dokładnie, naukowcy wykryli ostatnio nową cząstkę elementarną, cząstkę miliona złotych rocznie która manifestuje się tylko kiedy o niej myślisz (efekt obserwatora) no nie należy się z tego śmiać!!!
Aaaa już tak na poważnie to takie cały czas myślenie pozytywne jest ogromną emocjonalną harówką i chyba nikt nie może wiedzieć o tym lepiej niż ja. Swego czasu na yt natknąłem się na Sarę Cwalinę i zafascynowałem się jej stylem życia. Pyszne jedzenie, medytacje, codzienne ćwiczenia itd, no i oczywiście pozytywność płynąca z niej. Byłem pod wrażeniem do tego stopnia że postanowiłem zastosować to w swoim życiu. W końcu Sara wstając o 7 osiągnęła sukces i szczęście, to czemu ja bym nie miał? To zmierzało coraz dalej i w końcu na instagramie followowałem sporą grupkę tzw. "that girls i boys", a także kont różnych kołczów. Zewsząd bombardowany byłem pseudo pozytywnością i bezsensownymi "dobrymi nawykami". Zmuszałem siebie do myślenia o samych pozytywach, jednocześnie ignorując wszystkie swoje kompleksy i problemy w umyśle. To był okres który najgorzej wspominam z całego swojego życia, i NIKOMU nie polecam praktykowania tego na siłę. Cóż, teraz, kiedy pozwalam sobie na smutek i posiadanie problemów, paradoksalnie jestem zdecydowanie szczęśliwszy! Wiem już że mam problemy i leczę się, a to nie byłoby możliwe bez zdania sobie z tego sprawy. Poprostu nie zabraniam sobie być sobą, lekko sarkastycznym, nie zawsze pozytywnym i z wieloma irracjonalnymi lękami, zachowaniami, przyzwyczajeniami. Mogę być sobą, radosnym genderfluidem niepewnym kim jest i czy jest dobrze, ale przynajmniej czującym się w swoim ciele dobrze, nawet mimo dysforii i kompleksów.
@@pozimicca jak tak patrzę to sporo tych "pozytywnych guru" w końcu gdzie odlatuje, fiksuje itp. nie ma co się dziwić, nie da się non stop być pozytywnym człowiekiem.
Paradoksalnie pewnie ale takie właśnie jest życie? Skąd masz wiedzieć jak smakuje szczęście skoro nie znasz smutku? Życie to nie jest ciągła prosta tylko wieczne wzloty i upadki. Nie docenia pieniądza ten kto nie miał grosza w portfelu. Szczęścia ten kto nie był smutny. Miłości ten kto nie był sam. Itd itp :)
kolejna kwestia że na samym początku opowiadała jak to ją "oświeciło" - jakieś "przebudzenie duchowe", że nie jest szczęśliwa spędzając czas z ludźmi którzy tak naprawdę nigdy nie będą jej przyjaciółmi, każdy dzień to dostosowywanie się do reszty itp. Ludzie są "be", jestem tylko ja, i tylko ja sama mogę zapracować na szczęście, od wszystkich się odcinam. Może i to pomaga osobom które właśnie odcięły się od toksycznego towarzystwa i potrzebują wsparcia, ale to też chyba nie tędy droga żeby każdego postrzegać jako potencjalne zło które zaburzy nasze szczęście które my sami zbudowaliśmy. Siedzenie w domu, medytacje, chodzenie na spacerki, spedzanie samemu czasu 24/h nie jest dla każdego i po co innych nakłaniać że inaczej nie odkryją prawdziwego szczęścia z życia? Moim zdaniem to szkodliwe. Życie to czasem te wspomnienia, nawet z ludźmi, którzy potem odejdą, a przyjdą kolejni, wyciąganie wniosków, a nie odcinanie się. Swoją drogą podobał mi się trend nawiązujący do "become that girl", gdzie na początku filmików pokazywane było to chodzenie na siłownie, wstawanie o 6 rano, medytacje itp a potem ta sama dziewczyna pijąca na imprezie w środku nocy, szczęśliwa, ze swoimi przyjaciółmi, z podpisem w stylu "grunt to złoty środek" "jedno nie istnieje bez drugiego"
Właśnie to jest problem, np. widzimy tylko tych którzy założyli swoje firmy, zainwestowali pieniądze i odnieśli sukces, ale nie widzimy tych którzy próbowali zrobić to samo, lecz im się nie udało i teraz siedzą z depresją i toną w długach. A tych drugich jest zapewne o wiele więcej niż tych pierwszych.
Powinno być więcej osób tłumaczących ludziom, że Ci są wystarczająco dobrzy. Wmawianie sobie, że trzeba być lepszym może skończyć się nie tylko nerwicą, ale i depresją.
No nie ma nic złego w dążeniu do rozwoju, ale jest dużo złego w hejtowaniu siebie za to, jakim się jest teraz. Co więcej, nierzadko to przynosi wtedy odwrotne skutki od zamierzonych...
Możesz zmieniać się na lepsze, jednocześnie akceptując swoją sytuację tu i teraz - w końcu, to właśnie teraz rozgrywa się twoje życie, to nie jest próba teatralna na jakieś przyszłe życie, więc dobrze by było gdybys przynajmniej nie przeklinał swojego obecnego położenia. Ba, powiedziałbym nawet, że jest to absolutnie najlepsze rozwiązanie. Natomiast twierdzenie, że jest się dobrym, jakim się jest i nie trzeba się zmieniać, jest dosyć oczywiście nieprawdziwe i nikomu dobrze to nie służy w długim terminie. Jest to również bezwartościowe, bo co dokładnie miałoby to niby znaczyć? Że nie warto dążyć do bycia lepszą osobą? Albo że jednak nie warto było podejmować tych wszystkich zmian na lepsze w przeszłości, które podjąłeś? Co dokładnie zamierzasz robić w swoim życiu, jeżeli nie jest to próba zmieniania siebie i świata na lepsze?
@@maciejatkowski5524 właśnie jest problem z tym że ludzie mają jakieś takie wizje idealnego siebie i potem chcą na raz do tego dążyć, co prowadzi do takich cykli jakiś czas Życie Idealne, stres, 1 błąd, kompletne załamanie, powrót do absolutnie wszystkich złych nawyków bo nie jestem Idealny więc jaki sens ma staranie się w ogóle. Idealnie pasujący przykład to diety, albo się trzymasz jedzenia samej sałaty albo wpierdalasz codziennie maca i lody. Tymczasem wystarczy zaakceptowac siebie, jako kogoś z czyimi nawykami można żyć, i powoli dodawać zdrowsze nawyki, ugotować samemu obiad raz na jakiś czas, nauczyc się robić idealny omlet śniadaniowy, obczaic kilka różnych sportów czy jakiś i się podoba, a jak masz ochotę na maca to idziesz do maca i nie robisz z tego końca świata, małe zmiany zawsze będą łatwiejsze do ogarnięcia, a jak je tak zintegrujesz ze swoim stylem życia, to z tobą zostają i w ogóle nie musisz o nich myśleć, a jesteś lepszy niż wcześniej
Najlepsze są przemowy zwycięzców programów typu Masterchef. Ten kto wygrał wychodzi i z pełnym przekonaniem dzieli się swoimi przemyśleniami, że warto wierzyć w siebie, że jak bardzo się postaramy to marzenia się spełnią! Problem w tym, że w eliminacjach do tego programu brało udział tysiące podobnych ludzi wierzących, że im się uda, mających marzenia, a marzenia spełniły się tylko...jednej osobie :))
Oglądam trochę ludzi związanych z gastro. Na początku każdy myśli że będzie Gordonem Ramsay ale udaje się może 1%. Jeden facet opowiadał że jego znajomi że szkoły kulinarniej gdzie płacili fortunę za naukę to nawet połowa z nich w zawodzie nie pracuje bo pękli.
"wskoczysz na częstotliwość miliona złotych rocznie" brzmi identycznie co "wejść w rejestr wody i na poziomie subtelnym przywołać deszcz" Edyty Górniak
Jak miałem 16 lat to też myślałem, że jak będę zarabiał 5 tysięcy miesięcznie to po roku będę miał 60 tysięcy na koncie. Ci 30-40 letni ludzi zdają się prezentować właśnie taki sposób myślenia xD
@@nakedbyo tak, wierzę w to, więc tak jest. Jest to lepszy sposób, bo po mimo, że mam nadal 2 miesiące wakacji, to trwają 2x dłużej, bo miesiąc mój ma 2x więcej dni niż twój. Szach mat kulowierco.
Internet jest pelen roznych rzeczy i serio trzeba miec do tego dystans. Oglądam te babeczkę, te jej filmiki zmotywowały mnie żeby zapisać sie na kursy, dzieki którym faktycznie bede zarabiać więcej hajsu. W moim przypadku działało to na zasadzie, ze zamiast słuchać narzekających starych i gnijących znajomych, słuchałam kogoś, kto faktycznie wziął się za siebie i na tej płaszczyźnie mi to pomoglo. Co do pozytywnego myślenia, nie chodzi żeby na sile zmieniać myśli, a zeby byc świadomym, o czym sie mysli. Sama praktykuje negatywne myslenie, bo wole sie milo zaskoczyc i nie byc rozczarowana jak pójdzie cos nie tak, ale na każdego dziala cos innego
WOW TO NAPRAWDĘ DZIAŁA przez 21 minut i 37 sekund powtarzałem "mam 420 zł w portfelu" i jak go po tym czasie otworzyłem faktycznie pojawiła się tam taka kwota, a wcześniej miałem tylko 69 zł NIESAMOWITE!!!!!
Przez kilka lat miałam fazę na słuchanie takich guru, bardziej też tych "uduchowionych", środowisko obfitowało w toksyczną pozytywność, afirmacje itp., paradoksalnie to był najbardziej nieszczęśliwy okres w moim życiu. Próbowałam wyzbyć się negatywnych myśli dlatego przestałam rysować, pisać (zajęciom które zawsze były moimi pasjami), bo jeśli bym coś stworzyła to pewnie zawarłaby się w tym jakaś negatywna myśl, a przecież nie chciałam wysyłać negatywnych myśli do wszechświata :ccc (a twórczość zawsze miałam dość brutalną). Więc nic nie robiłam. W końcu to wszystko pierdolnęłam i zaczęłam robić to na co mam ochotę, negatywne odczucia, stany to część naszego życia. Myślę, że nie da się mieć wszystkiego, że zafirmujesz wszystkiego, co będziesz chciał. Człowiek ma swoje ograniczeni, predyspozycje, to sprawia, że się od siebie różnimy.
Czytałam sporo historii ludzi, którzy pisali, że zaskakująco dobre przełomy w ich życiu zaczęły się, gdy odcięli się na moment od instrukcji guru i jak Pani zaczęli robić swoje z nastawieniem: kocham siebie, jaka jestem, gorsze nastroje nie definiują mnie, mojego życia i szans na sukces. Uważam, że wiele kreujemy swoją psychiką i na bazie własnej terapii psychologicznej wiem, ile wokół nas zmienia się automatycznie, gdy przepracujemy coś dobrze w sobie np. rodzaj osób, które poznawałam przypadkowo zmienił się od tych mentalnie dalekich do osób prawie duchowo bliźniaczych wraz z kilkuletnią pracą psychologiczną nad pełną akceptacją siebie w całości, wraz z mniej pozytywnymi cząstkami siebie, które też czasem chcą sobie pożyć. Nie wszystkie osoby z coachingu uprawiają pozytywny terror. Zacytuję jedną fajną coach z przeszłości, zapomniałam nawet jej imię, ale słowa ze mną zostały: każdy jest inny, z tego powodu każdy może inaczej materializować swoje pragnienia, czy cele. Słuchaj swojego wnętrza, bardziej niż coachów. Proste. Ryzykiem w coachingu jest również przerzucanie przez niektórych coachów swoich ograniczających przekonań na kursantów. Reasumując, czasem trzeba tupnąć i powiedzieć doradcom: wiecie co dobre rzeczy przychodzą do mnie też wtedy, gdy jestem na "niskich wibracjach", nic nie muszę zmieniać w sobie, żeby uwierzyć w to, że zasługuję na szczęście.
E tam, to ja takie pozytywne myślenie reprezentuje jak ide na piwo. Innymi słowy, myśle pozytywnie i wydaje mi się, że mam więcej niz mam, więc wydaje i wydaje. A tak około czwartej nad ranem gdy sikam za smietnikiem, jestem tak bogaty że aż musze to rozchodzic spacerem do domu, bo się moje bogactwo do taksówy nie zmieści.
@@kokojaja8300 Myślisz, że Polska potrzebuje kolejnego stand-up'era? " Ej, a macie czasem tak, że.... ", " Ile juz jestescie razem ? ", " Bo moja dziewczyna... ". O alkoholu juz mam wyzej, jeszcze tylko skleje trzy żarty z pakietu podstawowego i moge iść na scene.
@@justonemorething9795 kiedys myslalam ze to domena polskich stand-upów ale pozniej zaczęły mi się wyświetlać na youtubie te anglojęzyczne i poziom wcale nie jest lepszy XD jedyny stand uper którego trawię to Bo Burnham
Generalnie ona mówi o efekcie placebo w odniesieniu do funkcjonowania zamiast medycyny. Jeśli zaprogramujesz sobie w głowie negatywne myślenie to zawsze będzie źle i ciężko się z tym kłócić. Pozytywne nastawienie to nie magiczne rozwiązanie ale pierwszy krok żeby w ogóle była szansa cokolwiek osiągnąć.
O rany. To strasznie kojarzy mi się z moją (byłą już) terapeutką. Też ciągle byłem raczony mądrościami o afirmacjach, których powtarzanie pozwoli mi osiągnąć wszystko. Dałem sobie spokój po usłyszeniu, że złe rzeczy dzieją się w moim życiu, bo przyciągam je negatywnym myśleniem, a moi znajomi nie są wcale zajęci pracą, tylko nie chcą się ze mną widywać, bo mam "negatywną aurę". Pozytywne myślenie jest dobre i ważne, ale w granicach rozsądku. Czasem zdrowsze jest przyznanie, że w życiu po prostu bywa źle, niż oszukiwanie się, że zawsze musi być dobrze.
Nic tylko, założyć słuchawki powtarzające ci "Jestem bogatym człowiekiem" przez 16 godzin na dobę (a najlepiej przez 24) i to kwestia czasu aż zaczniesz zarabiać miliony.
Nie przesadzaj, bo jak taczka z milionami jebnie z nieba to nic z człowieka nie zostanie. Ja bym jednak najpierw ustalił dawkę z bioenergoterapeutą. Mogę polecić Harrego z Tybetu, bo ten zna się na przyciąganiu pieniędzy 😉
To jest sposób na przeprogramowanie podświadomości, jeśli podświadomość to zaakceptuje musi być to doświadczone. Mówienie i śmianie z tego jest nieznajomością tematu.
Prawie jak Pan prezydent Komorowski powiedział; skoro siostra słabo zarabia niech zmieni pracę na lepszą. Ludzie wszędzie potrafią widzieć tylko problemy, a to przecież takie proste. 🤷🏻♀️ /miłego tygodnia!
Bardzo prosta sprawa. Ludzie wydają za dużo na przedmioty które są za darmo. Ja osobiście kradnę jedzenie a jak cokolwiek potrzebuje to pożyczam i nie oddaje dzięki czemu oszczędzam wszystko co zarabiam. Pozdrawiam
pato kołczing pato kołczingiem, jednakże należy się starać myśleć realistycznie-pozytywnie, nie zamartwiać o wszystko, nie rozpaczać, nie marudzić że na coś mnie nie stać. raczej zmienić swoje nastawienie na - popracuję, znajdę rozwiązanie, będe to miał, albo może tak właściwie nie jest mi to potrzebne, może to mi nie da szczęścia a raczej droga do tego celu będzie wartościowsza. Kosmos nagle nie zmaterializuje ci pieniędzy bo o tym myślisz, ale będąc trochę pozytywniej nastawionym do świata zauważysz że możesz zdziałać coś więcej , że są jacyś znajomi nowi, nowe drogi , nowe rozwiązania. Potoczne "Krakanie" że dziadostwo i drogo i nigdy nie będę miał tylko człowieka trzyma w dołku i nie pozwala spojrzeć inaczej. Pod tym względem te kilka procent z "sekretem" się zgadza. Dziękuję - należy się 150zł od każdego komentującego :D :D
Generalnie super film. Dorzucę od siebie pewien eksperyment myślowy. Załóżmy, że mamy 5 osób, które chcą osiągnąć sukces w danej dziedzinie (np. Biegacze). Więc mamy 5 biegaczy, każdy z nich jest na linii startu, każdy wizualizuje sobie, że wygra. Kto wygra? W każdej dziedzinie tak jest. Sukces w danej dziedzinie osiągają zazwyczaj te osoby, które mają w niej największe kompetencje, a nie te które będą sobie myśleć i wizualizować, że osiągają w nich sukces.
Jeszcze odnośnie tego pisania historii o bogactwie przez zwycięzców, można dodać anegdotę o hazardzie. Można dużo mówić o tym jak ludzie wygrali na loterii, albo w jedną noc pomnożyli kilkdziesięciokrotnie kasę z którą przyszli do kasyna. Nikt jednak nie wspomina, na ilu zwycięzców loterii przypadało losów przegranych, albo ile zarabia kasyno w jedną przeciętną noc od ludzi którzy tam przychodzą
Świetny film! Płynie z niego dużo narzędzi, które mogą uruchomić machinę ciekawej refleksji. Od niedawna uważam, że marketingowcy tworzą świat, bo...mają do tego najwięcej narzędzi i wiedzy. Uważam, że skrupulatnie badając ich mechanizmy i obserwując ich poczynania w celu zdobycia klienta możemy wiele się nauczyć. Pieniądze szczęścia nie dają, a odwracając ich szczęście (dążenie do przytulania jeszcze większej ilości zer na kontach) możemy zauważyć, że to błędne koło i nie warto być obrzydliwie bogatym (to spora odpowiedzialność, która może wejść na psychikę, trzeba być w pewien sposób odpornym), a pójść w drugą stronę i szukać prawdziwego szczęścia na Ziemi. Nie neguje tego, że pieniądze są ważne. Są potrzebne, ale trzeba uważać, bo to używka, której potrzebujesz, aby zapłacić za to, że żyjesz. I potrafi uzależnić - widać to po niektórych osobach, które osiągnęły sukces zbyt szybko, a zdefiniowały go tylko tym, że stali się bogaci. U rządzących państwami to już w ogóle. Pieniądze to droga do rządzy władzy, a pieniądze i władza to przepis na haj życia, który grubą zasłoną pochłania blask światła od rzeczy, osób, natury, które świecą prawdziwym szczęściem i nadają sensu naszej egzystencji zmieniając je w życie.
7:06 - dokładnie, to jest jak OCD, jedno z najbardziej męczących zaburzeń psychicznych. Myślenie magiczne jest jego częścią, a tutaj jest tego mnóstwo. Powtórzę "jestem bogata" 7 razy, to mi się uda - brzmi dokładnie tak jak moje nieleczone jeszcze "7 razy wygram w tę grę, to chłopak się we mnie zakocha" z gimnazjum.
rip jak masz ocd i cię coś wciągnie w ten krąg ludzi którzy mówią że negatywne myślenie spowoduje nieszczęście, pozdrawiam z tego powodu omijam wszystkie konta na socialach które się skupiają na tym
Gdzieś widziałam wypowiedź psychoterapeutki, która mówiła o tym "pozytywnym myśleniu", że to właściwie jest wizualizacja. I że to koszmarnie niebezpieczne jest tak naprawdę. To technika wykorzystywana w gabinetach, do odtwarzania emocji i przepracowywania ich. To potężne narzędzie i można naprawdę sobie mózg wyprać i uwierzyć że jest się bogaczem, po czym sprowadzić na siebie problemy
W tym wszystkim jest trochę prawdy. Ale to tak jak powiedzieć, że "musisz być dobrze ubrany żeby odnieść sukces". Tak to pomaga i pewnie gdzieś w niektórych kręgach jest wymagane. Ale sam ubiór nic nie da. Afirmację mogą pomagać gdy w naszej głowie działa afirmacja przeciwna którą nam się ciągle wciska "Nie da sie" "każdy pracodawcą to zlodziej" "Nie nadajesz sie"
@@kjusi.psyche I w zasadzie niema tu magii. Jak proaktywnie podejdziesz do życia jak do gry i spróbujesz w nią wygrać to w końcu jest duża szansa, że wygrasz. Jak nie zagrasz "bo się nie da" no to nie wygrasz. Nie trzeba do tego kołcza
@@kjusi.psyche Psycholog tak. Ale Kołcz typu Kołcz majk podnosi to do poziomu mistycyzmu i wiary, a siebie stawia w centrum. Prawdziwy przewodnik powinien pozwolić ci przerosnąć siebie. Dla Kołcz musisz mieć problemy bo na nich żeruje
@@hackops coach (normalny) to w zasadzie taki psycholog, tylko zamiast leczyć poważne problemy pomaga ludziom zdrowym w osiągnięciu więcej. Jest to niestety bardzo nieuregulowana dziedzina i są w niej zarówno pomocni i doświadczeni eksperci; ludzie którzy pchają na siłę jakieś swoje eksperymentalne (często mało pomocne) metody; jak i tacy, dla których jest to ordynarny skok na kasę. Ci ostatni to właśnie ci wspomniani pseudocoache, których często niestety nie jest tak łatwo odróżnić jak tę panią z wideo.
Dlatego nie obserwuję i nie czerpię informacji z kont, na których nie da się sprawdzić jakie wykształcenie posiada osoba która je prowadzi. Zazwyczaj wchodzę na taki jeden czy drugi profil i czytam „pomogę się tobie rozwinąć” „jestem inteligentna emocjonalnie” „pomogę ci zrozumieć siebie” „self development” „samorozwój” „motywacja/samorozwój (i tik tok😎)[no i oczywiście kontakt biznesowy]”. Jeśli chce się dowiedziec jak takie osoby pracują albo jakie maja wykształcenie to tak naprawdę otrzymujemy coś w stylu budget at home therapist with no degree. Aka unemployed XD Ps. Nie mówię, że takie osoby nie podzielą się jakąś wartościową wiedzą. Raczej chodzi o to, że to naszym zadaniem jest wtedy dokładna weryfikacja tych treści. Edit: takie osoby też często potrafią napisać jak wydaje im się, że jest albo jak sami coś obserwują i jest to dla nich wystarczający wyznacznik tego jak wygląda rzeczywistość, a nie są zapoznani z metodologią w tego typu naukach, kapkę brakuje tego profesjonalizmu i wychodzą takie różne buble. To coś czego ktoś kto jest uczony w danej dziedzinie raczej powinien unikać, szczególnie po zdaniu magisterki i prowadzeniu działalności, w internecie czy gdziekolwiek indziej. Brak profesjonalizmu to to, co najbardziej mi się rzuca w oczy kiedy oglądam treści takich profili, a prowadzone są naprawdę pięknie, kolorowe, miłe dla oka, „ważne” informacje, łagodna czcionka, pogodny prowadzący.
Dawno dawno temu czytałam taki komiks Gigant z Kaczorem Donaldem, gdzie na ostatniej stronie były jeszcze takie krótkie cartoony z nim, chyba jeszcze samego Disneya i to chyba w tym cartoonie (albo w samym Gigancie, ale z tej starszej edycji, bo te nowe już nie mają tych cartoonów) była taka oto historia: Donald znalazł w gazecie ogłoszenie o treści "Chcesz zdobyć kupę kasy bez pracy? Wyślij dolara, a otrzymasz wskazówkę". I zachęcony wysłał dolara, no bo to tylko dolar, i otrzymał wkrótce odpowiedź, że tajemnica sukcesu tkwi w tym, by zamieścić takie ogłoszenie w gazecie i wysyłać ten tekst każdemu frajerowi który zapłaci dolara. Paręnaście lat później zaczęłam szukać pracy i dowiedziałam się o istnieniu piramidek, a później usłyszałam o kołczach i tak sobie do dziś myślę, czy ten komiks opisywał rzeczywistość, czy też te wszystkie osoby czytały go i postanowiły wprowadzić w życie? 🤔🤔🤔
To prawda jest że należy myśleć pozytywnie i nie poddawać się jeżeli coś się dzieje,trzeba też polepszać sobie swój stan bo to naturalne jest ale różne hasła co są podane w tym filmie o pseudo motywacji itp pseudo pozytywności to są wymyślone przez ludzi którzy w spadku odziedziczyli majątki,bogactwa i mówią takie rzeczy i to jest mega niewiarygodne.Mariusz Pudzianowski jest jeden z najbardziej wiarygodnych w swym sukcesie bo niewielu jest takich co w ten sposób osiągnęli sukces. Moim zdaniem najlepsza metoda na to by odnieść sukces to poprostu robić coś co się kocha i na tym zarabiać
Frank Kern kiedyś powiedział, że zaczął zarabiać kwoty 4-cyfrowe, gdy opowiadał ludziom, że zarabia 6-cyfrowe. I podobnie wszyscy pseudocoachowie. Dorobili się na szkoleniach, na których opowiadają jak się dorobili. Dodając te "dwa zera". No i sprzedając produkty związane z tematyką po cenie 2-3 krotnie zawyżonej do realnej wartości.
Wizualizacje i afirmacje czasami faktycznie działają, ale gdy są poparte setką innych działań a nie, gdy na nich oprzemy całość naszego sukcesu xD Jak grasz w piłkę czy jesteś aktorem to faktycznie wyjście na puste boisko/scenę bez widowni i wyobrażenie sobie tych wszystkich ludzi przed występem, pozwala się później mniej stresować gdy staniemy przed prawdziwą publiką. Tak samo powtarzanie sobie, że będzie dobrze i nie zamartwianie się dzięki czemu lepiej się wyśpisz też pomoże. Ale dodatkowo musisz chodzić przez kilka/kilkanaście lat na treningi, pilnować diety, zapamiętać tekst i zrobić dziesiątki innych rzeczy a nie tylko wyjść i zwizualizować sobie publikę, bo samo to niewiele pomoże.
Jestem osobą, która po każdej wypłacie wpada w kompleks boga. A po tygodniu przychodzi otrzeźwienie, że jeszcze przez 3 tygodnie trzeba coś jeść... Ciekawe czemu ten pierwszy tydzień nie przyciąga do mnie pieniędzy na pozostałe trzy... xD
Super ze zrobiłeś film z Marta M.Obserwuje ja na fb praktycznie od samego początku jak zaczynała z grupa na fb Pokochaj pieniądze miała wtedy może 20-30 osób nagrała filmik ze będzie uczyć ludzi jak przyciągać pieniądze itp.Pomyślałam szara,trochę dziwna kobieta która nie wyglada na kogoś kto ma pieniądze a wręcz przeciwnie na kogoś kto ich nie ma!Ale co mnie zdziwiło to fakt ze bardzo dużo ludzi zaczęło przystępować do grupy,ona co kilka dni wstawiała darmowe filmiki z instrukcjami co robić itd.Mój mąż mówił czekaj zaraz będzie tu kurs,książka długopis itp i dosłownie kilka dni po tym pojawiły się kursy szkolenia wtedy to było 500-600 zł i tak bardzo dużo jak na czasy kiedy jest pandemia ludzie siedzą w domach bez pracy i pieniędzy( było to wlanie w roku 2020-2021) ale Marta i na to miała sposób,rade weź kartę kredytowa i zapłać nią za szkolenie kurs czy co tam chcesz.Masakra tak mi obrzydła ta baba,najgorsze ze ona ma już chyba 10 tys członków na tej grupie,szkolenia po 2-3 tys zł a ludzie w to wierzą i kupują te jej kubki notesy i inne pierdoły.Jedyna osoba która zarobiła to jest ona sama,znalazła idealny sposób jak w niewinny sposób okradać ludzi.Mój sąsiad wykupił u niej i szkolenia i badziewia motywacyjne i jedyne co zyskał to długi więcej długów. To co ci oszuści robią powinno być karalne,ktoś powinien im się dobrać do dupy!!
No to chyba jednak nie obserwujesz 😅 grupa ma już 86tys osób. Po drugie jej wiedza nie jest jej autorska, tylko jest to wiedza z książek, tylko przekazana przez nią samą. Potrafi przemawiać do ludzi i wytłumaczyć to w prosty sposób. Chociaż można obrać dłuższą drogę i samemu się tego nauczyć, ale jak widać nie ma tylu chętnych na samodzielną naukę i dalej wolą być w tym stanie jakim są. Po drugie skoro tak łatwo oszukiwać ludzi, czemu sama nie ogarniesz durnych kubków, notesów i nie zaczniesz gadać głupot na filmikach? Jeśli ktoś nie rozumie o czym o na mówi, to tak będzie się zadłużał 😅 U mnie Marta była taką pierwszą iskierką do zaczęcia pracy nad sobą i mi te durne afirmacje zaczęły na tamten moment mojego życia pomagać, bo wszyscy dookoła i ja sama uprawiałam natarczywe wymyślanie sobie problemów i tego jak wszędzie jest źle, chujowo i nie mam pieniędzy 😅 potem doszła terapia i inne szamaństwa. W ciągu 2 lat pozbyłam się długów, mam swoją firmę i mój mąż swoją (choć on nie wierzy w te wszystkie gówna) i z minusa życiowego wyszliśmy fajnie w górę. To o czym mówi M.M to nie siedzenie na dupie i wizualizacja i mówienie głupich zdań, ale... Kto faktycznie nie zaczął tego sprawdzać to będzie pisał takie bzdury jak ty. Ja byłam w takim życiowym dole, że stwierdziłam, że spróbuję wszystkiego by z niego wyjść 😅 i pomogło. Praca nad sobą. Nie kubek, notes i afirmacje 😅
Paradoksalnie, twój materiał poprawił mi nastrój, czuję się spokojniejsza z myślą, że nie są prawdą te bzdury o wiecznym uśmiechaniu się i sukcesie na wyciagnięcie ręki.
Ogólnie afirmacje mogą być pomocne, ale pod warunkiem że towarzyszy im działanie. I to też wtedy ten ich wpływ jest na poziomie neuroplastyki mózgu i takich efektach jak np. samospełniającej się przepowiedni, a nie zasadzie przyciągania czy jakichś innych kosmicznych energii.
Świetnyn film :D Fajnie, że przekazałeś to co może pomóc żyć lepiej ludziom. Według mnie prawo przyciągania działa na zasadzie przekonań np. jak ktoś jest przekonany (świadomie lub nie)że ma mało pieniędzy to nawet jak będzie dużo zarabiać to zacznie sabotować siebie np. wydając pieniądze na rzeczy, które są zbędne czy marnując pieniądze w inne sposoby. Myślę, że bycie wdzięcznym przyciąga więcej wdzięcznośći w ten sposób, że człowiek po prostu zauważa rzeczy na które w wcześniej nie patrzył pod kątem tego, że może być za to wdzieczny i również widzi okazje do tego żeby tak zadziałać (podświadomie lub świadomie), żeby być wdzięcznym w przyszłości. Dobrze jest patrzeć na rzeczywistość jak najszerzej bez skrajności lecz mieć pozytywne nastawienie, które jest realne np. jak ktoś pierwszy raz idzie na siłownie to dobrym pozytywym myśleniem jest to, żeby myśleć o tym, że umie się robić ćwiczenia z odpowiednią techniką włącznie ze świadomością, że to przyjdzie z czasem, a błędem by było skrajne pozytywne myślenie, że wszystko od razu za pierwszym razem będzie wychodzić z dużymi ciężarami, wtedy taka osoba tak naprawdę się demotywuje bo ma nierealne "pozytywne" oczekiwania. Ciekawe jest to, że mózg w pewnym sensie nie odróżnia rzeczywistości od wyobrażeń i można odpowiednio to wykorzystać, lecz to co robi ta kobieta to wprowadzanie ludzi w błąd. rubikonwings.com/2018/04/30/dlaczego-prawo-przyciagania-nie-dziala-10-bledow/ tutaj jest wypisanie 10 błędów dlaczego prawo przyciągania nie działa. Sam miałem okres w życiu w którym przejmowałem się negatywnymi myślami, lecz to minęło i prawda jest taka, że bezpośrednio nie mamy wpyłwu na myśli, i myśli to są po prostu myśli, każdy czasami ma głupie lub takie których nie chce i najważniejesze jest odpowednia mentalność i działanie, żeby osiągnąć swoje cele, a nawet bym rzekł, że w pewnym sensie można zrzucać z siebie odpowiedzialność, że coś się nie udało przez negatywną myśl i dalej być w tym samym miejscu lub gorzej.
Moje własne spostrzeżenia są takie że próbując sobie udowodnić że ma się pieniądze i kupując drogie fanty powodują brak tych pieniędzy no i najważniejsze, "BEZPIECZNA WYSPA". Taka "WYSPĄ" jest praca w której człowiek zarabia wystarczająco żeby przeżyć ale na coś więcej już brakuje. Człowiek pracuje w takim miejscu bo taki pieniądz jest pewny i daje nam poczucie bezpieczeństwa. Pracowałem w takim miejscu zarabiając wystarczająco żeby żyć, potem zaryzykowałem i złapałem się innej pracy, bardziej ryzykownej ale się opłaciło. Są wzloty i upadki ale zarabiam 3-4 razy więcej ale wiąże się to z ryzykiem utraty pracy lub przestoju w dopływie gotówki.
Przyciąganie jest często mylone z grawitacją Grawitacja to zagięcię spowodowane dużą ilością energii w jednym miejscu (czt. masy) To znaczy że tu nie chodzi o to żeby wierzyć w swój sukces tylko żeby być MASYWNYM JEDZ KUR DUŻO I BĘDZIE DOBRZE!!!
TO nie jest COACHING. Coaching jest kompletnie oderwany od bycia "mówcą motywacyjnym" czy osobą zajmującą się "mentoringiem". Coach nie powie "musisz mówić że masz 400 zł", coach nie mówi "dasz radę, wyjdź ze strefy komfortu". Coaching opiera się na dialogu z klientem, któremu NIE MOŻNA NIC DORADZAĆ. Coach jedyne co robi to zadaje pytania i proces coachingowy wcale nie jest taki zły, chociaż nie każdy nadaje się na taką sesję a na pewno nie każdy problem. Jest mi bardzo przykro jaki PR ma teraz coaching i jak ludzie go odbierają. Nawet nie chce mi się kłócić z ludźmi którzy myślą, że coaching to "bądź taki sraki i owaki i powtarzaj że masz seks".
Ostatnio na kanale ,,topowa dycha'', pojawił się materiał o sektach, tam też poruszono temat podobieństwa pomiędzy sektami religijnymi a tzw. samorozwojem, obawiam się że Fanggotten mógł się tym zainspirować.
pesymista we wszystkim widzi choojnie; pada deszcz- choojnia, świeci słońce- choojnia. optymista sadzi koorwy że dziś deszcz, mając nadzieję że jutro słońce. osoba ŚWIADOMA ma w piździe deszcz czy słońce. cieszy się sobą bez względu na otoczenie i warunki. ego sługa a nie panem
Coś mnie dzisiaj tchnęło, aby sprawdzić, jakie są ceny za dobę w Burj Al Arab w Dubaju i w Hotelu Plaza w Nowym Jorku, oraz jakie są standardy ich pokoi. Nie sądzę, by to był przypadek. Czuję, że bogactwo zbliża się do mnie
Przedstawię proste przykłady, które być może coś uświadomią części osób w kwestii "pozytywnego myślenia". Kiedy wdepnę w gówno, to nie chodzi o to, abym się uśmiechał, udawał, że to się nie stało albo to bagatelizował lub udawał, że się cieszę. Chodzi o to, aby w tego typu sytuacji uniknąć negatywnie nasyconej reakcji w stylu "japierdole, co za gówniany dzień", "te buty są do wyrzucenia, zawsze będą jebać gównem", "pierdolone psy wszędzie tylko srają". Chodzi o to, aby: 1. Zaakceptować, bez zbędnych emocji i reakcji, fakt, że wdepnęło się w gówno, 2. Postarać się, tak jak się da, usunąć je z buta myśląc o tym, że się uda i będzie dobrze, 3. Po wyczyszczeniu buta, zająć się czymś innym, bez roztrząsania tego co się stało, bo problem został rozwiązany. To jest pozytywne myślenie, a nie "pozytywne zaklinanie rzeczywistości". Niestety większość tu obecnych uznaje te dwie rzeczy za tą samą. Jak ktoś ma złamaną rękę i przykleja na to plaster "pozytywnego myślenia", to tak naprawdę nie myśli pozytywnie, a próbuje zakłamać rzeczywistość i robi sobie krzywdę. Osoba myśląca pozytywnie, zaakceptuje bez zbędnych emocji, fakt, że ma złamaną rękę i robi wszystko co może, aby pomyślnie ogarnąć tę sytuację i wierzy w to, że wszystko dobrze się zakończy, nawet jeśli teraz jest daleko od ideału. Jak ktoś nie ma kasy, to nie chodzi o to, aby sobie wmawiał, że ją ma albo żeby zapisał sobie w zeszycie "jestem bogaty, zarabiam 30 tysięcy miesięcznie" i biernie czekał aż się to "(nie)spełni". Chodzi o to, aby najpierw otworzyć swój umysł na to, że posiadanie czy zarabianie większych pieniędzy jest w ogóle możliwe. Chodzi o uświadomienie sobie tego dlaczego się ich chce i ile naprawdę jest potrzebne, i na co itd. Wreszcie, chodzi o to, aby realnie wytyczyć sobie cel i aktywnie szukać możliwości na to, aby go zrealizować w określonym czasie, stopniowo, krok po kroku. Po osiągnięciu celu, nawet z opòźnieniem, można wyznaczyć nowy, bardziej ambitny, ale wciąż realistyczny cel itd. To jest pozytywne myślenie. Chodzi o zaakceptowanie swojej sytuacji i zrozumienie dlaczego właśnie taka jest, uświadomienie sobie jak się chce żyć i jak można do tego doprowadzić, a potem zapierdalania na to z wiarą w sukces i powodzenie. Tyle. Zanim ktoś zarzuci mi, że piszę sobie słowa bez pokrycia, to bardzo chętnie opowiem jaką drogę przeszedłem i na jakiej jestem obecnie. Mam jeszcze wiele przed sobą, ale gdybym miał takie zdanie jak większość tu obecnych, dalej bym zapierdalał w robocie, której nie lubię i wiódł życie, które mi się nie podoba, a jest odwrotnie, co więcej, jest co raz lepiej. PS Są oczywiście osoby żerujące na ludziach, którzy szukają tego co opisałem wyżej. Oszuści są wszędzie i należy ich unikać, a w przypadku wykrycia, piętnować, bo to m.in. przez nich skuteczne metody i porady, są wrzucane do jednego worka z rozmaitym syfem nastawionym na wykorzystywanie naiwnych i niedoświadczonych osób.
Niektórzy ludzie sukcesu dostali kase, warunki na start od kogoś ale tez ciężko pracowali. Morderczo i mieli talent i się urodzili w bogatym kraju. Inni byli sprytni, cwani i wytrwali. Niektórzy ponosili porażki wiele lat i końcu za tysiącznym razem im wyszło. Pytanie tez czym jest sukces. Dla niektórych bogactwo, dla innych zbudowanie szczęśliwej relacji, jeszcze innych wyjście z choroby nowotworowej. Jeśli chodzi o afirmacje i myślenie o pieniądzu to my Polacy mamy tez wiele blokad i przekonań włożonych przez rodziców i kościół, że bycie bogatym jest nieetyczne.
Dzięki za filmik Fangotten , odpulam te motywacje pseudo pozytywizm i inne gówna w chuj , skupiam się tylko na procesie , a jaki jestem taki jestem nikt mi nie zabroni być takim a nie innym i też da radę coś ugrać , dzięki wielkie za te video yoo
Gdyby ciężka praca dawała bogactwo, to najbogatszymi byliby niewolnicy. Tak naprawdę bogatym staje sie przez przypadek. Nawet najwięksi eksperci w danych dziedzinach są prędzej biedni.
Kiedyś byłem biedny, nie miałem pieniędzy, Cały czas ciężko, naprawdę ciężko nie robiłem nic. AŻ TU NAGLE... mój bardzo bogaty dziadek zmarł i dostałem spadek. Teraz jestem milionerem. Po prostu poczekaj i bardzo cięzko nie rób nic a będziesz BOGATY TAK JAK JA!!!!! Należy się 200zł, chyba że z fakturą, to będzie drożej
Ja miałam od lat na odwrót, i uczyłam się od osób które ową porażkę ponieśli. Zaczęłam używać odwróconej psychologi, i daje to rezultat nawet jeżeli jest to trudne. Dzięki między innymi temu 'ale też za to że moja świadomość stała się większa , za to że myślałam również o konsekwencjach oraz powodach dlaczego dane postacie odniosły porażkę' zaczęłam zdawać sobie sprawę z błędów jakie popełniałam kiedy byłam młoda, i od jakiegoś czasu wychodzi mi to na dobre. Ps. Sama wyznawałam kiedyś powiedzenie 'jestes kowalem swojego losu' póki w praktyce nie przekonałam się że tak pięknie to nie jest. Ps, dodam też że dzięki pomocy innych osób które chciały mi pomóc też swoje zrozumiałam.
A ja nadal uważam, że to powiedzenie jak najbardziej ma rację bytu. Każdy z nas jest kowalem własnego losu. I tu nie chodzi o to, że jak podejmiesz ryzyko to na pewno wszystko ci się uda i nie będzie bolesnej lekcji. Bardziej chodzi o to, że dajesz sobie szansę na sukces mimo że gdzieś po drodze może być też porażka. Albo ryzykujesz i kujesz swój los, albo siedzisz w stagnacji.
@@katarzynap.1998 trudno mi nie przyznać w tym racji, trzeba zastanowić się czy owe ryzyko nam się opłaca, i czy jesteśmy w stanie ponieść porażkę związaną z tym ryzykiem.
@@gryficowa Powiem wprost, sama kiedyś się broniłam i są sytuację w której obrona jest konieczna aby np uzasadnić swoją rację, i tak niestety na to cierpią niektórzy dorośli i nauczyciele..niestety.
@@katarzynap.1998 A ja nie uważam, że to powiedzenie ma rację bytu. Nie masz wpływu na to, czy urodzisz się w kraju trzeciego świata czy w kraju cywilizowanym. Nie masz wpływu na to, czy urodzisz się osobą z predyspozycjami do czegoś, osobą z zaburzeniami czy bez, czy ktoś na ulicy Cię nie uderzy w łeb i nie będziesz musiała nagle płacić milionów za operację (USA, witamy). Jasne, że niezależnie od tego wszystkiego masz wpływ na to, co zrobisz ze swoim życiem "dalej", ale nie jesteś kowalem swojego losu w pełni. Osoba która potrzebuje dziesięcioletniej terapii, żeby wyleczyćsię z jakieś poważnej traumy i móc w ogóle funkcjonować w społeczeństwie jest o tyle kowalem swojego losu, że może iść na tę terapię, ale traumy nie cofnie. Co więcej; może urodzić się w państwie, gdzie nie ma publicznej opieki zdrowotnej, w biednej rodzinie, której nie stać na terapię, a ta osoba nie jest w stanie normalnie żyć bez przerobienia tego problemu. Świat nie jest uczciwy, a my nie jesteśmy kowalami żadnego losu. Raczej dostajemy już coś wykutego i możemy starać się to przekuć, ale z grotu strzały miecza nie wykujesz raczej.
Temat został nieco spłycony. Trzeba odróżnić dwie rzeczy. Nie chodzi o to by "pozytywnie myśleć". Obiektywnie nie ma czegoś takiego jak pozytywne czy negatywne myślenie. Są myśli, które nam służą i takie które nam szkodzą. Są też emocje. Trzeba sobie pozwolić na przeżycie silnych emocji, także tych tzw. negatywnych, przpuścić je przez siebie, uświadomić, wyrazić (oczywiście nie krzywdząc przy tym innych). Można to zrobić poprzez sztukę, medytację, płacz, krzyk czy poprostu zwykłe zdanie sobie z nich sprawy i zaakceptowanie. Ucieczka w płytkie pozytywne myślenie faktycznie spycha niewyrażone emocje w podświadomość, co po latach takich praktyk może prowadzić do depresji i innych chorób, także psychosomatycznych. Inną rzeczą jest to, żeby nie "tkwić" ciągle w "negatywnych" emocjach, skupiając się na swoich ograniczeniach, zamiast na zasobach i tym co mogę z nimi zrobić. Wszystko to co przeżywamy jest właściwe. Smutek czy złość to naturalne emocje, nie wolno ich blokować w momencie przeżywania czy maskować "poztywnością". Jednak jest różnica między przeżywaną w danym momencie emocją a "taplaniu się" w szkodliwych dla nas przekonaniach, ograniczających myślach, tokstycznych dla nas i otoczenia zachowaniach. Częto myśli to tylko myśli i nijak się mają do rzeczywistości, np. "jestem beznadziejna", "do niczego się nie nadaję", "nikt mnie nie lubi", "na pewno mi się nie uda, nie mam szans", "nie czuję się ze sobą dobrze, po co coś zmieniać, przecież i tak się nie uda". Plus projekcja na otoczenie: "ten głupi, tamten debil", "każde niepowodedzenie jest winą (rodziców, biedy, znajomych, kraju, polityków)", "każde nie powodzenie jest moją winą" Ważne, by dążyć do uwolnienia zablokowanych emocji i szukać w życiu możliwości, zamiast ograniczeń. Uważam, że w tym kontekście pozytywne nastawienie do życia jest jak najbardziej na miejscu.
Tak bardzo mi to zalatuje Murphym gdzie było dokładnie takie same myślenie jakie prezentuje ta Pani. Jeśli myślisz że masz torebkę za 20k to wszechświat zrobi wszystko byś ją dostała. Właśnie takie przykłady były w tym dziale, a na potwierdzenie tych słów była historyjka jak dana Pani dostała tą torebkę od męża pod choinkę. Nie dlatego że cały czas o niej mówiła i w końcu mąż miał dosyć i ją kupił. To wszystko dzięki wszechświecie i mocy pieniędzy. W książce także było o tym jak myślenie o pieniądzach przyciąga fortunę w stylu nowoczesnej i działającej modlitwy. Niby mamy rok 2022 a metody jak wyciągnąć pieniądze od innych nie zmieniły się od 70 lat xD
Ja osobiście uznaje bardzo szkodliwe za te kołczingi, natomiast sam korzystam z "programowania umysłu" autorstwa Paul McKenna, jego autohipnozy bardzo mocno spowodowały wzrost samooceny oraz pewności siebie. Co przełożyło się na zdecydowanie lepsze rezultaty w pracy i na studiach. Korzystam z tych technik od kiedy miałem 13 lat, obecnie mam 23 i nadal z nich korzystam.
Skakanka kwantowa. Kup już teraz 399 zł za rączki i 209,99 zł specjalna złota linka, przynosząca bogactwo. Wykonuj nawet kilkadziesiąt skoków kwantowych na minutę i bogać się!
kiedy za tydzień bronisz licencjat z fizyki, uczysz się o mechanice kwantowej i interpretacji funkcji falowej, chcesz się wieczorkiem zrelaksować oglądając yt, a tu nagle POLE KWANTOWE NIE DZIAŁA NA ZASADZIE CZASU ALE NA ZASADZIE CZĘSTOTLIWOŚCI
Gdy byłem na etapie gimnazjum/liceum, strasznie imponowali mi tacy ludzie jak Jacek Wiśniowski, którzy faszerowali mój naiwny mózg wieloma poradami, motywacją i nadzieją na piękną przyszłość. Teraz już jestem mądrzejszy i rozumiem, że sposób na bogactwo, to mówienie innym jak stać się bogatym i żerowanie na frajerach xD
Tak mi się wydawało że może to dobre afirmacje motywacyjne dla ludzi wyższej klasy średniej którzy boją się wydawać pieniądze na siebie, oderwane od rzeczywistości ludzi biednych, chorych etc. No bo ja też czasami mam że odkładam kupienie sobie czegoś myśląc że nie mam na to pieniędzy i żyje sobie taka smutna, a czasem się zdarzy że coś sobie kupię, pod koniec miesiąca kończą się pieniądze, i nagle dostaję jakies pieniadze od krewnego. No spoko, tylko że to jest przywilej i ignorowanie tych sytuacji w których jadłam sam ryż z braku funduszy. A potem wskoczyły skoki kwantowe....
Podczas praktyk w Hiszpanii miałam opiekunke o podobnych poglądach. Kiedyś spóźniliśmy się na autobus bo w drodze na przystanek pani postanowiła się zgubić sobie zwiedzając i trzeba było jej szukać. Jak się znalazła, on już odjechał i zła, zaczęłam na to narzekać na co ona mnie zjebała właśnie że to przez takie złe energie przydarzają się złe rzeczy i że powinnam znaleźć w tej sytuacji coś dobrego a nie siać defetyzm w grupie.
Miałem ziomka co wierzył w te cuda niewidy coachów uczących zarabiać miliony. Kupował jakieś bzdurne książki o tym jak nie myśleć o problemach, jak szukać pozytywów i takie tam. Czytał też Osho, i brakowało tam do kompletu tego typa co mial dwóch ojców. Typ tak się wkręcił, że sam ze sobą prowadził wojny o tym że się nie myśli o problemach. Siadło mu na łeb. A potem się wkręcił w PUA i myślał, że zostanie jakimś Casanovą a został tylko dzbanem xD
2:22 Bogactwo to nie mienie dużo pieniondzóf. Bogactwo to spokojny kochający dom, wspaniała rodzina i poczucie bezpieczeństwa. Kończę to komentowanie bo mi filozof się włączył.
Przeciwna strona tej skrajności jest jeszcze bardziej denerwująca. O ile 'los leży całkowicie w moich rękach' jest myśleniem naiwnym, tak 'nic nie zależy ode mnie, mój los to wypadkowa szczęścia, pecha i przypadków' jest myśleniem po prostu złym i głupim. Jasne, że przypadki mają ogromny wpływ na nasze życia, zaczynając nawet od miejsca urodzenia, bo ja wiem, że mi było łatwiej dojść tu gdzie jestem, niż byłoby jakiejś dziewczynce urodzonej w małej, kenijskiej wiosce. To, czego nauczyli nas rodzice, też ma znaczenie. Czasem na przykładzie, czasem na antywzorcu, ale już to, co zrobimy z naszą konkretną sytuacją zależy od nas. Ostatnio dalszy znajomy mi podliczył, ile wydaję na wakacje. Zatkało mnie, bo to było w tonie 'bo ciebie stać, a mnie nie i to nie moja wina', a ja ani się nie chwaliłam, ani nie pytałam o zdanie. Nie znam jego sytuacji na tyle, żeby ocenić czyja to wina, że go nie stać, ale znam swoją sytuację na tyle, żeby wiedzieć, że napracowałam się bardzo, żeby wystrzelić kilka kroków ponad sytuację, w której byłam urodzona i wychowana. Poza tym, wiele lat temu podjęłam decyzję o postawieniu wszystkiego na jedną kartę i efekty mogły być bardzo różne, ale się udało i dzisiaj zbieram plony. Dalej muszę pracować, ale jest mi w życiu dużo lżej niż było kiedyś i dużo lżej niż wielu moim znajomym. Gdzieś po drodze miałam pewnie szczęście, ale szczęściu trzeba pomagać. Zapracowałam sobie na swoje dzisiejsze możliwości i nie uważam, że peplanie o szczęściu jako jedynym aspekcie cudzego sukcesu jest w porządku. Poza tym, często osoby z podobnymi zarobkami mogą się nam wydawać bogatsze lub biedniejsze tylko ze względu na to, że podejmują inne, codzienne decyzje. Jeśli mi po opłacie rachunków, zostawieniu kilku groszy na jedzenie i czarna godzinę itp., zostanie x na koncie, to je po prostu odłożę, żeby zrobić za kilka miesięcy coś fajnego i dużego. Inna osoba wyda to od razu na fajne ubranie, papierosy, imprezy. Małe, codzienne nawyki pożerają gigantyczną cześć budżetu i to są często decyzje, które są być albo nie być dla naszych marzeń. Jest grono osób, które mogą pozwolić sobie na wszystko, większość z nas musi jednak czasami wybierać, najczęściej ci, którzy nie umieją sobie odmówić codziennej zachcianki na rzecz spelnionego marzenia za 3 lata, najgłośniej krzyczą, jakie to inni mają szczęście i jacy to oni są biedni. Kołcz i jego sekta mnie rozśmieszy, taki nieporadny człowiek, który dodatkowo umniejsza mi i mojej ciężkiej pracy twierdząc, że mój sukces to tylko kwestia szczecia, bardzo mnie zdenerwuje :) a już jeśli te wywody są wypowiadane przy kielichu i z papierosem w paszczy, to zupełnie tracę szacunek.
Ewelina, masz stuprocentową rację. Ludzie z jakiegoś powodu patrzą na jedną skrajność, jaką są ci pseudokołcze, i odpowiadają na to drugą skrajnością, mówiąc jakieś dziwne rzeczy w stylu "najważniejsze to kochać samego siebie, jestem taki, jaki jestem, i to w porządku, nikt mi nie będzie mówić, jak moje życie ma wyglądać, sam o nim decyduję, pieniądze szczęścia nie dają, po prostu bądź sobą i się nie zmieniaj" i tak dalej. A szkoda, bo tego typu tezy zawierają w sobie jednak coś wartościowego - na przykład, warto kochać siebie, oczywiście, w końcu spędzasz czas w tej skórze 24 godziny na dobę, a jest coś bardzo nie tak z postawą, że można czuć się dobrze z samym sobą wtedy i tylko wtedy, kiedy osiągnie się jakieś cele, na przykład treningowe, a do tego czasu to masz się czuć nieusatysfakcjonowany, rzeczywiście tego typu myślenie jest szkodliwe, bo całkowicie uzależnia nasze samopoczucie i dobrobyt od różnych warunków, i dopiero wtedy, kiedy je spełnimy, to możemy być szczęśliwi, a przecież celów i warunków nigdy nie braknie, zawsze jest coś do roboty - szalony pomysł, jeżeli się trochę nad tym zastanowi. Jednak autorzy tego typu zdań jak "po prostu pokochaj siebie" zdają się sugerować, że nie dość, że to całkowicie możliwe i normalne jest wywołanie tak po prostu samej z siebie pozytywnej emocji na swój temat (co z mojego doświadczenia jest trudne, bo choć jesteśmy w stanie zmusić się do bycia nieszczęśliwym, tak zmuszenie się do bycia szczęśliwym jest naprawdę trudne i zazwyczaj nieszczere i naciągane) to jeszcze powinieneś bezkrytycznie kochać każdą swoją cechę niezależnie od tego, jaka jest ona naprawdę (jak na przykład myślenie o swoich krzywych zębach, że są roztańczone, lub że jak się jest grubym, to jest się miękka poduszka dla partnera i tak dalej), co z kolei też jest bardzo szkodliwym sposobem myślenia, no bo co to miałoby niby znaczyć? Że NIE powinieneś być najlepsza wersją samego sobie? Że żałujesz wszystkich rzeczy zrobionych w przeszłości dokonanych przez ciebie, aby mieć jak najlepsze życie się tylko da? Że jednak nie było warto udać się na siłownię, nie było warto układać planu dnia i trzymać się jego, nie warto było nadstawiać tyłek, aby uczyć się jak najefektywniej i jak najwięcej, albo nie warto było rozwijać w sobie pozytywne nawyki dotyczące myślenia i działania w związku z drugą połówką, zamiast lecieć cały czas na autopilocie? No przecież to nie ma sensu. Cały czas zmieniamy się, uczymy, przyswajamy i będziemy przyswajać pozytywne i negatywne nawyki, czy tego chcemy czy nie, więc czemu nie wziąć świadomie sprawy w swoje ręce i starać się uczyć jak najwiecej, przyjmować tylko te dobre nawyki, uważać na te negatywne? Po prostu weź odpowiedzialność za swoje życie i staraj się żyć najbardziej wartościowo jak tylko możesz. Czy to nie jest lepszy pomysł niż jakieś pasywne i sztuczne kochanie rzeczywistości? Jest to naprawdę możliwe, aby jednocześnie całkowicie akceptować swoją teraźniejszą pozycję, czuć się dobrze tu i teraz, i jednocześnie starać się zmieniać na lepsze, ale ludzie z jakiegoś powodu zdają się w stanie myśleć tylko o jednej lub drugiej rzeczy naraz. A najśmieszniejsze tego typu komentarze są pod filmikami samorozwojowymi, no bo to przecież sami oni wchodzą, aby go obejrzeć i czegoś miejmy nadzieję wartościowego się dzisiaj dowiedzieć, nikt ich nie zmusza, a i tak piszą rzeczy typu "pamiętajcie, że jesteście super tacy, jacy jesteście". To trochę tak, jakby samodzielnie i z własnej woli wejść na jakiś kurs grania na instrumencie czy coś, a po skończeniu powiedzieć do wszystkich "pamiętajcie, że gracie melodię taką, jaką gracie, i to jest piękne i nie musicie się zmieniać". No po prostu XD Samo się wyjaśnia.
@@maciejatkowski5524 Zgadzam się! Poruszyłeś inny, bo fizyczny aspekt tego samego zagadnienia. Dosłownie wczoraj miałam bardzo przykrą rozmowę z kimś z rodziny, kto zachował się potwornie wobec drugiego członka rodziny. Jej odpowiedź na moje zarzuty to było 'jestem jaka jestem, nie będę się dla kogoś zmieniać, nie moja wina, że taki mam charakter'. To czyja? 'Jestem jaka jestem' i skrajnie pojmowana samoakceptacja to wymówka dla leni, intrygantów, pasożytów społecznych. Moją odpowiedzią było, że ja owszem, dzisiaj jestem taka jaka jestem i popełniam błędy, ale przyjmuję je na klatę wraz z konsekwencjami. Chcę się zmieniać, chcę się rozwijać. Jeśli dzisiaj kogoś celowo zraniłam, to chcę moje zachowanie przeanalizować, żeby następnym razem moje impusly nie wzięły góry nade mną. Osoby z ruchów 'body positive' i 'jestem jaka jestem - a ty musisz mnie nie tylko akceptować, ale i kochać', to najgorsze osoby jakie w życiu poznałam. Uwielbiam swoje życie, cieszę się ze swoich sukcesów, szanuję swoje ciało i staram się trzymać zdrową dietę i trochę ruszać, nie daję się nabrać na idealne życia promowane w mediach, ale jednocześnie się staram, żeby było mi możliwie najlepiej. Daleka droga przede mną, wciąż mam roztańczone zęby 🤣(leczę, spoko), podziwiam tych, którzy ogarniają się lepiej niż ja. Pozwalam sobie na przyjemności, ale z umiarem. Ludzie bardzo dobrze czują się w swoim bylejaczeniu, bo to łatwy sposób na życie. Zjem to setne ciastko, bo na coś trzeba umrzeć, a później będę złośliwie komentować osoby, które zdecydowały się zamiast ciastka zjeść marchewkę, a zamiar autem podjechać, poszły na zakupy pieszo i dzisiaj mają kondycję żeby przeżywać życie w znacznie lepszej jakości. Widziałam taki eksperyment, gdzie podobny filmik, w podobnym storoju nagrały dwie dziewczyny, jedna szczupła, druga z chorobliwą nadwagą. Na tę pierwszą spadła fala nienawiści, nawet nie będę przytaczać cytatów, ale możesz sobie wyobrazić najgorsze wyzwiska wobec kobiety i to było TO. Druga, która zdecydowanie wymagała leczenia, została okrzyknięta królową. Oj, idziemy jako społeczeństwo w złym kierunku z tym promowaniem lenistwa, bylejaczenia i chorób. Ze skrajności w skrajność. Takim samym zakrzywianiem rzeczywistości jest mówienie, że jak sobie coś wywizualizujesz, to będziesz to mieć, jak mówienie, że na nic nie masz wpływu, a to Twoje bezrobocie ciągnące się od 10 lat i skrajna nadwaga, to pech i geny.
@@ewelinaswindon9340 Ponownie, nie zmieniłbym ani jednego słowa w twojej wypowiedzi. Przykład z twoją krewną idealny, bardzo dobrze zobrazował, że to wcale nie jest tak, że "jestem, jaki jestem" to taki skrót myślowy, tylko naprawdę dosłowne stwierdzenie, w które ludzie wierzą jako wymówkę za ich niedoskonałości i sztuczną i niedziałającą w długim terminie próbą pogodzenia się z nimi. Postawa twojej krewnej jest absolutnie naganna. Nie dość, że była chamska w stosunku do kogoś, to jeszcze dała taką kliszową i bezsensowna wymówkę, po prostu aż ciarki mnie przechodzą. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś po usłyszeniu tego przykładu, nadal by nie widział żadnej dziury w twierdzeniu "jestem, jaki jestem". Czy naprawdę nie lepiej byłoby dla każdego, abyś zadbał o siebie? Był najlepszą wersją samego siebie? Udał się do psychoterapeuty, nauczył się poprawnie zachowywać, cokolwiek? W normalnym świecie, to przecież pytania retoryczne powinny być. Zauważ jednak pewne ciekawe zjawisko, a mianowicie popularność Jordana Petersona. Bardzo duża część jego twórczości opiera się na uświadamianiu ludziom, jak ważne jest wzięcie odpowiedzialności za samego siebie, że to ważne jest, aby się rozwijać i być wartościową osobą. Osobą, która będzie oparciem na pogrzebie, jak to on sam mówi. I okazuje się, że ludzie są głodni tego typu przekazu, nikt w życiu nie przekazał im w tak zdrowy i logiczny sposób tych wartości, nie są do tego zachęcani. Także jego twórczość działa i jest pomocna. Także może nie jest aż tak źle z naszym społeczeństwem. Ale jak widzę, jak dużo polubień dostają komentarze a la właśnie "bądź sobą", to zawsze się krzywię. Oczywiście, nie zgadzam się z Petersonem ze wszystkim, bo nie jestem nim, tylko sobą, a czasami uważam, że po prostu bredzi, szczególnie im bardziej oddala się od swojej dziedziny ekspertyzy, ale jego przekaz o wzięciu personalnej odpowiedzialności za swoje życie oraz rady biorące się z jego klinicznego doświadczenia zawsze uważałem i nadal uważam za bardzo wartościowe i potrzebne dla naszego społeczeństwa, i to jak widać działa. Co do krzywych zębów, to tak się składa, że ja też mam parę, także tutaj możemy zbić sobie piątkę ;) Jednak nie okłamuję się, że są roztańczone, albo nie próbuję nie zwracać na nie uwagi i liczę, że nigdy nie przyjdzie dzień, w którym spojrzę krytycznie w lustro i zacznę obniżać swoją samoocenę... nie oszukujmy się, z takim nastawieniem, to dzień taki nadejdzie na pewno. Zamiast tego, całkowicie akceptuję swoję krzywe zęby, widzę je takimi, jakie są, ale wcale nie obniżają mi mojej samooceny, przecież nie definiuję się przez nie, to całkowicie normalne, że mam niedoskonałości, zawsze będę jakieś mieć, przecież nadal z całkowitą pewnością siebie będę żyć. Jednocześnie zauważam potrzebę i chęć zadbania o nie, ale nie muszę sobie wyrywać włosy z tego powodu. Mogę jednocześnie podejść do sprawy zrelaksowanym i z dobrym nastawieniem, jak i w przeciągu kilku następnych miesięcy udać się do dentysty, który by mi nałożył aparat. To się nie wyklucza, i zawsze życzę każdemu takiej postawy, zamiast opowiadania sobie fałszywych historyjek. A co do tego eksperymentu, to ciekawe, nigdy o tym nie słyszałem. Poszukam sobie. Dzięki za wymianę myśli, mądrą to zawsze miło wysłuchać. Udanego dnia i powodzenia.
Generalnie gadanie o mindsecie "bogacza" nie jest czymś złym. Tylko samo wmawianie sobie tego nic nie da. Dla mnie taki mindset oznacza postawienie sobie jakichś realnych celów, które mogę zrealizować. Które w przyszłości dadzą mi jakieś korzyści. Np - poszerzę swoje kwalifikacje, żeby móc zarabiać więcej. Będę słowny i zadbam o zdrowie. Tak samo jak z optymizmem i uśmiechem - jest to ok, dopóki nie sprowadza się do podchodzenia do wszystkiego w hurraoptymistyczny sposób. Trzeba mieć świadomość, że świat jest nieźle pojebanym i niekiedy złym miejscem - ale nie powinno nas to dołować i wysysać z nas energii. Powinno to właśnie motywować, żeby starać się dotrzeć gdzie indziej. Stworzyć swoje własne miejsce w tym świecie. Gdzie będzie bezpieczniej, milej, fajniej - i to w naszych rękach jest to, czy będziemy bujać się w nieciekawym towarzystwie, czy zbierzemy się w sobie, by zrobić coś dobrego dla nas. No ale tak- taki pseudokołczing to skurwysyństwo i żerowanie na naiwności i jebać kołczów xD pomóc Wam może dobry terapeuta a nie kołcz.
akurat sprawa przyciagania na ile by nie brzmiala glupio jest w niej cos co moze sie sprawdzac czlowiek z jakis celem z gory postawionym podswiadomie lub tez zupelnie swiadomie malymi kroczkami przyczynia sie do jego realizacji do tego aby rzeczywistosc o jakiej myslalem jaka chcial ,,przyciagnac,, faktycznie sie dokonala. Jezeli nie myslisz aby realnym bylo zarobienie pieniedzy na wylot na malediwy nie bedziesz nawet do tego dazyl bo twoj umysl juz jest nakierowany na porazke takiego planu to nie ma tez sensu dazyc do jego spelnienia
Jestem tu pierwszy raz bo gdzieś tam z tyłu głowy stawiam na samorozwój. O co chodzi z tym pozytywnym myśleniem? Otóż to całe pitolenie myśl pozytywnie, afirmuj, przyciągaj hajs to napewno "sam przyjdzie". Jak mówi klasyG "OTUSZ nie za bałdzo". Skąd się bierze hajs? No z pracy nie? Ile go zarabiasz zależne jest to co Ty w tą jedną godzinę robisz dla świata. Możesz oczywiście sprzątać toalety, i fajnie bo są czyste, możesz być spawaczem i też fajnie bo ktoś musi spawać, ale możesz też być prawnikiem który uczy się całe życie. Zmiany w przepisach itp itd. I teraz skąd się bierze super bogactwo, a no albo z zajazdu czyli czyszczenia tych kibli po 12h/dzień, albo z mądrego pracowania czyli np złapania doświadczenia i kontaktów w sprzątaniu przez kilka lat, a potem założeniu własnej firmy sprzątającej i zatrudnianie sprzątaczek na full etat. Co daje nam samorozwój? No to, że jesteśmy w stanie oszacować trzeźwiej sytuację w jakiej się znajdujemy i ocenić czy się uda czy nie uda. Ale, samorozwój na zasadzie prawa, ekonomii i podatków, a nie czytania złotego notesu "uda mi się napewno". Czy przesadne pozytywne myślenie jest potrzebne? W mojej opinii tak, bo jak już wrócisz do domu po 14h pracy, popatrz na tą żarówkę i powiedz "ale fajnie mam światło". Otwórz lodówkę i powiedz "ale super mam jedzenie". Bo dzisiaj wszyscy ludzie tak naprawdę są bogaci tylko tego nie zauważają. Jeżdżą JAKIMŚ autem, ale autem, do pracy. Jedzą coś więcej niż ziemniaki ze smalcem. Jeżdżą na "jakieś wakacje" czy to Polska czy Grecja. Mają dostęp do luksusów takich jak TV, komputery czy smartfony. Ludziom nigdy się nie żyło tak dobrze. Tylko ważne jest żeby się nie potknąć o własne nóżki i nie brać kredytu na furę za 100k, kredytu na nowego srajfona co kolejną generację, na ekskluzywne wakacje w Tajlandii itp. Fajnie jest dążyć do celu, zarabiać kasę, mniejsza czy większą, ale nie zapominajmy że już jesteśmy bogaci, a największe bogactwo budujemy w postaci rodziny i zdrowia. Bo lepiej jednak przeżyć jak najdłużej w rodzinnym mieście, niż 20lat zajeżdżając się żeby zarobić na lepsze wakacje.
Mój problem z pseudo szamanami jest taki, ze robią złą reklamę ludziom, którzy przez swój inny od tradycyjnego system wartosci i wyznawane przekonania znaleźli komfort w życiu i rozwiązali niektóre problemy. Na amerykańskiej stronie internetu jest więcej osób kręcących się około tematu wizualizacji, którzy tlumaczą to dużo mądrzej, a jednocześnie nie odrzucają cieżkiej pracy jako drogi do sukcesu i widzą dalej niż ten jeden tor myślenia. W przypadku niektórych amerykańskich twórców, ktorzy bardziej zajmują się nagrywaniem filmików niż sprzedawaniem produktow (oczywiscie kazdy musi jakos zarobic na życie, ale ta reklama nie jest chamsko wciskana wszędzie, a część z nich nawet nie oferuje konsultacji/książek ani innych rzeczy mających na celu korzysc zarobkową) - uważam, że oni są w stanie realnie komuś pomóc. Gdy człowiek jest w zlym etapie życia - takie zaglębienie się w inną, lepszą rzeczywistosc moze przyniesc komfort i dać trochę motywacji do dzialania.
Tak sie tez stalo i z moim chlopakiem. Po pseudo seminariach coachingu wzial kredyt 10.000 Eur. i zrezygnowal z pracy bo myslal ze uda mu sie osiagnac sukces i zostac znanym Coachem w internecie! Tak mu na tych "seminariach" wyprali mozg. Potem zmuszal mnie zebym zrobila to samo. Po tych akcjach ja zrezygnowalam z niego.. Pozdrawiam
„Dopamina mózg chce więcej” tam tez ten proces jest fajnie opisany. W tych pseudocoachingowych wywodach duchowość miesza się ze źle rozumianymi strategiami radzenia sobie w życiu. Bo o ile myśli zmieniają emocje, a to przekłada się na zmianę w działaniu. I warto nie pisać dramatycznych scenariuszy i sobie nie dowalać. O tyle taka toksyczna pozytywność to przepis na katastrofę. A co do duchowości to faktycznie niektórym wiara się przydaje, ale nigdy nie jest filarem zmiany stanu rzeczy. Dobrze jeżeli jest, ale tylko przy okazji😉 z badań wynika, że wiara (nie ma tu znaczenia jaka) pomaga w budowaniu stabilnej atmosfery emocjonalnej. Celowo nie piszę, o szczęściu, bo takie cuda się nie zdarzają😉😅
Świetny materiał. Bardzo delikatnie traktujesz wieloletni trend na mlm papkę dla ludzi podatnych na stosowane w mlm techniki nlp . Jak słyszę od pani trenerki od rozwoju , że lepiej się rozwijać niż naprawiać to mnie strzyka sister Asia G... choć ona akurat żyje wg tego co głosi i męża zamiast naprawić to zostawiła i wybrała rozwój z mlm...trenerka relacji się nie myli... Ba nawet jedną książkę popełniła, więc sprzedać się potrafi . ..oklaski gromkie od wypranych ziomków.
@@wilczarzxv Otóż to, Fanggotten należy do grona tych wykwintych twórców, których filmów nie trzeba obejrzeć do końca, aby stwierdzić, że jest dobry - to się wie od samego początku jak tylko się zobaczy pierwszą sekundkę. To jak z dziewczyną, nie musisz jej rozbierać i oglądać dokładnie, aby stwierdzić, że jest świetną laską. Pozdrawiam serdecznie - Pudzian Mariusz.
Ale to jest genialne, nie możesz zażądać reklamacji, bo wtedy musiałbyś uznać że nie jesteś dość bogaty. Jeśli uważasz, że nie jesteś dość bogaty to nie stosujesz się do zalecanej metody.
Dzieki wielkie za material. Moja mama bardzo sie w te rzeczy wciagnela pare lat temu. Nieraz mowila mi o tym prawie przyciagania, webinarach o byciu bogatym, grupach biznesowych, kursach itd. Nawet podjela raz probe otwarcia biznesu. Jak mozna sie domyslic, upadlo w mniej niz rok. Nasza sytuacja finansowa nigdy nie byla zajebista, a gdyby nie moje oszczednosci to mielibysmy juz pewnie powazniejsze problemy finansowe. Czy wysylajac jej ten filmik moglbym ja przekonac ze ci pseudocoachowie to zwykli naciagacze?
Zawsze mnie zastanawiało, czemu ci kołcze zawsze sprzedają merch i kursy, nie mogą sobie po prostu wyczarować pieniędzy? To jak mam uwierzyć, że mnie nauczą? Czy ja też mam potem sprzedawać kursy jak już się nauczę i tak się zmanifestuje bogactwo?
Jest przyczyna i skutek , skuces trzeba zapracować , znowu z teoriami bywa różnie kiedyś coś co było teorią dziś jest naukowo udowodnione ale nie wszystko 🙂
Myślę, że to nic złego stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie "jestem bogaty, umiem zarabiać duże pieniądze, dzisiaj jest mój dzień" każdy wie, że żeby była reakcja musi być jakiś ruch, a takie pozytywne myślenie i wiara w dobre słowa, które się mówi, może popchnąć człowieka do przysłowiowego ruszenia dupy.
