Nie wiem dlaczego są wciąż rozpowszechniane te bzdury o zdrowej żywności w PRL. Owoce i warzywa z metalami ciężkimi, biały ser zażółcony (bakterie), serki waniliowe w 3/4 skażone bakteriami, kwaśne, żółte, woda na wierzchu, parówki z wypełniaczem celulozowym (2x większa parówa po ugotowaniu, smak że na wymioty się zbierało). wędliny z kilku a nawet kilkunastokrotnie przekroczonymi normami na azotyny i azotany (przecież musiały być czymś konserwowane by przetrwały transport w upale!), pasztetowa z totalnych odpadów mięsnych, które nie nadawały się na przeróbkę na paszę mięsną dla zwierząt z PGR! Można by wymieniać i wymieniać! Poniżej kilka ciekawych filmików: ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-4w546Rrh9wU.html ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-HVtYD-RKrp0.html ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-zx_HI-KXLp8.html ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-ZJbfkJo77RQ.html ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-VS3YGAuSv1g.html ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-uXNz4pECfYM.html Jak w ogóle żywność w PRL miała być dobra, jak środowisko naturalne było skażone? Pamiętasz kwaśne deszcze? Chemia leciała z chmur, a np. krowy jadły trawę tym spryskaną. Sady owocowe przy drogach, auta na benzynę ołowiową! Po zakładach produkcyjnych straszny brud, kinie produkcyjne myte od czasu do czasu i to tylko...Kokosalem!!! W sklepach to już w ogóle brud i przede wszystkim smród! Półki i lady klejące się od brudu, szyby nie myte latami, na wystawce za szybą dziesiątki, jak nie setki padłych much! Ta super żywność to masowe zatrucia, epidemie żółtaczki i czerwonki! Ile to razy szło się głodnym do pracy czy szkoły bo mleko przy gotowaniu się zważyło a serek homogenizowany był kwaśny, żółty i z wodą, więc szedł do kosza! Wędlina dopiero po kilku dniach się psuła, i to dziwnie, bo wysychała i zieleniała. Tak była nasączona rakotwórczymi związkami azotanów i azotynów! Gdyby nie to, to popsułaby się już w zakładzie produkcyjnym! Co było fajnego w tej super żywności, jak się przynosiło ze sklepu ser biały, który na rogach, i w ogóle na wierzchu, był żółty i rozpadał się! Oskrobanie z tej bakteryjnie skażonej warstwy to 1/3 sera mniej, a czasem był tak kwaśny i o dziwnym smaku, że nie szło go zjeść! Dziś, praktycznie cały ten nabiał nie przeszedłby kontroli sanitarnej! Jakby dziś rzucić to do sklepów, to co druga osoba dostałaby gigantycznej sraczki. I w sumie wtedy tak było.
