A jo je synek z Czeladzi. Gorol z sercem hanysa! Wiem że to zabrzmi prowokacyjnie, ale jestem Ślązakiem z wyboru i przekonania! Uwielbiam gwarę śląską, przez całe dzieciństwo wychowywałem się z synkami z Katowic, Chorzowa, Bytomia i Siemianowic. Bardzo podoba mi się co robisz/robicie. Nie tylko gwara, ale kultura w szerokim kontekście jest warta rozgłosu i pamięci. Uwielbiam mentalność śląską i mam na to dowód. Od 32 lat dzielę codzienność z rodowitą Ślązaczką z Siemianowic. Nie wyobrażam sobie inaczej!:) G
Ok. Jest to argument...Ale na przykład gdzieś na jakimś rynku etc. To przeca widać czy do jakiegoś łysego ABSa podejść czy raczej to tamtej weselszej ekipy. Niklausie, do odważnych świat należy :) Najwyżej wrócisz do dom i stwierdzić "veni, vidi, nie bardzo vici".
Brecha również u nas w łódzkim oznaczała łom, choć rdzennie używało się starszego określenia sztamajza. Różnica polegała na długości - brecha jest krótka i z reguły na jednym końcu zagięta oraz rozwidlona (do wyciągania gwoździ). Sztamajza to "kawał" łom'a
07:44 O, to to nawet ja wiem :D 18:28 Właściwie to mają. Oba nawiązują do ciągnięcia/wciągania. Z niemieckiego "an·zug" to dosłownie "naciągnięty na coś" (ang. pulled on something), tak jak się naciąga ubranie na siebie. I dlatego właśnie ubiór, garnitur itp. "Zug" od "ziehen" (ciągnąć). I podobnie ten "cug" jako "pociąg" nawiązuje do ciągnięcia. "Cug" zresztą ma ten sam rdzeń, co polskie "ciąg", tylko zaszły inne przemiany samogłoski w środku. 19:09 Jechać jedzie, ale niczego nie ciągnie za sobą :) Rower też jeździ po asfalcie, a nie jest samochodem ;)
Dużo słów obecnych na w śląskiej godce jest podobne do tych np. na Pomorzu na Kociewiu jak i w Wielkopolsce: wy macie "wodzionkę". U nas na Kociewiu jest "wodzianka" ;)
W 1981 spędzałem kolonie w Lidzbarku Warmińskim i akurat trafił się chłopak z Bytomia. Od tamtego czasu jestem fanem gwary śląskiej. Do dzisiaj pamiętam: wyciepnij te fuzekle na hasiok😂😂😂😂
Ja jako rasowy częstochowianin (akurat dziadkowie od strony mamy mieszkali w Kołobrzegu przez trochę czasu, bo w marynarce był dziadek) to mam trochę styczności ze śląskim, ale pewne rzeczy uważałem, że znaczą co innego: 1) Luftplómpa to pierwsza myśl to był komin, bo coś z powietrzem, ale jak nie to, to pomyślałem o pompie. 2) Brechą akurat u mnie nazywa się po prostu gruby, długi pręt (wyprofilowany na kształt dłuta) do podważania poważniejszych rzeczy, których łom nie mógłby zrobić. Zaś na mały łom mówi się łapka. 3) Z ino akurat miałem dużo sztyczności, bo mój prawujek często to mówił. 4) Przy nudelkuli to akurat potrzebowałem porady o makaronie, żeby dojść, bo myślałem, że nudel nie może znaczyć makaronu. 5) Akurat przy cugu to myślałem zwyczajnie o ciągu kominowym i do momentu usłyszenia, że to pociąg, to myślałem, że jest to charakterystyczne dla Śląska. 6) Przy ojli to najpierw myślałem, że chodzi o olejarkę.
Interesujące są zbieżności w języku śląskim i gwarze krakowskiej :) mnóstwo tego odkryłam, kiedy wyjechałam na Śląsk, będąc rodowitym Krakusem :) a im bardziej się zagłębiam, tym więcej podobieństw znajduję!
nie ma w tym niczego dziwnego.Śląsk był pod zaborem pruskim,więc panował jęz.niemiecki a Galicja była pod zaborem austriackim i też panował jęz.niemiecki. Brak stałego dostępu do jęz.polskiego powodował przejmowanie niemieckich wyrazów do potocznej mowy,często zmieniając ich wymowę lub końcówki.Tak więc na całym Śląsku można usłyszeć te same wyrazy ale nieco od siebie różniące się wymową.Ze względu na małą w tym czasie migrację ludności wystarczyło pojechać kilka wiosek dalej aby usłyszeć już inny dialekt.Przykład: polski-gęś,niem. Gans, Rybnik-gynś,Racibórz (20km.dalej) ganś. Podobnie na Pomorzu Prusacy pozostawili swoje językowe pamiątki.Pozdrowiom ze Ślonska.
Ten po środku to taki głąb, że jak miałbym z nim siedziec w ławce w klasie to wolałbym pisać dwugodzinny sprawdzian z anatomii dżdżownicy wschodniosyberyjskiej. Nic nie potrafi i nic nie wie. :) Ja będąc z Dolnego Sląska wiedziałem sporo słówek. Dobry quiz. :)
Kryki to i u mnie się mówi w moich rodzinnych stronach na laskę lub kule do noszenia babcia zawsze mówiła: gdzie mi tom kryke przestawiasz, on jak złamoł nogę to o krykach chodził. A skibka lub sznytka to też kromka na polskie podobne do tego waszego dialektowego.
Niklaus ja zawsze myślałem,że w moim domu rodzinnym mówiło się po polsku. Słucham Ciebie to zdaje sobie sprawę, że nie. Nie używam gwary ale rozumiem każde Twoje słowo. Jestem z Gliwic.
U mnie cug to tak jakby określenie powiewu(trudno mi to określić wiec użyje w zdaniu: ogień na grillu musi złapać cug by sie rozpalic), a pociąg to bana
Buchta to nie kluska tylko ciasto drożdżowe z rodzynkami :-), owszem, czasem w kształcie kluski, ale bardziej kwadratowej Gryfny to bardziej ładny, elegancki, niż fajny
a co taki pieronski slowa znocia ? jak dopelajter (drabina dwustronna) albo hozyntrega (szelki do spodni), brawek (swinia), rogulka (przyrzad do mieszania w garnku, szulo se tym w rynkach i tym sie miyszo polywka), nynok - malo poduszka do bajtli,