A kojarzą Państwo, z jakiego filmu pochodzi cytat "Bo to trzeba trochę myśleć, co się robi." Myślę, że mógł to mówić Jan Frycz w jakimś filmie, ale pewności nie mam, a bardzo tego potrzebuję.
Po czasie twierdzę, że zdecydowanie była to najlepsza część AFTER. Jeśli ci aktorzy tutaj nie mają NIC do grania - to w następnych częściach oni już nie mają absolutnie NIC do grania, a Hardin jest już tylko jeszcze bardziej drewniany, a Tessa drewnieje wraz z nim….
Byłam widziałam. Nie żałuję. Fascynujący,dziwny seans. Może trochę przegięta końcówka ale nie zepsuła całości. Mój partner oczy zamykał na scenach z igłami a ja na tych z jedzeniem i brudem w mieszkaniu były też momenty gdy wybuchaliśmy śmiechem i takie gdzie było nam żal Elizabeth. Dużo emocji. Skrajnych. Kino nadal żyje nadal ma nam do zaoferowania coś więcej. Nadal potrafi zaskoczyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Reżyseria na najwyższym poziomie.Bardzo samoświadoma.
Drodzy Państwo, oczywiście rola dwóch głównych bohaterek w tym filmie jest bardzo dobra, natomiast czy nie wydaje się wam że tutaj bardziej gra ruch kamery które przedstawia te osoby, niż te aktorki same w sobie jeżeli chodzi o mięso no bo gdyby nie ten ruch kamery tylko bardziej statyczny i ta sama gra to nie byłoby tych samych emocji. Tutaj bardziej dynamika kamery robi iluzje lepiej zagranych ról niż gdyby jej nie było. To samo miałem podczas " Requiem dla snu" gdzie również dynamika kamery i kąty kamerowania robiły wrażenie że aktorzy grają lepiej, niż by to wyglądało grając na biało:)
mam zagwozdkę, bo po co tej starej ktoś kto jest młody a jednocześnie ma swój mózg/ jest osobnym bytem, a nie jest tą samą wersją tylko odmłodzoną na tydzień, przecież ona jako ta starsza/ osobny byt- osoba nie czerpie w ogóle korzyści z bycia młodą przez te 7 dni kiedy tamta żyje bo tamta w ogóle jest jakby poza świadomością tej która jest starą wersją
@@sfilmowanitv Właśnie tego do końca nie rozumiem - w Internecie informacja o premierze przypadającej na 18 października, a premiera kinowa miała miejsce już 28 września.
Z tym filmem jest ten problem, że on jest zdominowany przez anemiczną Winone Ryder i wepchniętą do filmu kolanem Jenne Ortegą - ta postać to kompletna pomyłka. One przegadują ten film. Apetyt pobudza Monica Bellucci, która jest tak przedstawiona, że dąży do konfrontacji z Beetlejuicem po czym jest marginalizowana i zdegradowana do epizodu. Burtonowo robi się dopiero wtedy gdy pojawia się Michael Keaton. Niestety z czasem postać Beetlejuice w tym sequelu zostaje też zdegradowana do roli drugoplanowej. Więc Burtona w Burtonie jest tu nie wiele. Jeśli ktoś liczy na surrealizm z Beetlejuice z 1988 r., to go tu prawie nie oświadczy. Leży i kwiczy też muzyka. Niby do sequela muzykę też napisał Danny Elfman, to wyszła mu z tego jakaś popelina. Niestety film został skrojony pod profil współczesnego widza tak jak niegdyś Matrix 4. Ogólnie - film do obejrzenia, ale z powodu niezrozumiałego wyeksponowania w filmie postaci, które powinny w nim być tylko drugo i trzecioplanowymi rolami, wyszła z tego popfilmowa papka.
dziś byłam, pod koniec wiele osób po prostu wyszła z sali a reszta się śmiała, kino testujące wytrzymałość widza to na pewno, pare razy wzrok odwróciłam dobry w swoim gatunku
A mi się bardzo nie podobało, jak szybko zostały zbyte duchy Barbary i Adama... Rozumiem, że aktorzy nie mogli ich zagrać, bo się zwyczajnie zestarzeli (w przeciwieństwie do ich bohaterów - duchów), ale "znaleźli lukę i odeszli"? No trochę za mało :( Można było bardziej kreatywnie to uzasadnic :(
co jest fajnego w poczuciu obrzydzenia? dziwią mnie komentarze w stylu "po wyjściu z seansu miałam nudności - ale fajny film!" może jestem za stary, żeby to pojąć
daję 8 za pomysł, koloryzacje, przesyt, reżyserię z reklamówek, za pośladki Pani Q., za vibe z Neon Demon, za grę Dennisa. daję tylko 8, bo mógłby trwać 10 minut krócej i zamiast scen z Martwicy Mózgu Petera Jacksona, zakończyłbym na pustym czerwonym Korytarzu... dałbym 9.. gdyby na ścieżce dźwiękowej leciał utwór "Pump it" -Electric Callboy 😉 Ogólnie Polecanko
Wróciłam z seansu i postanowiłam skrobnąć komentarz. Generalnie może nie jestem zachwycona, ale zdecydowanie film wart obejrzenia i wyrobienia sobie opini, pod wieloma względami wybitny (zdjęcia, muzyka, aktorstwo.. ❤) choć i tematyka niezbyt odkrywcza i metafora "prosto w ryj". Samo podanie jednak inne, świeże co sprawia, że film się jednak broni. Kilka uwag i moich osobistych problemów z tym filmem (ze spoilerami!) 1. Wcale nie był tak obrzydliwy, jak się nastawiałam. Po kilku recenzjach obawiałam się, że mdłości będą mi towarzyszyć przez większość seansu ponieważ ani nie lubię horrorów ani tym bardziej body horrorów, jakieś ludzkie stonogi przyprawiają mnie o koszmary, a tu oprócz kilku scen, gdzie się skrzywiłam nie było tak źle, więc te komentarze o wymiotujacych na seansie widzach mocno przesaszone albo publika wyjątkowo wrażliwa. Na spokojnie popcorn można jeść. 2. Mój problem nr 1 to fakt, że nie zdecydowano się na "wspólną świadomość" bohaterek, nie zgadzam się, że to była 1 świadomość w dwóch ciałach, wręcz przeciwnie - to były dwie osobne osoby, co też tłumaczy ich rywalizację, chęć uprzykrzania sobie wzajemne życia i frustrację na decyzje "tej drugiej". i moim zdaniem byłoby to dużo ciekawsze gdyby Elisabeth cały czas miała świadomość co się dzieje i operowała dwoma życiami, podejmowała decyzje za obie wersje i pamiętała o nich, w końcu były jednością (czyli ta chęć pozostania młodą, perfekcyjna wersją siebie - "przeciez nic się nie stanie jak kilka godzin dłużej pozostanę Sue" po czym odkrywanie konsekwencji swoich działań, a mimo to eksploatowanie swojego "oryginalnego" ciała bo woli być wiecznie młoda, otoczona ludzmi, nawet znając konsekwencje a ta "stara ja" to coś czego nienawidzę, samotna starsza Pani, więc po co mi to ciało). Wg mnie to by było dużo ciekawsze i głębiej wchodziło w motywacje Elisabeth. 3. Problem nr 2 to chyba taka turbo dziura logiczna - nieznany facet daje mi nr telefonu do...? No właśnie. zamówienie odbiera się w jakiejś totalnej spelunie, zero kontaktu, wyjaśnienia czym w ogóle jest substancja, jak działa i czego się spodziewać (choćby ostrzeżenia pt. "a tak w ogóle to twoje Alter ego wyjdzie ci z pleców. Troszkę zaszczypie") i MIMO TO tę substancję sobie wstrzykuje. Równie dobrze mogła to być trucizna, więc serio akurat tego nie rozumiem. Nie zadaje pytań po prostu zobaczymy co będzie po wstrzyknieciu sobie ch*j wie czego co mam z jakiejś obszczanej meliny. Dobry plan. 4. No końcówka wg mnie przegięta. Wiem co miała oznaczać, rozumiem zamysł, ale mimo to dla mnie to był przerost formy, scena w teatrze (?) po prostu wybiła mnie z rytmu i bardzo dobry thriller w oka mgnieniu zamieniła w takie.. Nie wiem nawet jak to nazwać. Jakieś takie gore, ale gore bez polotu, bez uzasadnienia i bez sensu. Oceniam film na 6/10, bo na pewno daje do myślenia i zostaje w głowie, ale wybitny jako całość zdecydowanie nie jest.
Jestem po obejrzeniu "Dziewczyny influencera" z Waszej rekomendacji. Jako ktoś, kto intencjonalnie uwielbia oglądać złe filmy, jestem nim niezwykle usatysfakcjonowany :) Trzymam za niego kciuki w rankingu paździerzy :)
SPOILER Moim zdaniem, ostatnia scena to ukryte przełamanie 4 ściany, film był cudowny, a ludzie się z niego śmiali pod koniec (w złym tego słowa znaczeniu, tzn. Zaczęli wychodzić z sali i no widać było, że im się nie podoba), zaczęli wychodzić i się śmiać, gdy widzieli coś, co ich estetycznie nie zadowala, tak samo jak widownia w samej scenie. 10/10, szkoda że ludzie nie potrafią docenić sztuki. Pozdrawiam was bardzo, wasza recenzja bardzo pokrywa się z moją <3
To chyba mamy różne pojęcie sztuki... Jestem tą osobą, która nie mogła patrzeć na to co się dzieje pod koniec filmu i po prostu śmiałam się z tego jak groteskowe to jest. Obrzydliwy potwór, litry krwi, rzeź i sama nie wiem co jeszcze. Niektórzy po prostu są wrażliwi na takie widoki. Jeśli kogoś estetycznie to zadowala, jak to mówisz, to ja nie wiem. Chyba świat idzie nie w tą stronę co powinien 😭
@@dom7568 co do twojej wypowiedzi o tym, ze swiat idzie w zla strone, to mozna uzyc twojego argumentu, ze chyba jednak mamy inne postrzeganie swiata. Nie zadowala mnie taka scena estetycznie, czemu? bo nie o to chodzi, i w tym jest rzecz. To ma pokazac jak swiat widzi starosc (zwlaszcza u kobiet), wiec smiech i obrzydzenie ludzi uzwierdziedla wlasnie to, co ta scena pokazywala. I dlatego wlasnie nazywam to sztuka, bo przez symbolike pokazuje to, jak dzialaja systemy w naszych glowach, o ktorych mowi film. I oczywiscie, jesli ktos jest wrazliwy na takie widoki, to nic zlego, rozumiem. Nie rozumiem tylko po co isc na taki film, wiedzac ze moga byc w nim takie sceny. Tak czy inaczej, pozdrawiam, bez zbednego sarkazmu, czyli nie tak jak ty, bo umiem pokazac szacunek do innej opinii ;3
@@mauriikmano cóż, to się po prostu nie zgadzamy i tyle. Według mnie można to było zrobić w inny sposób, z tym samym przekazem, ale łagodniej. Bo tak, rozumiem przekaz i podoba mi się to. Nie podobają mi się makabryczne sceny. Mimo wszystko nie żałuję, że poszłam na ten film ;)
@@dom7568 o, i taką opinię już w 100% rozumiem, i cieszę się że nie żałujesz! Ja na tą formę wizualizacji patrzę trochę jak na przekleństwo. Czy można użyć przekleństwa w sztuce, np. W poezji? Niektórzy powiedzą, że absolutnie nie, bo to sztuce umniejsza, a drudzy powiedzą, że mocny przekaz potrzebuje mocnego wyrazu. I obie strony mają rację, ja się wywodzę z tej drugiej strony, ale rozumiem tych, którym takie coś nie odpowiada Miłego dnia!
Ciekawy to był seans, ostatni raz tak sie czułem w kinie po obejrzeniu "Midsommar w biały dzień" :)) Mam słabość do arthousowych horrorów z mocnym pierdzielnięciem na końcu 😅
Ciekawy to był na pewno seans, ostatni raz tak sie chyba czulem w kinie po obejrzeniu Midsomar w biały dzień :)) Mam słabość do arthousowych horrorów z mocnym pierdzielnięciem na końcu 😅
Na pewno należy pójść na to nie czytając informacji od producenta, bo liczyłem na futurystyczny film o starzeniu, cielesności, samotności... a dostałem remix gatunkowy z finałem a'la parodia Carrie i Muchy. Dla mnie najbardziej przereklamowany film tego roku, który bardzo chce być czymś więcej, niż jest.
Czy ktoś z Was kojarzy czarną, lekko obleśną komedię, ktorej główną bohaterką jest porwana przez zboczeńca młoda dziewczyna. Pamietam taką scenę jak siedzi z oprawcą w samochodzie ustawionym w garażu, gdzie on dochodzi w spodniach a ona się z niego śmieje oraz młodszego brata tej dziewczyny który namawia rodziców, aby zabili oprawcę i odpala w tym celu piłę mechaniczną 😅 ktoś coś?