Nie chodzi o wszystkie drabiny tylko o jedną drabinę w starej kopalni. Była ona po prostu tak ustawiona, że trzeba było zgliczować grę, żeby wejść na górę.
Ja tam jak roztrzaskałem Ornsteina, to Smougha zniszczyłem za drugim razem. Trudna walka, oj trudna. Jednak każde kolejne podejście było coraz bardziej ekscytujące. Nie to co Gwyn... Moja wygrana walka z tym bossem trwała 15 sekund, a przegrane około 10. Kompletna tragedia jak dla mnie...
Jak dla mnie w wielu grach największym bossem jest... CZAS. Taaak. Chociażby jak w CoD 1 lub United Offensive trzeba było kilka minut bronić budynku przed całą armią Niemców.
Żadna walka z Undertale nie jest trudna bo zawsze jest taka sama, nie ma tam RNG, czyli wszystkich ataków się po czasie wyuczysz i zawsze będą takie same, niezależnie co zrobisz.
Moim zdaniem bossowie z soulsów i innych bloodbornów powinni być od razu zbanowani na udział w tym castingu. Ponieważ one specjalnie są projektowane tak by wkurwić gracza. Już myślisz, że go rozpracowałeś? Widzisz zakończenie tej walki? Penis. Boss wykonuje jeden atak totalnego unicestwienia, który zabija cię na hita. Dla mnie najtrudniejszym bossem był zdecydowanie Badassasaurus z dlc do borderlands 2. Był ogromny, o dziwo bardzo mobilny, normalnie zadawał bardzo duże obrażenia, z bliska atakował ogniem, a od czasu do czasu wypuszczał nuka, który zapewniał insta death. Na szczęście na walkę z nim nie zamykały się do końca drzwi na arenę, a przed nimi stał betonowy blok więc jakoś szło go ubić bez zdychania co chwila. Drugim najgorszym bossem jest również z tego dodatku Motor mama. Babka zasuwa na motorze i strzela z rakietnic. A dookoła jeżdżą jej przydupasy. A na koniec nie do końca boss, ale myślę, że zasłużył na miejsce w mojej liście. Również z bordera 2 Super Badass Pyro Tresher w dupę jego mać. Kolejny przeciwnik zabijający na strzała. Plujący ogniem i otoczony wianuszkiem mniejszych tresherów.
O jeszcze jeden kutas wpadł mi do głowy. Królewicz ropuch z Serca z kamienia. Ogólnie nie był jakiś super mega bóg wie co. Ale jego sekwencje ataków praktycznie nie miały przerw. Z daleka pluł jadem, strzelał językiem i wypluwał kwas na ziemię. A jak chciało się podejść i prawilnie go zmielić mieczem to podskakiwał odrzucając i ogłuszając.
Gargoman Tak innymi słowy. Jak umrzesz wielokrotnie, przeczytasz poradniki, obejrzysz filmiki to poradzisz sobie z każdym bossem. Pod warunkiem, że będziesz miał szczęście i nie spierdolisz czegoś w trakcie walki. To tak jakbym powiedział, że strzelenie w środek tarczy z łuku ze 100 metrów jest łatwe. Wystarczy wziąć poprawkę na wiatr i kąt opadania strzały. Banał.
Jakub Śliwa Akurat ten strażnik był łatwy bo jego sekwencje ataków miały przerwy, w których można go było spokojnie łotać. Problemem było jedynie to by pozabijać dusze zanim do niego dojdą, ale on wtedy nie targetował nas tylko je więc było łatwiej.
Gargoman Innymi słowy soulsy to nie rpg tylko gra logiczna. Wciąż nie zanegowałeś mojej opinii o wywaleniu soulsów z tego zestawienia. Skoro soulsy są takie łatwe i wystarczy obserwować jak wielkie przesłaniające najczęściej cały ekran paskudztwo się porusza gdy atakuje to wyjaśnij mi skąd się biorą opinie WSZYSTKICH w postaci komentarzy, recenzji, filmów i gameplayów w których ludzi rage'ją na jakiegoś bossa bo zabija ich znienacka? Ja np nie miałbym całego życia na uczenie się każdego przeciwnika soulsów i każdego bossa z osobna, żeby przejść grę bezproblemowo.
Gargoman No tak zapomniałem, że mam do czynienia z kimś kto niczym wybraniec, neo z matrixa, jebie system i z jedną ręką w dupie rozwala grę powszechnie uważaną za jedną z najtrudniejszych na rynku growym. Bo wszyscy inni nie są godni tej gry i nie rozumieją zasad rządzących wszechświatem.
Japierdole czemu ludzie mieli problemy z ta misją ;-; gra wyświetliła przecież wyraźny komunikat, że gdy jedziemy za pierwszym wagonem i dość daleko od pociągu (nie przy samym pociągu) to big smoke będzie strzelał najcelniej.
+Sebastian Stalewski Gdyby jeszcze symbole czarów były prostsze... a tu sru... Kula budyniu z zygzakiem który musi być idealnie odwzorowany bo inaczej gra nie zaliczy T.T
+Bezimienna Pamiętam że tedy używałem czaru który przyzywał muchy bo był najłatwiejszy do wykreślenia,pomijając fakt że każdy czar działał wtedy dokładnie tak samo.
+Sebastian Stalewski Dla mnie sen był względnie najszybszy do narysowania, ale nawet z nim tej rąbanej gry nie przeszłam xd w wieku siedmiu lat i osiem lat później. Stwierdziłam, że piernicze tą zabawe a sama gra jest demoralizująca bo uczy tylko dzieci przeklinać xd
+Bezimienna Ja ukończyłem ją chyba z rok temu jak brałem się za całą serię gier z reksiem,jak już pisałem bez grzebania w plikach gry przejście graniczy z cudem.
Jakkolwiek jestem w stanie zrozumieć umieszczenie Manus'a z Dark Souls, osobiście uważam, że on jest jednym z niewielu perfekcyjnie zaprojektowanych bossów. Mnie również wiele czasu zajęło pokonanie go, ale problem polegał na zgraniu wszystkich jego ciosów względem uników i ataków. Krótko mówiąc, jak już raz go pokonałem to kolejne próby szły gładko, ponieważ bardzo dobrze się nauczyłem jak z nim walczyć. Jak nie popełnia się błędów to się wygrywa - to chyba dobre podsumowanie na większość bossów w Souls'ach ;)
Tak oglądam i się zastanawiam "ten Hed jakiś dziwny taki... coś nie gra, jakby spięty czy cos". Wtedy zobaczyłem rok dodania : D Otworzyłem film z głównej strony RU-vid, polecony a nie jak myślałem z moich subskrypcji xd
1. Orphan of Kos - Bloodborne The Old Hunters 2. Laurence - Bloodborne The Old Hunters 3. Father Gascoigne - Bloodborne ( i wciąż czuję presję walcząc z nim ) 4. Tachibana Muneshige - Nioh ( Ogólnie łatwy Boss, ale sprawił mi dużo problemu w wersji Beta ) 5. Date Shigezane - Nioh Dragon of the North 6. Queelag - Dark Souls ( spadki FPS na ps3 :D )
Zapomniałeś o Sansie z undertale. Ten szkielet jest jak wszyscy na hita, ale ciągle chybiamy, bo typ się uchyla. Jedynie zapamiętanie każdego ataku było gwarancja na zwycięstwo.
Rothen Skywalker Co? ._. żyjemy w Polsce, tu się mówi po polsku... nie można pisać łuk, mag czy wojownik? ;-; ale dobra, nie ważne... gram głównie jako mag, trochę używam miecza i Yoyo, i mam zbroję na maga. Więc głównie mag.
No chyba nie pierwszego dało się pokonać rzucając w niego wybuchowymi beczkami, drugiego jeśli mieliśmy odporność na prąd to też był genialnie prosty a przy trzecim mieliśmy taki level i bronie że wystarczyły na przykład 3 strzały z granatnika czy coś.
Na laskę dobrze było rozstawić miny po lewej i prawej i czekać w miejscu, aż w jedną wejdzie i tym samym utraci maskowanie, ewentualnie zostanie ogłuszona. Od Byka czy jak mu tam wystarczyło odbiec, strzelać, odbiec, strzelać, i tak aż padł (on był chyba najbardziej wytrzymały). Co do typa w labolatorium - dobrze jest ustawić się tak, żeby on i Jensen stali przy zewnętrznej ścianie po przeciwległych końcach, dzieli ich wtedy długi, prosty korytarz, a boss strzela niecelnie, nie rzuca granatów i się nie przemieszcza. Ostatni boss... Nie wiem, czy to w ogóle boss. Zhakować terminal, coś tam wyłączyć, rozwalić roboty, uważać na podłogę rażącą prądem, postrzelać trochę w kobietę podpiętą do tych całych kabli. Może przechodzenie gry bez zabijania, a więc z mniejszą ilością broni palnej nieco to utrudnia, ale ja przeszedłem wszystkich bez żadnego lepszego pancerza, na typa w labolatorium miałem odporność na gaz, na laskę kilka min. Pierwszy boss był jak dla mnie dosyć trudny, głównie dlatego, że miałem problem z uciekaniem przed nim.
Przy ostatnim Bossie, przypomniała mi się walka z bliźniakami z Prince of Persia; Two Thrones. Boże jak ja się przy tym nakląłem. Nie dość, że sam system walki w grze bywał oporny to jeszcze okazało się, że chyba byli to najtrudniejsi bossowie. Zaskakujący moment walki, jazda na rydwanach, ostrzał z każdej strony, to na sam koniec, jeden szybki, drugi ciut wolniejszy z wielkim toporem. Jeden dostawał, drugi atakował. W założeniu prosta potyczka, ale dostosowanie się do tych dziadów zajęło mi kilka dni.
Jej się nie dało normalnie ubić, a życia ma ok. 20000 - na Igni zabierałem po około 2k HP (porównanie - większość przeciwników miała do 500 życia, nawet Cmentary i zjadarki miały max 900), ale to było max w znakach, i wszystko co się dało z Miejscami Mocy i eliksirami... ale po pierwszej kuli ognia każda następna zabierała tylko 1 HP, więc nie dało się tego tak zrobić ( a wszystko inne samymi znakami dało się ubić - Golema 13 Igni wystarczało)
Pamiętam jak w GOW 3 mój przyjaciel przechodził Zeusa i nie mógł sobie dać z nim rady kompletnie. Prawie rozpieprzył pada. Miał się za konesera serii i dał mi pada w końcu-kompletnemu amatorowi- i rozwaliłem go na najwyższym poziomie trudności za pierwszym razem, zachlapując cały ekran krwią. Jego mina niezapomniana.
Moje top 10 10.Tęcza z fnaf worlda - 2 godziny 9. Leto - Już nie pamiętam ile 8. Mega szatan z the binding of isaac - 9 prób 7. Jevil z deltarun - pół dnia 6. Moon lord z terrari - całą noc 5. Mroczny gościu z indie game sim - dwa dni 4. Sawyer z Bitscam - 3 dni 3. Corupted shinok z mortal 10 - 3 dni 2. Undyne the undying - prawie miesiąc 1. SANS - miesiąc
...Hej... GDZIE JEST SANS?!?! xD ale serio kto mi napisze że sans był dla niego łatwy na pierwsze podejście to niewiem.... KURDE SYSTEM WINDOWS.....a i MUCHOSMOK z Don't Starve'a
Trollo129 Oryginalny muchosmok był prosty. Dopiero w DST robi się trudny bo ma 10 razy więcej życia. Najgorszy w Dont Starve był i tak Acient Guardian...
@@koszatnik_1229 ja do tej pory na P. Rybiej Mordzie (tak ją nazywam bo słowo Undyne po tym wszystkim mnie wypełnia mnie poczuciem hańby) jestem, Ale mam plan więc zrobię edit jak ją pokonam
@@Viley jedynka jest obiektywnie prostsza mimo ze wiekszosc twierdzi inaczej. Trojka jest szybka bosowie daja ci czesto mniej niz cwierc sekundy na reakcje nawet jak znasz ich moveset. Za to jedynka? 80% bossow robi zamach taki ze 2 sekundy przed wiesz juz kiedy masz uniknac, do tego duzy window na atak. Slynna walka Ornstein smoug to tez banal maly schodzi na 3-4 hity ze zweihandera a smoug w drugiej formie to tylko troche mocniejszy assylum demon.
Co do Namelessa zgoda, Midir jest banalny, jedynie ma dużo HP i jeden atak jest koszmarny, jak wpada w ten szał po zabraniu mu 1/2 HP, tak zginąłem pierwszy raz w walce z nim :D
Ameno-sagiri z Persony 4. Atlus jest wręcz sadystyczny jeśli chodzi o swoich bossów, Ameno-sagri jest trudny nawet na Easy mode, ale Mitsuo przeszedłem akurat przy pierwszym podejściu.
Pewnie tak ci sie wydaje bo grales w to za dzieciaka. Jak ostatnio gralem cala trylogie to przejscie wszystkich czesi zajelo mi dwa wieczory po robocie
Ornstein i Smough byli prości :D nie no przesadzam ale mi udało się ich przejść przy pierwszym podejściu. Najważniejsze to było być człowiekiem i wezwać sobie do pomocy tego Solara :D Solar dość skutecznie zbierał na siebie gniew grubasa, a sam chudy nie był wyzwaniem. W sumie był jeden moment w którym myślałem że juz po mnie :D Bo gruby podszedł do mnie, a akurat byłem w rogu sali i miałem problem uciec. Nie mniej jak piszę Solar dość długo trzymał grubasa na tyle długo że pozbyłem się małego. Później mimo tego, że przejął cechy tego zabitego to jego ciosy były dość proste. Był jeden obszarowy atak, który przed którym trzeba było spierdzielać, a pozostałe jego ataki kontrowało się tak że siedziało się przy nim i było się poza zasięgiem bezkarnie go lejąc.
Champion w Pokemonach I i II generacji. W czasach kiedy z internetem łączyła nas pieśń walenia a zaawansowana eugenika w poksach nie była normą odkrycie że liga to nie tylko Elite Four było brutalne, w II generacji byłem już przygotowany na Championa ale nie na fakt że jego typem były smoki.
1. Dahaka z Duszy Wojownika, po co najmniej stu próbach na łatwym ten mnie ro***ał jak szyszki po lesie... 2. Wezyr z Dwóch Tronów (kto grał to wie jak jest) 3. Magruder z mało znanej gry GUN 4. Wspomniany przez kogoś już Drób Chaosu :D 5. durna skradanka z gry TerraWars
Najtrudniejszy boss z jakim się klepałem? Arena Champion z Warmakers sanctuary w Conan exiles. Bez kitu, baba robi cię na całe celne combo jak masz 50 punktów władowane w żywotność i zręczność a do tego najlepszy armor w grze. Ale daje ci przepis na fajną zbroję więc i tak chciałem ją ubić jak świniaka xD
Osobiście uważam, że brakuje Thora z Dying Light : The Following. Tak wiem, że jest to opcjonalny boss, nie konieczny do zabicia, ale naprawdę się opłaca.
Olgierd z Wieśka 3, zrobiłem całą grę na drodze ku zagładzie z wyjątkiem tego kolegi, kiedyś do niego wrócę ale to już jak mi wypadną te włosy które jeszcze mam
Terramorphous the Invincible. Raid boss z absurdalnie dużą ilością żyć, do którego mówi się, że potrzeba czwórki 50-levelowych postaci, które będą ogarniały walkę. A jeśli chodzi o tricki na bossów, to one nie zmieniają faktu, że ogólnie sam boss był ciężki. Bo takie haczyki można znaleźć na wielu bossów. Np. można powiedzieć, że jak boss jest za silny, to wyexpić sobie 70 lvl i wtedy padnie łatwiej ;)
Nie wytrzymam i muszę napisać....Jeżeli chodzi o FF7 i weapona Emeralda to fakt, był trudny do pokonania jednak mi udało się go pokonać w miarę szybko być może za 4 czy 5 razem. Dzięki poradnikowi który był opublikowany w magazynie o grach (PLAYSTATION albo SECRET SERVICE)nie pamiętam dokładnie. Oczywiście było ładnie wszystko skrupulatnie opisane jakie zdobyć materie i jakimi postaciami grać aby pokonać Emeralda. Pamiętam jak było opisane jak zdobyć materię o nazwie Knights of the Round summon która zadawała kolosalne obrażenia.Właśnie samo zdobycie tej materii było dość upierdliwe i czasochłonne.Jedynego bosa w FF7 którego sobie odpuściłem był pustynny Ruby miał mniej HP od Emeralda ale zadawał confuse i inne statusy któtych nie byłem w stanie ogarnąć zawsze brakowało mi minimalnie do jego unicestwienia.
Monoblos, Diablos, Nargacuga, Silver Rathalos, Golden Rathian, White Fatalis, po części Chameleos i 2 smoki przypominające lwy, niebieski i czerwony z gier Monster Hunter. Każdą część grałem TYLKO z Great sword'em, było ciężko, ale nie widziałem innego rozwiązania ;d (te bossy po części nie były tak ciężkie, to że się z każdym bije od pół do 1 godziny z lekkimi przerwami i ograniczonymi zapasami bez możliwości pauzy obojętnie gdzie, było przyczyną w 50% trudnością. Cały czas morda w ekranie, unikanie i blokowanie uderzeń i do tego często walka z mniejszymi stworami po drodze, to jak kara i nagroda dla mnie ;d)
Do Tera Fate of Arun wyszedł patch a w nim sporo nowych Bossów oraz Eventów. No i właśnie... Jeden z Bossów jest nie dość że na 68Lv. to nawet nie udało mi się odczytać jego nazwy... Bo Smok jednym strumieniem lasera powalił dosłownie moją Gildię oraz kilku chętnych graczy. Dosłownie dobrze walka się nie zaczęła, pojawił się smok, na start zapodał promień i cała grupa DEAD... Kolejnym fajnym Bossem Eventowym był Momo 67lev, którego można było spotkać w dniach 12-14.02.2018 nieopodal Pora Elinu. Momo ogólnie nie zadawał niby sporych obrażeń, ale miał jedno zabójcze kombo!!! Pierw falą paraliżował wszystkich w zasięgu, po czym kolejna fala energii zabijała na HITA. Więc chwila nieuwagi i wąchało się kwiatki od spodu. No i na koniec ok. Nieuczciwie bo sam w programie RPG Maker MV zrobiłem grę, ale z jednym bossem przeholowałem xD. Fallen Angel - The Last Story II No więc Upadły Anioł sam w sobie był wytrzymałym skurczybykiem bo miał 550.000HP to przesadziłem z 2 technikami 1 z nich czyli Flare zabijała 1 z bochaterów ( sęk w tym że Aniołek często sięgał po ten czar a Pontiony jednak się kończą xD ) No ale 2 to jednak była pomyłka, szkoda że w zamkniętym projekcie! Bo nie dało się tego poprawić. 2 Ultima i widowiskowa śmierć całej ekipy. ( Boss co prawda sięgał po tę umiejętność gdy jego poziom HP spadł poniżej 20%) Ale jak sięgnął to nie było co liczyć na cud że ktoś przetrwa!
Ruby WEAPON z Final Fantasy VII i Ultimecia z Final Fantasy VIII. Ruby - największa obrona fizyczna i magiczna, atak eliminujący na stałe z walki towarzyszy broni, dwie macki, jedna odbiera mane, druga hp i nakładające różne efekty typu darkness, poison, silence (tak wiem że Ribbon przed wszystkim broni, ale jako dziecko nie wiedziałem nic o Ribbonach). Do dziś pokonałem go może z 2 razy, a Emerald WEAPON udało mi się ubić wiele, wiele razy. Natomiast Ultimecia może nie jest aż tak trudna sama w sobie ale jest to 4 fazowa walka, zajmująca mi średnio mniej więcej godzinę. Ta długość powodowała u mnie niesamowite zmęczenie i zanik zdolności podejmowania sensownych i taktycznych decyzji. A i jej ostatnia forma niszczy nasze summony przez co jeżeli nie macie silnie rozłożonych statystyk to może być ciężko... i nie ma checkpointów między walkami więc jeśli umrzecie na ostatniej formie, to zaczynacie od początku :')
Ultra Snatcher z A Hat in time Seal the Deal DLC Nie tylko trzeba najpierw pokonać wszystkich głównych bossów z tego DLC, możemy łącznie zginąć tylko 3 razy a sam Ultra Snatcher zabiera nam możliwość używania kapeluszy. Sam boss może nie był trudniejszy niż n.p. Chef Saltbaker na expercie czy Armstrong na Revangence, ale wyzwanie było piekielnie trudne.
@@cantthinkofnewusername ty jeszcze chyba prawdziwych przekleństw napisanych nie widziałeś Oryginalnie było "napie**ala Megalovania", ale próbowałem uniknąć właśnie przekleństw
Ornstein i Smough... Kurde! Wszyscy mi opowiadali jaki to trudny boss, jak się trzeba bać że psyche niszczy... Odwlekałem te walke jak najdłużej. Przy 1 podejściu zostały mi 2 ostatnie hity, finalnie pokonałem ich przy 3. Moje największe osiągnięcie życiowe heh...
Chcecie usłyszeć o naprawdę trudnym bossie? Jest w grze OSRS coś takiego, co nazywa się Inferno, polega to na pokonaniu kilkudziesięciu fal przeciwników i bossa na końcu. Po pierwsze wymaga to wyjątkowo drogiego gearu (no chyba, że ktoś posiada nadludzkie zdolności, to zrobi to również w tanim gearze), którego zdobycie może zająć rok intensywnej gry i grindowania. Po drugie, sama walka jest tak niesamowicie wymagająca i trudna, że nierzadko gracze poświęcają długie tygodnie, a nawet miesiące, aby się tego nauczyć (wymaga to między innymi ciągłej i bardzo dokładnej zmiany tzw. "protections" w odpowiednich interwałach czasu, stanowiących wielokrotność 0,6 sekundy, czyli tzw. 1 ticku - jednostki czasu w grze, opanowanie czego jest nie lada wyzwaniem). Sama walka trwa 1-2h. Bardzo wymowny jest tutaj fakt, że niektórzy gracze, robią to innym za pieniądze, a ceny za taką usługę, zaczynają się zazwyczaj od 100$... Nagrodą za pokonanie bossa jest najlepsza w całej grze peleryna, którą posiada niewielki procent graczy.
****** Poszukiwacz gdy wracałem z Górniczej Doliny. Nie dość, że nie miałem jak zabić postaci, bo postać nie ta i skilsy nie te, to na dodatek trauma do końca 12 roku życia! Do dziś unikam jak ognia skurczybyków.
Okej, ale Gurdy na tej liście się nie spodziewałem, szczególnie, że - przynajmniej w wersji Rebirth, w flashowego Isaaca dawno nie grałem, można ją pokonać biegając po kątach i niszcząc jej brodawki... i to w sumie jest jeden z najprostrzych bossów w Isaacu. Osobiście uważam że Lil' Gurdy jest trudniejsza.
Diablo grając nekromantą pod przyzywanie, jednym wybuchem płomieni ginęli szkielety magowie, a od 2 wybuchów szkielety wojownicy + te szkielety gówno mu robiły. Może to przez to że robiłem tego diablo na 30 prawie 40 lvl, nie wiem, ale mnie to wkurwiło że nie miałem szans pokonać bossa z tymi talentami.
To jak trudny jest boss jest PO CZĘŚCI kwestią subiektywną. Drugi powód może być prosty: istnieje wiele trudnych bossów. Nie tylko każualowy Dark Souls ze średnim poziomem trudności może dać popalić. Wiele gier posiada równie bądź nawet o wiele bardziej trudnych bossów. Pirat z Doki Doki Yuuenchi. Boss, którego przechodzalność w moim wypadku jest niższa niż 1%. W dzieciństwie, gdy na niego trafiałem, to zazwyczaj kończyło się to zgonem. Sam nigdy go nie pokonałem, ale moja siostra zrobiła to może ze 2 razy w życiu? A wtedy była koksem grania. Grałem w tę grę także gdzieś w 2016 roku. I... Cóż. Dalej nie umiem go pokonać. Ornstein i Smough nie należą do bossów prostych. Ale daleko im do najtrudniejszych z najtrudniejszych. O ile O&S pokonam już bez większego problemu. Z małym problemem na pewno. To takiego pirata z Doki Doki Yuuenchi... CZEGO ODE MNIE OCZEKUJECIE!?!? ON JEST NIE DO POKONANIA! Gdy widziałem niedawno filmik o top 5 najtrudniejszych bossach, to miejsca 3-1 wywarły na mnie wrażenie. Takich bossów rzeczywiście trudnymi mogę nazwać. Bo wymagają dużo precyzji, skilla i cierpliwości. O&S wymaga po prostu nauczenia się jak unikać ich ataków. I wtedy się pamięta aby nie spuszczać nigdy z oczu tego drugiego. Skoro mowa o SotC, to ciekawym, niekoniecznie trudnym, bardziej męczącym, był ostatni boss z tej serii. Nie pamiętam już nazwy. Phalanx? Nie, to nie on. Był trudny pod względem tym, że ciężko było skakać na jego rękach i innych rzeczach. Ale w sumie koniec końca to było bardziej uciążliwe niż trudne. O rany. Z O&S walczyłeś 3 dni. Ja z piratem z Doki Doki walczę już ze 2 dekady. Dobra. Nie że codziennie. Ale ta gra na NESa jak sprawiała mi problem w dzieciństwie, tak sprawia mi do dzisiaj. A O&S? Też nie umiałem pokonać. Ale overrated poziom trudności Dark Souls staje się już nudny. Bossy nie były łatwe, ale bez przesady. O&S poikonałem za kilkunastym razem może. Już nie jest to dla mnie super wyzwaniem. Nijak się to ma do kilkusetnego razu, w którym ten pirat mnie zownił. Nie mówiąc już o tym, że dojście do niego łatwe nie było. Niemal idealna precyzja skoków to jedyny sposób do pokonania go. Dark Souls i refleks? Pograjcie w Doki Doki Yuuenchi. To było trudne. I nadal jest.
Ale on jest łatwy. Moje pierwsze podejście było takie, że się przygotowywałem do tej walki jak do boss'a z Dark Souls, a się okazało, że ten smok był prosty.
Na najcięższym poziomie trudności gdzie da się jeszcze wczytywać save w W2 ja wyprówałem sobie flaki w odtwarzaniu bitwy jezu żadnych uników, poruszaliśmy się tak wolno,kontrataki chujowe a jak dostaliśmy raz to jebz pół hp i nie ma
W Monster Hunter na ps2, moje początki z tą grą. Yian kut-ku - był niezły kubeł zimnej wody , dla kogoś kto chodzi z podstawową bronią , bez zbroi i nie wie po co nosić więcej niż 3 first aid + mape na misje XD Później jeszcze last boss tej części czyli Rathalos.