@Antagoniusz A Wikingowie to co zwiedzać jeżdzili? Też najeżdzali żeby plądrować obce ziemi a mimo to ich kultura jest mega ciekawa. Węgrzy też z pewnością byli ciekawą kulturą i są mało znani więc byłoby to ciekawe.
@Antagoniusz A po jaką cholerę powstał taki poyebany i zakłamany serial pt. "Wikingowie"? Tylko po to, aby wyciągnąć "money" od błaznów, którzy będą się kretyńsko tatuować i robić fryzury à la "pajac niby-Ragnar Lodbrok"... 👎
,,Najbardziej węgierskie z polskich miast" Gdy pewnego wieczoru ciemnego, Nastrojem swym wyobraźnię rozbudzającego, Przed portretem Generała Józefa Bema siedziałem, W rozmyślaniach swoich niespodziewanie się zatopiłem, Rozmyślaniom o węgierskich śladach w Tarnowie, Naraz poświęciłem całą moją głowę, O naszej wspólnej polsko-węgierskiej historii, Niespodziewanie nagle poddałem się refleksji… Przepiękna Bramo Seklerska, Cała drewniana, acz misternie zdobiona, Przy ulicy Krakowskiej w najważniejszym miejscu ulokowana, Kiedy w rozmyślaniach swoich się zanurzam, Oczami wyobraźni przez ciebie przenikam... Seklerska Brama jest zawsze otwarta, W czym zawiera się węgierskiej gościny symbolika, Kiedy oczyma duszy próg jej przekraczam, Do świata hungarystyki całym sobą wkraczam, A tam dumnie wznosi się Sándora Petőfiego popiersie, I drewniane mistyczne kopijniki tajemnicze, Zawsze gdy tylko tam przebywam, Mimowolnie potrzebę zatopienia się w hungarystyce odczuwam, Cudownej węgierskiej poezji, Popiersie przedstawiciela najwybitniejszego, Dla zacieśnienia wzajemnych relacji, Stanęło w Tarnowie jako dar Rządu Węgierskiego, Czy to w słońcu skąpane, Czy mrokiem spowite, Sándora Petőfiego popiersie, Zawsze prezentuje się dumnie a wyniośle, Czując historii powiew, Na placu Sándora Petőfiego w Tarnowie, W historii i hungarystyce się zatopiłem, Oczyma duszy w czasie się cofnąłem, Dajmy jednak dziejom porządek właściwy, Dla opowiedzenia historii tej dogodny, Dla opowiedzenia historii węgierskiej obecności, Na tej ukochanej tarnowskiej ziemi… Ongiś przed wiekami Madziar stepowy, Zawsze gdy tylko wybierał się na łowy, Z samego rana sidła zastawiał, Co rusz zwierzynę dziką upolowywał, Gdy książę Gejza chrzest przyjął, Na nowe tory historię Węgier tym wprowadził, Ongiś bitni wojownicy stepowi, Z Bożego natchnienia stali się prawymi rycerzami, I kiedy wieki upłynęły, A Królestwo Węgierskie w stuleciach się posunęło, Dumny Węgier oczy swe skierował, W kierunku tarnowskiej Góry Świętego Marcina, Kiedy Węgrzy zdobywali Świętego Marcina Górę. Słońce nad Tarnowem z przestrachu skryło się za największą chmurę, Było to roku tysiąc czterysta czterdziestego pierwszego, Roku dla ziemi tarnowskiej wielce pamiętnego, Tarnowski zamek oblegli i zdobyli Węgrzy, Z dynastią Jagiellonów o tron walczący, Był to koniec ważnego okresu w warowni dziejach, Nowa karta historii została tym zapisana, I zapełniły się rozległe pola tarnowskie, Lśniąco czarnymi końmi krwi madziarskiej czystej, Przez węgierskich rycerzy dzielnie dosiadanych, Tam gdzie zew przygody bez wahania gnanych, Gromowładny orzeł, gdy tamtędy przelatywał, Owe tarnowskie pola z nieba obserwował, I z powietrza jak mrówki wyglądały licznie, Te lśniąco czarne konie węgierskie, Lecz to chichot historii sprawił, Iż później z najeźdźcy gościa uczynił, I oczy całej Europy skierował w stronę Tarnowa, I wspaniałego zamku na Górze Świętego Marcina, Wtedy to Jan Zápolya Król Węgierski, Podstępnego skrytobójstwa żywiąc obawy, Schronił się na tarnowskiej ziemi, Życie powierzając tarnowskiej twierdzy, Korzystając z gościny hetmana Jana Tarnowskiego, Starania czynił odzyskania korony Królestwa Węgierskiego, Plany powrotu na Węgry czyniąc zuchwałe, Woli swej podporządkował cały tarnowski zamek, O czym nocami Król Jan Zápolya rozmyślał, Gdy w tarnowskim zamku na wygnaniu rezydował, Pozostanie to tarnowskiej ziemi wielką tajemnicą, Której ruiny tarnowskiego zamku zazdrośnie strzegą, Lecz ja czasami kiedy tam przebywam, W duszy swej cicho z królem rozmawiam, Refleksjom o Europie współczesnej, W historycznym tym miejscu oddaję się chętnie… Na tarnowskiej ziemi pewne szczególne narodziny, Niemal historię całego świata zmieniły, I niemal cały świat na głowie, Postawiło potem to dziecię narodzone w Tarnowie, O wspaniałym generale Józefie Bemie, Wierszy rozmaitych napisano już wiele, Lecz parę prostych słów i ja jeszcze, Niegodny chciałbym dodać od siebie, Niech mnie niegodnemu wolno będzie stwierdzić, Iż na ziemi tarnowskiej arcybohater się narodził Trzem wielkim narodom wielce zasłużony, W dwóch z nich po dziś dzień czczony, Nawet naczelne dowództwo węgierskiej armii mu powierzono, Los Węgier w jego ręce tym złożono, Połączonym siłom Austrii i Rosji czoła stawił, W dalekim Siedmiogrodzie Imię Polski rozsławił, I nawet w Aleppo odległej twierdzy, I tam nawet ślad Polskości wyrył, W tureckiej armii jako Muszyr Murad Pasza walcząc, Na krańcach Imperium Osmańskiego Imię Polski rozsławiając, I najcenniejszy klejnot z węgierskiej korony, To właśnie Jemu był podarowany, W jego miejsce blaszkę z nazwiskiem generała wstawiono, Wielkiemu człowiekowi hołd tym oddano, Tym jest dla tarnowskiej ziemi, Mauzoleum Generała Józefa Bema, Czym dla pięknej morskiej muszli, Najdrogocenniejsza perła, A stojący w Tarnowie generała pomnik, Piękny niczym seklerski kopijnik, Po dziś dzień przechodniów inspiruje, Być prawym człowiekiem milcząco nakazuje, Mógłbym jeszcze rzec o fragmentach Panoramy Siedmiogrodzkiej, Dumnie eksponowanych przez Muzeum Tarnowskie, Zamiast tego o refleksję się pokuszę, Że każdy tarnowianin po części ma węgierską duszę, Tak jak fragmenty Panoramy Siedmiogrodzkiej, Po świecie są rozrzucone, Tak ziarenka kultury węgierskiej, W duszy każdego z nas są zasiane… Z zamyślenia nagle się wybijam, Do rzeczywistości natychmiast powracam, Nad podręcznikiem szybko się pochylam, Na zadane pytanie po węgiersku odpowiadam, Wiersz niniejszy kończę pisać ukradkiem, Na podręcznika języka węgierskiego okładce, Na tarnowski kurs języka węgierskiego uczęszczając, Ostatnie strofy niniejszego wiersza ukradkiem kończąc…
Duża armia ale brak koordynacji i dyscypliny. Europejskie rycerstwo było powolne a dowódcy nawet nie połączyli wojsk. Ciekawe że wojska cesarskie po rozbiciu jednego korpusu , nikt z tych rycerzy nie uciekł by ostrzec pozostałe oddziały. Węgrzy pokazali swoją mobilność i uderzanie przeciwnika z zaskoczenia, tym bardziej ze wróg go ignorował. Podobną klęsce poniosły później wojska ruskie pod Kałką!
Świetny materiał. Ciekawa jest ta mapa 8:14 tylko zamiast Wiślan pokazuje jakąś białą Chorwację. Nie łatwe jest odróżnić lipę od prawdy, ale takie coś jakby istniało to byśmy się pewnie uczyli o tym w szkole. Pozdrawiam
Lubię Węgrów bo Niemca łupili ale nie wybaczę im porażki w 955 roku nad rzeką Lech.A na poważnie, podziekowania dla Pana cennej pracy. Bardzo ciekawy odcinek z dziejów, ktore nas bardzo dotyczą.Zdrowia i nastepnych filmów, równie ciekawych!
4:47 w dół Dunaju! Nie w górę... 7:40 Najpierw frankońskie, później niemieckie. No chyba że chodzi o francuskie, a nie frankońskie 7:57 Nie Mongołów, tylko Węgrów Może warto by prowadzący opowiadał nie jeżdżąc na koniu, tylko na stojąco Łatwiej będzie mu się skupić na tym co mówi A tak po za tym, reszta bardzo fajna
Hallottam nagy hírét pattogó tüzeknek Pusztákon száguldó vad harci méneknek Hallottam nagy hírét jurták tengerének Nyeregbe született szilaj gyermekének Hallottam nagy hírét pengő szablyáknak Lándzsát hajító jó acélos karjának... ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-TZcHf2Zyreo.html
Ta bitwa to nie tylko rejzy madziarów po EU;;; wskutek naporow tychze , władcy i elity Państwa Wlkmorawskiego musieli dokonac exodusu /bo nie ma danych aby zgineli/ i zrobili to udajac sie na tereny Wlkpolski gdzie podbojami, ugoda załozyli walsne dominium zwane od Mieszka i Bolesława /to sa potomkowe wladcow Moraw/ - POLSKA Ez a csata nem csak magyar razziák az EU körül;;; e nyomás hatására a Nagy-Morva Állam uralkodóinak és elitjeinek ki kellett vonulniuk /mert nincs adat, hogy meghaltak/ és ezt úgy tették meg, hogy Nagy-Lengyelország területeire mentek, ahol hódításokkal, megállapodással általános uradalmat létesített Mieszko és Bolesław néven /ezek Morvaország uralkodóinak leszármazottai/ - LENGYELORSZÁG
@@wieslawszypniewski6954 ,,Przodkowie Księcia Mieszka" Kiedy jeszcze nastolatkiem byłem, W ryciny przodków Księcia Mieszka przedstawiające, Nieraz i przez godzinę się wpatrywałem, Tak tajemniczo były dla mnie urzekające, Co było w nich tak tajemniczo urzekającego? Do końca sam tego nie wiem… Może nawet było w nich coś mistycznego? Jeszcze kiedyś zagadkę tę zgłębię... Wsłuchałem się w szept historii, Co szepce o pradziejach naszej polskiej ziemi: „Zaginęło w pomroce dziejów, Czterech księcia Mieszka przodków”… Gdzie ci oracza Piasta synowie i wnukowie? Gdzie ci Księcia Mieszka najpierwsi przodkowie? Czy w pomroce dziejów przepadło coś arcyważnego? Czy było to coś nawet dla mojej tożsamości istotnego? Czy Galowi Anonimowi zabrakło inkaustu, Dla skreślenia na Ich temat zdań choćby kilkunastu? Czy też walkę z czasem ludzka pamięć przegrała, Że niczego kronikarzowi na ich temat nie przekazała? Czy niegodne pióra kronikarza okazały się starca bajania? Czemuż to nie dostrzegł w porę problemu tychże przemijania? Czemuż tego co najistotniejsze nie uchwycił? Czemuż tylko samymi ich imionami się zadowolił? Czy był na tyle pewien swego chlebodawcy dumy i godności, Że w pogańskich przekazach o pradziadach jego wolał nie pokładać ufności? Głowę mając zaprzątniętą, Tymże dylematem, Sam nie wiedząc czemu do lasku pobliskiego, Wybrałem się na długi spacer, Wieczorne, zimne powietrze, Przeniknęło do mojej podświadomości, Myślami swemi znalazłem się, Jakby w innej rzeczywistości, I znowu na świeżym powietrzu wsłuchałem się w szept historii, Co szepce o pradziejach naszej polskiej ziemi: „Zaginęło w pomroce dziejów, Czterech księcia Mieszka przodków”… Wpatrzyłem swoje oczy w bezkres nieba przeczystego, Jakby szukając tam rozwiązania dylematu moją głowę zaprzątającego… Ojcze historyków, Dziejów Wietrze, Odpowiedz mi na pytanie moje, Czy przodkowie Księcia Mieszka, Naprawdę niegdyś toczyli swe wielkie boje, Czy naprawdę kiedyś istniał Piast syn Chościska, I czy niegdyś z kumami swemi, Gromadnie chadzali na pogańskie uroczyska, I czy niegdyś mądre decyzje, Siemowita Piastowica syna jego, Zawsze Polan plemię, Wybawiały od wroga przebiegłego, I czy w zręcznie wywijającego toporkiem młodego Księcia Lestka , Pogańska młodzież wpatrzona była wszystka, I czy mądrego Księcia Lestkowica Siemomysła, Gwiazda pomyślności nigdy nie zagasła, O samego Księcia Mieszka, Pytać nie jestem nawet chętny, Gdyż co do jego istnienia, Każdy historyk na całym świecie jest zgodny, Odpowiedzi Wiatru Dziejów się nie doczekałem, Lecz zimnym wiatrem przewiany cały zostałem, Zimny powiew wiatru otoczył moje ciało, Niepostrzeżenie zmarzłem, niepostrzeżenie mnie przewiało, Co młodemu wiekowi właściwe, nawet sam tego nie zauważyłem, Kiedy poważnie się przeziębiłem... Poczułem się nagle dziwnie nieswojo, W powrotnej drodze zimne dreszcze zaczęły przeszywać plecy moje, Wróciwszy do domu czując się osłabiony przedziwnie, Bez wieczornej toalety padłem na posłanie, Ledwo półświadomy ubranie swoje zdjąłem, Rozpalony cały w kamienny sen zapadłem… Ciało nastolatka w środku nocy, Wysoka gorączka trawi, W rozpalonej głowie przed oczyma duszy, Senny majak mu się jawi, W głębi ciemnego pokoju małe złote światełko migocące, W otchłań snu rozpalonemu ciału wpaść nie pozwalające, Powoli rosnąc w płomień pochodni się przeobraża, Niecodziennością zjawiska rozpalonego nastolatka przeraża, Tajemniczą ręką trzymany płomień pochodni, Rozświetla oblicze mężczyzny z bujnymi wąsami, Tajemniczy przybysz nagle pochodnię ze świstem przesuwa, Sam zaś mrokiem zaciemniony w cień pokoju się usuwa, Maluje przedziwne obrazy niczym pędzel malarski, Przesunięty ze świstem płomień pochodni, Rozsypane z niej w powietrzu niezliczone iskry, Przemieniają się w locie w chrobrych wojów Piastowskich, I nie ma w sobie tylu ziaren nawet słonecznika tarcza, Ilu wojów liczy tajemniczego księcia drużyna, Na czele drużyny stoi dumnie wódz najdorodniejszy, Spojrzał hen daleko, książęcego, białego konia dosiadłszy, - Sława Siemomysłowi Lestkowicowi !!! Zakrzyknęła naraz cała liczna drużyna, A okrzykowi niezwłocznie zawtórował szczęk wojennego oręża, Wyruszyli odważnie wrogie plemię w polu bić, Książęcy skarbiec wojennymi łupami wzbogacić, Na ich czele dumny Siemomysł z bujnymi wąsami, Zręcznie dowodzi swemi chrobrymi wojami, Czy kiedy płomień pochodni zagaśnie, To i on w ciemności mojego pokoju zaniknie? Spocone moje plecy, Przeszył dreszcz chłodny, Gdy w całym moim pokoju, Dał się słyszeć szept gasnącej pochodni: „Siemomysł Lestkowic sprawiedliwym księciem był, Wrogie swemu plemiona ciągle w polu bił, Ataki wrogich plemion zawsze pierwszy uprzedzał, Swoich wiernych wojów zawsze pierwszy nagradzał.” Tańczą po moim pokoju iskry z pochodni rozrzucone, Tańczą moje emocje wysoką gorączką wyzwolone, Kiedy tańczące po podłodze iskierki z pochodni zagasły, Przepocony cały spróbowałem ponownie zasnąć, Lecz zaraz po ścianach mojego pokoju zaczęły, Dziwne cienie się przesuwać, Za dziwnymi cieniami jęły, Jeszcze dziwniejsze obrazy się malować : Oto młody książę Lestek tańczy na drewnianym stole, Wokoło niego pogańska młodzież zgromadzona w kole, Im głośniej młody książę w śpiewie pokrzykuje, Tym wyżej krewka młodzież w kole podskakuje, Ich taniec żaden wyszukany, ni żaden dworski, Lecz po prostu rodzimy, pogański, chłopski, swojski, I próżno na całym świecie, Szukać większej niż wśród nich zgody, Bo młodzi, hardzi Polanie, To wręcz krewni letniej, cudnej pogody. Wtem nagle się ocknąłem, Że tylko śniłem, szybko sobie uświadomiłem, Lecz znów zasnąłem za chwilę, Bo nijak nie potrafiłem się oprzeć gorączce niemiłej, I kiedy tylko niepostrzeżenie w sen się zatopiłem, Oczyma wyobraźni zaraz nowe dziwo ujrzałem: Cóż to za mężczyzna na twarzy tak rumiany, Naszyjnikiem z kłów niedźwiedzich na piersi udekorowany?... I ujrzałem jak stojącego na ogromnym cielsku zabitego tura, Siemowita Piastowica przedziwna rozpiera duma, Dumny książę łeb tura szkaradnego, Zwycięsko położył pod buta swego, I odniosłem wrażenie, Że jedno tylko spojrzenie, Księcia Siemowita srogie, Mogłoby napełnić strachem całe armie wrogie. Gdy znów się przebudziłem, Za oknem zaczynało już świtać, Lecz wredna gorączka ze świtem, Wcale nie zaczęła zanikać, Kiedy nadal cały rozpalony, W ścianę pokoju oczy wlepiłem, Malujący się na całej ścianie, Obraz nowy wnet ujrzałem: To poczciwy oracz Piast, Siedzi na progu swej chałupy, Starą spracowaną jego twarz, Rozjaśnia uśmiech od ucha do ucha, Wzruszonym wzrokiem, Przenikając mnie swą opowieść zaczyna, Instynktownie odgadłem, Iż moja ciekawość jest jej przyczyną: „Od pokoleń uprawiali pola moi dziadowie, Na tej ukochanej gnieźnieńskiej ziemi, Pot swój w polu przelewali co dzień, Nadzieją obalenia okrutnej dynastii Popielów wiedzeni” Z westchnieniem wzruszony starzec mi opowiedział, Jak płonęła kiedyś Mysia Wieża w Kruszwicy, W której Popiel zawzięcie do dni ostatnich swoich siedział, W końcu życie oddając żywcem zjedzony przez myszy, „Przeszywając lotem niebo orzeł biały, Nadchodzących czasów nowych był zwiastunem, Widząc znak ten radował się lud nasz cały, Oracza prostego, przyszłego losu swego czyniąc piastunem. Zapragnęliśmy w nowych czasach wieść życie nowe, Czarne pola zasiewać złotym zbożem, I nasza młodzież gromadnie, Poczęła się garnąć chętnie, Do nowej książęcej drużyny, Nowych lepszych czasów chcąc być zaczynem, Cudowna Noc Świętojańska, O świcie nowy bieg swój zacznie plemienia Polan historia, Szlachetni potomkowie moi, Nasycą ją czynami swemi, Kiedym ostatnie swoje tchnienie wydawał, Przenigdym się nie spodziewał, Że za sprawą Księcia Mieszka, Mojego wielkiego praprawnuka, O naszym istnieniu za przyczyną Gala Anonima, Na całym świecie dowie się nauka, Ojcze historyków, Dziejów Wietrze, rozjaśnij dziejów mroki, Przez młodych historyków pochodnią oświaty, Zapał historyków młodych, Jest niczym złote iskry, Spraw by dzięki nim na świecie całym, Wielkie pochodnie oświaty zabłysły, W sukurs młodym historykom zdolnym , Niech przybędą młodzi debiutujący pisarze i poeci, By nawet u najmłodszych dzieci wiedzy głodnych, Zaciekawienie moimi szlachetnymi potomkami rozniecić” Mówiąc te słowa uśmiechnął się łagodnie, Dziwnym spojrzeniem zmierzył mnie przenikliwie, I zanim we śnie o cokolwiek zdążyłem go zapytać, On… niespodziewanie z oczu moich zaczął zanikać, Zamglone gorączką oczy powoli otwieram, Poczucie rzeczywistości stopniowo do mojego mózgu dociera, Czy więc oni jednak naprawdę kiedyś byli, Czy tylko mi się śnili? Czy to mnie, Czy nie mnie w nocy się objawili? Z okładki stojącego na półce albumu władców Polski, Dumnie Spogląda na mnie Książę Mieszko. Ech… niejeden młody pasjonat historii, O początkach naszego kraju chciałby wiedzieć wszystko…