Jeżeli podoba Ci się odcinek możesz nas wesprzeć w serwisie Patronite.pl: 👉 patronite.pl/Podcastwojennehi... Albo postawić nam symboliczną kawę w serwisie Buycoffee.to: 👉 buycoffee.to/podcastwojennehi...
@@depresjawykalaczki6252 To nie są pierdoły jak ty piszesz. Po wojnie Anglicy wystawili nam rachunek za wszystko co nam przekazali abyśmy mogli bronić ich w Bitwie o Anglie. Nawet guziki były policzone od mundurów. Nigdy za to nie zapłaciliśmy ale rachunek był.
Nie wiem skąd tyle jakiś negatywnych komentarzy skoro p. Norbert przedstawił naszych pilotów w bardzo dobrym świetle a przy okazji przedstawił punkt widzenia Brytyjczyków. Moim zdaniem obiektywna ocena. Pozdrawiam
Troszkę poszperalem i tak: 1.Najmarniej 303 zestrzelil 45 maszyn wroga. 2. Inni badacze mówią o 50-60 zestrzelen. 3. Najchojniej jeden z nich mówi o 75. 4. Tak czy siak 303 był najlepszym sqadronem latajacym n Huricanach i najbardziej skutecznym licząc dni walki do zestrzelen. 5. Jak mawia Pan Drops z Niemilitarystow nie trzeba szukać sztucznego bohaterstwa. Wiadomo na pewno że nasi piloci walczyli z bezprzyladna odwaga, nie pękali na robocie osobiście pękam z dumy i bez znaczenia jest to czy zestrzelili 126 czy 45. Walczyli na całego i nawet w opinii Brytyjczyków gdy Polak spotkał Niemca to nie było przebacz. Dlatego jeszcze raz szacunek i część ich pamięci.
Bardzo boli mnie natomias pomijanie wysiłku personelu technicznego - wszędzie w tym podcastcie słyszę piloci to, piloci tamto. Chwała Panu Fiedlerowi za skromny rozdział w książce - "szare korzenie bujnych kwiatów" i akurat tego bym się nie spodziewał po Panu - Panie Norbercie - pomijanie zaplecza technicznego i logistycznego. Przecież wojna to system ! Bez wysiłku naszych mechaników nie byłoby sukcesów pilotów. To zresztą tyczy się wszystkich mechaników RAF - CHWAŁA WAM ZAPOMNIANI BOHATEROWIE ! bez Was nie byłoby tego zwycięstwa !
Po wysłuchaniu tej kolejnej kapitalnej audycji też mam podobne odczucia, bo również czytałem parę lat temu już książkę Arcadiego Fiedlera i pisał że polskie dywizjony miały świetnych mechaników obsługi naziemnej, którzy relatywnie szybko potrafili poskładać do kupy nieraz bardzo uszkodzony samolot. Bardzo zdolni mechanicy widać to byli.
Piloci też pamiętali o załodze naziemnej. Taki Urbanowicz zawsze o nich wspomina w swoich książkach. Parafrazujący tutejszy żart, lotnictwo to system i pilot bez sprawnej maszyny i ludzi, którzy ją naprawią/uzbroją nic nie znaczy.
Byłem w muzeum RAF i widziałem tablicę pokazująca , że polscy piloci stanowili najliczniejszą po za Brytyjczykami, grupą pilotów. W filmie Bitwa o Anglię ostatnie kadry pokazują właśnie polskich pilotów, czekających na alarm bojowy. W tej bitwie byliśmy najliczniejszym sojusznikiem.
Rozmawiałem zupełnym przypadkiem z byłym wojskowym brytyjskim na przystanku autobusowym w Danii 😅Gdy usłyszał że rozmawiam po polsku, zagadał więc może z 10 minut rozmawialiśmy. Właśnie do tego nawiązywal, że u nich lotnicy z 303 to bohaterowie i ta historia jest dobrze znana. Naprawdę można czuć dumę w takiej sytuacji. Widać że interesował się historią bo wspomniał jak jego zdaniem haniebnym i że wstyd że Polaków nie było na paradzie zwycięstwa że nas sprzedano na drugą stronę żelaznej kurtyny. W czasach NATO był na jakiś ćwiczeniach w Polsce i bardzo chwalił polskich żołnierzy.
Dwóch braci mojego nieżyjącego teścia walczyło w Wielkiej Brytanii, jeden zginął od odłamków bomby w 1943 r, pochowany w okolicy Edynburga. Pracowali jako personel naziemny. Jest na portalu Niebieskiej Eskadry. Pozdr. EK
Wszystkie tezy nt. zawyżonych liczb zestrzeleń są prawdziwe i odnoszą się zarówno do RAFu, Polaków jak i Luftwaffe. Należy jednak liczby podane przez Norberta podzielić przez liczbę dni w których squadrony były w gotowości bojowej 303 sqn operował bojowo jedynie od 31.08.40 - czyli skuteczność naszych pilotów jest NIEBOTYCZNA w porównaniu do kolegów z RAF
to prawda, lecz wciąż około 100 zestrzelonych przez nas samolotów jest liczbą sporą ale napewno nie na tyle dużą żeby mówić o uratowaniu przez nas anglii. Mieliśmy istotny wkład w zwycięstwo jednak nie całkowicie kluczowy
Polscy piloci musieli przejść bardziej rygorystyczną rekrótacje. Chętnych na zostanie pilotem w przedwojennej Polsce było wielu a wymogi w szkole orląt w Dęblinie wysokie. Polscy piloci uzyskali solidne przeszkolenie jeszcze przed wojną. Następnie brali udział w walkach nad Polską oraz nad Francją co dało im bardzo cenne doświadczenie bojowe. Ponad to polscy piloci widzieli niemieckich żołnierzy na polskiej ziemi, słyszeli o ich zbrodniach co za tym idzie dla nich ta wojna była bardzo osobista. Mieli inną od brytyjczyków motywację co przekładało się na ich agresję względem niemców o której zresztą była mowa w materiale. Te wszystkie czynniki wpłyneły na wyższą skuteczność polaków od pilotów innych naci. W tym miejscu chciał bym również wspomnieć o Witoldzien Urbanowiczu, jednym z najlepszych pilotów całej bitwy oraz o fakcie iż przez polski dywizjon 315 już po bitwie przwinoł się Gabi Gabreski który potem wsławił się jako jeden z najlepszych asów w USAAF nad Europą.
@@adamkowal7428 To prawda. Nie pamiętam który dokładnie ale jeden z brytyjskich pilotów latający z polakami wspominał po wojnie że dopiero gdy zobaczył zrujnowane budynki w Londynie zrozumiał co czują Polacy.
Eskadra czy dywizjon jakie to ma teraz znaczenie. Oni marzyli o tym żeby wzbić się w powietrze i dowalić niemieckim pilotom za co wyprawiali nad Polską w początkach drugiej wojny światowej Nie od razu pozwolono im latać Brytyjczycy żartowali sobie że nie potrafią latać na ich maszynach ale zmienili zdanie i to szybko Dzielni chłopcy później zgłaszali się na ochotnika do lotów nad walcząco Warszawę Dziękuję autorom aż przypomnienie o naszych naszych fantastycznych pilotach Pozdrawiam wszystkich
Spotkałem jedną tezę "pro-polską" w tej sprawie. Mianowicie, w trakcie trwania walk, Brytyjczycy mieli kryzys szkoleniowy -- zbyt wolno szkolili nowych pilotów, a jakość szkolenia spadła. I na to przybyła grupa pilotów polskich (i czeskich) -- doświadczonych, kompetentnych, którzy przeszli ostrą selekcję. Grupa niewielka, ale właśnie trafiająca w punkt -- czas, gdy taka kompetentna pomoc była bardzo potrzebna.
PS. Łaszkiewicz we wspomnieniach to nazywał "pukka sahib" -- mentalność oficera kolonialnego wobec niższej nacji. Oczywiście, nie wszyscy (sam pisze o jednym, wrednym przykładzie, skontrastowanym z wielu dobrymi Brytyjczykami).
Na początku swojego pobytu w Gloucester poszedłem do pubu. Oczywiście zagadnąłem miejscowych. Ponieważ miałem akcent jaki miałem, po lokalu rozniosła się wieść, że jakiś Polak przyszedł . Wkrótce jeden z biesiadników powiedział, że pewien starszy facet ("one old bloke") zaprasza mnie na rozmowę. Dosiadłem się do jego stolika. Koleś miał 90 lat. Nie dość, że był po kilku pintach, to trzy zęby, które mu w szczęce zostały, zupełnie nie ułatwiały komunikacji. Jednak zrozumiałem, że sam walczył w II WŚ, najpierw w formacjach obrony terytorialnej, potem na kontynencie jako ochotnik, i chce mi podziękować za polskich pilotów, którzy uratowali Anglię... Hmmm... Bardzo nie lubię pochwał, nawet gdy mi się należą. W tym wypadku zupełnie mnie nie dotyczyły, poza luźnym związkiem, że ci piloci i ja przypadkiem byliśmy z jednego kraju. Ale przyjąłem je z wdzięcznością. Cokolwiek by nie mówić, ci polscy piloci do dziś są nieobcy nie tylko w oczach świadków tych wydarzeń, ale wręcz legendarni w świadomości społecznej następnych generacji Zjednoczonego Królestwa. A ich sława raczej rośnie, niż ulega zapomnieniu.
To tylko dowodzi skuteczności propagandy. I fajnie, że chociaż raz ta była na korzyść Polaków. Ale dzięki za podzielenie się swoim doświadczeniem. To jest cos co chyba tylko w UK może się przydarzyć. Też miałem podobne zdarzenie w angielskim kościele gdzie schroniłem się przed burzą. Gdy ludzie którzy byli na mszy dowiedzieli się, że jestem Polakiem skontaktował i mnie z jednym mieszkańcem, który opowiedział mi losy jego ojca, który znalazł się w UK jako żołnierz i matki, która uciekła z Polski z nim jako chłopcem, przed komunistami. Takie okruchy historii zwykłych ludzi w dramatycznych czasach, które będą zapomniane.
Super odcinek Jak byście kiedyś byli mili zrobić materiał o pozostałych dywizjonach sorry znaczy eskadrach polskich w RAF bo przecież potem powstały kolejne i walczyły do końca wojny to też wysłuchałbym podcastu z wielką przyjemnością podobnie zresztą jak o polskim lotnictwie w ramach LWP !
Kapitalny materiał panowie i mega interesujący. Zajebisty kanał historyczny o II wojnie światowej i niesamowita wiedza historyczna i bogaty język by ją przekazać. Szczególnie bardzo ciekawe jak przedstawiacie całą strukturę sił powietrznych Wielkiej Brytanii podczas wojny, czym był dywizjon, eskadra, skrzydło itp. i po ile samolotów i ludzi liczył.
Swoją drogą zawyżenie zgłoszeń zestrzeleń (nie tylko Polaków, ale całego RAF-u) nawet nie dwukrotne przy tak intensywnych walkach, dobrze świadczy o systemie weryfikacji. Anglicy mieli generalnie o wiele lepsze pojęcie o ponoszonych i zadawanych stratach od Niemców. Zbudowali też naprawdę nowoczesny system obrony powietrznej, który zapewniał oprócz świadomości sytuacji także odpowiednią logistykę. Niemcom przez całą Bitwę o Anglię udało się zakłócić tą organizację tylko raz, na pół dnia ... i nawet o tym nie wiedzieli ... Luftwaffe nie mogła tej bitwy wygrać, bo zupełnie do nich nie docierało z czym tak naprawdę się mierzą. RAF też bardzo trafnie określił warunki zwycięskiej obrony. Niemców trzeba było zmęczyć i uświadomić im, że dzień za dniem przez 2 miesiące walk ciągle spotykają równie liczne i agresywne myśliwce brytyjskie. Czyli ich kosztowne ataki nie przynoszą zakładanego efektu.
Bardzo dobry materiał 💪 dobrze że obaliliście ten mit. To ze nasi Lotnicy byli skuteczni i mieli dobry bilans to jedno ale fakt że u nas rozdmuchano to do przesady to Drugie. Polacy mieli wkład w Zwycięstwo lecz nie byli czynnikiem decydującym o zwycięstwie jak to sie dziś twierdzi
Bawi mnie to, że jak wreszcie Panowie zrobili materiał na temat naszych bohaterów narodowych, który po analizach faktycznie przyznaje, iż choć Polacy byli trybikiem w dobrze naoliwionej maszynie, nie raz Brytyjczyków pozytywnie zaskoczyli, przyznając im chwałę, a nam, Polakom, powód do dumy z nich, komentujący tutaj się burzą, że nie został zburzony bohaterski pomnik. Tak, podczas II wojny światowej zrobiliśmy coś dobrego i zrobiliśmy to skutecznie.
Podcast jest zgodny z oceną brytyjskiego historyka Richarda Kinga "Dywizjon 303: walka i codzienność", która w niczym nie umniejsza zasług Polaków. Warto przeczytać, bo jest tam wiele interesujących szczegółów, o których mało kto wie.
Ale czytałem, w Militariach, artykuł, że Hurricane nie był gorszy od Spitfirea, każdy miał swoje wady i zalety. Piloci przenoszeni ze Spitfirea na Hurricaina nie uważali, tego za degradację. Hawker miał skrzydła z dwupłatowca, co oznaczało większą stabilność przy strzelaniu i budowę opartą na kratownicy i można go było naprawić w warunkach polowych, a ten drugi musiał być odesłany do fabryki, ale za to był nowocześniejszy i był na początku rozwoju konstrukcji.
Ogólnie Spitfire był zwrotniejszy i szybszy, ale właśnie bardzie podatny na uszkodzenia. Stąd nadawał się lepiej do walki kołowej z Me/Bf 109 , gdzie po prostu jak ktoś komuś wszedł na ogon to zazwyczaj dorwał, a Hurricane radził sobie lepiej w atakach na bombowce - gdzie odporność na lekkie i średnie uszkodzenia była kluczowa.
Jednego dnia wystawiliśmy oba dywizjony do walki w grupie operacyjnej jedenastej. Czyli na obszarze gdzie toczyła się Bitwa o Anglię. Był to 15 września.
Jest parę niuansów, gdy przyjmiemy za dobrą monetę argumenty Norberta. Jak będziemy teraz traktować taki squadron, który miał 3 flighty A, B i C, ergo dobrze ponad 20, w porywach do 30 samolotów? Takie przypadki również się zdarzały w RAF, chociaż regułą były dwa flighty w squadronie. Jest to eskadra składająca się z trzech półeskadr czy z trzech jednatrzeciaeskadr? A może półtoraeskadra w składzie trzech półeskadr? Aby daleko nie szukać przykładów, wiosną 1943 roku walcząca w Afryce 145 eskadra RAF do swoich dwóch półeskadr A i B dostała dodatkową półeskadrę C (jednatrzeciaeskadrę?), która polskiemu odbiorcy jest lepiej znana jako Polski Zespół Myśliwski, potocznie nazywany w publicystyce „Cyrkiem Skalskiego”. Ta polska półeskadra (jednatrzeciaeskadra?) miała 15 pilotów i 10 samolotów, więc nie sposób zaprzeczyć, że faktycznie miała siłę eskadry i przez dowództwo była traktowana jak eskadra. Innymi słowy, wg zaproponowanej tutaj logiki polska eskadra wchodziła w skład brytyjskiej eskadry jako półeskadra (jednatrzeciaeskadra). Coś tu nie gra. W 1942-1943 roku polski 309 squadron miał 3 flighty A, B i C. Była to wtedy 309 eskadra w składzie trzech jednatrzeciaeskadr czy może 309 półtoraeskadra w składzie trzech półeskadr? Znów coś tu nie gra. W 1944 roku istniała samodzielna jednostka pod nazwą 1586 Flight, mająca w połowie tegoż roku 12 samolotów. Była to wg Norberta eskadra czy półeskadra? A może jednatrzeciaeskadra, skoro wcześniej dokładnie ten sam flight nazywał się Flight C w 138 squadronie i miał etatowo 7 samolotów? Gdyby ktoś nie wiedział, chodzi o jednostkę, która została sformowana w 1940 roku z polską nazwą 301 dywizjon bombowy Ziemi Pomorskiej, a potem zasłużyła na dodatkowe zaszczytne imię Obrońców Warszawy. Te samoloty w liczbie 6-12 (zależnie od ponoszonych strat i uzupełnień) to były Halifaxy i Liberatory, którymi załogi jednostki wykonywały zrzuty na teren okupowanej Polski. Jesienią 1944 roku 1586 Flight ponownie przeformowano w 301 Squadron. W polskich dokumentach jednostka przez całą wojnę była nazywana dywizjonem 301, chociaż musiała zostać zmniejszona z powodu dużych strat i przez około dwa lata faktycznie (z punktu widzenia organizacji i zadań) była eskadrą do zadań specjalnych. Na pewno ci lotnicy się ucieszą, gdy kiedyś spotkają w zaświatach nowoczesnego historyka, który im wytłumaczy, że nie byli żadnym dywizjonem ani eskadrą, lecz w najlepszym razie półeskadrą. Do takich językowych, logicznych i wojskowych absurdów prowadzi poprawianie historii na siłę, gdy historykowi po latach się wydaje, że to albo tamto było nieprawidłowo i powinno nazywać się inaczej. Ja się wypisuję z takiego interesu. Zostaję przy tradycyjnie przyjętych dywizjonach i eskadrach, które doskonale odpowiadają lotniczo-wojskowym realiom tamtego okresu.
Kanał świetny szczególnie dla ludzi których interesuje historia drugiej wojny światowej Proponuję temat na kolejne odcinki a mianowicie postaci bohaterskiego. dowódcy obrony wybrzeża pułkownika Stanisława Dąbka żołnierza z krwi i kości świetnego dowódcy i stratega Przed śmiercią powiedział podobno Ja wam pokażę jak Polak walczy i umiera Nie wiadomo ile w tym prawdy ale ponoć na pogrzebie pułkownika pojawili się oficerowie Wermachtu podobno z szacunku dla odwagi pułkownika. Polecam gorąco może jakieś nowe nieznane fakty coś czego nie wiemy
Pierwszą porażką strategiczną III Rzeszy była niezdolność do prowadzenia kampanii przeciwko państwom zachodnim w 39r., drugą - niezniszczenie brytyjskich wojsk ekspedycyjnych w 40r., obie poniesione pomimo autentycznie powalających zwycięstw taktycznych i operacyjnych. Przegrana w Bitwie o Anglię była pierwszą znaczącą porażką operacyjną, i (co najmniej) trzecią porażką strategiczną.
Szanowny Panie Doktorze Squadron jest dywizjonem, czy to się komuś podoba czy nie, jakoś Anglicy nie mają co do tego wątpliwości i tego typu dylematów. Nie wiem czemu się Pan uparł nazywać go eskadrą. Dlatego, że miał w linii 12 samolotów, a niemiecka gruppe 35? Dywizjon RAF miał 2 eskadry flight A i fligith B, każdy po 2 klucze. To oczywiste, że różnych wojskach powietrznych liczebność dywizjonu a także struktura i liczebność związków taktycznych jest inna. Nie wiem doprawdy, co przez takowy zabieg semantyczny chciał Pan osiągnąć osiągnąć. To tak, jakby dywizję strzelecką ACz nazwać półtorapułkiem albo brygadą , bo miała tylko 10 tys żołnierzy a dywizja Wermachtu 18000. To, że brytyjski dywizjon miał tak mało samolotów świadczy tylko o dysfunkcjonalności taktycznej i jego słabości, co uwidoczniło się już w trakcie kampanii francuskiej, a co, z jednej strony, do konserwatywnej wierchuszki dowódczej w RAF docierało bardzo wolno, z drugiej zaś wynikało z problemów z dowodzeniem i synchronizowaniem działań większych formacji. Co do overclaimingu, typowego dla wszystkich stron konfliktu to nie był on dla polskiego dywizjonu jakiś nadzwyczajny, choć przytoczył Pan liczby te bardziej niekorzystne dla Polaków. Nie napisał Pan zupełnie na czym polegał fenomen Dywizjonu 303 i czym się na przykład pozytywnie wyróżniał na tle bliźniaczej jednostki, wcześniej zresztą sformowanej. A o tym warto by było napisać lub opowiedzieć, tak jak o tym, dlaczego był overclaiming, czemu pisano o Do-215 a nie Do-17 itd., tak jak Niemcy w kampanii wrześniowej zestrzeliwali P-24 pozdrawiam
302 miał gorsze usytuowanie względem wypraw Luft-gangsta, nie wiem ile w tym prawdy co piał Król, ale jak ich(302) przenieśli na krótko na podlondyńskie lotnisko to w kilku lotach notowali równie wysokie wyniki.
@@13macias84 Nie tylko. Przede wszystkim toksyczni angielscy dowódcy, nielubiący Polaków, latający na swój "score", konserwatywni w stosowaniu szyku linearnego bądź schodów, z najgłupszym wynalazkiem, czyli weverem. Liczne loty w nielotną pogodę, stąd relatywnie duże straty. Także nierówna pod względem wyszkolenia kadra, niektórzy piloci wymagali ponownego przeniesienia do OTU.
Tak byli bohaterami, byli dzielni, byli zdolni, mieli osiągnięcia tak i była to propaganda. Tylko nie taka we stylu radzieckim że się melduje że w ciągu jednego dnia zniszczono całe lotnictwo wroga a na drougi dzień zniszczono je znowu.
Panowie wojna to system, a zapomnieliście do jakich systemowych zmian w RAF doprowadzili piloci dywizjonu 303? Rozczarowujące. Zmiana formacji, ataki na bombowce od frontu, czy też zmiana odległości otwierania ognia. Poproszę o część drugą z uzupełnieniem.
rzekomo Frantisek uważał się za Polaka, czesi chcieli go sprowadzić do 311 czy 312 ale odmówił przeniesienia do czeskiego dywizjonu, wolał zostać w 303
Panowie. Kiedy coś o Marynarce Wojennej na zachodzie? Może ORP Piorun i jego rola w walce z Bismarckiem, może straszne bliźniaki na Śródziemnym, a może ORP Dragon trafiony przez Negera?
Szanowni panowie! Nie tylko Fiedler określa squadron jako dywizjon, czyni tak większość pisarzy-weteranów. Król, Arct, Skalski, Najmniejsza była para dalej klucz, potem eskadra, dywizjon i skrzydło, Takim nazewnictwem poslugiwali sie ci którzy wtedy latali. więc trochę pokory panowie historycy. Proszę nie wprowadzać zamętu. Przy okazji squadron to doslownie szwadron
@@przemysawwnuk3286 Sorry, historycy są od opisywania historii, a nie jej tworzenia, Dywizjon funkcjonuje w polskim nazewnictwie od 80 lat. Eskadra dla polskich lotników w GB to bylo zupełnie co innego.
@@przemysawwnuk3286Nie było żadnego błędu tłumacza. Wojsko nie zawsze tłumaczy terminologię dosłownie z obcego języka. Chodziło o charakter zadań i organizację jednostki. Pod tymi względami odpowiednikiem squadronu RAF był polski przedwojenny dywizjon i dlatego przyjęto, że po polsku ma być dywizjon.
Czyli brytyjski Squadron to taki hitlerowski Staffel, Flight to Schwarm a Wing to Geschwader. Nigdy tego nie zgłębiałem i żyłem w błędzie 30 lat. Dzięki.
W przypadku polskich pilotów myśliwskich zdał egzamin bardzo wymagając system doboru i szkolenia pilotów. Czytałem kiedyś relacje jednego z pilotów ,że aby dostać się do Szkoły Orląt w Dęblinie , musiał pokonać 70 innych chętnych o jedno miejsce, a następnie w trakcie trzyletniej nauki wylatać kilkaset godzin. Do RAF-u , kiedyś zetknąłem się z informacją wystarczyło dobre zdrowie i chęci. To że dobre wyszkolenie było podstawowym atutem polskich pilotów świadczy fakt , że na bliskim wschodzie z polskich pilotów aeroklubowych , po uprzednim przeszkoleniu w warunkach wojennych sformowano jednostki które latały na amerykańskich P-40, no i nie było tam żadnych rewelacji.
@@anyzorawy Dziesięciu polskich ochotników z Takoradi trafiło do 112 sqn. Szkolenie było krótkie, bo formalnie mieli już sporo godzin wylatanych na samolotach myśliwskich (przeprowadzali samoloty przez pół Afryki).
tych kobiet (i mężczyzn) było więcej, nie ma powodu wspominać o akurat tej jednej - byli też lotnicy na etatach szkół lotniczych dla strzelców, bombardierów, nawigatorów etc., w jednostkach ciągnących rękawy-cele dla treningu opl, w jednostkach ratownictwa morskiego... - tylko nie o tym jest ten odcinek
Witam. To tylko ciekawostka ale czy ktoś zauważył oprócz mnie ze Ben Aflek lata w filmie gdzie gra amerykańskiego myśliwca w Anglii z literami RF na kadlubie?? Toż to nasz 303!! Widać amerykański gwiazdor może być tylko w najsłynniejszym sqadronie a nie w żadnym innym 😎🥳😎
Znaczenie bitwy o Anglię to też propaganda. Anglicy mieli dobrze zorganizowaną obronę a Niemcy nie mieli odpowiednich samolotów, żeby objąć swoim zasięgiem cały obszar wyspy. Przez co Niemy mieli znikome, jeśli nie żadne, szanse na osiągnięcie celu.
@@losarturos Właśnie dlatego to dobry temat ma podcast. Inną sprawą jest to jak Niemcy mieli skutecznie przeprowadzić i zaopatrywać desant przy całkowitej dominacji morskiej Anglii.
Czegoś nie rozumiem. Wiem że wyniki 303 -go były mocno zawyżane. Wyjaśnienie tego p. Norbert podał bardzo jasno i logicznie nie widźąc w tym nic złego. Brak możliwości weryfikacji, wymogi propagandy itd. To zrozumiałe, ale przy okazji podcastu poświęconego E. Hartmannowi i E. Rudlowi te same 35% weryfikacji spowodowały przypisanie im miana blagierów i mitomanów. Ja też uwazam ich za ściemniaczy, ale czemu teraz nasze 35% jest słszniejsze niż ich? Mimo wszszystko fajnie się Was słucha. Pozdrawiam.
Tylko wiesz, w przypadku 303 chodziło głównie o to aby poprawić sytuację jeśli chodzi o morale więc pewnie odgórnie coś podkręcano. W przypadku tych dwóch to już raczej chodziło o to że oni sami sobie podkręcali te wyniki które nie były weryfikowane bo po co.
Super materiał ! Mała prośba do redaktorów: czy mógłby powstać odcinek o wkład naszych dywizjonach bombowych ? A w szczególności o dywizjonie n°305 latający na De Havillandach Mosquito ?
Ciekawy temat. Myślałem o tym. Pytanie, czy inne nacje też kładł taki nacisk na uwypuklenie swego udziału w tej bitwie. Np Czesi. Też mieli swój rachunek z nazistami... Dzięki Panowie 🙂👍🏻
To że faktyczne liczby zestrzelonych samolotów znacznie się różniły od zgłaszanych to normalna rzecz i dotyczyła wszystkich nacji: Polacy nie byli tu żadnym wyjątkiem. Założenie że akurat Polacy zgłaszali statystycznie więcej „pustych” zestrzeleń niż np. Brytyjczycy jest z sufitu.
I find the most common problem not to be People saying that Poles overclaimed more than other nations, but modern day Poles choosing to believe and quote the overclaimed numbers as "fact" and not the confirmed kill tallies.
Ci co uważają, że Anglicy za mało podziękowali naszym lotnikom zapewne wiedzą, że w II RP w Polsce walczyli lotnicy cudzoziemcy ? Pewnie wiedzą i im podziękowali, bo było ich nie mniej niż naszych lotników w Bitwie o Anglię
@@user-ex2su3sd4p Dokładnie nie 😄. Kellet był Anglikiem i dowódcą dywizjonu. Kent był owszem Kanadyjczykiem, ale dowódcą jednej z eskard dywizjonu 303. W praktyce operacyjnej rzecz bez znaczenia, bo prowadzący cały dywizjon się zmieniali w poszczególnych lotach.
Należy zwrócić uwagę ilu polskich pilotów miało uprawnienia instruktorów. Instruktor to ktoś więcej niż zwykły pilot. Tego nie muszę chyba tłumaczyć? A kto w 303 i 302 miał uprawnienia na czas 1940? Odsyłam do sprawdzenia w internecie...Zdziwicie się ilu z naszych pilotów je miało, aby ułatwić napiszę że więcej niż połowa. A system obrony powietrznej W.Brytanii był po prostu świetny.
polecam *WSZYSTKIM film na YT pt - Stanisław Skalski w Chicago (1986) - wspomnienia asa myśliwskiego* - a twórców kanału @podcastwojennehistorie prosiłbym o podlinkowanie tego filmu i dodatkowo zachęcam do zrobienia jego analizy w oddzielnym odcinku - bo to jednak historia świadka epoki - uczestnika tamtych zdarzeń