DALEKO OD IDEAŁU. [DIUNA. CZĘŚĆ DRUGA] 

Z tego dosyć chaotycznego filmu zrozumiałam, że: Krzysztof krytykuje to, że nie wszystko, co było w książce, zostało przedstawione w filmie, choć we wcześniejszej dyskusji podstawą było wytykanie czytelnikom Diuny, że nie należy oceniać filmu na podstawie książki ;). Gdyby miała to być adaptacja 1:1, to film musiałby trwać kilkanaście godzin, o czym w wielu wywiadach opowiadały osoby zaangażowane w produkcję. Pojawił się tu też argument, że nie wybrzmiało, dlaczego Arrakis jest ważna: w 1. części filmu pada informacja, że przyprawa wykorzystywana jest przez nawigatorów Gildii Kosmicznej do wytyczania szlaków podróży, bez przyprawy zbieranej na Arrakis nie są możliwe podróże międzygalaktyczne, jest też wyjaśnienie tego, jak ważna jest przyprawa dla Fremenów. Można by rozwinąć wątek, ale znów, nie ma na to wszystko czasu ekranowego. Krytyka pojawiła się również pod kierunkiem bohatera Stilgara - który „był za mało poważny”, serio? Wg mnie jego komiczność w niektórych scenach wprowadziła fajny kontrapunkt dla wszechobecnego patosu sytuacji. Kolejna krytyka: że położono słaby nacisk na przedstawienie intrygi Bene Gesserit, kiedy zarówno w 1. jak i 2. części często to przedstawiano, można by wymieniać różne sceny: rozmowa wiedźmy z Jessiką, rozmowa córki Imperatora z ojcem w 2. części, rozmowa starej wiedźmy z córką imperatora i baronem. Można się zgodzić, że nie wytłumaczono kim są mentaci - ok. Śmiechłam trochę na ocenę stylistyki filmu jako „nudnej i minimalistycznej”, jako argument, że jest to brak przedstawienia potęgi Atrydów, czyli co - powinno wszystko ociekać złotem i Wielcy powinni pić ambrozję i chodzić po przykurzonych czerwonych dywanach? :) Krytyka wątku romantycznego - ok, można lubić można nie lubić, ale jest to dobry zabieg zarówno do wzmocnienia w widzach identyfikacji z bohaterami, jak i budowania emocjonalności bohaterów, która wpływa na ich dalsze losy. I tu znowu a la krytyka: bo w książce było tak, a w filmie… Krytyka, że nie ukazano tego, jak Paul zostaje przywódcą Fremenów, kiedy sam bohater wspomina, że nie chce być przywódcą, tylko prosi, aby pozwolono mu walczyć pośród nich :D Opinia, że nie pokazano wręcz łopatologicznie, że woda potrzebna jest do użyźnienia ziemi i rozwoju roślinności, jakby trudno było się domyślić XD Jednak i tu dla przypomnienia działania ekosystemów jest w 1. cz. filmu scena rozmowy Paula z „ogrodnikiem” podlewającym palmy ;) Ogólnie fajnie, że prowadzone są dyskusje :) Jednak tu wybrzmiało kurczowe trzymanie się krytyki (nawet trochę krytykanctwa), bez szerszego spojrzenia z obu stron barykady :). Efekt potwierdzenia - confirmation bias dotyczy też kurczowego trzymania się krytyki, szczególnie bez argumentów, cyt. „ Sardaukarczycy (lepiej brzmi jednak Sardaukarzy ;)) są źle pokazani, dlaczego?… bo są źle pokazani XD Sceny z planety Salus z wykrwawianymi ludźmi i podboju za murem zaporowym to pestka, mało wyraziste ;) No i... \werble/ Zmartwychwstanie w filmie!!! „Yueh z Nazaretu”, któremu odrąbano głowę w 1. części Diuny, walczy na arenie w 2.! - ktoś tu przysnął w kinie. Dobrze, że podobały się chociaż: jazda na czerwiach, ładna muzyczka, pustynia i kolory ;) Ode mnie: oniryzm, budowanie emocjonalności obrazem, światłem, muzyką to jest niesamowity kunszt Villeneuve i widać, że to nie jest po prostu adaptacja, a wizja reżyserska z poszanowaniem książki Herberta. PS Śmieszek za helikopter rękami, prawie jak ornitopter!

Na arenie to nie byl Yueh, tylko jakiś dowódca wojskowy Atrydów z 1. części.

Super jakbys zaprosił kogoś kto ma inne zdania, komu film się podobał aby się posprzeczał troche. Uwielbiam interpretację na temat Diuny Bez Schematu, myślę, że z nim super rozmowa by wyszła.

Yueh zdaniem twojego rozmówcy walczył na arenie? Litości...

Film jest Świetny i warto było czekać

Część 2 Diuny jest moim zdaniem wspaniała, mimo odbiegania od książki. Osobiście byłem zachwycony filmem, bardziej niż częścią 1. Piękna wizualnie i dźwiękowo uczta z dobrze opowiedzianą historią, świetne aktorstwo, klimat i przesłanie.

Ekranizacja Diuny jest jak ekranizacja Harrego Pottera.Nakłania do czytania.

Moje wrażenie jest zupełnie odwrotne - wątek krytyki Paula jako cult leadera i białego Mesjasza wybrzmiewa dużo mocniej niż w ksiàżce i jest dużo bardziej łopatologicznie pokazany widzom. Zresztą zmiana roli Chani temu służy właśnie. W książce jest to subtelniejsze i nie dominuje całości. Wszystko inne ucierpiało kosztem jechania po białym Mesjaszu

Lepsza by była rozmowa na zasadzie kontrastu.... Z kimś zachwyconym filmem.

Gadanie, że w książce wątki były bardziej rozwinięte nowe nie znałem.

Film mi się bardzo podobał.

Julian lekceważy materiał źródłowy. Większość nazw własnych z książki i filmu wymawia błędnie lub przyznaje, że ich nie pamięta. To wynika wyłącznie z lekceważenia książki i filmu. Jak omawia komiksy amerykańskie, to jakoś wszystkie imiona i nazwiska wymienia bezbłędnie i bez zająknięcia. Taka prosta rzecz a zdradza, jak niewiarygodnym jest krytykiem w tym konkretnym momencie. Jak krytyka filmu jest u niego wysilona. Chociaż końcowa konkluzja jest jak najbardziej - druga część filmu nadal, tak jak pierwsza, tłumaczy się wyłącznie fabułą książki, przy czym zmienia koncept głównego bohatera. Bez książki film posiada fabułę nieco uproszczoną i enigmatyczną. Dla przypadkowego widza niezrozumiałą.

Moja 15 letnia córka po seansie, ze smutkiem stwierdziła, że Paul jak Anakin stał się Vaderem. Nie znała nic z materiału źródłowego, nie czytała książki. Oj Julian, Julian…

Ja nie czytałem książek, ale udało mi się mieć dejavu z historią Erena z Ataku tytanów. W sensie, Paul Atryda zaczyna widzieć przyszłośc i przeszłośc (jak Eren), a ta wiedza wyznacza mu ścieżkę i zamiast uwalniać użytkownika, zaczyna go niewolić (jak Erena), co sprawia że Paul od momentu wypicia wody staje się tym przywódcą, którego tak się obawiał. Bał się że doprowadzi do głodu i biedy, ale po odblokowaniu swoich mocy, przestał widzieć inne możliwości i zaczął iść przed siebie (słynne "tatakae" Erena które powtarzał do samego siebie przed lustrem, na polskie "idź do przodu", bądź "nie możesz się już cofnąć" jak byśmy mieli przetłumaczyć sens słów a same słowa). Wracając, sięgnę napewno po książki bo ta historia bardzo mi przypomina historie którą poznałem z innego dzieła kultury. A chętnie zagłębie się w tego typu historie jeszcze raz.

Co by dużo nie gadać - wszystko zależy od osobistego podejścia i odczucia. Jak chcesz, to jesteś w stanie absolutnie do każdego filmu się przyczepić. Zasiąść z notesikiem i spisywać rzeczy, które się nie podobają. Oglądasz wtedy taki film i specjalnie się na takich sprawach skupiasz. Jest też w drugą stronę. Będą takie produkcje, przy których nie chce się tych minusów szukać (albo się na nie przymyka oko ;)) - a one tam są! Tylko dla jednego, to co może być minusem, dla drugiego jest plusem - i na odwrót. Nie ma filmu w historii kinematografii, który by się wszystkim podobał i nigdy nie będzie. Po swoim przykładzie wiem, że ocena danego tytułu w największej mierze zależy właśnie na tym - z jakim nastawieniem podchodzę do niego przed seansem. I tak dla przykładu - wiele się naczytałem recenzji i opinii na temat Strefy interesów. Gdzie te oceny wskazują na jeden z najlepszych filmów w historii. Dlatego przed seansem ja już idę z nastawieniem, że jak to ma taki film być, to ja sprawdzę w trakcie - czy to jest rzeczywiście taki bezbłędny tytuł. I oglądam i siła rzeczy co? - To mi się nie podoba, tamto się nie podoba. I wyszło coś jak u Ciebie z Diuną ;)

I dlatego to jest dobra okazja do przeczytania książki :) Mi film się podobał, choć tak jak powiedzieliście zmienia dużo (często istotnych) wątków. Jednak wspierajmy tego typu epickie kino SF (czy Fantasy). Żeby twórcy dążyli do takich ekranizacji, nawet niedoskonałych, ale szanujących widza i fanów. Nawet jeśli możemy mieć do nich jakieś zastrzeżenia. Oby sukces Diuny zapewnił nam więcej wierniejszych adaptacji książek zachęcających do ich przeczytania. W ciemno wybieram takie adaptacje a nie Rings of połer lub serial Wiedźmina.

Czas przetyczac ksiazke wtedy zrozumiesz co jest zle w filmie brak mistycyzmu brak polityki moze ludzie krytykuja dune z 1984 ktora byla swietna na te lata ksiazki sa czyms niesamowitym a dune miala by byc w formie serialu wtedy mozna by bylo ukazac cala glebie powiesci Herberta pierwszy raz czytalem ksiazke w 1984 roku i sie zakochalem i przeczytalem wszystko co w tych latach dostepne ciekawe czy ktos kiedys nakreci Nekroskop to nastepna seria ksiazek ktora jest rewelacyjna

Sory ale film był mega

Sztos rozmowa, super gosc, nic tylko isc do kina i nadrobic film :D

Ciekawy inny punkt widzenia. Ja miałem zupełnie inne problemy z tym filmem - długi i brutalny, a przez to męczący. Ale to wciąż fajne odwrócenie powszechnych w kinie motywów, no i piękne wykonanie.

Wow cuekawe

Mój syn lat 14 świetnie zrozumiał film. Nie czytał książki i nie widział 1 części.

Łaaaał, super, że zaprosiłeś gościa! :) Wreszcie można posłuchać rozmowy dwóch osób, które nie patrzą na ten film bezkrytycznie.

Według mnie jeśli dana osoba chciałby się wypowiadać na temat filmu który jest adaptacją ksiązek Herbeta, mimo to sama powinna jednak poznać owy świat przed nagrywaniem czegokolwiek. Obejrzenie samego filmu bowiem nie gwarantuje iz wszystko da sie zauwazyć i zrozumieć. Natomiast zapozaninie sie z światem literackim odnośnie ksiazek byłoby pieknym uzupełnieniem samego filmu i wszystko wtedy stałoby się jasne. Osobiście nie znam ksiazek, ale film z sam siebie daje mocno radę i bardzo mi sie podoba. Czy dałbym tutaj 10/10 musiałbym wpier zapoznac się z ksiazkami i wtedy grubo i twarodo porównać je pod względem wykonania bądź wprowadzenia. Bowiem oprócz tych dwóch filmów jest jeszcze odpowiednik ich starszej wersji. Na obcną chwilę wtrzymam się z ocneą, natomiast pierwsza część która jest dostępna na HBO naprawdę świetnie wygląda ;)

Nic dodac,nic ujac.

😊👍

Jeszcze mniej mam ochotę obejrzeć ale parę błędów Waszych: 1.Leto nie poślubił Jessiki z jednego powodu: Potencjalne sojusze z innymi rodami= kawaler do wzięcia. Gdyby poślubił by było po ptokach politycznie. Paradoksalnie gdyby poślubił to by Imperator się go tak nie obawiał . Żadne takie,że Leto by miał 15 żon. Choć bez tytułów "żona na wizytówce" dosłownie każdy wiedział,że Leto świata poza Jessicą nie widzi a Paul poza Chani. Tu jest zwycięstwo nad Irulaną,że ona będzie tylko nosicielką ładnych kreacji i nigdy nic poza to. 2.Jesica miała ( o to był wieczny wkurw całego zakonu na nią)urodzić córkę.Ta córka + Feyd-Rautha = rodzi się Kwizach Haderah.Paul wersją 0,9. nieukończonym planem genetycznym Matek Wielebnych - którego myślały,że będą kontrolować :d to im wypaliło w pyszczydło dalej o wiele mocniej booooo= Leto II i Złota droga. W skrócie- nie syn Paula miał być bogiem- Paula miało w ogóle tu nie być. czyli bzdura. 3. "wyrwać się narracji" no to już jest duża bzdura. Ludzkość się nie rozwija bo Melanż. bo wszystkie moce tego uniwersum bo Melanż, rozwój jest karłowaty, Ix robi maszyny tylko "tycie" bo jihad bulteriańska, Tleilaxanie i ich cfaniakowania genetyczne ( ci to dopiero myśleli ,że są zajebiści- odpowiedź dopiero dał syn autora w kontynuacjach). Nie ma podróży poza znajome tereny galaktyki- w Rozproszenie. Dopiero Leto II i zamordyzm wydzielania Melażnu sprawia,że pojawiają się takie sfery bezpieczne od poszukiwań mentalnych, są statki nadprzestrzenne- czy jak to zwać. Po Diunie Bóg Imperator następuje wielki przeskok czasowy. Na tej 4ej części mogła by się cała saga zamknąć , bo potem wracają ci z Rozproszenia i są dziksze wersje Czcigodnych matek- te od wkurwa na pomarańczowo- ale to już inna historia. Leto 2 prowadzi tak potomków linii Atrydów,że ci stają się niewykrywalni dla potencjalnego jakiegoś namierzania( nie pamiętam). Poza tym - Diuna Kapitularz wydaje się urwana nagle bo przecież Frank Herbert planował co dalej , ale mu się zmarło. Bzdura o wyrwaniu narracji uderza niesamowicie w ost tomie dodatkowym. 4. Paul był tchórzem.Ani nie postanowił nie rozpoczynać juhadu- poprostu wszyscy zostają tu na Arrakis na dupach i morda w kubeł - ani nie poszedł drogą swojego syna- a widział ,że coś robic można. Biernie patrzył jak to siię rozlewa na całą galaktykę i jakie to jest krwawe i bez sensu. Mesjasz diuny to najsłabasza część sagi, sam autor to mówił. Za szybko napisana, taki ogryzek. Ale. Zajebiście było was słuchać i przypominać sobie. Bez 2 zdań., Pozdrawiam.

Może mi ktoś wyjaśnić czemu każda negatywna krytyką tego filmu to: - absolutny brak znajomości książki, książek jako cyklu - kompletne nie przygotowanie do materiału. Nie to nie jest Yueh. Wywaliła się już Dominika, teraz Julian...

No i jak mówisz że nie wyczuwasz dostatecznie mocno krytyki "białego zbawcy" zamiast mówić że jej nie ma w filmie to od razu inna rozmowa i teraz ma mogę powiedzieć że kompletnie się nie zgadzam ale rozumiem twój punkt widzenia. Edit: Co do wizji planowania Poula to chciałbym zauważycie że w filmie jest wprost powiedziane że stają się one klarowne dopiero po tym jak wypija wodę życia(jad czerwia) i dopiero wtedy on zaczyna planować a wcześniej wszystko planuje matka. Edit 2: Generalnie słuchając tej dyskusji zdaję sobie sprawę jak wiele wątków w Diunie 2 jest zrobionych na zasadzie "jak mrugniesz to przeoczysz".

26:52 DOKŁADNIE!

Drobna uwaga, Imperium było raczej wzorowane na Świętym Cesarstwie Rzymskim, niż na Bizancjum.

Faud?

Tego pana obok dawno chyba u Juliana w odcinku nie było nie?

37:00 Julian nie znasz się, najlepsza jest Diuna 3! ;)

Ale ta gestykulacja... Przyciąga uwagę nie tam gdzie trzeba 😅

Nie poddajesz się widzę (;

Nie zgadzam się z waszą interpretacją ale chyba można tak, prawda ❓️ Fajnie, że dajecie sensowne argumenty choć proszę - spróbujcie nauczyć się tych wszystkich nazw i ich prawidłowej wymowy, napiszcie sobie na kartce czy coś. Kuje to w uszy okrutnie, zwłaszcza jak mówi to Krzysztof, rozumiem w roli "dniuniarza".

Kocham ze doslownie kazdy czyta inaczej nazwisko Denisa Villeneuva

Ej jak ktoś wie jak zginął baron Harkonnen w nowym filmie

Ja wiem, że Azjaci mogą dla kogoś kto widzi ich pierwszy raz, być do siebie podobni, no ale bez przesady😅

Mówiąc w skrócie: zabrakło melanżu !

Najlepszy antybohater, to Lelouch

Ej ale to zły rasistowski film z białym zbawcą ... Fajnie że mylicie 2 postacie tylko dlatego ze grają ich Azjaci.

O matko…. Choćby się wszyscy zesrali i zrobiliby przezajebisty film (jak Diuna), i tak trafi się ktoś, kto stwierdzi, że nie, nie, to i tak jest słabe. Argumenty są tak totalnie bezsensowne, że momentami szczęka mi spada na ziemię. Jak można gadać takie głupoty 🤦‍♀️ Nie jest niczym nadzwyczajnym inspiracja Islamem, bo autor książki wyraźnie to zaznaczał. Autorze przedziwnej recenzji, zainteresuj się książką, może wtedy dowiesz się skąd to wszystko się w filmie wzięło.

Druga część Diuny odbiegła od książki w 70 procentach. Dlatego dobry film, lecz niszczy go niespójność z oryginałem Herberta. Finalnie film wyszedł tak jakby, stwierdzili pieprzyć Franka Herberta, robimy po swojemu. I niestety wyszedł kiepski kogel-mogel fabularne. Moja ocena 6/10 i pytanie, jak oni chcą to pociągnąć w Mesjaszu Diuny w adaptacji? A to, że nie było w finale Alii, boli mnie strasznie. Pozdrawiam fanów Diuny, którzy ją czytali ze zrozumieniem.

Faud? Ja zawsze wymawiałem fejd

Co by nie powiedzieć o tej Diunie, to i tak Marvele nie mają startu do tego filmu

Bardzo fajna rozmowa, za mało jednak, jak dla mnie. Dorzucę kilka groszy do dyskusji, muszę to z siebie wyrzucić XD Byłem na Diunie i teraz już wiem, co by było, gdyby Fremeni w czasach władzy Harkonnennów na Arrakis przypominali karykaturalnych Muzealnych Fremenów, którzy żyli w czasach Wielkiego Imperatora dziesięć tysięcy lat później. Nie chciałem i nie musiałem tego wiedzieć. Jako fan światotwórczego talentu Franka Herberta uważam, że gdyby tak było, to ta historia nigdy nie mogłaby się wydarzyć. A Diuna nie byłaby tą fascynującą planetą znaną z książek, bo oznaczałoby to, że nie jest wcale tak trudno na niej przetrwać. Główni bohaterowie flirtują na samym środku srogiej pustyni i beztrosko zaliczają pierwszą bazę w promieniach zachodzącego słońca Arrakis, no więc chyba ta pustynia wcale nie jest taka sroga. Bo czym mam sobie wytłumaczyć lekkomyślność Fremenki i jej chłopaka aspirującego na przywódcę ludzi pustyni. A przecież nie bez powodu u Herberta Fremeni łapali każdą kroplę wody, z oddechu i z powietrza - na pustyni dzięki np. filtrfrakom, a w Siczach dzięki specjalnym pułapkom na wilgoć. Do tego u DV nie wyglądają wcale na wysuszonych bezlitosnymi wiatrami Arrakis, a niektórzy mają skórę bardziej nawilżoną niż moja. Ciekawe, co na to Shai-Hulud. No a rubasznego Stilgara z brzuszkiem osobiście uważam za abominację. To tylko przykład fatalnych różnic między oryginałem a filmem, który twierdzi, że jest "Based on the novel ’DUNE’ written by Frank Herbert". Są to różnice, które wg mnie zaprzeczają u źródła oryginalnej historii i wykluczają w ogóle możliwość jej zaistnienia. Inaczej najwyraźniej uważa Villeneuve i zrobił "DUNE Part 2", opowieść o pulchnych Fremenach. Piszę szczególnie o drugiej części, ponieważ pierwsza była dla mnie OK. Ze względu na wielowymiarowość materii, nie miałem nadziei na dobrą ekranizację Diuny, ale chociaż w pierwszym filmie DV wyciął pewnie z 90% książki, to zmiany względem oryginału były dla mnie do przyjęcia i nie psuły mi zabawy. Mam dowód anegdotyczny XD Po rewatchu DIUNY Part 1 przed seansem Part 2, przyłapałem się na tym, że zachwalałem ten film od trzech lat za rzeczy, których w nim nie ma! Najwyraźniej mój umysł pouzupełniał sobie luki, tworząc wspomnienie filmu bardziej spójnego z historią opowiedzianą w książce. Przeżyłem szok, gdy okazało się, że Paul po zabiciu Dżamisa nie zapłakał, a przecież to był punkt zwrotny w jego życiu i miał ogromne znaczenie dla budowania jego legendy wśród Fremenów! Paul okazał nieprawdopodobny szacunek człowiekowi, który chciał go zabić i ‘oddał wodę zmarłemu’. Zapamiętałem ten seans inaczej :/ Ale nie uważam też tego za wadę filmu, przeciwnie, w końcu nawet taki fanboy jak ja mógł się nim cieszyć. Zupełnie inaczej jest w dwójce. Jprdl. To trochę tak, jakby mocarze wytwórni powiedzieli DV, że może zrobić trzy filmy, a w jaki sposób sobie podzieli tę opowieść i ile z niej nakręci, to już jego sprawa. Znając jego chętkę na opowiedzenie całej historii Paula Atrydy, domniemywam, że chęć na zahaczenie o kolejną książkę, Mesjasza Diuny, wygrała z chęcią oddania ducha oryginału XD. No i ta druga połowa historii, która przy wielu wyrzeczeniach fabularnych mogłaby zamknąć się w dwóch filmach, została skondensowana do jednego z dopiskiem Part 2, bierz albo spidralaj. Obejrzałem i żałuję, że taki film powstał. Dlatego, że w tym procesie jedne postacie zjadły drugie i poprzejmowały ich wątki, wypaczając przy tym kluczowe części lore. Te łzy Paula nad Dżamisem, które w filmie zupełnie bez sensu w innej sytuacji roni lady Jessica, dlaczego? Ta bohaterka pożera też, zresztą na spółkę z synem, postać Alii Od Noża, swojej córki, przejmując część jej historii i popadając w opętanie, a Paul w ten sposób przejmuje fabularny obowiązek zabicia dziadka. Nie tylko dla Alii, ale też dla dalszej historii, miał być to jeden z kamieni węgielnych. Ten film wg mnie nie powinien tak wyglądać, bo skróty i cięcia fabularne kastrują Fremenów z fremenskości i jako społeczność ukazani są jako niezdyscyplinowani i pełni pogardy dla przywództwa, a nawet dla inności. Vilenueve najwyraźniej bardzo chce być poprawnym politycznie,ale jego płytkie odniesienia do równości płci sprawiają wrażenie, że nie rozumie on nawet współczesnej idei feminizmu, ograniczając się do przekonwertowania ważnych bohaterów powieści na kobiety lub stworzenia aroganckich postaci żeńskich, które szorstkim czy prawie ordynarnym stylem bycia mają udowadniać swoje wyemancypowanie. Te same silne kobiety otwarcie kpią z wierzących Fremenów. Wykpiwany jest między innymi ich przywódca Stilgar, Naib Siczy Tabr, jednego z największych i najbardziej wpływowych osiedli Fremenów, szanowany w całej pustynnej społeczności. Ale Stilgar Vilenueva jest śmiesznawym starszym panem, który najwyraźniej zdobył swoją pozycję przypadkowo, albo reszta Fremenów w tym świecie jest jeszcze bardziej żałosna od niego. Co więcej, sam reżyser żartuje sobie ze Stilgara, wsadzając mu w usta slapstikowe żarty. Cała sala kinowa miała słuszną bekę z typa. Tylko że taki Stilgar nigdy nie zostałby Naibem. Przecież żeby to osiągnąć, musiał zabić poprzedniego przywódcę Tabr i wciąż liczyć się z potencjalnym wyzwaniem do walki o władzę. Dlatego myślę, że Fremeni Vilenueve’a nie mieliby żadnych szans z żołnierzami Harkonennów, a z całą pewnością nie z Sardaukarami. Zresztą, żeby wyglądać na Fremenów, wszyscy aktorzy musieliby schudnąć przynajmniej po dziesięć kilogramów, zamiast tego DV zaprezentował mi solidne pośladki małorołsej aktorki na całym ekranie IMaxa. [Wybuchająca głowa] I jeszcze dlatego, że dla Bene Gesserit w tym filmie telepatia to chyba podstawa, zresztą ich siła to żadna nauka tylko jakieś czary. Dlatego, że woda Dżamisa powinna należeć do tego, który odebrał mu życie. Dlatego, że Fremeni na pustyni nie wyciągali wody z martwych ciał za pomocą strzykawki. Dlatego, że Padyszach Imperator nie jest zgęziałym staruszkiem. Dlatego, że Bestia Rabban nigdy nie miał osiągnąć sukcesu na Arrakis! Dlatego, że… no przecież o tym powstaną całe książki, sam mogę od ręki jedną machnąć. W trakcie seansu wmawiałem sobie, że to nie jest ekranizacja Diuny, ale wariacja na jej temat. Nie pomogło. Dlatego odmawiam oceny np. gry aktorskiej, bo przy scenariuszu, który mieli do odegrania, Diuna Lyncha jest objawieniem. W najlepszym wypadku mogę traktować ten film, jak kiepskie Elseworlds z DC czy What If… Marvela. A może DV tak bardzo chciał być wielki, taAAAaki wiELkii, że zapragnął kolejnego pomnika, większego od wcześniejszych. Wybebeszył dzieło Herberta z jego bogactwa i pozszywał z fragmentów swojego potwora. Dla mnie ten film na zawsze zostanie pastiszem i autentycznie parę razy zdarzyło mi się zaśmiać na widok opętanej Jessiki, ale to przez łzy. Bardzo mi się nie podobało.

Zobaczyliśmy właśnie. Ja czytałam tylko pierwszą część, mąż nic. Nie wiem jak inni, ale dla nas było jasne, że przyprawa jest potrzebna do kierowania statkami, a jest tylko na tej planecie. Dokładnie nie, ale tyle wystarczyło. Mężowi się podobała pierwsza część, mnie tylko wizualnie. Ta dużo bardziej niż pierwsza. Trochę w tym widziałam Makbeta, trochę Madame Butterfly (Raczek miał skojarzenie w swojej recenzji). Może być na bazie książki inna historia przecież. Tutaj nie musi kłamać. Ja to odebrałam tak: miał wizję, że miliony umierają lub on i jego ukochana (jest wizja jak ona ginie). W sumie władca ma często wybór, albo być takim władcą, by utrzymać władzę lub zginąć. Tutaj chyba nie mógł się ukrywać na tej planecie, w końcu by wytępili cały ten lud. Mógł umrzeć, by nie było tej wojny. Moralnie to oczywiste co powinien, ale czy każdy z nas tak łatwo rozstawałby się z życiem? Mniej tu widzę zemstę, a bardziej chęć przetrwania. O przetrwaniu mówi matce. Piszę o tym, co widać w filmie, bez nakładki książki. Ta historia jest, wygląda na to, dużo prostsza, ale też porusza dylematy moralne. Dlatego pewnie nie dali jego dziecka i jego śmierci, bo bardziej jeszcze byśmy szli w zemstę, a tu nie chodzi bardzo o to. Jeśli nie poślubi córki imperatora, nie ocali życia ukochanej. Lecz ją zrani, ale będzie ona żyć. Tak, inna historia i cóż z tego? Mąż w filmie nie rozumiał innej rzeczy: czemu mając broń palną tak często posługują się białą i jak imperator dał się zaskoczyć w ostatniej bitwie. Mi nie podobało się tylko aktorstwo głównej pary. Drugoplanowi aktorzy świetni.

Film 10/10 pamiętajcie aby wybrać dobre i w miarę nowe kino bo jakość obrazu jest bardzo odczuwalna

Ten gosc nie ma pojęcia o czym mowi. Dwa nie zawsze da się zrobic film 1:1 w stosunku do książki. Materiał w stylu coś wiem ale nie do końca. Coś gdzieś dzwoni ale gdzie.

Julian, gratulacje chyba twój najlepszy program. A co do Diuny, jedynak podobała mi się bardziej niż dwójka. A oceniając film: moim zdaniem ma problem z tempem, pierwsza godzina mnie zmęczyła, po drugie Harkoneni przedstawieni niemal jako psychole i idioci - jeśli tak to jak stali się tak wpływowi i bogaci? Saudaikarzy , elita która w jedynce cięła atrydów tutaj stałą się chłopcami do bicia.

Wyszedłem z kina zawiedziony, niestety jestem fanem książki,byłem trzy razy i jutro też ide warto wspierać takie produkcję choć czegoś brakowało, pozdrawiam

Słaby odcinek - być w kontrze też wymaga przygotowania

Sorry ale co drugie zdanie gość zaczyna od „Bo w książce…”. Nie wiem jaki sens ma takie wyliczanie, powinniście oceniać film na zasadach filmowych.

Ok film ci się nie podobał wszyscy już to wiemy ale nie znaczy to że jest słaby. Nie rozumiem czemu tak go dyskredytujesz i próbujesz udowodnić swoją rację chociaż nie jesteś żadnym poważanym krytykiem z wykształceniem. Czepiasz się fabuły chodź ta musi być ściśle powiązana z książką bo jest to ADAPTACJA więc reżyser nie mógł np. zmienić roli Poula Atrydy w całej historii. To co tb się nie podoba innych zachwyca. Przestań trolować

W skrócie - film nie jest książką i przez to, że nie trwa 12 godzin to nie mogli wszystkiego tam wrzucić o czym gadaliście XD Fantastyczne, wybitne dzieło.

No i bardzo dobrze, że nie ma dwuletniej demo dziewczynki

W tej Diunie było za malo Gry o tron.

Świetna rozmowa. Film mi się podobał, choć z jakiegoś powodu wydawała mi się ciut lepsza wersja Lyncha. Czekam zatem na remastery gier Dune2000 i Emperor :)

Gość na filmie ma jakąś chorobę. Macha łapami, jakby miał odlecieć... Może stres, ale nie da się skupić na materiale, bo macha...

Nie rozumiem fascynacji diuną, a zupełnym zbagatelizowaniem twórcy. Diuna jest poprostu potwornie nudna i dziurawa. Często niezrozumiała i utkana wątkami typu po co? dlaczego? ale o co chodzi? Niestety casting młodego psychopaty nożownika i zendaya jest nieudany. Młody nie jest straszny tylko śmieszny, a zendaya jest przerysowana i niepotrzebnie rozkapryszona. Średnio słaba aktorka.

czy ten gościu tak zmutował po tej książce czy już wcześniej był pier... :)

Czy ten drugi pan ma jakis stopien uposledzenia? Bo nie rozumiem jak mozna opowiadac takie kocopoly xD