Odnosząc się do ostanich słów, że w poliamorii nie chodzi wyłącznie o „bzykanie”, a o kochanie, to po co w tym celu tworzyć związki? Czy miłość odnosi się tylko do związków? Jest wręcz przeciwnie. To związek z wybraną osobą, o ile jest związkiem miłosnym, jest budowany na miłości do człowieka jako takiego. Zatem nie ma zakazu spotykania się, rozmawiania i innego rodzaju nieseksualnych więzi z innymi ludźmi, wręcz zapewnia to zdrowie związku. Zdrowy związek bowiem musi „oddychać”.
Marta, dziękuję za temat.Bardzo. Cudownie przemówiła do mnie Gościnia, tak się mówi;)? Kiwałam głową w sobie tak jak Ty. No tak, po prostu.. Bądź z podcastem. Ściskam całuję mocno i życzę odpoczynku na urlopie. I już tęsknię :)
Widzę, że mój poprzedni komentarz poleciał (bo wkleiłem link do słownika PWN?). Rozpowszechniona dziś forma, to "gościni" (zbudowane podobnie jak "gospodyni", czyli bez "-a"). Warto jednak wiedzieć - temu miało służyć odesłanie do słownika języka polskiego pod red. Doroszewskiego - że feminatyw od słowa "gość" nie jest żadnym "lewackim wymysłem". Istniał już dawno, dawno temu w postaci "gościa". Można sobie sprawdzić w PWN pod takim właśnie hasłem.
Ciekawy temat. Myślę, że główną rolę gra intencja z jaką wchodzimy w takie relacje i tejże świadomość. A z tym bywa ciężko, zwłaszcza, że jesteśmy mistrzami w stosowaniu przeróżnych nieuświadomionych mechanizmów byle nie ujrzeć prawdy i byle wyszło na nasze. Mnie temat intryguje, ale z racji świadomości niedoskonałości ludzkiego ego, bardzo ostrożnie do tego podchodzę, bo po prostu nie jestem pewna co mną powoduje i czy nie narobiłoby się przez to więcej bałaganu. Aczkolwiek myślę, że niemonogamia może działać i dziwi mnie takie skrajne podejście wielu ludzi, że jeśli nie monogamia to na pewno zaburzenie. Co w zasadzie można czytać " nie ma prawa działać, bo ja tak nie mam, ja tego nie uznaje"
Trochę mnie zaskakuje, że wiele osób deklaruje tolerancję co do orientacji itd. a temat poliamorii jest tak kontrowersyjny nawet dla wydawałoby się coraz bardziej otwartych głów. Nie mówię, że to super, bo sama średnio się widzę w takim układzie ale rozumiem, że ktoś może chcieć inaczej. Nie kumam od razu upatrywania się tam jakiś zaburzeń itp. Tak na prawdę patrząc na sporą rzeszę ludzi to sory ale mało jest osób takich prawdziwie monogamicznych, które całe życie tylko z jedna osobą chodzą do łóżka i tylko ją kochają. Większość ma kilka jak nie więcej związków w życiu, co pokazuje jednak pewien schemat. Nie którzy wręcz mówią wprost, że wolą się wyszaleć za młodu a dopiero potem chcą wejść w związek żeby nie myśleć, że ich coś ominęło, także sporo osób sobie radzi trochę inaczej i są w związku monogamicznym ale dopiero kiedy spróbują innych opcji. Myślę, że warto inaczej na to spojrzeć, bo pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno wstydem było się rozwieść a teraz praktycznie nikogo to nie dziwi.
Zaburzenia… jestem poliamorystka z bardziej prawicowymi poglądami i … borderline (w trakcie terapii). Nie wyobrazam sobie inaczej… a przyznac sie „a bo ty jestes kvrwa…” gdy czesto nawet w tej drugiej relacji nie ma s*xu… to ta pierwsza faza zakochania … nie widze akurat mojej POLIAMORII zaburzenia, moj doktor i terapeuta tez nie… ludzie sa rozni… mozna miec tradycjonalne poglady w wielu kwestiach ALE w jednej/innych sprzeczne z „tym co kultura wpoila ;)” monogamia mnie prowadzila do prob s… przedewszystkim brak zakochiwania sie.
Mam problem z poliamorią i trochę zabrakło mi w tej rozmowie wątku chemii i psychologii miłości, a mianowicie wpływu oksytocyny i fenyloetyloaminy w początkowym fazie relacji. Przez wyrzut hormonów który związany jest z nową osobą ciężko jest równoważyć proporcje czasu i energii poświęconych 'staremu' i 'nowemu' partnerowi. Średnio mnie też przekonuje czy dzieci faktycznie nie mają żadnego problemu z tym że jest mama, tato i 'ta trzecia pani/pan' który krząta się po domu od czasu do czasu i do których mama bądź tato jeździ na weekend. Są już może jakieś wiarygodne badania naukowe wpływu poliamorycznych związków na rozwój stylu przywiązania u dziecka?
Ja mogę odpowiedzieć jako osoba aromantyczna. Nie mam uczucia zakochania, więc nie, nowa osoba nie będzie bardziej interesująca. U mnie po jakiś czasie może pojawić się miłość i te uczucie już jest stałe i racjonalne
Te fachowczynie nie odpowiedzą na Twoje bardzo dobre pytania. One są na razie na etapie bezttoskiej zabawy w życie. Ja już wielu i wiele "mądrych" spotkałem. U niektórych upływ lat i doświadczone kryzysy zweryfikowały mądrości. Inni siedzą pod kloszem. Na pokaz wszyscy jesteśmy zajebiści i wydaje nam się, że będziemy wiecznie młodzi i zdrowi.
Trzeba powiedzieć też, że istnieją osoby aseksualne, które są poliamoryczne. Są w duchowych i emocjonlanych relacjach ze swoimi partnerami, ale nie czują potrzeby stosunków intymnych.
Tak, kultura zła, kultura fe i tylko płynie z niej opresja, jest jednoznacznie zła, nic dobrego nie niesie... Jakoś ta Pani nie widzi, że kultura mongamiczna przetrwała ewolucyjnie a kultur poliamorycznych prawie nie ma, jak ktoś rozumie jak działa ewolucja (dobrze temat opisuje książka "Samolubny gen" Dawkinsa), to wie, że to oznacza tyle, że taki mechanizm się po prostu sprawdza w zderzeniu z życiem. Jak Pani Niedźwiedzka zadaje pytanie o ukryte motywy związane z chęcią skrzywdzenia/zemsty, to Pani Katarzyna zwyczajnie kłamie (albo wjeżdża słynny Pan Bogusław Wyparło) na temat tego, że ona nic o czymś takim nie wie i zaraz odbija piłeczkę w stronę monogamii - po Jungowsku patrząc to zwykła niezintegrowana agresja - very dangerous. Normalizacja/Romantyzacja poliamorii, to robienie ludziom wody z mózgu. Jak Cię partner/partnerka na takie coś namawia, to nie daj sobie wmówić, że musisz coś przepracować, to ten partner chce zmienić umowę i to on ma problem. Takie relacje nie kończą się nigdy dobrze, to jest stąpanie po cienkim lodzie, bo conajmniej jedna osoba siebie samą zdradza i sama siebie oszukuje, że jest OK a na głębszym poziomie to obie to robią... Jak dochodzi w końcu do momentu kiedy teoria poliamorii rozjedzie się z emocjami (odczuwanymi na poziomie flaków), to mamy grube zderzenie z betonem - do popadnięcia w tymczasową katatonię włącznie(been there, seen that). Pewnie część osób wciąganych przez partnera w poliamorię zignoruje ten komentarz, ale you have been warned, wróćcie do niego jak już się wywalicie na pysk i przyznajcie uczciwie w kwestii jakich potrzeb sami się zdradziliście ze strachu przed opuszczeniem partnera. Wątek bliskości, partnera narcyza tutaj też mocno wjeżdża. Jak nie potrafisz ogarnąć jednego partnera i szczęśliwej relacji z nim, to na bank nie poradzisz sobie z dwoma.
Jeśli chodzi o ograniczenia - jeden podstawowy warunek: nawet jeśli przyjrzę się swoim, nie oznacza to, że je spróbuję przekroczyć. Może zwyciężyć we mnie lęk. A może być i tak, że uznam, iż po prostu nie czuję potrzeby przekraczania go. Podobno nie musi być tak, że związek otwarty oznacza relacje o b u stron z innymi osobami; skoro tak, uważam, że to może być całkiem niezłe. Bo oznacza, że mogę pozwolić drugiej osobie na bycie z kimś innym, ale nie muszę się zgadzać, jeśli ona mi zaproponuje, żebym robiła to samo.
"z lękiem i szacunkiem dajesz jej to prawo do pewnych decyzji i z zaciekawieniem patrzysz, gdzie cię to zaprowadzi." Biorę ten cytat do pamięci i do serca, czuję go i rozumiem. A czy będę umiała postąpić kiedyś wedle tych słów - okaże się, ciekawa jestem 🙂 Tylko... jeżeli np. ta druga osoba ma potrzebę, żebym robiła to, co ona, czyli żebym też spotykała się z kimś innym, a ja tej potrzeby nie mam?
@@nasrudindax6588 zdaje się, że się nie rozumiemy, miałam na myśli marne szanse realizacji takiego przedsięwzięcia jak poliamoria ze względu na wiele aspektów które musiałyby zaistnieć w jednym miejscu i czasie np. czynniki osobowościowe, inne warunki rodzinne, życiowe, ekonomiczne itp itd wtedy rzeczywiście taka opcja mogłaby nyć realna na zdrowych zasadach... ale wiadomo że zycie to kalejdoskop i porządane obrazki wysyępują rzadko lub na chwilę, zakładając jeszcze , że spotykają się osoby tak funkcjonujące w tym samym czasie... bardzo male prowdopodobienstwo, to sa moje biae kruki ( jak wiesz maja tendencję do występowania w pojedynkę)
@@wiktorwroz ludzie nie potrafią tworzyć relacji z jedną osobą, a co dopiero z kilkoma na raz. Ba! Nie potrafią tworzyć relacji z samym sobą... Bardzo mądre jest to, co piszesz. Dziękuję za Twój komentarz.
@@wiktorwroz Społeczeństwo przechodzi zmiany, jednym z objawów jest otwarta dyskusja na temat różnych typów związków i kwestionowanie obecnego paradygmatu, system przechodzi i będzie przechodził radykalne zmiany. Czy nam się to podoba czy nie. Każdy związek jest trudny, wymagający. Poliamoria jest o tyle trudniejsza, że nie jedziesz na autopilocie i utartych schematach jak to jest w monogamii. Nie da się kamuflować własnych lęków i obaw. Jak literatura wskazuje taki związek wyciąganie lęki i deficyty bardzo szybko. Wymusza to poniekąd pracę nad wieloma aspektami siebie i związku. Więc "Białym krukiem" się nie jest tylko się staje. To można odnieść do każdego aspektu ludzkiego życia. Można być wiele lat w związku monogamicznym, czy to oznacza że jest to udany szczęśliwy związek? Piszecie o udanym związku sprecyzujcie co to oznacza waszym zdaniem?
Hmmm niemonogamia czyli poligamia. Jeśli wszystkie osoby zaangażowane są świadome na co się piszą to można myśleć, że wszystko jest w należytym porządku. Natomiast niektóre osoby mogą się godzić na bycie w takiej relacji z powodu swoich deficytów i może to dla nich być niszczące. Ciekawy temat natomiast wydaje mi się, że to właśnie trudy, które próbujemy rozwiązać kolejnymi łatkami na swoje trudne uczucia
Bingo. Dlatego ważne jest by podkreślać, że to jest ok tylko wtedy, jeśli osoby wolne od chorób i zaburzeń psychicznych/osobowości świadomie się na to godzą. Jeżeli osoba np. z borderline chodzi i mówi, że kocha 3 osoby jednocześnie, to oczywistym jest, że to nieprawda. Bo są to osoby niezdolne do miłości. I teraz kto jest zdrowy? Zdrowy jest ten, kto mówi "sprawdzam". Sprawdzam, bo chcę wiedzieć jak jest naprawdę, a nie jak sobie fantazjuję, że jest. Ile znacie takich osób? No właśnie. Także dawanie takiego oręża zaburzonym jest niebezpieczne. "No ta psycholożka tak powiedziała, że to poliamoria, to jest super i zrozum to, bo tak jest. To nie zdrada. Kocham Was obie". To obłęd.
W związkach monogamicznych występują różne strategie kompensowania własnych braków i deficytów. To co napisałeś tyczy się również zwykłych związków i dużej różnicy tu nie widzę.
@@Dams_Kops Żadne bingo, podobne strategie są w związkach monogamicznych. Próba wprowadzenia w dyskusję tematu zaburzeń psychicznych jest niską manipulacją i próbą sprowadzenia tematu do zaburzeń psychicznych. No bo jak można chcieć wchodzić w takie związki, zdrowi normalni ludzie tak nie robią? Kiedyś homoseksualizm był uznany za chorobę psychiczną i próbowano go leczyć z mizernym skutkiem.
Konfrontacja z lękami, tym co we mnie drzemie, ewolucja, rozwój, pogłębianie fascynacji życiem.. I do tego Alicja w Krainie Czarów.. 😁😅 Dzięki za Waszą rozmowę!!! 🙏🤩
Z perspektywy wielu lat niełatwego małżeństwa zapytam: jaki znacie długi staż w poliamorycznym związku? Jakie kryzysy przetrwane? Ile zdrowych emocjonalnie dzieci wychowane?
Znam osoby w takich relacjach, mają dzieci. Co do stażu, to wiesz, to zależy od ludzi, bo w sumie monogamiczność związku nie gwarantuje, że będzie długotrwały. Ale znam związki poligamiczne, które przetrwały dłużej niż moje małżeństwo.
Fajnie się tego słucha, większość tych fantazji nigdy się nie spełni w codziennym życiu przeciętnej polki i polaka, ale fajnie posłuchać czegoś szokującego. Mam nadzieje że poruszycie kiedyś tematyka kazirodztwa między dojrzałym rodzeństwem bo mam wrażenie że temat ma potencjał a jest słabo udokumetowany i zjawisko szczególnie rzadkie.
Kiedy ktoś uderzy drugą osobę, to wg przekazu jednej z Pań - ból uderzonego, to jest jego problem, bo to jego ból i nie powinien obwiniać tego, który uderza. Człowiek potrafi być mistrzem świata w relatywizmie. Intelektualnie poziom tego materiału jest dla mnie za wysoki ale moralnie ...
Dziękuję za ten odcinek. Dziewczyny, zrobiłyście kawał dobrej roboty. Na głos powiedziałyście to, co niektórym ludziom w duszy gra. To, o czym rozmawia się tylko z najbliższą przyjaciółką (oczywiście taką z otwartą głową). Tak, jesteśmy zamknięci w schematach i ramach "norm społecznych". A jak ktoś się z tego wyłamuje, powoli odłupuje zastygłą skorupkę, to musi mieć twardy odwłok, żeby to znieść. Ale warto. Doświadczanie tego jest dla mnie bezcenne. Jesteście wspaniale. Jestem Wam bardzo wdzięczna.
Ale przecież clue rozmowy było takie, że nie da się dać tego dwóm, trzem i kolejnym osobom na raz, co daje się jednej, będąc w związku. Nic nie zostało powiedziane wprost, natomiast między wierszami diagnoza jest wypowiedziana. Dosadnie.
W ostateczności będzie się to sprowadzało do potrzeb. Dawanie jest jedynie formą lub strategią zaspokajania potrzeb. Różnica jest oczywista ale sprowadza się to do tematu potrzeb.
A gdzie w tym redystrybucja dóbr czy własność i współwłasność. Kto u kogo będzie pomieszkiwał, jak dzielił się kosztami wspólnego chwilowego mieszkania, kto utrzyma ewentualne dzieci? Dla komunistów zapewne rozwiązaniem jest zniesienie własności ale choćby szczoteczkę do zębów czy bieliznę każdy woli własną. Nawet w publicznej przestrzeni każdy zawłaszcza, choćby na chwilę, kawałek tej przestrzeni. Mieszkania nawet tego komunalnego nie jesteś w stanie w takich płynnych związkach ze sobą zabierać. Problemów spodziewam się więcej niż w modelu monogamicznym. Ten zapewne pojawił się wraz z pojawieniem się własności właśnie. Tabu kulturowe ostatecznie mogłoby okazać się najmniejszym problemem.
Mi to śmierdzi jakimś rozpaczliwym hedonizmem, jakaś subtelną nutą autodestrukcji.... Mówię o poliamorii, kochaniu romantycznym kilku osób na raz. I bardziej to dla mnie regres społeczeństwa niż progres.
@@1happysad1 mam takie odczucie jak o tym myślę, jak próbuję siebie postawić w takiej sytuacji. Nie wierzę, że to jest coś ponad niewielki margines, odstępstwo od normy (a więc dewiacja) i nie wierzę również, że takie "związki" mogą być wartościowe społecznie w dłuższej perspektywie, tak jak może być rodzina. I też raczej dopatrywalbym się skłonności narcystycznych.
@@K0smaDeus Jezu ale fantazje... Nie chcesz być w związku poli, to nie bądź, ale może powstrzymaj się od oceny? Nie wszystko jest dla wszystkich, ale to nie znaczy, że ktoś kto żyje inaczej niż ty jest gorszy, a jego związek bezwartościowy.
Potwierdzam z perspektywy doświadczonego małżeństwa. Przede wszystkim, współcześni ludzie sami w sobie są zbyt zaburzeni i niestabilni, żeby z nimi budować takie karkołomne konstrukcje społeczne.
Nie znam szczesliwych swingersow itp, zawsze ktos tam cierpial. Znalam ludzi ktorxy mieli mnostwo partnerow w zyciu, w setkach przed 35 ....ale o kazdego nastepnego byli zazdrosni i zaborczy kiedy zaczelo im zalezec na kims. To troche tak jak w tym filmie erotycznym "Emmanuel", otwarty zwiazek sie skonczyl , w momencie w ktorym sie pojawila milosc.
Piszę komentarz przed przesłuchaniem. Poliamoria to dla mnie jedna z wielu fantazji, którymi raczą się osoby zaburzone okolonarcystycznie. Kolejny punkt zaczepienia, który ma usprawiedliwić życie w takim stanie. Skoro kocham wielu, z wieloma mogę spać. A skoro ich kocham, to to nie jest: promiskuityzm, zdrada, brak zdrowego self, brak zintegrowanej osobowości, tożsamości itd. Dla mnie to kwintesencja zaburzeonego testowania rzeczywistości. Otwarty związek? Z samej definicji już się wyklucza. Co to za twór? Niesamosamochod?? No albo samo, albo nie samo. Zjeść ciastko i mieć ciastko? No nie. Jedno to wybrać tak, jak chce się żyć, ale drugie, to nazywać rzecz po imieniu. I jeżeli nie umiem tworzyć związków, to nie umiem tworzyć związków. Kropka. A nie jestem nowoczesna i wyzwolona. Te wszystkie wymysły doprowadza do tego, że za chwilę każde zaburzenie przestanie nim być, i jak świetnie ujęła to Pani w podcascie: "Zosia samosia", zaraz wszyscy zaczniemy być dumni z dysfunkcji, bo to zmierza w te stronę. Żeby będąc w szambie, udawać i żyć, jakby był to Wersal. Odjazd totalny.
@@Dams_Kops Dysocjacja lub niemalże osobowość wieloraka. Osoba tak podzielona wewnętrznie, siłą rzeczy nie jest w stanie tworzyć związku z jedną osobą, bo musi zaspokajać różne, często przeciwstawne potrzeby tych swoich subosobowości, z których każda chce realizować swoje interesy, zamiast spójnie dążyć do "wspólnego dobra" całej osoby ludzkiej. A co dopiero dla dobra związku, gdzie trzeba uwzględnić drugą osobę ludzką i jej potrzeby.
W Wersalu podobnie strasznie śmierdziało odchodami. To tak na marginesie. Co do polywynalazków -znalezienie odpowiedniego partnera i budowanie z nim więzi to od cholery roboty która się nigdy nie kończy. O wiele latwiej jest zmieniać partnerów przeżywając za każdym razem "nowa miłość". W historii zdarzały sie co prawda trwające po kilka lat trójkąty w świecie artystycznym które można by uznac za poliamoryczne bo zgoda była ale uczestnicy tego rozwiązania mieli za soba traumy z dzieciństwa i pózniej, w grę wchodziły osobowości nękane fobiami , współzależne, tylko wspołczuć. Nikt tam nie udawał że jest normalny, wręcz przeciwnie.
@@kasiakrawczyk2372 Dlaczego mamy nie oceniać? Otworzenie umyślu nie oznacza łykania każdego dziwactwa jako prawdy objawionej.Zreszta wcale nie nowej-komuny istniały dawno temu.
Nie jestem pewna, czy umiałabym zaufać tak samo kilku osobom równocześnie. Zwłaszcza w kwestiach związanych z seksem. A przecież jednym z fundamentów dobrej relacji jest właśnie zaufanie.
Jak slysze kolejny raz o kryzysie meskosci to niestety mam pytanie .. a co s kobietami ?? Czy przypadkiem drogie Panie to u Was pojawil sie problem lub kryzys z kobiecoscia :) Bo czym lub kim jest lub chce byc wspolczesna kobieta ?? Gdzie jest to co kiedys nazywane bylo kobiecoscia ? i czym dzis jest Kobiecosc ?
Współczesna kobieta radzi sobie z większością rzeczy sama, ogarnia dobrze pracę, dom i rodzinę, do tego też wciąż raczej stara się dobrze wyglądać, a współczesny mężczyzna często uchyla się od odpowiedzialności za własne życie. Oczywiście to spora generalizacja i nie wszyscy tacy są, ale takie tendencje można zaobserwować.
@@jeszcze3 jesli to m byc definicja kobiecosci to gratuluje .. Dzis facetowi raczej nie lotrzebna jest sprzątaczka praczka kucharka i opiekunka ogniska domowego bo to wszystko moze miec taniej na miescie... ale nie o to sie pytalem ...
@@pawelsloma1941 z naciskiem na pracę zawodową, ten dom etc to bardziej dla podkreślenia że wielu facetów i tak mało robi w tych kwestiach. A jaka jest ta definicja kobiecości?
@@Dams_Kops dla miłości, wymiany myśli, posiadania życiowego towarzysza :) Zresztą dla bezpieczeństwa też :) to że ktoś sobie radzi sam to nie znaczy, że razem nie można sobie radzić jeszcze lepiej.
Widzę, że autorka podcastu zupełnie nie wie czym jest poliamoria i te pytanie o " że nowe relacje będą odwetem dla osoby partnerskiej" no zupełny brak zrozumienia tematu.
Czy jak facet w związku gdy ona na wyjeździe zwali przed monitorem i wrzuci jej parę tokenów to należy to traktować jako pełnoprawną zdradę i udać się do sądu?
Moim zdaniem (podkreślam, moim zdaniem) nikt, kto jest zdrowy psychicznie, nie ma żadnych zaburzeń i deficytów osobowości nie będzie chciał być w takiej "relacji". Normalizujemy marginalne zjawiska, które normalne nie są. I totalnie nie rozumiem dlaczego osoby, które tego nie akceptują i uważają za nienormalne są traktowane jak zaściankowe i nienowoczesne.
Zderzenie z portalami dla par mogłoby być dla Ciebie bolesne, bo to nic marginalnego. Nikt nie uważa tych osób za nienormalne. Zwraca się natomiast uwagę na to, że często te osoby same nie skontrolowały, czy to jest ich przekonanie, czy narzucony im przez kulturę/wychowanie/religię schemat.
Moim zdaniem również. Przeżyłem sporo lat w niełatwym małżeństwie i dużo się nauczyłem o sobie i drugiej osobie. Z takiej perspektywy, te "gościnie" to jeszcze dzieci, jakich wiele w życiu widziałem. Samo życie wraz z nieuniknionym upływem czasu, przychodzi do każdego człowieka i mówi: "sprawdzam". A że ktoś tam dorobił się naukowego tytułu na badaniu takich czy innych zjawisk... Cmentarze pełne są takich "mądrych" ludzi. O prawdziwości i trwałości ich tez, zadecydowały życie i śmierć - nie piękne wykłady.