Trasa: / strava Instagram: / zielony_dran Głównym celem filmu było uwiecznienie moich odczuć i stanu podczas tej wycieczki, dlatego wybaczcie że nie jest to typowy film z widokami i zapisem trasy, a głównie gadanie. :)
Ja mam rower aluminiowy niemiecki z wielkimi kołami, kupiłem za 100zł co to za pierdzielenie że żeby jechać wygodnie i szybko to trzeba mieć rower za 15k. Ja tą strzałą jechałem 35km(mam licznik na kierownicy) normalnie mijałem grupki rowerzystów.
ogólnie to moje prywatne odczucia, ale trochę błędów porobiłeś. Na swoim najdłuższym wypadzie 610 km. Z poznania pojechałem nad morze i z powrotem. Wypiłem dwie kawy do tego jakieś 7-11 litrów wody, nie piłem nic gazowanego by nie podrażniać żołądka po prostu...Tym bardziej nie ruszałem energetyków. Ale musisz sprawdzić co CI najbardziej pasuje, niektórym orzechy i tłuszcze :) a co do bólów to rozciągaj się na każdym postoju. Całą drogę pokonałem z plecakiem i bez żadnych bólów :) Ja miałem taką zasadę, że po pierwsze się nie śpieszyłem, powoli bez pośpiechu i na każdej górce redukcja przełożenia by pokonywać jak najlżej by oszczędzać siły i po 500 km dalej miałem siłę w nogach :) średnia nieco ponad 25 wyszła.
Te napoje gazowane miały raczej znaczenie dla głowy, a też nie było ich wcale dużo. Poszedł jeden energetyk o 6 rano, kiedy zasypiałem na rowerze a byłem pośrodku niczego i znalazłem jedyny otwarty sklep na wsi, żadnej alternatywy. Drugi też był w podobnej sytuacji, do tego pół litrowa butelka coca-coli gdzieś w okolicach 330 kilometra, która już była typowo dla poprawienia samopoczucia, po 10 godzinach w siodełku i piciu praktycznie tylko wody, to bardzo fajna odskocznia, a i zastrzyk cukru dość przyjemnie wpływa na nastrój w takich momentach. Sam zresztą pewnie wiesz, że mając w nogach 300km głowa pracuje zupełnie inaczej :)
@@zielonydran5966 Hej, robiłem podobna wycieczkę, Warszawa-Stegna-Warszawa. jakieś 640 km. Co do zimna polecam stary kolarski sposób z gazetą ;) wystarczy jedna duża kartka, pod koszulkę, nie wychładzasz się tak. Robi się cieplej to złożyć i schować, wiele miejsca nie zajmuje a życie może jeszcze uratować. Co do picia, zdecydowanie jakiś ISOStar w tabletkach. Podjeżdżasz pod sklep, kupujesz 1,5 wody, jeden bidon czysta woda a drugi z isostarem. Z własnego doświadczenia co do jedzenia i picia to ustalic sobie odstępy czasowe kiedy jesz i pijesz i tego się trzymać, nawet jak nie jesteś głodny ani spragniony. Ja co 20 min piłem a co 30 jadłem. Postoje co 3 godziny na jakieś 5-7 minut w sklepie kupić wodę. Jak dla mnie nie ma nic gorszego niż zatrzymać się na dłużej niż 10 minut, później nie jestem w stanie ruszyć ;) Gratuluje pomysłu i wykonania ;)
@@marekoliwkowski1163 Patent z gazetą super, muszę wypróbować. :) Z odstępami na jedzenia mam podobnie, ja sobie ustalam co godzinę 25-30g węglowodanów, przeważnie batonik zbożowy lub jakiś owoc, i to bez znaczenia czy jadę 50, 100 czy 400 kilometrów. Przy czym robiąc 150+ po stówie (co daje zazwyczaj 3-4H) robie węglowego strzała, u mnie na tej wyprawie się sprawdzała paczka wafli ryżowych (80g węgli), rok wcześniej jadać do Gdańska był to po prostu obiad w restauracji i też było spoko. Co do picia co 20 minut, jak nie masz nawyku picia to dobra metoda, ja zazwyczaj wiem kiedy powinienem się napić więc zawsze robię to na czuja. :)
@@zielonydran5966 Mam wrażenie że jadłem zdecydowanie więcej, ogólnie słodycze jakieś, batony, żelki takie zwykłe bo nie rozpuszczają się na słońcu a tam prawie sam cukier. Tylko z tego co teraz się zastanowiłem to musiało to raczej być raczej z 70 gram węgli i do tego jakiś tłuszcz z czekolady. Przy średniej 30 to ja pale jakieś 500 kcal, 30g węgli x 4 kcal to by mi wyszło tylko 120. Po paru godzinach tracisz cały glikogen z mięśni, a na tłuszczu to noga nie podaje, da się jechać wolniej i do dosyć długo ale to już agonia ;) co do większych posiłków to w moim przypadku uznałem iż nie chce większą objętością obciążać żołądka, bo wtedy organizm pompuje tam krew, która jednak przydałoby się żeby bardziej dotleniała nogi. Ale to zdecydowanie każdy musi poznać swój organizm i sprawdzić co dla niego najlepsze.
Dość powszechna sytuacja podczas takich wyjazdów, czyli dojeżdżając na miejsce docelowe człowiek myśli tylko o tym, żeby wsiąść do pociągu i wracać do domu bez żadnego zwiedzania.
To prawda, już drugi raz tak miałem. Tutaj była godzina zapasu, a mimo to siedziałem na peronie i tylko czekałem aż otworzą pociąg. Ale też celem nie było zwiedzanie Helu tylko dojechanie, co zobaczyłem po drodze to moje :)
Ale fajnie, zawitałeś do mojego kochanego Grudziądza :) Też swego czasu tamtędy śmigałem rowerkiem :) Szacunek za wynik , fajny film mi się wyświetlił w proponowanych xD
Szacunek, ja w 2 lata temu mając 19 lat postanowiłem sobie zrobić trasę z Gorzowa Wlkp. do Lęborka wzdłuż morza. W pierwszy dzień zrobiłem 189 km w 17 godzin 🤣 ale na pewno to powtórze, aż do samego Helu. W 5 dni łącznie około 600 km miałem przejechanych.
Szacun 😉 toż to kilometrowy zawrót głowy 😀 Ważne że dałeś radę 😎 Też mam marzenie takie top do brata jechać co się wyprowadził mieszka na Kaszubach tylko 360km około bo trzeba po skosie i krętymi drogami jechać ale to melodia odległej przyszłości 😜 Ps może zrób tripa z kimś zawsze raźniej i łatwiej Pozdrowerek
@@cichy00711 na pewno? W sensie... Hel to półwysep: byłem na półwyspie, byłem na Helu. Polonistą nie jestem, ale moje rozumowanie ma jakiś sens chyba. Pozdrawiam
Szanuje za taki wyczyn, ja tez lubie jezdzic dystanse ale my mamy kompletnie inne rowery i styl jazdy, ja mam fulla enduro na ktory tak szybko nie pojade i tak latwo. Zainspirowales mnie do sprobowania przejechania podobnej odleglosci (porownojac do mojego roweru) czyli z lodzi do warszawy w 8 godzin i potem z powrotem w ten sam dzien. Niech noga bedzie z Toba.
Moja najdłuższa trasa to Gdańsk-Kętrzyn 240km (wyjazd do rodziny, więc miałem nocleg). Przejechałem ją w 2007r podczas potwornego upału (rower ochlapany był asfaltem), w dodatku wtedy droga z Pasłęka do Bartoszyc była w fatalnym stanie. Trasę zrobiłem w 12 godzin na rowerze górskim (Specialized Hardrock XC opony 26x1,5 slick) ze sporym plecakiem na plecach, ubrany byłem w zwykłe szorty i bawełnianą koszulkę (nie lubię typowo kolarskich strojów, pampersów itp, a siodełko mam bardzo wygodne). Było to w czasach gdy "tryskałem" wręcz energią nie zważając np. na kolana, czego teraz trochę żałuję, bo stawy kolanowe mam trochę dobite, ale nadal jeżdżę. Obecnie robię trasy 100-150km, czasem dobiję do 200. Są to całodniowe wycieczki tam i z powrotem z Gdańska np. do Helu, Łeby, Władysławowa, tylko w wakacje. Nadal ten sam rower (geometria mi pasuje idealnie), staruszek ma już przebieg 80kkm i spokojni zrobi drugie tyle. Tylko kolana nie te i prędkości średnie mam ok. 22-23km/h, a kiedyś bywało i 30km/h na dystansie 100km bez zatrzymywania się...
Ja do poprzedniej roboty 8 km miałem i na miejscu z rana mega rozbudzony byłem :) tylko prysznica nie bylo w robocie o trzeba bylo sie myc w umywalce...
@@janekniedan Skoro ludzie biegają ultramaratony (znam osobę która w takich biega- maraton traktuje jak przebieżkę a rekord ma bodajże przebiegnięcie 200km za jednym zamachem, więc na rowerze tym bardziej się da
Brawo! Cieszę się bo odżyły wspomnienia. W 1978 roku też przejechałem podobną trasę: Łódź - Jastarnia (na półwyspie Hel). To było 430 km. Start również o 24:00. Dojazd prawie równo o 20:00. Było wspaniale. No i miałem przywitanie się nie tyle z morzem co z wodą w Zatoce Gdańskiej - wspaniała chwila. I tak podziałało, że ostatnie kilometry były z dużą ilością zadowolenia bez poczucia zmęczenia. Warto było.
Nie wiem czemu tu trafiłem, ale może mi wyjaśnisz przy okazji czemu wśród rowerzystów takich długodystansowych jest moda na takie bardzo długie i kolorowe skiety? Jak jest gorąc to gorąco przecież, ładne to nie jest, męskie też nie.. o co chodzi?
Odpowiem: nie wiem. Na pewno nie jest gorąco, bo taka kolarska skieta elegancko odprowadza pot i tak dalej. Krótka skieta moim zdaniem wygląda mega chujowo na rowerze, kolorowe to chyba po prostu jakaś tam moda i sposób na wyróżnienie się. Ja mam takie bo są dobre jakościowo i były przecenione o połowe (pewnie dlatego ze nikt nie chciał :P)
Mozna? Mozna. Tylko po co? Jaka z tego frajda? Robiemie km dla samych km to bez sensu... a jak stukniesz na zawal albo udar przez taki wysilek bezsensowny... to gratuluje za czasu.
@@zielonydran5966 masz racje, tylko wydaje Ci się :) mnóstwo sportowców z tych powodów już nie ma na świecie. Poza tym jest drugi aspekt, stukasz km dla km, odwiedzasz fajne miejsca, bez zwiedzania tak naprawdę, poznawania historii tych miejsc. Sam stukam trase R10, ale 100 dziennie, zatrzymuje się w mieście, następny dzień swiedzam, poznaje, a po nocy kolejne 100km i to ma sens moim zdaniem.
@@jasiekq86 Dlaczego na siłę próbujesz mnie przekonać że to co robie nie ma sensu? Czy ja imputuje Ci że jazda rekreacyjna jest bez sensu? Nie, mało tego, sam tak jeżdżę, niedaleko szukać, dwa filmy dalej na moim kanale pojechałem na Hel z bagażem i też się świetnie bawiłem. Co nie zmienia faktu że równie fajna jest jazda nieco bardziej wyczynowa, w której głównym celem jest dystans i czas. Twój zarzut wobec mnie jest równie absurdalny, co pretensje do zawodowych kierowców że nie zwiedzają każdej miejscowości przez którą przejeżdżają.
@@zielonydran5966 Szkoda, że nie odniosłeś się do pierwszego zdania mojej wypowiedzi o sportowcach :) Nie atakuję Ciebie, bo niby za co? Robisz to co lubisz, wyrażam swoje zdanie, że 1. takie wyzwanie może być ciekawsze jak jest rozłożone w czasie i połączone z poznawaniem miejsc. 2. możesz mi zaprzeczyć i nie zgadzać się ze mną, ale zdrowia nie oszukasz, to jest za duży wysiłek, sam o tym mówiłeś i ledwo ciągnąłeś w końcówce. Za dużo ryzykowałeś, to taka koleżeńska rada, jeśli sądzisz że wroga to patrz odnośnik w moim pierwszym zdaniu ;)
Jeżdżę tez bardziej turystycznie, zabierając ze sobą mniejszy bagaż i planując noclegi, ale tu był jasny cel, zrobić 450km w mniej niż 24 godziny. Nie było mowy o braniu żadnego bagażu, nawet podstawowych rzeczach jak bielizna na przebranie, więc spanie w pensjonacie czy hotelu w tej sytuacji było pozbawione sensu.
W 2018r , tuż po skończeniu 18-stki pojechaliśmy z dwoma kolegami z dolnegośląska (Lubin) do Kołobrzegu. Zajęło nam 2 dni (każdy miał bagaż około 20kg-30kg , namioty itp) , po tym jak dojechaliśmy na rower już nie wsiedliśmy przez pół roku i wróciliśmy pociągiem :D