Pierwsze dwa filmy pochodza z kanalu uzytkownika zagor1974. Rowniez filmik pod Kuopio nie jest z tamtego konkursu... lecz z feralnego konkursu dzien pozniej gdzie Robert Mateja nie wszedl do drugiej serii :D
Świetny materiał. Polecam każdemu, kto uważa, że Mateja to niezdara słynący ze swoich "imponujących" odległości w Planicy. W latach 90-tych przecież osiągał całkiem dobre rezultaty. Miejsca 5, 6, 8 w PŚ pokazują, że jakiś potencjał w tym zawodniku był. Szkoda, że w niektórych momentach bał się ryzyka i brakowało mu szczęścia. Otarł się o medal MŚ w Trondheim.
Był wadliwie trenowany, jak każdy skoczek wtedy. Fortuna w 1972 zdaniem "fachowców" nie powinien jechać do Sapporo. Wtedy dziennikarze wykonali dobrą robotę i wymusili jego powołanie.
Wysokie miejsca które zdarzyły mu się kilka razy w karierze to przede wszystkim kwestia szczęścia. Pamiętaj, że wtedy nie było żadnych przeliczników, może powiał mu huragan pod narty i kilka razy (przez całą swoją prawie 20 letnią karierę!) udało mu się to wykorzystać. Pisanie, że Mateja miał potencjał to gruba przesada. Może miał potencjał na tyle, aby nie zapisać się w historii jako pośmiewisko, ale na pewno nie miał potencjału na dobrego skoczka.
@@janekniedan moze mu powialo, a od.kiedy skoki ogladasz? Dobre miejsca zajmowal w niektorycj dosc sprawiedliwych warunkach, na pewno takie byly na mś w Trondheim, nawet Skupień byl uwazany za rownie dobrego co Adam no ale nie byl tak pracowity i zawzięty
Szkoda, że ludzie dali Robertowi łatkę nielota. Przed erą Małysza to właśnie Mateja ciągnął ten sport. Powiedziałbym nawet, że Robert Mateja jest zmarnowanym talentem polskich skoków. 21 lat, 3 sezon i już 30 miejsce w Pucharze Świata? Dla porównania Maciej Kot w wieku 21 lat ukończył sezon na 35 miejscu w klasyfikacji generalnej. Dodajmy jeszcze, że wtedy Polska startowała ze starym sprzętem (zagraniczni trenerzy dziwili się, że z takim ekwipunkiem Polacy są w stanie punktować w Pucharze Świata). Robert Mateja w następnym swoim sezonie uplasował się na 5 miejscu na Mistrzostwach Świata w Trondheim. Medal był bardzo blisko i zapewne byłby na koncie Roberta gdyby tylko wylądował telemarkiem. Jestem przekonany, że gdyby Mateja zdobył medal na tych Mistrzostwach Świata, a reszta jego kariery potoczyłaby się tak samo to ludzie postrzegaliby Roberta Mateje za jednego z najlepszych Polaków w historii skoków narciarskich.
Podobnie jest zresztą z Wojciechem Skupniem. Nikt nie pamięta, że przez wiele lat jako jedyny reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej. W sezonie 2000/2001 zajął 13 miejsce na Turnieju Czterech Skoczni (nikt o tym nie pamięta, bo media w tamtym czasie zepchnęły ten sukces na boczny tor. Głównym tematem było zwycięstwo Adama Małysza). Po TCS Wojciech Skupień zajmował około 20 pozycję w klasyfikacji generalnej! O jego piątym i czwartym miejscu na MŚ juniorów też zapewne nikt nie pamięta. Gdyby tylko stanął na podium to byłby uznawany za jeden z największych zmarnowanych talentów w historii polskich skoków narciarskich (którym jest). Czego zabrakło? Profesjonalnego podejścia do treningów, dobrego sprzętu, umiejętności działania pod presją? Zapewne wszystkiego po trochu :/
Rzeczywiście takich zmarnowanych talentów kilka było. Tomasz Pochwała gdyby nie upadek w Planicy w 2002 roku może jakoś rozwinąłby skrzydła. Po Igrzyskach w Salt Lake City wierzono, że przejmie schedę po Małyszu za 4 lata w Turynie. Tak samo Mateusz Rutkowski, nasz były Mistrz Świata Juniorów z 2004, o ile dobrze pamiętam. W jednym z konkursów w Willingen przeskakiwał nawet samego Adama Małysza, choć jak wiadomo Orzeł z Wisły w wybitnej formie w sezonie 2003/2004 nie był. No ale talent był i zniknął. W ostatnich latach trudno nie znaleźć podobnych przykładów. Przypuszczam, że mało który kibic pamięta jeszcze Andrzeja Stękałę. Przed dwoma laty właśnie ten zawodnik był naszym mocniejszym punktem w nieudanym dla nas sezonie 2015/2016. Zdarzyło mu się wskoczyć do czołowej dziesiątki, np w Trondheim gdzie był chyba 6 albo 7. Rok temu powróciły sukcesy reprezentacji, al już bez udziału ambitnego Andrzeja.
Dokładnie. Niektóre rzeczy nie zależą już od samego zawodnika. Gdyby Mateja urodził się 10, czy 15 lat później być może inaczej potoczyłaby się jego kariera. W tamtych czasach przede wszystkim brakowało na wszystko pieniędzy. Sam Małysz wspomina, że na wyjazd na TCS do Insbrucku w 1995 roku, kwotę uzbierał dzięki wsparciu znajomych i rodziny. W takich okolicznościach trzeba mieć naprawdę wielki talent, żeby się przebić do czołówki. W skokach najważniejsza mimo wszystko jest powtarzalność dobrych skoków. Gdyby np. w Zakopanem w 1999 roku Mateja oddałby drugi dobry skok odniósłby Pucharowe zwycięstwo. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że mógł zakończyć karierę kilka lat wcześniej, ponieważ przywołując skoki z sezonu 2006/2007 wyraźnie widać, że miał problemy z opanowaniem techniki lotu.
W 1998 na Wielkiej Krokwii jury w zasadzie zabrało mu podium, bo druga seria w ogóle nie powinna się odbyć. Warunki były anormalne: deszcz, plusowa temperatura, roztapiający się rozbieg
Ale to były inne czasy i tak się skakało - zawody przyrywano w zasadzie tylko , gdy ktoś doznal groźnego upadku (a w planicy, czy Harrachovie skakano często nawet mimo tego...)
Widzę, dla niektórych to nagranie jest dowodem, że Mateja wcale nie był takim nielotem, jak się sądzi. Otóż był, z tym że oczywiście nie przez całą karierę. Miał parę lepszych sezonów, ale te wyniki i tak nie były reweacyjne, a to że był najlepszy na tle innych Polaków, którzy ledwo kwalifikowali się do konkursów, nie jest jakimś osiągnięciem. Kilka dobrych występów zaliczył, co pokazuje ten filmik, ale nie podniecajcie się, bo naprawdę nie ma tego dużo. Ale faktem jest, że miał potencjał. Nie raz dobrze skoczył w 1. serii by kompletnie zepsuć skok w drugiej. Może psychika nienajmocniejsza. A co do ostatnich jego lat, no to już było cieniutko i te skoki, wielokrotnie ogądane na Youtubie nie wzięły się z niczego (oczywiście każdy normalny wie, że nie skakał w ten sposób za każdym razem).
Dzisiaj to jest znacznie wyższy poziom, nie wystarczą już dwa skoki kilka metrów za punkt K by być w pierwszej dziesiątce. Często skoki na punkt K nie wystarczają na drugą serię.
Trzeba wziąć pod uwagę, że wtedy sędziowie ustawiali belkę stosunkowo nisko, bo zmiana długości najazdu oznaczała automatycznie restart całej serii. Przy obecnych przelicznikach nie ma już tego problemu, w razie czego można zmienić belkę i skorygować punkty o odpowiedni przelicznik. No i druga sprawa to postęp technologiczny. Stroje wykorzystują do maksimum warunki wietrzne, sprzęt też robi swoje.
Tylko że dziś notorycznie ustawiają słabeukom zbyt wysoki najazd, żeby potem go obniżać, wskutek czego 90% doskakuje do punktu K. Aczkolwiek fakt, że dziś stawka jest znacznie bardziej wyrównana i skoczkowie z takimi błędami mieliby spory problem wejść do drugiej serii, a tu kapitan grawitacja mimo spartaczonego technicznie skoku wchodzi do 10 xD
A w komentarzach jak zwykle dzieciarnia która wychowała się gdy Małysz już miał krzyształowe kule. Mateja w latach 90's był solidnym skoczkiem, trzykrotnie kończył cykl w okolicach 30 miejsca w generalce. Podobne miejsce zajmuje w tym momencie Olek Zniszczoł czy sympatyczny Zografski. Oni też są nielotami? Utarło się jako mem że Mateja nie potrafił skakać, bo nie radził sobie z presją i miał problemy z kontrolą w locie, natomiast w tamtych czasach było więcej takich zawodników, a klepać bulę zdarzało się dość często nawet Widhoelzowi. Ale oczywiście nawet to video jak się okazuje paru osób nie przekonało, bo skoro fakty nie zgadzają się z teorią, tym gorzej dla faktów.
Mateja był dziesięć razy w czołowej dziesiątce zawodów PŚ (do tego był piąty indywidualnie na MŚ), Zniszczoł dwa razy, a Zografski trzy razy. Częściej psuł skoki, ale kiedy miał swój dzień, potrafił być naprawdę wysoko. Do tego dwukrotnie w Zakopanem miał szansę stanąć na podium, ale spadał z 2 na 6, a rok później z 1 na 16 miejsce. Trochę szkoda tych konkursów i braku telemarku w drugiej serii na MŚ w Trondheim, gdyby zdobył medal, to pewnie mógłby liczyć na większą wyrozumiałość ze strony kibiców.
Bez przesady, Robert skakał ogólnie słabo, brakowało mu wytrzymałości psychicznej, powtarzalności, brakowało techniki no i głównie nie wytrzymywał presji. Powiedzieć o nim że był średnim skoczkiem na tle całej jego kariery to spore nadużycie a co dopiero mówić że był dobry. Miał kilka lepszych występów ale bez przesady.
Kilka lepszych występów, ale te lepsze występy były wtedy kiedy małysz miał swój największy kryzys. Tak przynajmniej kibice mieli komu kibicować. To tak jakby powiedzieć że Małysz miał kilka słabszych występów ale bez przesady. Fakt Mateja nie miał kondycji psychicznej, ale przylepiono mu łatke nielota zwłaszcza na po mś w Sapporo(Choć tego iż poza Mateją nikogo do kadry nie dało się wystawić to się nie pamięta). Zgadzam się z innym użytkownikiem że mógł kariere zakończyć szybciej Tak przynajmniej może nie miałby przypiętej łatki nielota
Świr Troll Szarman tu się zgodzę, skoki w Polsce stały wtedy na bardzo słabym poziomie a Mateja coś tam skakał. Lecz fakt jest taki że nie był on średnim skoczkiem, był słaby i nie wiem czy to przez to że nie było w Polsce warunków ani sprzętu czy przez to że nie dawał rady. Jedno jest pewne, miał swoją pasję i starał się ją wykonywać.
Sprzętu nasi w ogóle nie mieli. W jednym wywiadzie przyznał że jak pożyczyłsprzęt od kogoś dużo lepszego(nie pamiętam od kogo ale być może od któregoś z japończyków) to od razu skakał 10 metrów dalej. Wtedy różnice w sprzęcie były ogromne nie tak jak teraz. Jak dla mnie był to jeden z lepszych polskich skoczków w histori bo były dużo większe rozczarowania(Rutkowscy,Biegun,Stękała,Pochwała[ale on przez upadek w planicy],Murańka itd) Jest tego naprawdę dużo i myślę że gdyby miał Psychologa który by go naprostował i Horngahera(w 2004 g\przed jego świetnym skokiem na 129,5m Szaranowicz powiedział iż mateja pracował ze stefanem). No nic się rozpisałem ale jeszcze zwieńcze to takim zdaniem. Hula to moim zdaniem Mateja naszych czasów. Wcześniej też miał dobre skoki ale niestety większość konkursów mu nie szła. Teraz kiedy ma sprzęt,ekipe i świetnego trenera to ma nawet szanse na medal IO. Dobrze że przynajmniej jego udało się odratować.
@@swirtrollszarman106 któryś raz już czytam o zmarnowanych talentach i widzę nazwisko Pochwała. Skąd Wy to bierzecie? Pochwała nie zrobił nic co mogloby wskazywać na poparcie tej tezy. W 2002 w Zakopanem był 16 i 17 i z tego powodu zrobiono z niego talent. Powtarzacie głupoty po Szaranie, który obwieścił go talentem tylko dlatego, że ma poważne, góralskie "geny". Pochwała, gdyby nie upadł w Planicy skakałby równie fatalnie co po upadku. To był Nielot, ale ze słynnej taterskiej familii tak samo jak jego najlepszy przyjaciel Tonio. Sliż skaczący na gumach poręczowych, student Kruczek pojawiający się na skoczni dwa razy do roku (na MP i uniwersjadzie) Krystek Długopolski klepiący obudzony w środku nocy z rozkazem udania się na skocznie czy Wojciech Tajner, ktory obiecał podczas spotkania rodzinnego z okazji swiąt wielkanocnych poskakać dla zabawy z mlodszym kuzynem Toniem byli lepsi od tych dwóch nielotów mających koneksje rodzinne Pochwały i Tonia. Skupień i Mateja byli o lata świetlne przed wszystkimi wyzej wymienionymi, do tego lepsi, Skupień o dwie/trzy, a Robert o trzy/cztery klasy od tamtych łapsardaków
Autor filmu nie miał materiału ze skoku Matei z tego konkursu, więc wstawił skok z konkursu rozgrywanego dzień później, w którym Mateja nie awansował do serii finałowej.
to pewnie nie ten skok, ale na porząku dziennym bywaly zawody, że wszyscy skakali ledwo za bule no ale jak trzeba bylo z jednej belki skakac to co zrobisz
Nie sądzę, że wyglądało to tak ładnie. Po prostu było znacznie lepiej niż te kilka lat później, kiedy to Mateja swoimi pięknymi występami zasłużył na miano jednego z najgorszych polskich zawodników w historii.
@@janekniedan Bez przesady, w ciągu pierwszych trzydziestu lat PŚ tylko dwóch Polaków (Małysz i Fijas) było więcej razy w dziesiątce zawodów niż Mateja. Zresztą do dziś jest w tej klasyfikacji na siódmym miejscu (wspólnie z Bobakiem), a przecież mieliśmy przez lata wielu zawodników, którzy nawet do trzydziestki nie mogli awansować. Ich po prostu nikt nie wstawiał do drużyny, bo byli na to zbyt słabi albo startowali w niej w czasach, kiedy sukcesem było dla nas miejsce w ósemce, i dlatego nie zostali przez kibiców aż tak źle zapamiętani.
