Kanał poświęcony szeroko pojętej tematyce fantasy :D Rozmawiamy o uniwersach, postaciach, filmach, serialach ... i tak wymieniać można bez końca. Jeśli kochasz fantastykę to dobrze trafiłeś. Nie zabraknie rozmów o newsach i moich prywatnych rozmyślań jak również recenzji. Usiądź wygodnie w fotelu z kubkiem pełnym trunku, odpal sobie film w tle i rób co lubisz najbardziej. A jeśli masz ochotę podziel się ze mną swoimi przemyśleniami !
Wychowałem się na oryginalnej trylogii i prequelach. Było tam trochę niejasności i jakiś niedociągnięć jak w każdym dużym uniwersum. Po premierze pierwszej części nowej trylogii pomyślałem:" Nie jest to już to co poprzednie części ale daje radę , jakoś to dowiozą. " Jak ja bardzo się myliłem. Potem nowy promyk nadziei: Mandalorian. Niestety i ten zgasł. Do tego wyrzucono lata książek i komiksów na śmietnik bo myszka Miki wie lepiej jak powinny wyglądać gwiezdne wojny ( małe litery celowo użyte).
Ja też wyrastałem na częściach 1-6 i wojnach klonów. Smutno się patrzy na to jak disney zrobił sobie z tego skarbonkę i żeruje na nostalgii starych fanów.
Zniszczyć? Nah, nie przeceniajmy ich roli, zmarnowali szansę... tak bym to nazwała. Owszem teraz fani są obojętni po takich "zmianach"... ale nie wierzę w to że tego wszystkiego nie da się odkręcić za pomocą rąk które chcą kontynuować wspaniałą historię a nie wpychać nam do gardeł jakiekolwiek agendy polityczne. Sama opowieść o Star Wars jest niczemu winna, wręcz przeciwnie padła ofiarą złych ludzi ze złymi intencjami. Pamięć o niej nie zniknie tak szybko, jest czas by to naprawić... problemem jest to że skrajna lewica trzyma łapy na branży rozrywkowej i nie pozwoli przekazywać masie odbiorców innych treści niż ich jedynie słuszna partia sobie tego życzy.
Mi się osobiście bardzo podobał . Nie wiem czego wszyscy oczekujecie . Wiecznie wszystkim mało wrażeń wiadomo że nie wszystko da się wepchać do serialu tyle co w książce . Dali tyle ile byli w stanie dodać. Ja nie wiem chcieli byście chyba wszyscy jeszcze poczekać 20 lat żeby stworzyli niebywałe cudo . Mi by się nie chciało tyle czekać jestem zadowolony z tej produkcji i serio dziwi mnie podejście wszystkich innych co myślą inaczej .
Będąc szczerym: część pierwsza była tylko dobra, na drugą czekałem z nadzieją na znacznie, znacznie wyższy poziom ze względu na zarzekania się na to DV, a okazało się, że film był po prostu.. mierny. Nie chcę tutaj nawet zaczynać innej kwestii, czyli zrujnowania praktycznie każdej ważniejszej postaci - zaczynając od Paula na Hallecku kończąc. Najkrótszy koniec kija dostała jednak Chani i Jessica - z obu zrobiono wręcz swoje książkowe odwrotności. Inne ważne postaci, albo zignorowano do jakiegoś stopnia (Alia), albo kompletnie wycięto pomimo ich ważności dla samego konceptu, motywu działań BG i fabuły -> Hraba Fenring (będący nieudaną wersją tego czym został Paul, a który był w trakcie akcji pierwszej książki jedyną osobą, która mogła bez trudu Paula zabić - coś czego zażądał od niego Szaddam IV, jego wieloletni przyjaciel, a co Hraba zignorował kompletnie). Rozumiem tych, którzy nigdy nie czytali książki, albo tych, którzy przeczytali tylko pierwszy tom (względnie), ale jako fan sagi Herberta (kończącej się na Kapitularzu), który sagę przeczytał co najmniej 3-4 razy, a niektóre z jej części (Mesjasz, Bóg Imperator) i po 7, nie dość, że byłem mocno zawiedziony tym co Villeneuve zrobił i jak potraktował materiał źródłowy, praktycznie nie było kwadransu filmu, żebym nie przewracał oczami -> chyba wszystkie sceny z Chani, która - teraz patrząc z punktu widza - była najsłabszym ogniwem widowiska. Częściowo nie jest to wina samej Zendayi, a tego z czym musiała pracować, ale z drugiej strony sama aktorka przez cały seans ma jeden, góra dwa wyrazy twarzy (wkurzony i jak sr****cy kot na puszczy). Sam film był tylko niezły, nie wolno mu odmówić świetnych efektów, muzyki, kostiumów (finałowa "kolczugo-suknia" Irulany cudowna), gry aktorskiej większości gwiazd, udźwiękowienia, ale gdy dochodzimy do scenariusza, w szczególności dialogów.. robi się już słabo - praktycznie kwestie/sceny, które są 1:1 przeniesieniem Herbertowych są dobre, gorzej zaczyna się robić gdy pojawiają się kwestia "oryginalne", wrzucone tam przez scenarzystę, zatwierdzone przez DV, które są albo niedorzeczne, albo wręcz głupie -> tutaj najlepszym przykładem jest chyba scena gdzie Paul nie chce udać się na radę wojenną ze względu na swoje wizje, a zostaje "ofuknięty" przez Chani bo: "decyzje zostały podjęte za nich", ale gdy dochodzi do czego dochodzi na tej naradzie to nagle Chani "pikachu face" i foch xD Ogromny zawód, w szczególności, że DV obiecywał nie tyle zadość uczynić dziełu Herberta, ale pozostać mu wiernym - po części pierwszej miałem nadzieje, po drugiej to tak jakby te obietnice złamał by móc zrobić własny fan flick. Jak ktoś chce wejść w polemikę, zapraszam bardzo ;)
Zgodzę się z tym co mówisz bo masz wiele racji jednak patrząc na poprzednie próby ta nie jest najgorsza. Wydaje mi się ze nie da się przenieść całej powieści Herberta, żeby był to ciekawy film patrząc na ilość monologów i opisów świata z książki. Niestety w dzisiejszych czasach film musi się sprzedać więc trzeba położyć nacisk na "akcje". Uważam ze zamysł sprawdził by się bardziej w serialu gdzie można by przekazać więcej wątków. Zmiany są i niedociągnięcia. Niestety bez tego nikt już nie robi adaptacji ... Mimo wszystko moim zdaniem to dobre filmy, warte uwagi. Chociaż dzięki nim ktoś kto nie czytał może się skusi na sięgnięcie po książkę :D
@@FantasyTalkPL Szczerze mówiąc serial miał również świetną obsadę, bolączką główną i największą był fakt, że była to niskobudżetowa produkcja co z resztą widać po efektach specjalnych, rozwiązaniach estetycznych, do których musiano się uciekać (np. to jak zrobiono "kostium" Leto II w Dzieciach Diuny). Poza tym nie było tragedii. Diuna Laurentisa (jak Boga kocham, nie nazywajcie tego Diuną Lyncha, facet sam nie uznaje tego filmu jako swojego, nie miał on w ogóle kontroli twórczej nad tym projektem i - jak sam podsumował - stanowił jedynie "nadzór", miał za zadania dostarczyć sceny takie jakie chcieli producenci) miała również solidną obsadę, postacie były potraktowane z szacunkiem względem materiału źródłowego, świetne kostiumy i scenografia (widać to po tym, że DV inspirował się tą produkcją tak jak Jackson inspirował się filmem animowanym Bakshiego), problemem był zbyt krótki czas i zbyt mała kontrola twórcza dana reżyserowi i to głównie te rzeczy kłują widza w oczy. Wiesz, szczerze pisząc to zmiany i herezje w stosunku do materiału źródłowego, których dopuścił się DV były jak najbardziej do pominięcia. Zamiast na siłę wrzucać tu jakiś koncept "sporu" na tle religijnym wśród Fremeńskich siczy, zbędnych scen z Chani i jej "psiapsi", wystarczyłoby dodać tego nieszczęsnego Fenringa, który ważny książki był, a pojawiał się razem z Lady Fenring (scena rozmowy nt sensu brania materiału genetycznego od Feyda Rauthy) i później pod koniec, jako część świty Imperatora. Co do sprzedawalności.. film nie musi się sprzedać. BR2049 nie był jakimś wybitnym hitem budżetowym, zaś samo WBD (Warner Bros Discovery) jest akurat studiem-molochem, które jako jedyne daje szanse na tego typu kosztowne artystyczne eksperymenta (że tak to ujmę) w przeciwieństwie do Di$neya, który kompletnie się ich boi i już całkiem się odkleił pod tym względem. I na koniec, tu się nie zgodzę, wielu krytyków czy recenzentów dodaje, że zmiany są musem, żeby zachęcić "współczesnego" widza do seansu - tekst, który przynajmniej wg mnie trzeba odczytywać jako "współczesny widz jest zbyt głupi i niecierpliwy". I jest w tym trochę prawdy, głównie tyczy się to - niestety - zatrważającej liczby osób urodzonej po 2000 roku. Zapodałbym to określenie nawiązujące do "tik toka" i krótkich, głupich filmów dostarczających szybkich bodźców, ale za cholerę go nie pamiętam - mea culpa. Jeśli ktoś taki po seansie sięgnie po książkę, to równie szybko przerwie lekturę, bardziej zapalczywi się "przymuszą". Ja chwytając Diunę po raz pierwszy w czasach szkoły średniej (jakieś 14 lat temu) też przez pierwszą połowę książki poniekąd się przymuszałem i dopiero po jej lekturze zacząłem bardziej doceniać tego typu sci-fi (pełne motywów, kontekstów, nawiązań do religii, polityki, filozofii). Jeśli ktoś też to lubi to z automatu polecam twórczość P. K. Dicka czy Heinleina. Sama Diuna nie jest niemożliwa do wiernej adaptacji, chodzi tu raczej o format. Sposób w jaki Herbert pisał dialogi (teatralnie) sceny akcji (szybkie, krótkie, efektowne, które nie stanowiły w ogóle centrum, celu docelowego dla dzieł Herberta, a były jedynie dodane jako katalizatory dla kolejnych dialogów, dyskusji, dywagacji) zawsze kojarzyły mi się z produkcjami takimi jak "Ja, Klaudiusz" czy "Szogun" - serial w formacie sztuki teatralnej i to byłby najlepszy format - 10-12 odcinków po 45-60 minut. Problem jest inny - tutaj potrzeba by było naprawdę solidnego scenarzysty i aktorów, nie wspominając, że taki styl kompletnie by zniechęcił młodego widza. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się tego typu wersji, a byłaby ona - tak mi się przynajmniej wydaje - najlepsza. Mesjasz Diuny jest bardzo teatralny (mało scen akcji, można powiedzieć, że jedna mała w środku ksiażki, która swoją drogą nie jest gruba - chyba mniej niż 300 stron, najkrótsza część sagi - i druga pod koniec). To samo tyczy się Boga Imperatora. W przypadku obu książek mamy do czynienia ze sporą ilością dialogów i ograniczoną ilością miejsc w których dzieje się akcja. Chyba najbardziej "bombastycznymi" (pod względem akcji) częściami sagi są Dzieci Diuny (adaptacje tej części ujrzałbym z chęcią) czy Heretycy/Kapitularz - tutaj odsyłam do sceny ucieczki Miles Tega z Giedi Prime (o ile mnie pamięć nie myli).
Kurde, przepraszam że czepnę się takiej głupoty, ale w sumie sam się jej czepiasz w materiale, więc: naprawdę postać musi w nowej wersji wyglądać dokładnie tak samo jak w oryginale? Nawet kolor włosów? Sorry, ale idąc tym tropem, to Ariel nijak nie przypomina tego, co napisał Andersen w oryginale. Ale to już nie przeszkadza? :)
Tak właśnie przeszkadza. Postacie ni jak mają się do pierwowzorów ( zwłaszcza Ariel). Może dla niektórych wychodzę za "rasistę" czy "antykobiecego", jednak przez takie zmiany są niszczone ich niegdyś dobre filmy(czy adaptacje). Spójrz np. co zrobili z siedmioma krasnoludkami (jakbyś wszedł do pierwszego akademika w USA), taka różnorodność. Jakby zrobili jakoś nową bajkę o krasnoludkach nie powiązaną z tą opowieścią to czemu nie, ale w tej bajce to się kupy nie trzyma...
To myślę, że tu może chodzić o przywiązanie do czegoś, co znamy z przeszłości - połączenie sentymentu i nostalgii. Łatwo od razu kogoś nazwać mizoginem i rasistą, chociaż przy wielu takich dyskusjach tego nie brakuje, ale może - strzelam - to kwestia jakiegoś przywiązania, natomiast jest moim zdaniem ok myślenie, że po co robić drugi raz to samo, jeśli już coś powtarzamy, to warto dopasować to do nowych pokoleń w jakiś sposób, one też mogą mieć coś dla siebie. Ale to oczywiście szeroki temat
Oczywiście, że tak tu chodzi również przynajmniej dla mnie o przestrzeganie swojego kanonu. Nie wyobrażam sobie chociażby żeby zamienili Mulan na Europejkę, bo to zaburzyłoby cały odbiór opowieści. Tak samo aby Aladyn nie był osadzony w podstawie w kulturze arabskiej. Uważam ze takie zmiany są niesmaczne i nikomu niepotrzebne.
Oceny negatywne nie zostały wyłączone, to tylko durna polityka YT o maskowaniu łapek w dół. Ja tam normalnie mogę sprawdzać, ostatnio jak sprawdzałem było już grubo ponad 400k łapek w dół 😅
3:07 nie, to nie ona. To Mae, grana przez Amandlę Stenberg, Shin była grana przez Ivanę Sakhno 4:03 te postacie na ekranie (poza tylko jedną w tle) nie pojawiły się na razie w książkach ani komiksach, to prawie sto lat później. 4:05 co ciekawe to przedstawicielka tej samej rasy co jedna z tancerek w pałacu Jabby, reżyserka jest mega fanką EU i hurtowo przemyca kosmitów stamtąd tu. 4:30 może "w cywilu" jest xd😅 ale na różnych planetach były różne świątynie Jedi. 4:45 zamek Bo-Katan, zamek Vadera, architektura na Naboo jest europejska dosyć. 5:03 wg przecieków jest to możliwe. Choć ja się zastanawiam czy prawdziwy akolita nie pojawia się na końcu zwiastuna. 5:20 w uniwersum od lat były takie sztuki walki, Teräs Kasi na przykład. Zresztą już nie takie bijatyki odwalali w animacjach. 7:03 no jest inna opcja. Zresztą jak miałaby się tu pojawić.
A już myślałem bardzo podobna jest. Czyli kompletnie nowe wymyślają Tak może ale mega dziwne i nie typowe No tak ale ten zamek rodowy z europy przypomina Niech ktokolwiek się pojawi w następnym bo jak teraz słabo to wygląda Tak nie takie ale to jawnie jak brus lee
Seksizm? Czyli Xena, Panna Młoda (Kill Bill), Lara Croft, Ellen Ripley, Black Widow, Leia Organa, Sarah Connor, Alice (Resident Evil), Galadriela (LOTR) to nie kobiety? ... Aha Rasizm? Nick Fury, Morfeusz, Blade, Axel Foley, Agent J, Lando Calrissian, War Machine byli biali? ... Aha Jakim trzeba być prymitywem, aby swoje błędy usprawiedliwiać fobiami? Najzabawniejsze jest to, że ten chwyt stosuja najczęściej "obrońcy" tzw. mniejszości, choc gdy się patrzy na to z hoku to ma się nieodparte wrażenie, że ci "obrońcy" podświadomie sami są tymi -sistami czy -fobami, bo dostrzegają to wszędzie tam, gdzie randomowy człowiek tego nie widzi.
Disney pomylił niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu. Mianowicie to jego CELEM ISTNIENIA jest zapewnienie usług rozrywkowych NAM. W drugą stronę to nie działa (naszym celem istnienia nie jest oglądanie Disneya). Skoro więc my, widzowie, uznajemy że Disney tego nie robi, to mamy pełne prawo do szukania innej oferty, i to Disney powinien się do tego dostosować. Bo nieważne co sądzi, to on jest zależny od nas, a nie odwrotnie.
Pycha kroczy przed upadkiem. Disney przez lata miał bardzo dobrą passę. Kolejne filmy kręciły świetne wyniki. Klap nie było za wiele więc zaczęli żyć w przekonaniu o własnej nieomylności. I się zaczęło. Odgrzewanie historii w seriach, nacisk z fabuły i postaci przeniesiono na politycznie poprawną checkliste. I to w końcu odbiło się na finansach firmy. Część fanów znudziła powtarzalność w filmach i serialach, innych wkurzyło zarzynanie serii czy postaci przez słabych scenarzystów, reżyserów nie tyle bez wizji w bez jakiegokolwiek pomysłu i odrobiny szacunku do serii i fanów. Dla Marvela Endgame stał się swego rodzaju spełniającą się samoprzepowiednią. Ale łatwiej zrzucić winę na maluczkich, głupich i zacofanych fanów niż przyznać się że wielkie studio nie potrafi już tworzyć tak dobrych filmów i seriali jak kiedyś.
[wstaw ktosia*] jest/są rasistami! A jak nazwać wymazywanie białych mężczyzn z kultowych produkcji dla malutkiej grupy odbiorców, żeby nie poczuli się urażeni?:) Jakim intelektualnym spierd...leńcem trzeba być, aby robić np. Star Wars pod kobiety atakując jednocześnie męskie wzorce, gdy 9X% fanów to właśnie FACECI, w tym ogrom z nich to biali mężczyźni po 30, którzy mieli kontakt z większością kultowych filmów i seriali z początku lat 2000, gdzie wielkie wytwórnie potrafiły jeszcze robić filmy dla fanów i dla zabawy, a nie bawiły się w układanie komuś światopoglądu i tego jak ma myśleć. To nie mogło się udać. Może wraz z nowym pokoleniem, które jest coraz bardziej stępione intelektualnie i moralnie, to przejdzie, ale obecnie jest na to stanowczo za wcześnie.
Disney niczego nie zabił. Za czasów Lucasa mieliśmy tylko sześć filmów i jeden serial ( + jeszcze jeden niekanoniczny ) + niespójne uniwersum, bo każdy autor książek i komiksów mógł sobie wymyślać co chce, bez uzgadniania tego z innymi autorami a i tak Lucas mówił, że dla Niego to nie jest kanon i gdyby kręcił kolejną trylogię to fabuła byłaby zupełnie inna. Dzięki Disneyowi mamy w końcu jeden, spójny kanon, obejmujący filmy, seriale, książki, komiksy i gry, od czasu "Rebeliantów' dostaliśmy wiele seriali, animowanych i aktorskich, mamy też sporą różnorodność w obrębie uniwersum bo seriale dla dzieci, dla dorosłych, Anime, itp. Książkowo dostaliśmy świetną Wielką Republikę, growo mamy Jedi Fallen Order i Jedi Survivor a już niedługo Star Wars Outlaws, serialowo furorę zrobił "Mandalorianin" i "Andor", biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że Gwiezdne Wojny mają teraz na prawdę dobry okres.
Owszem to prawda ze disney zadbał bardziej o spójność i wyprodukował wiele ciekawych produkcji jednak często są to odgrzewane kotlety. Najlepiej to wypada w postaci seriali :D
@@FantasyTalkPL Mi tam odgrzewane kotlety nie przeszkadzają, przeszkadza mi tylko to, że cały czas poruszamy się w tych samych rejonach, czyli w okresie pomiędzy Epizodem III i IV i w okresie po "Powrocie Jedi", żeby nie zniechęcić hardcorowych fanów a powinni zacząć eksplorować okres po Epizodzie IX i wprowadzić nowych bohaterów.