Marta Niedźwiecka is sex coach and psychologist who brings back self-consciousness and sacrum to human sexuality. She started her works with female sexuality back in 2009 and with time expanded her practice to male sexuality and couples. From 2011 she is promoting positive and consensual approach towards human body and sexuality, working as a therapist and also running workshops and seminars. Marta is a charismatic teacher, recognized for her deep knowledge.
Marta "szkiełko i oko":) Uff...Ciezko mi bylo sluchać. Wyklad akademicki, rozpisany na punkty, struktury, kolejnosci. Nie wiem, czy o wartościach można w ten sposob rozmawiać. Ale skoro poszło, to znaczy że można. Z mojej perspektywy temat bardzo głęboki, bo dotykający duchowosci czlowieka. Jego podstawy, korzeni, ktore tak mocno są w naszych tożsamościach, że rozprawianie o nich z poziomu glowy czyli czystego rozumowania jest czystym teoretyzowaniem..z pominięciem tego co transcendentne. Zastanawiam się...bo wg mnie wartosci się czuje, tak jak odczuwamy swoje granice. Nie analizuję ich kazdorazowo dogłebnie, bo moj mozg by sie przegrzał. To są reakcje ktore jako pierwsze dają sygnał że coś jest przekroczeniem mojego ja lub kogoś innego. Bo tak naprawdę wartosci to granice. Dzis mlodym pokoleniom trudno jest być asertywnym bo wartosci gdzies uleciały. Ludzie nie mają wlasnej tożsamości, silnej strukturyJA. Wszystko jest względne i relatywne. A temat dziś bardzo na czasie, choć mam mieszane uczucia, co do tego czy ktoś z tych wykladów cokolwiek zrozumie i zastosuje. Poszukujemy dziś wartosci nie tam gdzie trzeba. Historia zatoczyła krąg. Sama wiedza to zbyt mało. Kultura posmodernizmu zabila wielkie idea a z nimi wartosci. Cieszę się że jestem stara i wychowywana bylam troche w innym swiecie Amen😊
Fajnie, że podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami. Ja akurat po 40 latach tresowania w katolickiej duchowości mam cieplejsze uczucia w stosunku do wykładu Marty. Co nie znaczy, że nie szanuję Twojego zdania, ba nawet bardzo się cieszę że są ludzie tacy jak Ty którzy otwarcie tej duchowości bronią. Gdybyśmy się nie różnili to by nie było impulsów do zadawania pytań, dyskusji i wzrostu. Ważne tylko, żeby się przy tym nie zacząć nawzajem zwalczać. Znam kogoś bardzo uduchowionego i głęboko wierzącego, kto zna biblię od podszewki, niemalże na pamięć i prowadzi wykłady na jej temat. Powiedział kiedyś, że prawdziwa duchowość i wiara opierają się na poznaniu i wiedzy. Jedni wartości poczują i rozpoznają je w sobie tak jak Ty. Inni, żeby te wartości w sobie odnaleźć potrzebują najpierw poznać ich naukową definicję. Ja nadal tych wartości szukam. A skoro do tej pory czucie mnie trochę zawiodło to dla odmiany dam szansę nauce. Pozdrawiam!
Lepiej by swiadomym tego ze sie nie ma instyktu I zdawac sobie sprawe ze swoich deficytow emocjonalnych niz powolywac na świat nowe zycie bez zadnej refleksji nad soba I swoimi brakami a efekt jest oplakany. Albo kobiety zaburzone, z nieprzepracowana trauma spolecznie zmuszone do rodzenia dziecka a potem zdziwko ze matka maltretuje,zaniedbuje, zabila dziecko a potem siebie. I wtedy wszyscy krzycza "psychicznie chore nie powinny miec dzieci!🤬 boze co za tragedia" To zadna moda! Wzrosla swiadomosc psychiczna, mowi sie o traumie o jej wplywie, o przemocowym dziecinstwie. To ochrona przed skrzywdzeniem kolejnego dziecka, i zatrzymanie pokoleniowej karuzeli szalenstwa. Ja jestem adoptowana, mamy adopcyjnej juz nie mam a biologiczna ma mnie w powazaniu (jest przykladem rozprzestrzeniania sie traumy generacyjnej porzucenia w tamtej rodzinie - juz 3 dzieci trafila do pieczy lub adopcji w tym ja i moje przyrodnie siostrzenstwo) Ale nawet moj tatus adopcyjny mowi "To wasza decyzja, czy chcecie dziecko czy nie" ,co uwazam za piekne bo moglby naciskac ze skoro on nie mogl a ja moge itd i jeszcze dodaje "a jak nie bedziesz mogla albo bedzie za pozno a ci sie odwidzi to zawsze mozecie adopowac❤" Ja rowniez nie umiem sie okreslic moze nie mam instyktu jak matka biol, jak babka itd...dodatkowo od lat lecze sie na zaburzenia emocjonalne. Dzieci nigdy nie wywolywaly u mnie rozanielenia na twarzy i mimo ze mam faceta jestesmy ze soba 4 lata to nie czuje takiej wielkiej potrzeby serca jak niektore kobiety (jedynie cisnienie ze czas ucieka I strach ze kiedys bede zalowac, zastanawia mnie tez jak by wygladalo moje dziecko (moj biol ojciec schozofrenie czego sie boje,no i beda mialy geny po mojej biol rodzinie). Skonczylam pedagogike,pamietam praktyki w rpzedszkolu ogolnie przy dzieciach jak zastygam, blokuje sie nie wiem czy to tam moja trauma niekochania i porzucenia rezonuje. Jestem impulsywna i wybuchowa z racji mojego rozchwiania i mnie dzieci na dluzsza mete wkurwiaja. Siostrzenice partnera np jak cie obsiadaja, gadaja glupoty jakies a ty juz masz dosc. Nawet mama adopcyjna co miala spokojne usposobienie i duzo matczynego ciepla mowila mi ze ja wkurwiaja tez obce dzieci. Ja raz chce (bo chce miec to za soba, albo patrze na rozne wzory dzieciecych ubranek ze zwierzatkami itd jak patrze na dziecko to uderza mnke dopiero jak widze je I koszulke jakas slodka) a innym razem (mi tak jest dobrze). Do tego dochodza leki, ciaza maluje mi sie w czarnym kolorze ze wzgledu na moje zdrowie (zylaki,borderline) obsesje by byc szczupla I boje sie zniszczonego ciala. Jestem zbyt psychologicznie swiadoma, mam terapie,duzo sie interesuje tematem. Natomiast np biologiczna matka ja to nie obchodzi co z tego ze te dzieci (no teraz juz mlodzi dorosli- jej dzieci mlodsze dlugo po mnie urodzone ktore z nia zostaly)sa tyrane emocjonalnie bo ona tez ma jakies hustawki, bicie I wyzwiska przeplatane z troska i pustym "kocham cie"... tragedia I ona nie ma zadnej refleksji nad soba takie matki I jest im latwiej. Potrafi do dzieci mowic ze wolalaby ich utopic niz urodzic... nic dziwnego ze jej corka tez nie umiala utrzymac dzieci ze soba. "Karmic swoimi zasobami" jak sie ma dziurawa miske na te zasoby i taka sama miske miala tez moja rodzicielka dlatego nie umiala mnie z niej nakarmic. Czasem chcialabym aby nie wiem guma pekla czy cos I wtedy bylabym postawiona pod sciana I musialabym sie z tym pogodzic. Boję sie samotnosci schemat porzucenia/niestabilnosci wiezi odzywa sie bardzo mocno. Juz widze jak sie opiekuje swoimi kotami j ile im uwagi poswiecam na zabawe itd to bylaby katastrofa I kolejny niestabilny człowiek majacy niedojrzala I niestabilna matke.
Ciekawi mnie czemu odczuwanie pogardy do partnera, to pogarda do siebie. A co z pogardą do innych? Do członków rodziny, znajomych? Ta już nie jest do nas samych?
W okresie kowidu zaobserwowano wzrost jak mówią psychologowie problemów psychicznych spowodowanych zbyt długim przebywaniem ze swoimi najbliższymi. Jak ten fakt ma się do treści podobnych do dzisiejszego podkastu? To jest czy rozwijanie samoświadomości, budowanie relacji, odkrywanie seksualności ma głębszy sens jeżeli organicznie nie jesteśmy w stanie przebywać dłużej w towarzystwie swojej rodziny bo rośnie w nas wkurw budzący krwiożercze instynkty? Może był już materiał na ten temat
Cov.id.pokazal , że akceptujemy siebie ,o ile widzimy się bardzo krótko w ciągu dnia. Ludzie są ze sobą dla seksu .jeśli tu przestanie grać, odejdą od siebie
O inicjacji- Marta masz racje w 100% pokoleniowa tez sprawa- jak kobieta inicjuje to cos z nia nie tak. Ja nie inicjuje, nie znaczy ze mi sie nie chce.
Patwork to nie rodzina i nigdy nią nie będzie Ja znam kobiete co rozbiła swoją rodzinę miała dziecko Później miała następna i też ja rozbiła i kolejne dziecko Teraz skaka od fagasa do fagasa ma 40 lat i niczego się nie nauczyla
Fajnie się tego słucha, większość tych fantazji nigdy się nie spełni w codziennym życiu przeciętnej polki i polaka, ale fajnie posłuchać czegoś szokującego. Mam nadzieje że poruszycie kiedyś tematyka kazirodztwa między dojrzałym rodzeństwem bo mam wrażenie że temat ma potencjał a jest słabo udokumetowany i zjawisko szczególnie rzadkie.