Ja bym przyjął zasadę, że ten, który dojechał pierwszy do skrzyżowania, czyli w tym przypadku nauka jazdy (chociaż po stylu jazdy wnioskuję że to jechał instruktor), tak jak zresztą pojechała, ale jest to po prostu sprawa porozumienia się między sobą kierowców, niektórzy są bardziej zdecydowani na drodze to zapewne w takiej sytuacji pojadą pierwsi, ważne żeby obserować co się dzieje, czy ktoś nie zaczyna ruszać w tym samym momencie co my i będzie dobrze
Tutaj mimo zasady "Auto z prawej ma pierwszeństwo", jeśli wszystkie auta skręcały w lewo, to każde z aut miało po swojej prawej stronie auto, więc tutaj by była kwestia już dogadania się pomiędzy kierowcami (bo by sie nigdy z tego miejsca nie ruszyło), które auto jedzie pierwsze z zachowaniem szczególnej ostrożności (obserwowaniem otoczenia), tak aby nie spowodować niepotrzebnej kolizji pomiędzy samochodami na skrzyżowaniu. Sytuacja by się miała troszke inaczej, gdyby jedno z aut zdecydowało się skręcić w prawo, po zmianie np swoich zamiarów lekko.
Ciekawe, że w Norwegii wszystkie takie skrzyżowania są równorzędne. Znaków jest tak mało, że ludzie nawet na nie patrzą. No, ale tam nie ma kuzyna kacyka z politbiura, który produkuje znaki.
Pierwszeństwo mają pojazdy które są na wprost bo pierwszeństwo mają pojazdy znajdujące się po prawej stronie na skrzyżowaniu równorzędnym w tym przypadku najbliżej jest na wprost
Jeśli są to pojazdy równorzędne, to pierwszy, bezkolizyjny wjazd na skrzyżowanie oznacza "prawa wolna" - dalej wg tej zasady. Chyba się nie mylę, bo każda kolizja [i wezwanie policji = 1000 zł] to naruszenie "zasad ruchu drogowego" - idiotyczne, ale nie dla sądowniczych pasożydów polskich.