Jak na dół, to schody lepsze, zawsze jakieś znośne cardio, nie to co sprint na miejski transport, co to jest za wcześnie, a przyjeżdża za rzadko by zdążyć do roboty
A ja jako windziarz, mechanik od tychże, organicznie brzydzę się schodów. I lubię tych ludzi i tę chwilę z nieznajomymi chowającymi spojrzenia na czubkach butów. Jakieś to takie krępująco ciekawe. Jak tourette'yk na ulicy...
Ja lubię ludziom "umilać" życie i jeśli to możliwe to za każdym razem jak gdzieś jadę windą, kiedy z niej wyjdę, wysyłam ją na ostatnie piętro bo nie lubię ludzi.
heh. schody zdrowsze, i adrenalina zejdzie szybko, plus endorfiny biegacza. w sam raz by sprostac nastepnej przeszkodzie - mpk. wersją pośrednią byłaby szeroka spokojna zjezdzalnia , przynajmniej nie czekasz a jedziesz
No wiesz, to zawsze kwestia wyboru, a narzekasz mimo że wiesz jak jest a mimo to faka pokazujesz, może lepiej zejdź sobie po schodach, zawsze to lepiej w dół niźli w górę ;)
Jak mi się winda spie***li, lubię usiąść na schodach i patrzeć jak dyszą. Nie potrafisz zachować się w windzie, zapier***aj schodami. Jeżeli nie odróżniasz windy od toalety, zapier***aj schodami. Jeżeli w windzie świeżbią cię łapy i chce ci się majsterkować, zapier***aj schodami. Nie łatwe jest życie konserwatora, po jakimś czasie windy zaczynają śnić się po nocach. I nie są to miłe sny.