Nowa praca - kurs przygotowawczy. Część Trzecia. 

Darek Grobarczyk Katol to pogardliwe określenie katolika. Skoro Ci się podoba moja wiara, to czemu mnie nazywasz w sposób pogardliwy? Jest tu pewna sprzeczność, nie sądzisz?

cysio914 Nie wiem. Nie nazywam każdej osoby o lewicowych poglądach lewakiem. A gdybym był lewakiem, to pewnie byłby dumny, gdyby mnie ktoś tak nazwał. Lewactwo to pewne skrajnie lewicowe poglądy. Wiara w globalne ocieplenie, wyższość ideologii "gender" nad zdrowym rozsądkiem, gloryfikacja homoseksualizmu, prawo do aborcji itd, itp. Pejoratywne znaczenie to to słowo ma dla ludzi normalnych, ale jeśli ktoś takie poglądy wyznaje, to czemu miałoby to być dla nich obraźliwe? Ja nie jestem "katolem", ja jestem katolikiem. Raczej, powiedziałbym, ortodoksyjnym, mainstreamowym. Wierzę we wszystko, czego naucza Kościół i w nic ponadto. Żadna ekstrema. Lewak od lewicowca różni się tym, że uważa każdą lewacką ideę za mainstreamową. Ale ostatnio to się chyba zmienia, bo cala lewica dryfuje w tamtą stronę i staje się coraz bardziej radykalna.

Nieporównywalne pod jakim względem? Jedna z rzeczy jakiej mi brakuje w Polsce, gdy jadę na wakacje, to dobry chleb. Oczywiście wielu z Was zna jakieś prywatne, małe piekarnie, gdzie jeszcze ten dobry chleb można kupić, ale większość pieczywa w Polsce jest okropna w smaku. A w Stanach mamy bardzo dobry chleb, jeśli wiemy gdzie go szukać. Oczywiście tu także większość pieczywa smakuje okropnie, są też tutaj inne gusty i robi się inne kanapki. Grzanka jest tu bardziej popularna, niż "normalny" chleb, stąd tyle rodzajów "wacianego" pieczywa, ale nawet w wielkich sieciach supermarketów nie brak świeżo wypiekanego, europejskiego chleba.

truckerhiob Mój błąd. Chodziło mi o nieporównywalne zarobki a nie pieczywo, ale czasem tak jest, że jakieś słowo ucieknie i wypowiedź nabiera zupełnie innego znaczenia.

Michał Mikuła No tośmy się dogadali. :D Ale tutaj nie wszyscy zarabiają kokosy. Gdy się tu zarabia 8 dolarów na godzinę, to nie bardzo można sobie pozwolić na chleb kosztujący 10 dolców za kg. Zostaje ta "wata", kosztująca dolara za półkilogramowy bochenek. Są też i "twardsze" rodzaje chleba, nie bardzo drogie, z utrwalaczami, zachowujące świeżość przez cale tygodnie, ale chyba sam Bóg tylko wie z czego oni te chleby robią. :D

:-) A więc podsumowując: nie ma lepszego chleba niż swój chrupiący, cieplutki pieczony w tradycyjnym piecu z masełkiem od babci.

Nauka języka to nie jest coś takiego, że człowiek "się nauczy i umie", tak, jak np. wierszyka. To jest proces, który trwa latami. Ja po dwóch miesiącach od przyjazdu zacząłem pracować w amerykańskiej firmie, więc jakoś się dogadywałem. Wcześniej zdałem egzamin na prawo jazdy. Ale np. poprawnego amerykańskiego akcentu nie nauczyłem się do dzisiaj i z pewnością się go już nigdy nie nauczę. A jak się uczyć? Moim zdaniem najlepiej tak, jak się uczą dzieci - zapamiętując typowe zdania i nowe słówka. Nie icz się w ogole gramatyki - nie jest do niczego potrzebna. Każde trzyletnie dziecko mówi doskonale w swym ojczystym języku, nie mając pojęcia, że gramatyka w ogóle istnieje. Ucz się tekstów piosenek, tłumacz je sobie i zapamiętuj całe zdania, Podobnie jakieś teksty, zobacz które słowa są "wymienne" i niedługo opanujesz ten prosty język.

truckerhiob Ale np jakies dokumenty jak sie wypełnia w codziennym dniu w usa to przecież trzeba dobrze ułożyć zdania . Wiec ta gramatyka w jakimś stopniu powinno sie znać ... Nie uważasz ?

Rob Usa Nie, nie uważam. Nieznajomość gramatyki nie oznacza przecież, że się mówi, czy pisze niepoprawnie. Dzieci mówią poprawnie nie mając pojęcia nawet o tym, że istnieje coś takiego jak "gramatyka". Pewno, że trzeba znać jakieś zasady. Trzeba wiedzieć, że USA piszemy wielkimi literami, ale nie jest nam do niczego potrzebna wiedza, że jakiś czasownik jest w takiej, czy innej formie, z tej, czy innej "tabelki", czy "kolumny", a zdanie, które powiedzieliśmy jest w takim, czy innym czasie. Dzieci takiej wiedzy nie mają, a zawsze używają poprawnych czasów i form czasowników. Używają poprawnych, bo się tak nauczyły "ze słuchu".

truckerhiob A od czego najlepiej zacząć ?

Rob Usa Był kiedyś, wiele lat temu, taki podręcznik pod tytułem "Wzory Zdań Angielskich". autor Jerzy Godziszewski. Jak poszukasz, znajdziesz niedrogą, używaną książkę. Można też pewnie kupić jakieś kursy na płytach uczące w podobny sposób.

Bo to był świt w Polsce, nie w USA. ;-)

Po pierwsze jeśli prawdą jest to, że"wiara każdego to sprawa jego samego" to dlaczego czepiasz się tego, w co ja wierzę? To jest moja i tylko moja sprawa, czy się będę publicznie przyznawał do Pana Jezusa, prawda? Zatem o co Ci chodzi? Po drugie co to znaczy, że moje wąsy są "nieestetyczne"? Są jakieś obiektywne standardy estetyki? A jeśli tak, to gdzie? Dla mnie nieestetyczna jest ogolona twarz. Czy to znaczy, że mam wszystkim facetom zwracać uwagę, że są nieestetyczni i mają zapuścić zarost? W końcu gdy spojrzymy historycznie na to zagadnienie, to poza nielicznymi okresami zniewieścienia mężczyzn, w czasie upadku ich cywilizacji, jak np. w Rzymie 2000 lat temu, faceci zawsze mieli "długie brody i kręcone wąsiska", jak w znanym poemacie Mickiewicza. Tak więc, przyjacielu, proszę, zejdź ze mnie. Bo, jak piszesz, "wszystko fajnie", ale czepiasz się bez sensu.

wszędzie widzicie szatana, demony, to już jest nienormalne, i atakujecie każdego kto twierdzi inaczej a to już jest agresja wywołana strachem przed wszystkim co inne, co jest idąc dalej oznaką zaślepienia, i niemal sekciarstwa, ja wcale nie hejtowałem Pańskiej postawy, lubie filmiki, oczywiście przyznawać się do wiary to żaden wstyd ani kłopot, chodziło mi o nadmierne epatowanie jakby zycie to była krucjata i walka z siłami zła, a co do wąsów, czemu ogolenie się ma być zniewieściałe, kiedyś kobiety nosiły kłaki pod pachami i na nogach i to była norma teraz to raczej nieestetyczne, więc porównywanie tego co dziś to tego co kiedyś to raczej zły pomysł

a poza tym wg Pana to każdy kto nie wierzy w Boga katolickiego to jest opętany przez siły zła, że szatan przez nich przemawia, itp? Przecież to myślenie średniowieczne, ja jestem dobrym człowiekiem i mimo że nie jestem katolikiem to mój kodeks moralny niewiele się różni od dekalogu, nie kradnę, nie czynie innym złych rzeczy, nie myślę by kogoś zabić, szanuję rodzinę, i to dla tego że moralność i pojmowanie dobra i zła to kwestia wychowania przez dobrych rodziców którzy nie musieli być wierzący ale umieli wpoić dziecku fundamentalne zasady obcowania z innymi

i na koniec dodam że nie jestem ateistą tylko raczej agnostykiem, a twierdzenie że ateistów drażni krzyż i symbole to też nie prawda, natomiast wielokrotnie spotkałem się że to katolików drażni wszystko co nie idzie w zgodzie z ich wiarą...

AntySyjon jacy "wszyscy"? Gdzie to niby ja "wszędzie widzę szatana"? Powtarzasz jakieś stereotypy, pokazujesz swoje uprzedzenia, więc może tak trzeba by do lekarza? Czemu tutaj? Czy ja Ci coś zrobiłem? Gdzie i kiedy kogoś zaatakowałem? Czym niby objawia się to moje sekciarstwo i zaślepienie? Sądząc po twoim wpisie, to Ty jesteś zaślepiony, nie ja. Bardzo też bym cię prosił, żebyś nie insynuował tutaj, że, cytuję: "wg Pana to każdy kto nie wierzy w Boga katolickiego to jest opętany przez siły zła, że szatan przez nich przemawia, itp". Nie masz ku temu żadnych podstaw. Nie możemy tu dyskutować na takim poziomie. Ty sobie najpierw coś zmyślisz na mój temat, oskarżysz mnie i będziesz się spodziewał, że ja się będę bronił. Bronił przed czym? Twoje oskarżenia nie mają przecież nic wspólnego z prawdą. Chrześcijaństwo nam nakazuje kochać każdego czlowieka. Także, a może nawet szczególnie wrogów. Nie odczuwam agresji w stosunku do kogokolwiek i zupełnie nie rozumiem co Ciebie ugryzło. Nie masz absolutnie żadnych postaw do tych wszystkich kłamstw jakie wypisujesz na mój temat.