Więcej o dawnej walce szablą i rapierem w mojej książce: "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
Więcej o dawnej walce szablą i rapierem w mojej książce: "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
Walczyłem 2 czy 3 razy szablą przeciwko rapierowi. Ja typowo turniejową szablą używaną w DESW, rapierzysta jakimś okrutnym rapierem, który ledwo się uginał przy trafieniach. Przewaga zasięgu rzeczywiście jest spora, ale broń jest dość podatna na wszelkie zbicia oraz skracanie dystansu. Na punkty wygrałem, ale siniaki miałem przez pół roku. Myślę, że gdybym walczył cięższą szablą to byłoby łatwiej. A, no i mikra osłona dłoni w szablach panów braci z pewnością utrudniała starcie.
Dziękuję za Pana pracę do wkład w upowszechnianie wśród rodaków naszej polskiej kultury. Grunt to świadomość i szacunek dla własnej kultury i dziedzictwa.
Rapier to była groźna broń. W 1578 pojedynkowało się trzech ulubieńców Henryka III z trzema ludźmi księcia de Guise. Z tych sześciu nikt nie wyszedł bez szwanku. Jeden wykpił się lekką raną ramienia, jeden leczył się przez kilka tygodni i jakoś z tego wyszedł. Czterech uczestników pojedynku straciło życie: dwóch zostało na placu, jeden zmarł następnego dnia, jeden umierał ponad miesiąc.
Głównie krwotoki wewnątrzne powodowały śmierć. Szabla to rany cięte i rąbane bardziej powierzchowne i łatwiejsze do zatamowania. Natomiast rany kłute powodują ciężkie krwotoki wewnątrzne. Poza tym zasięg był lepszy.
@@Sattivasa Dokładnie. W pojedynkach na rapiery wymiany śmiertelnych pchnięć zdarzały się nierzadko......śmiertelny efekt pchnięć nie zawsze był od razu odczuwany przez rannego, który kontynuowal walkę. A gdy nawet efekt tali był od razu odczuwany, i ranny czul, że kona, często mógł jeszcze przez ileś tam sekund kontratowakać, i mając już znacznie mnie do stracenia, tymbardziej nie odpuszczał,a nawet nacierał z większą zaciekłością niż wcześniej....
Broni mimo wszystko używa się głównie na wojnie. A pojedynki to specyficzna forma współżycia społecznego - niekoniecznie chodzi o to, by oponenta zabić, ba, znacznie ale to znacznie częściej wręcz na odwrót, wielkim nieszczęściem był taki zgon kogoś, z kim wypadało załatwić spór honorowy, ale broń Boże go posyłać do grobu, bo za to i sądy, i kaci, a co najmniej masa problemów z rodziną nieboszczyka, niekiedy ustosunkowaną i mogącą, ot, wynająć zbira by z guldynki odstrzelił mordercę. Dlatego szabla była zdecydowanie lepsza. Na wojnie - bo to była nadal epoka wojen opancerzonych gości, przywalenie komuś zamaszyście ciężką i koncentrującą siłę uderzenia szablą dać mogło, nawet gdy pancerz bronił, lepszy efekt niż dziabnięcie wroga w kirys... i być może złamanie długiego, wiotkiego przez to ostrza rapieru. Szabla w bliskim zwarciu - to także dobre narzędzie krojące, a ciachnąć kogoś po twarzy czy dłoni to całkiem skuteczna metoda wyeliminowania go co najmniej chwilowo z walki. No i jeszcze to co w broni palnej opisuje się jako "moc obalającą" i czego wymaga się od pistoletów, służących do samoobrony. One wcale nie mają zabijać skuteczniej. One mają sprawić, że trafiony błyskawicznie traci zdolność kontynuowania walki. A czy potem umrze czy nie - mniej istotne. No więc szabla, gdy się nią cięło oponenta po jego zewnętrznej, mięśniowej powłoce, rozkrawając ją na dość długim odcinku, bo krzywizna ostrza to mocno ułatwia - pozbawiała gościa właśnie władzy nad mięśniami. A to nimi się walczy. To że wrogowi przebijesz centymetr kwadratowy takiego mięśnia a za nim np. płuco albo jelito, owszem, jest dla życia groźniejsze - ale co z tego, skoro napompowany adrenaliną przeciwnik, nim się wykrwawi do płuca, nie mówiąc już o gangrenie z powodu wycieku z jelit, zdąży jeszcze z tuzin razy odwzajemnić ciosy i być może za którymś razem trafi. No i mamy wątpliwą satysfakcję pociągnięcia go za sobą do grobu. A chciałoby się raczej przeżyć i tylko go zneutralizować, niechby nawet też zachowując żywym (a może to nawet lepsze, bo zawsze dało się pokombinować z wymianą jeńca na okup). No i ostatecznie, co już bez wnikania w mechanizmy pokazała po prostu historia, najpierw to polska jazda, zbrojna w szable, mocno rządziła na polach bitew, raczej rozbijając wszelkiej maści rajtarów z rapierami, a potem wręcz cała reszta świata dla swych kawalerzystów właśnie szable przyjęła i to one kończyły epokę broni białej w kawalerii. Więc po prostu samo życie wykazało, że chyba jednak szabla była pomysłem bardziej uniwersalnym i praktycznym.
Co do pojedynków między rapierzystami tamtej epoki, to jednak jeszcze nie miała raczej zastosowania formuła "do pierwszej krwi". Prawdą jest że nie chodziło o zabicie oponenta, ale jednak o uzyskanie nad nim zdecydowanej przewagi. Na pojedynkach honorowych XVI i XVII stulecia jeszcze odciskał się wpływ tradycji pojedynków sądowych. Idealne było zmusić oponenta do poddania się. Poddający się przyznawał rację przeciwnikowi, a bardziej bezwzględni domagali się by pokanany "prosił o litość". Gdy jednak pokonany odmawiał, przeszywano go niestety sztychem (najlepiej by nie miał już w ręku rapiera i nie mógł oddać). Gdy jednak raniony nie był obezwładniony ani nie wytrącono mu broni, to już jako śmiertelnie ranny rzeczywiście często starał się oddać cios i kontynuował walkę. Jest znany przypadek z Anglii ok. r. 1610, gdy obaj przeszyli się rapierami, ale za namową sekundantów mieli przerwać pojedynek. Jeden z dżentelmenów zorientował się jednak, że jego rana jest śmiertelna, więc oświadczył, że chce w tej sytuacji walczyć do końca i podjął parę bardzo gwałtowanych, choć nieskutecznych ataków, zanim się wykrwawił..... Nawet ten, kto od razu konał niekiedy zdążał oddać (a w pojedynkach na rapiery i lewaki, nawet gdy już ktoś już wypuszczał z ręki rapier, to jeszcze mógł odwzajemnić się sztyletem: po prostu kłuł przeciwnika ile się dało, a już konajac mniej przejmowal się wzajemnymi ukłuciami oponenta)
@@marcinkotlarz7512 Ano właśnie - w takim wydaniu "broń" traci swą dumną nazwę, bo przestaje skutecznie bronić. Co najwyżej - pomści śmierć użytkownika. A ciachnięty szablą, nawet mało śmiertelnie (o ile gangrena sie nie wda potem) osobnik tracił często władzę w sporej grupie mięśni i tym samym przestawał być zagrożeniem. A o to na wojnie chodzi przecież. A w tych starych nawet niekiedy głównie o to, bo jeńcy bywali cenną zdobyczą. W roli zastępczego "młotka", czyli by coś tam zrobić gościowi w zbroi, też pomyślana do rąbania szabla z innym rozkładem mas nadawała się lepiej. Kirysu ani nie rozrąbał husarz szablą, ani nie przebił rajtar rapierem, ale jeśli obaj walili po rękach, osłoniętych powiedzmy kolczugą, to mocniejszej kontuzji mógł nabawić przeciwnika ten co ciął szablą. No i do "krojenia" w zwarciu, przy jakichś okazyjnych ciosach, obłe ostrze szabli nadaje się znacznie lepiej. Można wiele spekulować, nikt tego dziś raczej nie sprawdzi realnie, tak sie nawalając na dane typy broni, by padały trupy i ranni, w wielu, wielu starciach, co by pozwoliło sporządzić statystyki. Wiemy jednak, że polska jazda w szable uzbrojona raczej nie miała kompleksów w polu i gdy tylko wróg konno z nią wojował - zwykle sprawiała mu manto, i to raczej mniejszymi siłami przeciw większym. Czyli nie mogła być ta szabla zła.
@@adamszangala4764 Oczywiście na wojnie szabla odgrywała w XVII w. wielką rolę, zwłaszcza tam, gdzie walczyło się również konno. Natomiast regularnych pojedynków (nie improwizaowanych, ale umawianych np. na kolejny dzień) w Polsce było jednak nieporównywalnie mniej niż we Francji.... A tam, gdzie takich pojedynków było sporo, królował w nich w 1. poł. XVII w. rapier i niestety ginęło sporo "zawodników". A zwyczaj, że przeszyty rapierzysta dalej walczył, wynikał również z tego, że mógł być potem uznany za "zwycięscę" pojedynku, jeśli położył oponenta trupem, (nawet jeśli sam miał po godzinie wyzionąć ducha....) Prawie każdy był więc przygotowany, by w razie czego walczyć uparcie do końca.... Jest nawet znana historia, że jakiś ang. pojedynkowicz był zbyt głęboko przeszyty by sięgnąć oponenta długim rapierem (byli już abyt blisko siebie), ale roztrzaskał mu łeb jelcem.... a potem nieoczekiwanie jednak sam z tego wyszedł. Regułą w rapierach było więc oddawać pchnięcie, o ile się tylko dało. Dla niedoświadczonego szermierza dość typowe było, że kłół samemu będąc odsłoniętym, więc oponent, zwykle przeszywał takiego w odpowiedzi (co było jego zwyczajowym prawem, nawet jeśi już konał!). Czasami walczyły równolegle dwie pary przeciwników. Będąc przeszytym w takim pojedynku, francuski pojedynkowicz krzyczał "Je suis mort" ("Umieram!"), by ostrzec swego kompana z drugiej pary, nie rezygnując jednak z próby wykorzystania ostatnich sekund walki na dźgnięcie swego oponenta w odpowiedzi.
Czytałem, że podczas tej elekcji wstrząs związany ze skutecznością rapierów sprawił, że nasza szlachta w trakcie tej elekcji zaczęła chodzić z mieczami u boku czym z kolei wprawiła Francuzów w konsternację. 😅
Z analiz Pańskiej wypowiedzi wynika, że na początku nie był jeszcze opracowany fechtunek przeciwko ciosom rapiera. Jednak później szabla górowała. Gratuluję i serdecznie pozdrawiam 💖👋😀.
Tak, generalnie rapier znika z użycia w Europie pod koniec XVII wieku. W wojsku zastąpiony został przez szable i pałasze. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Nigdy w pojedynkach szabla nie była lepsza od broni kłutych takich jak rapier, czy później szpada. Dlatego później pojedynkowano się daną bronią. Co innego pole bitwy tam jako broń boczna od końca XVII wieku królowała szabla, czy to wzoru wschodniego czy też zachodniego.
A ja nie rozumie co się tak wszyscy na te rapiery napalili - bardzo wyspecjalizowana broń. Popularną bronią w armiach i myloną z rapierem jest siede sword, a o tej brni jest cisza :(
Gratuluję poczucia humoru.Koszula wygląda tak,jakby autor przygotowywał się praktycznie do materiału i złożył swoje ciało na ołtarzu wiedzy o broni białej.
Film o mojej najnowszej książce: ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-uGDYCD7qfPc.html "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
Stawiam hipotezę, że śmiertelność ran kłutych zadawanych przez rapier była jedną z przyczyn, dla których Richelieu wydał edykt zakazujący pojedynków. Być może chciał uniknąć niepotrzebnego ubytku populacji szlachciców.
Wygrywają przede wszystkim umiejętności, ale do pojedynku zawsze wezmę rapier choć więcej umiem szablą. Rapier jest zoptymalizowany pod pojedynek i oddał masę rzeczy aby górować w tej konkretnej sytuacji.
Będzie o tym odcinek - jak radził sobie szablista z rapierem. I jak walczyć rapierem przeciw szabli. Więcej tu: "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
Jeżeli zadowolisz się odpowiedzią, nie fachowca... Jako młody chłopak, sporo lat temu, bywałem w domu kolegi, u którego zachowały się rapier niewiadomego pochodzenia i szabla z początków XX wieku. Stan naszej wiedzy wtedy, nie pozwalał na precyzyjniejsze ustalenia, a teraz po latach nie odtworzę w pamięci więcej. Sporo "pojedynków" stoczyliśmy. Wygrywała przeważnie szabla. Szablę trzymaną przed sobą pionowo, można było błyskawicznie obrócić lewo / prawo, lub uderzyć z nadgarstka w przód, przedłużając uderzenie w pchnięcie, gdy ten z rapierem odskakiwał. Nie było najmniejszego kłopotu uderzyć w klingę rapiera, odpierając jego pchnięcia. Uderzenie z góry, czy z nadgarstka wyciągniętej ręki rapierem, nie wchodziło w grę. Rapier wydawał się dzięki prostemu, długiemu ostrzu, mieć cały ciężar skupiony blisko jego końca. Szabla miała środek ciężkości bliżej środka klingi. Dlatego próba uderzenia rapierem, kończyła się udanym pchnięciem szablisty z wykroku, zanim ostrze rapiera opadło. Walka rapierem musiała siłą rzeczy bardziej przypominać pchnięcia szpadą, następczynią rapiera. Faktycznie większa długość rapiera, była wtedy jego przewagą, ale w naszych młodzieńczych pojedynkach, niewiele mu to w praktyce pomagało. Jeżeli szablista nie był ranny w nogę, szybkość szabli przeważała. :)
@@martig1000 Zależy jaki rodzaj pałasza każdy ma inną budowę i do innego fechtunku został stworzony. Francuski, pruski czy austracki każdym inaczej się walczyło.
@@szablotukpolski5201 Czy nie lepiej pokrowiec na broń białą nazywać po staropolsku ,, poszwa'' . A nie tak trochę ginekologicznie zajeżdżającym współcześnie wyrazem ,, pochwa''.
@@szablotukpolski5201 Ah, a już sobie roiłem że koncerz jest takim "polskim rapierem" i udokumentowane jest, że ktoś nim kiedyś nawywijał w pojedynku... Bajania 😉 Dziękuję za szybką odpowiedź.
Bardzo cenny materiał - znacznie rozszerzył moje pojęcie o broni białej. Ale skąd to maniakalne, błędne wymawiane: szablon, białom, nowom, broniom, potrzebujom, takom, z szablom, piszom, różnom, znanom, nowościom, zamiast pielęgnując, unikatowe w skali całej słowiańszczyznie polskie "ą", wymawiać: szablą, białą, nową, bronią, potrzebują, taką, z szablą, piszą, różną, znaną, nowością! Chyba, że chce Pan przebić słynny skecz kabaretu "Dudek" pt. "Ucz się Jasiu", gdzie majster (J. Kobuszewski) instruuje ucznia Jasia (W. Gołas): "Chamstwu należy się sprzeciwiać siłom i godnościom osobistom!" Zaśmiewała się z tego cała Polska. Serdecznie pozdrawiam.
Dzięki za ciekawy podkast.... A czy w historii tych pojedynków rapier versus szabla notowano też duble? Teoretycznie, będąc "nabitym na rożen", w pewnych przypadkach można było jeszcze wyprowadzić cięcie (Paulus hector Mair wXVI w. zalecał nawet takie cięcie, jako ostateczność, w innym przypadku starcia różnych broni, tzn. gdy walczy się mieczem, a przeciwnik nabija cię na włócznię)
@@szablotukpolski5201 nie wiem jak to było, gdy ranny walczył szablą. Polskie źródła w ogóle nie wspominają o wzajemnych śmiertelnych zranieniach? Paulus Hector Mair zachęcał jednak, by w razie bycie przeszytym na wylot, próbować mimo wszystko zdążyć jeszcze ciąć oponenta przez łeb, (podkreślając, że w takiej sytuacji "trzeba to zrobić od razu"). Mogło to bardziej dotyczyć potyczek, niż pojedynków
@@szablotukpolski5201 Tzn. że w tych polskich relacjach historycznych nie ma wzmianek o wzajemnych śmiertelnych zranieniach? Gdy natomiast chodzi o książki o fechtunku, to istotnie Paulus Hector Mair wyjątkowo wyróżniał się takim otwartym zachęcaniem do odwzajemniania ewentualnych śmiertelnych ciosów (i podkreślał, że trzeba "robić to od razu" po byciu trafionym)
@@szablotukpolski5201 Oczywiscie zgadzam sie z Panem i dziekuje . Interesuje sie historia Pana programy sa dla mnie ciekawym zrodlem informacji. Pozdrawim.
Ja, mimo wszystko, obstaję przy nazewnictwie Zdzisława Żygulskiego, który definiował rapier jako broń kolną o długiej, wąskiej klindze, która miała ograniczoną (lub zlikwidowaną) możliwość wykonywania cięć. Z uwagi na powyższe, nie wyobrażam sobie, aby kawalerzyści używali rapierów w innej sytuacji, niż będąc w podróży i nie mając innej broni przy boku. Podejrzewam, że ówcześni kronikarze i pamiętnikopisarze nazywali rapierem miecze o fikuśnej, rapierowej rękojeści, ale o normalnej kolno-siecznej klindzie.
@@szablotukpolski5201 jasne - i nie neguję tego, że odmian rapiera było wiele. Niemniej jednak miały pewne cechy wspólne, tj. wąską, długą głownię ze zredukowanymi (lub zlikwidowanymi) możliwościami siecznymi i ricasso z osłoną. Sam Pan zresztą o tym mówił niedawno w odcinku o mieczu Bogusława Lindy w jakimś serialu.
@@kempo79 nie każdy rapier był pozbawiony możliwości cięcia. Te z początku miały jak najbardziej możliwość zadawania cięć i to nie najgorszych. Dopiero te późne utraciły tą możliwość ( i praktycznie przeszły w szpady).
@@Bies546 wiem o tym i dlatego napisałem, że mogą mieć ograniczoną możliwość cięcia - co nie wynikało z tego, że nie miały zaostrzonych krawędzi, ale z tego, że klinga miała zbyt małą masę (a konkretniej - część tnąca była zbyt lekka, mimo, że rapiery ważyły mniej-więcej tyle, co wcześniejsze miecze - kwestia rozłożenia masy). O ile więc można było zadawać dość lekkie cięcia (np. w szyję, w nadgarstek etc.), o tyle trudno było rapierem ZARĄBAĆ człowieka (czy np. odrąbać rękę). Konstrukcja broni wymuszała też konkretny sposób walki, który się koncentrował na pchnięciach. To właśnie miałem na myśli pisząc, że rapiery miały ograniczoną możliwość cięcia (a późne wersje rapiera, głównie hiszpańskie, w ogóle były takiej możliwości pozbawione). Ww. czyli budowa rapiera oraz fechtunek (który obejmował pracę nóg i tak dalej) w zasadzie wykluczały rapier jako broń kawaleryjską. Dlatego rajtarzy i kirasjerzy używali (poza szablami) wszelkiej maści pałaszy dwusiecznych (ang. broadswords) i jednosiecznych (backwords) - na przykład pałasza koszowego czy pałasza walońskiego. NB. piechota zresztą rapierów też nie używała - fechtunek rapierem w ścisku nie był raczej możliwy (pomijając już fakt, że żołnierze nie byli fechmistrzami) i używano broni sieczno-kolnej jak np. miecz renesansowy (w tej liczbie tzw. mieczorapier, czyli głownię mieczową oprawioną w rapierową rękojeść) - ang. sidesword oraz od późnego XVII wieku tzw. "shearing swords" (zwanych później "spadroons") czyli coś pośredniego między pałaszem a szpadą (aczkolwiek broń ta nie wyewoluowała ze szpady, lecz powstała obok niej, jako broń biała piechoty).
Niekoniecznie, rapier to broń XVI wieczna. Dominowały w nim szkoły włoska i hiszpańska. Szpada to francuska broń z połowy XVII wieku. Wszystko w tych szkołach było inne: broń, praca nóg i techniki ciosów.
@@szablotukpolski5201 czy zdarzały się pojedynki szabla vs szpada, w których to szpada wygrywała z powodu braku wypracowanych metod jej pokonania przez Panów braci szlacheckiej?
Są historyczne relacje z walk Portugalczyków z wojownikami uzbrojonymi w katany. Piszę o nich w swojej książce: "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
@@youtubeisdeletingmycomment3235 Witam. Niestety lista replik szabel, szpad i pałaszy, rapierów z możliwością zamówienia jest dostępna tylko drogą e-mailową. Pozdrawiam
Wydaje mi sie ze szabla przed Batorym byla uzywana w Polsce jednak sporadycznie, wiec rapier ktory pochodzi od miecza nie mogl wywolac az takiej konsternacji wsrod szlachty. Tak samo stroje przed Batorym byly zchodnie w duzej mierze. Moda na stoj szlachecki miala dopiero przyjsc szczegolnie wsrod szlachty koronnej. W XVI wieku szlachta chodzila ubrana w kazdym mozliwym stylu - francuskim, hiszpanskim, niemieckim czy tez wschodnim. Zupan i kontusz to dopiero lata 30 XVII wieku.
Też tak kiedyś myślałem, obecnie najnowsze badania i odkryte XVI-wieczne polskie źródła mówią co innego. Przy pisaniu książki co chwila to sobie uświadamiałem.
Trzeba też mieć na uwadze, że Europejski miecz to broń głównie do cięcia. Trochę ciężko się przestawić na kontrowanie ataków w technice nastawione na kłucie. Technika takich kontr jest zupełnie inna i wymaga długich ćwiczeń. W przeciwnym razie, wygląda się jak Kmicic w drugiej fazie pojedynku z Wołodyjowskim. Dużo ruchu, duży wydatek energii, utrata oddechu, a dystansu nie idzie skrócić.
A ja od zawsze chciałem wiedzieć ,nasza szabla kontra katana.No myślę że w katanie nie ma na przykład pchnięć,raczej wszystko opiera się na cięciach.Jak by to było No jak???.
W katanie występują słabe pchnięcia ale to nie dominujące techniki walki tą bronią, to zdecydowanie oburęczna broń sieczna. Są historyczne relacje z walk Portugalczyków z wojownikami uzbrojonymi w katany. Piszę o nich w swojej książce: "Sztuka krzyżowa szablą i walka inną bronią białą w dawnej Polsce od XVI do XVIII wieku" link do książki (e-booka): szablotluk.v.1cart.eu/pl/offer
Katana wbrew mitowi wykreowanemu przez hollywood jest bardzo prymitywną bronią. Katana ma krótkie ostrze i jest trzymana dwuręcznie, co za tym idzie walczący kataną musi być ustawiony przodem do przeciwnika, nie może przyjąć pozycji bocznej z wyciągniętą ręką. To naraża go na ciosy i sprawia, że ma ograniczony zasięg. Do tego katana ze względu na kształt i długość rękojeści uniemożliwia operowanie samym nadgarstkiem, potrzebna jest praca całych rąk co wydłuża czas reakcji. Ponadto szable często miały zaostrzone pióro z obu stron co pozwalało wykonać cięcie nie tylko podczas wyprowadzania ciosu ale także podczas powrotu do pozycji wyjściowej. Wreszcie jelec szabli lepiej zabiezpieczał dłoń przed atakiem przeciwnika i przy sprzyjających okolicznościach w zwarciu mógł służyć jako broń.
Gdzieś czytałem ..nasz słynny szermierz.... jeju zapomniałem nazwiska... spotkali się z mistrzem katany . Japończyk był zszokowany możlwościami kontry szabli. Pojedynek / walkę / szermierkę - przegrał Japończyk.
Szable i rapiery już dawno straciły swoje zastosowanie bojowe. Dziś bym stawiał na samoloty F 35 i armato-haubice :))) A co do Ruskich to trzeba im dać do zrozumienia że Polaków nie ogłupią swoją propagandą.
tak szabla to głupi przyrząd do zabijani tylko kijem da się zablokować cios rapierem.........................ale można zwiać jak mawiał nasz trener niż walczyć
W XVI wieku nikt nie liczył, a cytat źródłowy mówi: „Za króla Henryka Walezego niemało ubili rapierami Francuzowie w Krakowie szachty". Pytanie ile to jest nie mało ? ;))
Panie Michale, od pewnego czasu pojawił się blog Pana Marcina Żmudzkiego. Osoby prowadzacej od dlugiego czasu szkolę fechtunku. Po osobie z taka praktyką można bylo spodziewać bardzo wiele. No coż, niestety mozna bylo. Niech Pan nie zaprzestaje swojej dzialalności bo pod wzgledem wiedzy, ktorej dostarcza Pan nt. fechtunku równać na polskich forach nikt się z Panem nie może.
Nie znam Pana Marcina ani jego poglądów na szermierkę. Niestety w tym temacie panuje mnóstwo nieporozumień, chciejstwa i tworzenia własnych niepotwierdzonych teorii przez różne szkoły szermiercze. Dziękuję za miłe słowo o moim skromnym kanale poświęconym historii polskiej szabli wojskowej. Pozdrawiam
Panie Michale, od pewnego czasu pojawił się blog Pana Marcina Żmudzkiego. Osoby prowadzacej od dlugiego czasu szkolę fechtunku. Po osobie z taka praktyką można bylo spodziewać bardzo wiele. No coż, niestety mozna bylo. Niech Pan nie zaprzestaje swojej dzialalności bo pod wzgledem wiedzy, ktorej dostarcza Pan nt. fechtunku równać na polskich forach nikt się z Panem nie może.