Ziomuś, dobry materiał, czyt. mimo długości nie nudzi, dobry montaż, brak dłużyzn. Może nie powala na kolana linia fabularna ale takie mocne 4 daję. Od tysięcy lat nie mam nic wspólnego z gamingiem, jednak Return to Castle Wolfenstein (oraz wszystkie wcześniejsze edycje) pamiętam jak dziś, bo miały klimat (i balans), który lubię.
Była sobie taka seria FPS UberSoldier, gdzie wyprawa Schafera zaowocowała technologią wytwarzania superżołnierzy poprzez ożywianie martwych SSmanów a la Frankenstein, silniejszych, wytrzymalszych i z mocą psioniczną. :D Nieumarłe Fritze miały tylko jeden, hehe, SZKOPuł: słuchały rozkazu pierwszej osoby, którą zasłyszeli po przebudzeniu.
moim pierwszym skojarzeniem nie był tak szeroko pojęty Wolfenstein jako seria, ale konkretnie właśnie Return to castle Wolfenstein, ta jedna konkretna gra i bardzo mnie cieszy, że się tu znalazła