie zjedliśmy zębów ... ale tak sobie myślę, że widzieliśmy dużo więcej rzeczy niż przeciętny wakacyjny turysta 🙂
Zrobiliśmy już kilka kilometrów po Tatrach, jednak zawsze do tej pory omijaliśmy Tatry Wysokie (szkoda nam troszeczkę czasu a i nie chcemy robić rzeczy którzy robią wszyscy dookoła - czasami tylko dla jednego zdjęcia na INSTA 😉)
Szlaki w Tatarach są super oznakowane, więc nie należy się bać, że można zabłądzić (choć umówmy się: wycieczki w góry zawsze wymagają przygotowania).
Ale do rzeczy:
Wystartowaliśmy piechotą z Pensjonatu Basieńka w Zakopanym (Droga na Olczę) wprost na szlak na Giewont. Powoli z nóżki na nóżkę pieliśmy się na Giewont (trasa na Giewont to nie bułka z masłem ... ale bez przesady można dać radę).
Idąc w górę z daleka widzieliśmy krzyż na Giewoncie.
Chcąc nie chcąc nie mogliśmy się opędzić od myśli o ludziach którzy ulegli różnym wypadkom na Giewoncie (w tym mając cały czas w pamięci śmierć na Giewoncie gdzie piorun uderzył w krzyż i wszyscy ludzie będący wtedy na szczycie ucierpieli - piorun uderzył wtedy nawet w osoby które wtedy używały łańcuchów na szczycie Giewontu).
Wchodząc pod górę mijaliśmy zadowolonych, uśmiechniętych ludzi - ludzie robili sobie zdjęcia praktycznie na każdym etapie wycieczki - Zdjęcia Giewontu to zawsze super zdjęcia (nie wiem czy nawet nie ładniejsze niż zdjęcia z szczytu Giewontu 😃).
Hala Kondratowa pełna - dajemy sobie chwilę i Doliną Małego Szerokiego ruszamy dalej aż na Kondracką Przełęcz gdzie część turystów widząc co ich czeka (między innymi łańcuchy na Giewont) podejmują decyzję o zakończeniu wycieczki (to dobre miejsce na podjęcie decyzji o zakończeniu wycieczki, odpoczynku i podziwiania Tatr z góry).
My ruszamy dalej 🙂 Łańcuchy w górach nie są niczym dziwnym ale jakoś te łańcuchy prowadzące na Giewont budzą delikatny respekt.
Na szczycie tłok. Ledwie udaje nam się zdobyć kawałek miejsca w którym udaje nam się zjeść co nieco (na szczęście dzisiaj już nie widać dziewczyn które lansują się w szpilkach na Giewoncie 😉 - one zawsze potrzebowały dużo miejsca na lans 😉).
Spotykamy tam także znajomego z naszych terenów.
Człowiek z człowiekiem nie spotka się w miejscu zamieszkania a na wycieczce w góry już nie ma problemu 😃
Schodząc ze szczytu zastanawiamy się dlaczego ludzie skupiają się na tym jak WEJŚĆ na szczyt Giewontu za pomocą łańcuchów ... skoro większym problemem jest ZEJŚĆ ze szczytu za pomocą łańcuchów (a jeszcze gorzej jak dla nas było zejść w miejscach gdzie tych łańcuchów nie było).
Z Giewontu ruszyliśmy prosto na Kasprowy Wierch. Żółtym szlakiem na Kopę Konracką a później czerwonym szlakiem na Kasprowy Wierch. Ten fragment szlaku jest naprawdę MEGA (szczególnie jak jest słońce - jednak jeszcze lepsze wrażenie robi jak jest mgła która czasami odsłania piękne widoki - DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ (szczegóły na filmie).
Podchodząc wczesnym wieczorem pod Kasprowy Wierch czujemy delikatną grozę widząc jak nieodpowiedzialni turyści (w tym rodziny z małymi dziećmi) wychodzą na szlak (w tym na szlak Kasprowy Wierch - Giewont). Tym ludziom nie dało się przemówić do głowy, że robią to conajmniej kilka godzin za późno ... i przeważnie nieodpowiednio ubrani.
Ale wracamy do naszej przygody w górach.
Na Kasprowym Wierchu podejmujemy jedyną racjonalną decyzje o tym, że podróż powrotną odbędziemy w wagoniku kolejki linowej z Kasprowego Wierchu do Kuźnic a potem piechotą do "Basieńki" w której już czekano na nas z jedzonkiem.
Wieczór zakończył się imprezą w stylu góralsko - peruwiańskim tj: rdzenni indianie z Zakopanego grali góralskie i discopolowe szlagiery na fujarkach. Dla mnie to było za dużo - ale "ludziom" się podobało 😃
Do zobaczenia na szlaku
Marek i Renata
20 окт 2024