Fiat 126p - Test 40 letniego Malucha - MotoBieda #13 

Zajebiście opowiadasz :) Nie mam czasu a oglądam wszystko co wpuściłeś. Szacunek za robote :)

Mieszkam w nowym budownictwie i jedyne co mogę powiedzieć, to to, że blok w którym się wychowałem wybudowany w 1978 roku ma mniej wad niż blok z 2005 roku w którym mieszkam obecnie.

W technikum samochodowym zrobiliśmy silnik, tak jak powinien wyjść z fabryki. Spasowane i polerowane doloty i wydechy, dobrane wagowo tłoki i odpowiednio zamknięte pierścienie. Bez sportowych wałków rozrządu i bez toczenia zamachu uzyskaliśmy 32 konie. W porównaniu z mitycznymi 23 trzema, to była rakieta. A nowy silnik jak miał 21 to był sukces. A maluszek dobrze ogarnięty nie psuł się zbyt często. Wystarczyło mieć zapasowa cewkę i w trasę.

Jestem rozczarowany brakiem testu spryskiwacza. Do dzisiaj pamiętam zimową walkę z lodem na szybie za pomocą tej pompki jak z kosy spalinowej.

Początek przypomina odpalanie Malucha w "Nic Śmiesznego" :D

Maluszek był zajebisty jak na tamte lata. Co by nie mówić to porównując go do dzisiejszych samochodów , był pracochłonny , co prawda same drobiazgi. Dobrze było mieć , lizak od skrzyni biegów , kabelek od cewki , zapasowe dętki , albo łatki na gorąco i kawałek kija od szczotki :)). Mając wieszak do silnika i kawałek pieńka znalezionego u chłopa na podwórku , sprzęgło wymieniałem w 40 minut bez niczyjej pomocy ( dłużej trwało poszukiwanie części ). Ale był wdzięcznym wozidełkiem. Po wyjęciu bocznego i tylnego siedzenia z oparciem stawał się mini dostawczakiem żeby nie powiedzieć półciężarówką :)). No i pobaraszkować z panienką w nim też się dało. A cena , na talon 69 ty. zł. na giełdzie w Słomczynie , mój wówczas siedmioletni kosztował 140 tyś. zł....mój był z 74-go roku kolor Yelow , pokrywa silnika miała więcej szczelin wentylacyjnych niż ta na filmie , pompka ręczna spryskiwaczy i wyłącznik świateł w miejscu "na radio". Pozostałe elementy podobnie rozmieszczone. No i niesamowicie umieszczona dźwigienka ogrzewania , przy tylnym siedzeniu. Można było przy okazji pasażerkę z tyłu "przez pomyłkę" po nóżce pogłaskać. No same plusy ja w nim widziałem :)) Zajebisty jest.

Mój tato miał 2 Maluchy, jeden żółty z 1984 roku, drugi czerwony z 1992. Aż się odezwały wspomnienia, pamiętam tylko tego czerwonego. Pamiętam do tej pory podróże Maluchem, i jeszcze ten dźwięk silnika. :D Pamiętam jak tato chwalił blachy w tym żółtym Fiacie, tylko nadkole rdzewiało, niestety w tym czerwonym już nie było tak fajnie. Mimo to miło powspominać sobie.

Na kaszlu uczyłem się jeździć i zdawałem prawko. Mój instruktor mówił, że jak nauczę się jeździć malczanem, to poprowadzę już wszystko, łącznie z ciągnikiem i ciężarówką. Coś w tym jest ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Moc fajne 😂 next Cinquecento Zdravim zo Slovenska

Ściany nie za Krzywe w wypierdach socjalizmu? To mnie rozjebalo, mieszkam w domu z 1 klatką i 6 mieszkaniami, wybudowany w latach 70, nie dość ze kąty proste nie istnieją to pijanym robotnikom udało się nawet okna zamontować pod kątem -2 stopnie a podłogi są tak zajebiste ze jak położy się na niej baterie to ona się turla, mieszkanie nad moim jest o 2m kwadratowe większe i ma inny rozkład pokoi, parapety są u mnie tez pod kątem tylko ze w przeciwna stronę niż okno wiec wrażenie wrzechobecnej krzywizny się tylko powiększa, na pierwszy rzut oka pokoje są prostokątne ale wystarczy miarka żeby dowiedzieć się ze są to w najlepszym wypadku trapezy lub czworokąty w których żadna ściana nie jest równoległa z inną, mój pokój jest najlepszy, nic niby nie widać, ale jak położymy piłkę na podłodze i ją delikatnie popchniemy sama doleci do rogu pokoju, najgorzej z meblami, bo nie można ich dosunąć do ściany, bo na dole mebel dotyka ściany a na gorze odstaje od niej 10 cm, robotnicy pewnie więcej kg dziennie przepijali niż stawiali cegieł xd

Pojazd jakże zasłużony nie tylko dla polskiej motoryzacji, ale i naszej historii... a dla niejednego z nas był również jednym ze wspomnień naszego dzieciństwa.... w końcu doczekał się zasłużonego miejsca w Twoim panteonie! Dobra robota, MotoBieda!

O kurde, aż się uśmiechnąłem gdy zobaczyłem powiadomienie. Jeździło się z Ojcem i dziadkiem za małolata, jeszcze tak w 2003/4 gdy było ich sporo, to nie przywiązywało sie uwagi do tych samochodzików. Teraz sam bym takiego przygarnął, ale boje się zderzenia z rzeczywistością i dobrymi wspomieniami patrząc na sam filmik, jaki to toporny samochodzik. Materiał jak zwykle topka :D

2 tyg temu. 8 rano wysiadam na dworcu w Budapeszcie. Idę w stronę parlamentu i słyszę ten charakterystyczny dzwięk. Patrzę a tam jedzie maluch.😀

Zapomniałeś dodać że prawe lusterko to była opcja dodatkowa :)

Gdybyś tak nie przeklinał byłby to super kanał

Historia z końca lat 80. Goście przyjechali do rodziny z daleka, jedynym samochodem na stanie był maluch. Jego załoga: Gruby dziadek, gruba kobita 180 cm, jej mąż 196 cm i pan kierowca - mały wujek co kierownice miał na klatce piersiowej. I tak sobie jeździli po mieście, a i nawet konia na biegunach (takiego dużego) kupili na prezent. Można? Można! Tylko trzeba chcieć!

Ten moment kiedy masz więcej koni mechanicznych w kosiarce niż w maluchu

Świetny materiał, uwielbiam Twój kanał. Poproszę więcej profesjonalnych narracji ;)

jako właściciel malczana czekałem na ten odcinek. I ta się nim normalnie jechać mając 195cm. Na długich prostych łapiesz kiere kolanami i dzida :D świetny odcinek i czekam na następne

nawiązanie do legendarnej wypowiedzi Titusa

w 10 wracałem z dyskoteki :D otwarte drzwi i dwóch się trzymało dachu i jazda :D

A propo spłacania rat Włochom, spłacaliśmy to takze żywcem (świniami, krowkami itp)

Mam dwa 126. PF 126p i MB W126 380SE. Pierwszy z roku 84, a drugi z 83. Fajne porównanie tego o czym w tym samym czasi marzyli mieszkańcy "zachodu" i PRL. Moim pierwszym samochodem był nowy Maluch z 1994 roku. Przejechałem nim około 90-tys km. Nie był niezawodny, ale koszty napraw były nawet na tamte czasy śmieszne. Obecnie można kupić przyzwoitego Malucha EL w cenie dużego przeglądu automatycznej skrzyni biegów w W126, więc jest to fajny materiał na pierwszego klasyka. Z moich osobistych wydatków: oryginalny potencjometr podświetlenia deski rozdzielczej W126 = 250zł. Komplet oryginalnych foteli przód/tył do 126p = 350 zł. Jest w tym pewna różnica, dla jednych mniej lub bardziej istotna. Wspomniany potencjometr był nowy, kupiony w serwisie MB i dostępny w ciągu 24h. Oryginalne fotele do 126p w ładnym stanie trzeba było trochę czasu poszukać. I tak kocham obydwa pojazdy:-)

Eleganty miały blachę o wiele cieńszą od oryginału. Orginał wytrzymywał dachowanie. Elegant po dachowaniu wyglądał jak kanapka

13:36 Ale precyzyjny prędkościomierz.

Jak ja kurwa uwielbiam te twoje teksty,a poza tym to odcinek bardzo dobry tak jak poprzednie,czekam na więcej.

Miałem trzy maluchy. Najlepszy był BIS chłodzony powietrzem z silnikiem lanci i ogrzewaniem. Ale zwykłą 750 z Wielkopolski do Suwałk na przysięgę w 4 osoby zimą na mrozie ? Nadmuch na szyby prawie żaden i tylko część szyby przedniej rozmrożona. Szron na pozostałych szybach a cała czwórka w kurtkach i -15 do - 18 całą drogę. Potem wspaniały powrót . 1200 km w dobę ? I tylko gdzieś pod Kutnem na wiosce do baru na bigos wpadliśmy. To był rok 1976 ! I zazdrościliśmy tym w Syrenkach bo oni mieli ogrzewanie i dużo więcej miejsca. Potem z rodziną co roku na wczasy z dwójką dzieci i bambetlami . No i wspaniały bagażnik dachowy a na nim wózek i walizki. Jak wracaliśmy kiedyś udało się kupić worek 50 kg cukru. Wiecie jak ten maluch hamował z takim ciężarem ? No i opony diagonalne - wiecie co to ? No a w bisie to już była Europa. Bagażnik nad silnikiem z tyłu i trzecie drzwi. Ogrzewanie lepiej dawało jak suszarka do włosów. Silnik czterosuwowy chłodzony wodą albo ja się udało borygiem. Jak nie miałeś boryga to zimą codziennie wodę z układu na ziemię żeby blok nie rozsadził lód bo w zimy zawsze były mróz. Pięknie taki maluch chodzi po śniegu i błocie. Napęd na tył , który dociążony silnikiem szedł jak czołg. A kto potrafi na ręcznym obrócić nim w miejscu 180 stopni ? To było fajne auto. 2 płaskie baterie do zasilenia cewki na mrozie ? A kto pamięta te ledwie świecące reflektory ? To był czas dla ludzi z jajami i do rzadkości należała baba za kierownicą. Pozdrawiam tych co w kuchni robili ze mną remont silnika. Teraz mam Audi ale ciągle cała rodzina wspomina nasze trzy kaszlaki. Szanujcie maluchy , bo żeby nie one to do dziś pewnie damką Goplana nie jeden by dupę woził .

Tych maluchów kilka miałem i kilka drutowałem i tak: A. Aby zwiekszyc moc nalezalo nawiercic dno puszki filtra powietrza wiertlem fi 12 mm wokolo wkladu. Silnik zamienial sie w "turbo" bo dostawal powietrze pod cisnieniem z dmuchawy chlodzacej. B. Aby zwiększyc moc ekstremalnie, nalezalo dno tej puszki wyciąć a wklad oprzec na poprzeczce z plaskownika ktora trzeba bylo wspawac. Zastosowalem to rozwiazanie i moj maluch mielil kołami przy starcie. Skutek: zerwalem zęby w wianku odbiorczym w skrzyni i ukruszylem na walku atakujacym. W wersji B zaczynalo tez brakowac troszke powietrza do chlodzenia. C. Należało tez wywalic tłumik szmerów ssania między filtrem a gaźnikiem. D. Obowiazkowo tlumik przelotowy Wupex z wyprutymi filtrami wylotowymi (takie rury z siatki) E. Halas robila dmuchawa chlodzaca. Zeby bylo cicho w srodku nalezalo odlaczyc gruba rure łączącą dmuchawe z kesonem pod tylna szyba. Mozna bylo zaslepic wtedy boczne chrapy i kolnerz laczacy keson z odlaczona juz rura. Do tego bitumiczne maty wygluszajace za oparcie tylne i pod poduche tylnego siedzenia i bylo cichutko. F. Jak komus bylo za malo cicho to puste miejsca pod plastikami bocznymi z tylu mozna bylo wypelnic pianką montazową ale z tym ostroznie bo mozna bylo zapchac dreny i wilgoc z karoseri nie byla odprowadzana wiec wieksza korozja G. Upierdliwosc malucha to obsluga przedniego zawiasu. Trzeba regularnie i pieczolowicie smarowac az do wypchniecia smaru po obu stronach kazdej ze zwrotnic: u góry i u dołu. Zapomniałeś raz i zwrotnice do roboty. Do tego jeszcze hujowe przeguby napedowe i hujowy lacznik skrzyni. Pol roku postoju = lacznik do wymiany..

Zwróćcie uwagę, że ten malczan jest z pierwszych serii produkcji gdzie licznik był wyskalowany do 130 km/h (ze skalą 10, 30, 50, 70, 90, 110, 130). Późniejsze serie miały licznik wyskalowany do 140 km/h (ze skalą 20, 40, 60, 80, 100, 120, 140). Trafienie takiego malczana to jak szóstkę w totka :)

Miałem tzn. Ojciec miał ;) z 1981r. Jak byłem bardzo mały to już mi dawał nim jeździć po truskawki na pole ;) a później już po wsi ;). Mieszkałem wtedy w kieleckim;) Miałem 2 poduszki i koc pod dupą Ale takie były czasy, nikt mi nie musiał mówić jak się zmienia biegi itd to się poprosu wiedziało ;). Jak zrobiłem prawo jazdy w wieku 18lat 1998r już się jeździło na zabawy ;) i na Chańcze. Nawet w 7-8 osób ;) Ogniska w lesie wino;) Piękne to były czasy ;). Pozdrawiam roczniki 80;).

Maluch to był prawdziwy klasyk! za pomocą młotka kombinerek i klucza nastawnego można było wszystko naprawić i właśnie za to go bardzo cenię do dziś. A dziś mam mercedesa R, fajny wygodny ale bez serwisu, komputera i fachowców nic nie zrobię, i co rok w naprawę wydaję 15-20 tysi... z wielkim sentymentem wspominam czasy z Maluszkiem❤️ i ten dźwięk odpalania nigdzie nie można z żadnych innym autkiem porównać

Super odcinek. Miałem dwa maluchy, jeden z 1983, drugi liftingowy z 1992. Do naprawy wystarczyły 2 klucze, 13 i 17. Na tym pierwszym zamknąłem licznik, na drugi dzień korbowód wyszedł bokiem 😃. Pozdro dla autora 👍

1:20 Z Tychów i Bielska- Białej* XD

"...mały samochodzik do miasta..." powiadasz, a leśniczy w wiosce do której uciekam z miasta dalej popierdala tym po leśnych duktach, i chyba nie ma małego autka lepszego do jazdy w terenie. Drugie niecodzienne zastosowanie kaszlaka spotkałem na trasie dwa lata temu. Podszedłem na przyautostradowym parkingu do jegomościa który zaparkował maluchem z dziwnym elementem zamontowanym z przodu. Po krótkich oględzinach okazało się, że to wyciągarka i jakieś uchwyty. Spytałem czy mogę zrobić zdjęcie, na co usłyszałem - bez pługa? Tak, maluch służył jako pług do śniegu! Oczywiście nie odśnieżał autostrady tylko pewnie jakąś małą drogę lub prywatny teren. Zdawałem na tym prawo jazdy, trochę jeździłem. Kaszlał, prychał, psuł się ale jego masa pozwalała zawsze szybko dopchać go do mechanika lub naprawić samodzielnie i dalej popierdalać w tej puszczce z rogalem na ryju, że jednak dojedziemy. Żałuję, że nie kupiłem sobie jakiegoś zdrowego egzemplarza jak na szrot do kolegi przyjeżdżały i były do kupienia za 100 do 400 złotych.

Super :D u nas jeden czeka na lekkie odświeżenie i będzie dalej brykać, jak za starych dobrych czasów

Wiele lat temu, w długiej trasie, popsuła mi się pompka paliwowa. Autko zwalniało, zwalniało i stanęło. Z narzędzi miałem młotek i kombinerki. Takie zachowanie oznacza, że silnik nie dostaje paliwa, czyli pompka paliwowa albo gaźnik. Rozebrałem pompkę paliwową, stwierdziłem, że wytrzepała się zastawka, taki plastikowy element zapobiegający cofaniu się paliwa do baku. Doszedłem do wniosku, że zastawka z dwiema dziurkami będzie lepsa, niż brak zastawki. Oderwałem od koszuli guzik, który był podobnej średnicy co uszczelka. Potarłem go trochę o krawężnik, żeby uzyskać odpowiednią grubość. Włożyłem do pompki, dokręciłem jak należy. Operacja trwała mniej niż pół godziny. Dojechałem dokąd trzeba, a potem jeszcze do domu, razem może z 300 km. A to nie była jedyna taka przygoda. PS. Pewnego dnia zostawiłem koło śmietnika, z kluczykiem i papierem. Szczęśliwie, ktoś się zaopiekował.

Do dziś pamiętam zapach w tym aucie.....i kapliczka :)

Ziomus :) zajebista narracja hehe... na początku trochę odrzuca ale jak sie wkręcić to mozna pekac ze śmiechu. Pozdrowki

Siedzenia wygodniejsze, niż w niektórych autach z 1990-2006

w 1986 ze złomka 600 tki zrobiłem nowego. Nowe blachy, nowe cylindry, nowe śróbki, odcięty dolot chłodzenia. Krótko... złożyłem sobie malucha w 50% nowych części i 50% starych złomów. Żeby wymienić "choinkę " w skrzyni biegów to musiałem dać łapówkę w Polmozbycie i zapłacić za nią razem z wymianą. Obleciałem tym składakiem w 4 osoby (stojąc na granicy 24h) przez Ukrę do Czerniowiec w zimie przy -30 celsjusza i śniegach na 2 metry. Wróciłem i latałem tym przez kilka lat. Zrobiona przeze mnie 600tka dawała do 125/godz. Później miałem fabryczną 650. Ale to już nie było to. Pozdrawiam

Zajebiście się nim porusza, od marca na stanie! ;)

5:08 Program telewizyjny w dolocie :P. Mistrz !

Jakoś tak maluh, malcz już nigdy nie był tak kultowy, jak jest. Z całym szacunkiem głosie z piwnicy, szacun że to szanujesz.

Teraz to jest moje marzenie. Jak uzyskałem prawo jazdy to był mój pierwszy samochód który był kupiony na 200 zł. A przyjechał do mnie na 3 kołach i na wstecznym. Trzeba było go dopowadzic do przodu samemu bez znajomości mechaniki z pomocna radą doświadczonych kolegów po remoncie kaszlak leciał 135 km/h z 400 kg w mięsie ludzkim i 50 kg bagażu. Wystarczyło trochę się skupić na naprawach i maszyna chodziła. A auto naprawdę do wszystkiego od formuły 1 po ciężki teren. Jaka to była frajda jak się 100 leciało przez las i odpadło kolo a następnie kaszlak na bok 20 minut naprawy i jedzie dalej. W bagażniku zawsze zapasowy przegub klucz 10. 13 17. oraz młotek i wszystko ogarnięte jadę gdzieś a tu piepsznał. Spychalski na pobocze robie i jeden namiejsce tylko 15 minut po planowanej godzinie dojazdu teraz jak by mi się taka sytuacja zdążyła w audi VW fiacie Ford ze mazdzie .... to dłużej na lawete czekam. Albo inaczej rano jadę i tłok się rozwalił wracam rozbiera silnik na czyniki pierwsze składam popołudniu znowu wyjeżdżam wracam i znowu rozbiera bo wydaje mi się że może chodzić lepiej w jakim innym aucie można zrobić dwa remonty silnika w ciągu doby. Jak jeździłem maluchem to mi się marzył polonez po nim przyszedł kadett astra omega audi a6 mazda 6. Ale teraz mąż mi się 126p ociekajacy chromem aby go dopracować tak jak kiedyś kolega swojego z którego w pełnym komplecie pasażerów wyciągnąłem 155 km/h a następnie takie kaszlaka trzymać pod przysłowiowym kocem. PS. Ja w malucha jechał w komplecie 11 osób. Kto miał przejażdżkie w większym gronie?

Te trujkaty w drzwiach wycofano dopiero w elegancie

jak widze malucha na ulicy w poznaniu to sie ciesze. Jak widze lamborghini/ferrari to nie zwracam na nie uwagi.

To miejsce na radio to było pod specjalne radio do malucha, bo nie było takie głębokie. To był Tramp z Diory. Miał długie i UKF. Safari 5 trzeba było montować z boku.

Świetny materiał. Nie jestem fanem tamtej epoki ale tego bzika wspominam dobrze. Rodzice dorwali fabrycznego w 78` tato bardzo dbał o silnik ale w 88` trzeba było zrobić "przekładkę karoserii i przy okazji wsadzić alternator zamiast prądnicy 😁 Pamiętam że udało się nawet zdobyć zawieszenie "starego" typu (szerszy rozstaw szpilek)... Sie rozgadałem. Ciekawe czy wiedziałeś że te modele miały `ręczny gaz` - taki drut z uchem. Był przy samej karoserii na prawo od kierownicy. Przydawał się jak w zimie musiałeś odpalić sam auto na `pych` 😂😂😂

jak zwykle zajebiście

Ja, głównie przez ten wyrób samochodopodobny PF126p, znienawidziłem komunę. Byłem nim wożony, jak i nim jeździłem. W 98r. robiłem na tym "sprzęcie" kurs prawa jazdy. Dla mnie, jedyną zaletą jego było to, że w ogóle jeździł. Miał za to mnóstwo wad - bardzo ciasne wnętrze, wysoka awaryjność, mierne osiągi, brak jakiegokolwiek komfortu itd. To tylko niektóre wady. Jak ten zafajdany Gierek i jego przydupasy mogli kupić licencję na coś takiego. Już lepiej było rozwinąć własną produkcję samochodu małolitrażowego. Taki samochód Syrena 110, który miał dostać silnik czterosuwowy byłby bez porównania lepszy, jednak nie wyszedł poza prototypy, bo zdecydowały względy polityczne. Syrena 110 była zaprojektowana jeszcze za Gomułki, a nowe "kierownictwo" partyjne z Gierkiem na czele chciało się odciąć od polityki poprzednich rządów. Tak zniszczyli prototyp Syreny Sport, która była bardzo ładnym samochodem, żeby żaden ślad po niej nie został. I całkiem przyzwoite konstrukcje traktorów Ursus (które miały też niebawem wejść do produkcji seryjnej). Zamiast tego woleli licencje z zagranicy, bo zostały wzięte odpowiednie łapówki przez decydentów w ministerstwach. Zakompleksione matoły z komunistycznego (nie)rządu gierkowskiego mogli przynajmniej kupić licencję na Fiata 127, który by o wiele bardziej odpowiadał polskim użytkownikom.

Ja nie jestem jakiś stary. Mam 33 lata. Gdy byłem nastolatkiem, to maluchy miało połowa ludzi. W wieku 14-15 lat czasem jeździliśmy maluchami po wiosce, do sklepu itd. Za cichym przyzwoleniem rodziców. Prawo jazdy można było zrobić jak się miało 17 lat. W wieku 15-17-18 lat siedzieliśmy u kumpli i grzebaliśmy w maluchach. 17-18 lat to powoli był etap w którym jeździło się na zabawy, czy dyskoteki po całym powiecie. Sami żeśmy wszystko organizowali. Po remizach strażackich, czy domach ludowych (sprzęt grający, poczęstunek, picie, dziewczyny, zaproszenia i ogłoszenia po innych miejscowościach). Nie było czegoś takiego jak nie wiem, nie umiem, nie chce mi się. Często siedziałem po południu, wpadali koledzy, oczywiście z nienacka, bo telefony tylko stacjonarne i jazda na całą noc. Do malucha często wchodziło 7-8 osób. Jeździło się lasami żeby na policję nie trafić. Trzy osoby z tyłu, dwie dziewczyny na kolana, z przodu ze dwie osoby i jakoś maluch robił się bardzo pojemny ( nie wiem jak Ty dupą usiadłeś tak, że cię kolano zagniotło, serio. I to do tego stopnia że narzekasz :)). Utrzymanie malucha było tanie jak barszcz. Przeciętny 16-18 letni chłopak mógł utrzymać malucha z kieszonkowego ( a było to 2-3 zł na picie do szkoły i ze 20zł od babci jak rentę dostała, a i jeszcze cygary trzeba było kupić, bo większość paliła. ). Pożyczaliśmy między sobą paliwo. Części również, albo szukaliśmy na złomie. Raz do roku rodzice zapłacili stówkę przeglądu i 150 ubezpieczenia ( maluchy stały na rodziców, bo mieli zniżki w ubezpieczalni maksymalne, no i trzeba było mieć w miarę dobre świadectwo w szkole :)). Cofając się jeszcze troszkę w wieku 11, 12 lat robiło się w szkole kartę motorowerową( w wieku chyba 13 lat) i dawaj komarkami, motorynkami, a którego rodzice mieli więcej kasy to miał simsona skuterka. W tym wieku również potrafiliśmy ogarnąć te motorki finansowo (paliwo z kieszonkowego itd), a nawet mechanicznie!!! ( dziś znam 20-letnich ludzi którzy nie wiedzą w którą stronę się śrubkę odkręca!!!!). Ja mając dziś swoją firmę stwierdzam że utrzymanie byle jakiego samochodu jest droższe niż taksówka i jeżdżę właśnie taksówką. Rzeczy które opisałem są w wielkim skrócie i miały miejsce na przełomie lat 90-tych i 2000-nych, i pomyśleć jak w ciągu 15-20 lat zmienił się świat.

Ale przyznajcie dźwięk malucha to legenda,jedyny taki dźwięk na świecie.Wspomnienia z dzieciństwa gdy na granicy zmian z PRLu na kapitalizm marzeniem był choćby golf a i tak startowali i długo jeździli maluchem.😉

ciekawostką jest to ze pierwsze maluchy miały prądnice i jak się stało np.na swiatłach to światła mijania przygasały heheheh. a w latach 90tych skrzynka z głosnikami tylnymi zasłaniająca pół szyby :). tak sie wtedy poznawało młodego kierowce.

O moje daily przez kolejne 2 miesiące bo caro kupuje

Broda ; ) Powinieneś pojechać na Kube... Tam jest, kolejne milion przeróbek, naszego ukochanego kaszla. Widziałem czarnoskórego wypełniającego całe wnętrze, malczaka. Miał chłopak, wymontowane przednie siedzenie. Więcej...!!! Miałbyś tam całe poletko do używania. MotoBieda aż piszczy, do tego najlepsze warunki do życia : )))

Mój pierwszy samochód kupiony od ojca kolegi, 126p rocznik 1977 w kolorze czerwonym. Był pojazdem ekologicznym. Nigdy nie był garażowany a więc uszczelki porastał mech, co więcej podłogę porastała trawa. Podłoga była zupełnie dziurawa więc wykładzina byłą wspaniałym gruntem dla nasion traw, które zebrałem na łące trzaskając drzwiami. Prędkościomierz nie działał, przekroczenie 80 km/h rozpoznawałem po dygotaniu lusterka wstecznego. Progów nie miał ale miał oryginalne opony co oznaczało częste kapcie. Do wymiany potrzebowałem trzech osób, dwóch podnosiło za jeszcze całe nadkola a trzeci zmieniał koło. Nadwozie było remontowane i ponownie malowane razem z całym wyposażeniem wnętrza, nawet gdyby prędkościomierz działał nic bym na nim nie widział bo jego szybka była pomalowana. Był rok 1987.

10:15 O oooooo Motobieda - była podnieta jak Ci siadła kobieta :))))

7:38 u mnie w malczanie ktoś zamiast podsufitki przykleił kurwa kawałek dywanu

Przejechałem 190 tys. km maluchem, po 110 tys. wymieniłem cylindry i tłoki a po 180 tys. urwał sie korbowód i zdemolował kompletnie silnik. Poskładałem nowy z nowych częsci i jak sprawdziłem w dokumentacji technicznej, to w nowym silniku, przy niekorzystnym zbiegu tolerancji miał luz 0,12 mm a 0,14 mm kwalifikował się do remontu. Złożyłem najmniejsze cylindry z największymi tłokami (0,06 mm luzu) i ten silnik chodził rewelacyjnie. Nie wiem ile miał mocy, ale 120 km/h na płaskiej drodze uzyskiwał. Nie jest prawdą, ze się źle prowadził, jeździłem nim w górach - był super. Jak można nim jeździć to zobaczcie ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-YdBuwzRAEAw.html

MIałem 3 Maluchy: 1988, 1990 i 1995. Każdy młodszy był gorszy od poprzedniego. Najbardziej sypał się '95. Był tak fatalnie polakierowany że przed upływem 24 miesięcy od daty produkcji zdążyłem zgłosić go na reklamacyjne lakierowanie ... Z kolei, fajne było to że stuningowanie silnika, choćby nieznaczne (kilka koni), już było odczuwalne. To było piękne jak Maluszek odwdzięczał się dynamiką - już po niewielkich przeróbkach :) Pamietam te wieczory spędzone na polerowaniu gardzieli w gaźniku, skrzydełka uchylnego, rurki emulsyjnej i innych dupereli ... Ech to były czasy

Rewelacja. Moj tato mial takiego sprzeta. To nie bylo tanie auto. Trzeba bylo za nie zaplacic kilkanascie miesiecznych wyplat. Auto uzywane 1 roczne na gieldzie bylo 2x drozsze od tego w salonie. Parodia westernu i wielki sentyment.

Szkoda, że one jeszcze nie są za 100/200 zł kupiłoby się takiego i pobawiło :)

Mój pierwszy samochód po zdaniu prawka, trochę wysłużony i leciwy ale jeździł i został w rodzinie. Nie sypał się, nie wiele przy nim dłubałem i miło go wspominam. Pamiętam jedną rzecz bez której nie odpalił. Tak, to kij od szczotki lub blokada kierownicy, taki drobiazg którym trzeba było przyjebać w bendix, bo ni hu hu, nie zagdakał. Ale lubiłem maluszka

1988 rok, sierpień. Z Elbląga, z moimi rodzicami, ja 11 lat i kuzyn 13 lat (całą drogę z tyłu), dojechaliśmy do Brna w ówczesnej ČSSR. Po drodze odwiedziwszy rodzinkę w kieleckiem. Takim maluszkiem jak ten. W błękitnym kolorze...👏👏

Postaraj się o przebitki z np.zdjęciami samochodów/gadżetów, filmy znacznie zyskają na wartości :)

Jechaliśmy takim w 6 chłopa. Złapaliśmy gumę na zakręcie. Żyję. To byyyyły pięęęękne dniiii...

Mój sąsiad miał przez ponad 20 lat od nowości identycznego malucha, tylko trochę nowszego - był już plastikowy ukośny znaczek i plastikowe klameczki szybek trójkątnych ale jeszcze stare kanciaste tylne lampy. O dziwo chociaż maluszek ciągle parkował pod blokiem to prawie nie gnił, naprawdę musiał być o wiele lepiej wykonany niż późniejsze Eleganty, które już około 98 roku widywałem całe piegowate.

Sympatyczny kaszlak. W tamtych czasach byliśmy mniejsi, pozdrawiam 👋 😃 👍

Uwielbiam tę twoją motobiedę :D

odcinek to jakosc pelna geba, az mi piwnice rozswietlilo. pamietam ten luksus dojezdzania do szkoly malaczem mamy kumpla - az dziw, ze w early 2000 tak dobrze sie trzymal ( chociaz to byly juz pozniejsze serie )

Miałem takiego "Kaszlaka" z rozrusznikiem i ssaniem w podłodze ( dwie małe wajchy ). Oczywiście nie miałem alternatora tylko pier.......ną prądnicę. Kiedyś na skrzyżowaniu lewarek zmiany biegów łapał mi tylko 1 bieg. Dojachałem do domu na jedynce. Ojciec wszedł pod auto i załatwił problem w 20 minut.

Tak stary jak ja, mój pierwszy samochodzik! Ogarnąłem nim rajdowe kierowanie po uprzednich symulacjach na kompie. Nie obeszło się bez kraksy, ale żeby nie symulacje i wyćwiczone reakcje to by mnie tu nie było... Po maturze jeździłem takim firmowo w celach konserwacji systemów alarmowych. Miał tą zaletę/przypadłość, że jak osiągałem za miastem prędkość maksymalną 115km/h, to wibracje w kabinie osiągały taki rezonans Zenitu, że prawie wszystko się wyciszało, hehehe. Maga maszyna ;) !

Obejrzywszy niniejszy film, uświadomiłem sobie jaki jestem stary... A mam 31 lat...... A kolega MotoBieda raczej nie dojeżdżał na co dzień malarii :) pamiętam jak pojechałem elegantem do Rzeszowa i spowrotem (może 130 km w sumie) i po trasie byłem taki zmęczony że bzyknąłem dziewczynę tylko 3 razy a miałem raptem 24 lata, bo chata była wolna. W maluchu też się da ale to było wyzwanie, szkoda że tak wymarły te wozidełka ale jak każdy miał po trzy :)

7:42 dobre rozwiązanie :D

Miałem takiego tylko był niebieski i rocznik '79. Fajnie się tym latało

5 lat temu gdy przygotowywałem "Diablicę" do zlotu to składałem silnik w pokoju na dywanie :)

Wujek miał w okolicach 2000 roku Malucha i w 5 osób udawało się jechać, 3 dorosłe osoby z dwójką dzieci. Komfortowe podróżowanie to to nie było :/

8 lat jeżdziłem tym gównem , i nie chcę tego widzieć na podwórku chodzby był nowy.

Sprzęgło pod blokiem w maluchu wymieniłem super wspomnienia lat 90

Ostatnim razem jak siedzialem z tylu malucha to mialem 12 lat (1976 rok). Bylem maly, ale musialem siedziec w poprzek.

Zrób odcinek o Wołdze. ;)

Dokladnie. 7 osób w kaszlaku.1979 to byla moc.

Ja miałem wersję jeszcze po ojcu z 89r. Mimo mojego wzrostu (190cm) nie czułem żeby autko było zbyt ciasne (w porównaniu do fiacików kolegów i nie miałem wyciętej blokady fotela). Dodam więcej zmieściłem w to autko trzech kuzynów gdzie ja mam 190 cm 88kg (prowadzący) pasażer 195cm 130kg, pasażer tył kanapa za kierowcą 205cm 88kg, pasażer nr 2 na tylnej kanapie 180 cm 100kg. Dodatkowo pasażer 130kg miał plecak na stelażu w nogach a dwaj kolejni po plecaku szkolnym na kolanach. Na dachu w tzw trumnie był kolejny plecak na stelażu plus torba oraz dwie zgrzewki wody mineralnej a w bagażniku z przodu kolejne trzy zgrzewki. Odbierałem ich z dworca i mieliśmy do przejechania jeszcze 30km. Było wesoło i maluszek też się spisał. Dobrze wspominam to autko.

miałem żużla z tej serii w latach 1999-2001 i to było gówno, ale... ALE! nie wiem dlaczego... prowadził się fantastycznie! Czuło się, że siedzi się w maszynie :)

A będzie odcinek o Audi 80 B3 i B4?

"Z Tych i Bielsko-Białej" źle odmieniłeś nazwy obu miast XD

Moja siostra miała malucha, którego pożyczyłem od niej, aby wybrać się nad jeziorko. Po drodze, za miastem, postanowiłem wyprzedzić inne auto. W połowie manewru musiałem spasować, bo tak wolno sie zbierał. Poza tym, na lewym pasie pojawiło się auto, jadące na mnie z naprzeciwka. Wcisnąłem hamulec, żeby zwolnić, a pedał wpadł w podłogę i tak został. Śmierć mi przed oczami stanęła. Na szczęście jakoś się schowałem. Po powrocie do domu malucha naprawił pan Gienek mechanik za 10 zyla.

jak zawsze , cała prawda opisana w humorze :D pozdrawiam Pana serdecznie ze Śląka :D

10:57 jak ja to kocham. Piękniejszego dźwięku to nie ma żadne inne autko.

Zrób odcinek o Tavrii :p

slucham twych kometarzy i sie smieje , Taki masz fajny sposub opowiadania, pozdrawiam .

tez takiego mieliśmy 😍 nie raz się jeździło w 7 osób 😂 rodzice babcia ja i trójka mojego rodzeństwa co prawda z tylu nie było za dużo miejsca ale się dało 😂

Chyba ziomuś nigdy nie byleś w porządnym bloku z lat 50./60., który w porównaniu do deweloperskich klitek a.d. 2016 dla korpoplebsu - również pełnym usterek, błędów projektowych, absurdalnych rozwiązań - oferuje sensowną przestrzeń do życia i posiada jakiekolwiek zaplecze a nie 0,5 m2 trawnika i miejsca parkingowe za 40k.

Twoja wulgarność zaczyna być sztuczna. Jakbyś na siłę sztukowal

Miałem, używałem, nie jednego i po tym odcinku chyba sprawie sobie taką zabawkę 😜

Na swoje czasy był super. Zadania spełniał, naprawić łatwo było. co do jazdy to nie jest aż tak tragicznie, jednak trochę ciasno jak ktoś ma 1.90m wzrostu

Nie wspomniałeś, że w standardzie był tempomat :)

JEZDZILEM TAKIM MALCEM JAK I Z PIECIOMA INNYMI NOWSZYMI, TE STARE BYLY NAJLEPIEJ WYKONANE !!!!!!!!!!!!!!!!!!

Nie no bez przesady, dalo się wrzucić 1 bieg toczac się ale trzeba było przegazowac na luzie. Po kilku razach dało się to ogarnąć :) tęsknię za tym gratem..

Net odcinek wyróżnia się wysoką kulturą, przynajmniej do 5 minuty ... :)