Miałem matiza, ale nie wiem w jakiej wersji, bo nie miał bocznych oznaczeń. Na pewno nie miał wspomagania i to był duży minus, bo jednak na parkingu trzeba było się namocować. Poza tym spoko autko, wygodne z wysoką pozycją za kierownicą, dobrą widocznością we wszystkich kierunkach. Łatwe do zaparkowania wszędzie, w tym tyłem dzięki sściętemu tyłowi. Tanie również w eksploatacji, bo sporo części współdzieliło z suzuki maruti. Mechanicznie ok, silnik zawsze palił na dotyk choć był dosyć głośny. Minusem była korozja, ogólne problemy z elektryką i łatwy dostęp do przewodu paliwowego z baku, gdzie bez potrzeby lewarka szło go przeciąć i spuścić wachę, co niestety mi się przydarzyło.
Jeździłem taką Lancią Y 1.2 16v w KJSach na Śląsku, auto kupiliśmy z kumplem na pół za 1500zł, była kompletnie seryjna, a wyniki mimo wszystko kosiła naprawdę dobre. Największym osiągnięciem była pozycja 5 na 13 możliwych w swojej klasie na jednym z przejazdów. Cudowny to był samochód!
Polonez caro plus był moim pierwszym samochodem. Do tej pory wspominam go dobrze chociaż na tle zachodnich modeli wyglądało to źle. Sentyment pozostał, ale obiektywnie to był kiepski samochód. Na testowany egzemplarz aż przykro patrzeć
13:56 Bassdriver, jak widać i tak się nie ukryjesz przed obowiązkiem finansowania swojego młodszego pokolenia, nawet jak schowasz się w sanitarce rodem z PRLu ;-)))
Toyota Yaris 1.0 pierwszej generacji to chyba najlepsza alternatywa, nie wiem tylko jak cenowo. Moja 1.5 106 KM paliła w Warszawie 8,5 litra na 100 km gsy miała sprawną sondę Lambda, później 9. A japońska solidność to w czasach produkcji tamtych pojazdów duża różnica.
Jak myślałam, jaki samochód byłby dla mnie najlepszy, to wszystkie rozkminy prowadziły do Yarisa. Problem tylko w tym, że strasznie mi się nie podoba. A jednak samochód powinien być fajen poza praktycznością.
Dementuje - silnik jest oszczędny nawet jak nie umiesz się posługiwać gazem. W mieście jak się go przyciska.. spalanie skacze do "zawrotnych' 8l. I właściwie co by mu nie robić nie idzie wyżej, a naprawdę w swoim s40 z tym silnikiem to już robiłem mu wszystko. Czerwone pole też zwiedzał nie raz ;) Natomiast co do nowszych silników D4 on jest mocniejszy na papierze. Nie wiem gdzie mu znika moc.. ale jeździ gorzej. Natomiast D5 jest troszkę delikatniejszy ale i częście droższe. 2.0D przez to, że był w pegeutoach, citroenach, fordach, volvo a nawet i jaguarach części ma tanie jak barszcz i dostępne wszędzie.
Miałem takiego, ale po lifcie. Silnik w całości z aluminium, na pływających tulejach. Ogromny jak na takie autko zbiornik paliwa o pojemności 45l, autko potrafiło W MIEŚCIE przyjechać na nim ponad 1000 km (!). Skrzynia 5 biegów. Jeździło się tym jak gokartem ;)
Wiele lat do tylu rodzice mieli jako trzecie auto w rodzinie. Czerwone (wiadomo szybsze) w wersji Joy (takiej lepiej wyposazonej) i bardzo zadbane. Pierwsze szlify za kolkiem w tym sprzecie zdobywałem, miło wspominam. 🙂 PS: One czasem nie były 4 cylindrowe? Bo juz nie pamietam, a na autocentrum pisza ze miał 4.
Prawie 20 lat temu moi rodzice mieli Matiza. Służył jako drugie auto w rodzinie. Mam całkiem niezłe wspomnienia z nim związane: miejsca w środku całkiem sporo jak na tak małe autko. Silnik całkiem niezły: wystarczająca dynamika do jazdy po małym mieście. Pięciodrzwiowe nadwozie. Zadowalająca niezawodność i tanie naprawy. Wady: rdzewiały progi. Dodam, że mieliśmy wersję z poduszką powietrzną i elektrycznym szybami.
Bardzo sympatyczne i trwałe autko - mieliśmy nowego kupionego na naukę jazdy w firmie - dopiero po 120000 km poddało się sprzęgło co było dobrym wynikiem na L (w tym czasie w Fiatach Punto max na nauce jazdy to było 50000 km). Jedyne dwie awarie przez 250000 km to urwana linka sprzęgła (tania naprawa) i (łatwe w naprawie i śmieszne koszty bo wystarczył papier ścierny) zaśniedzenie styków aparatu zapłonowego. W zimie (20 lat temu to były prawdziwe) na dobrych oponach nie miałem zawodników spod świateł na mieście 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🔥 bardzo miło wspominam - teraz mam następcę - Skodę Citigo (też małe auto i 3 cylindry) 🤣🤣🤣🤣🤣🤣
Miałem punto 2 bez wspomagania i nadal mam w domu cinquecento bez wspomagania. Matiz przy tych autach jest niemanerwowalnym klocem. Mozna sobie nieźle łapska wyrobic. A jezdzilem dwoma z rożnych roczników
Niechcący ujeżdżałem takiego rok czasu. Miał super fajne welury, nie wchodziła dwójka przy redukcji, był rudy i po dzwonie, bo pękał szpachel w wielu miejscach, ale przynajmniej nie żal mi było wieźć nim 4 segmentów płotu metalowego malowanego proszkowo na dachu...😁🫣 Mile wspominam 😎💪 Pozdro Mati 🤘
Takie autka są super do miasta, już 3 rok jeżdżę Swift MK3 "Węgier", też 3 cylindry, literek, mieści się w 6 litrach i w każde miejsce parkingowe. Co więcej, uczciwie, co więcej.....
Ależ bym testował! Od lat mam pomysł na test takiego, ale to musiałoby być lato (czyli teraz już) i właściciel musiałby zgodzić się, bym wziął go na noc ;-)
Chciałem tylko dać znać, że doceniam tę przebitkę z seicento. TĘ przebitkę. Dziękuję za rzetelność. A propos, kilka dni temu dostałem pocztą wyrok w sprawie zbiórki na seicento, wszyscy darczyńcy mają dostać połowę swoich wpłat z 2017 roku. Nie dość, że inflacja, to jeszcze połowę... Ale nie pogardzę, 7,50 to wciąż pieniądz.
Bryła jest fajna.Mi się podoba.Jechaliśmy w 4 osoby z W-wy do Walimia (kompleks Riese) i daliśmy radę.Nie narzekajmy.Matiz to prostota i tak ma być.Wspomaganie ??Hehe chyba żart Poldek locha bez wspomy dawał radę.
Pamiętam, że oglądając film Motobiedy o Matizie też nie bardzo kumałem dlaczego on to auto tak postponuje. Czy to jest jakiś król elegancji? No wiadomka, że nie. Demon prędkości, bastion niezawodności? No takoż ni UJa. No i co z tego? Zadania, do których został zaprojektowany, czyli poruszanie się na odcinkach typu „dom (->szkoła dzieci) -> robota -> sklep (-> kościółek) -> niedaleki wypad za miasto” wykonywał co najmniej przyzwoicie. Cztery osoby o normalnych gabarytach do niego spoksem wlezą i tę godzinkę-dwie wytrzymają bez jęków. Mimo teoretycznie śmiesznej mocy i żenującego momentu, jakoś się to-to w ruchu miejskim odpycha. Manewrowość bez zarzutu, widoczność we wszystkie strony całkiem git. Że obecności bagaja nie zaobserwowano? Łojtam, łojtam. Wbrew pozorom, nie każdy wozi na co dzień ze sobą gitarę basową ;p Dwie torby z Lidla plus zgrzewka picia plus wagon mleka jakoś wlezą. Najwyżej się klapę dopchnie kolanem. Po zagazowaniu (no bo bez niego to jednak trochę lipa) koszta utrzymania i użytkowania też nie wyglądają źle. Owszem, wyposażenie typu abc już w latach ’90. było ociupinkę obciachowe, a teraz to już w ogóle, gdyby je jednak choć nieco poprawić, to tak właśnie, moim zdaniem, powinien wyglądać miejski samochód. Jest tylko jeden, ale za to cholernie istotny szkopuł: w bezpośrednim starciu z jakąś „ekologiczną” trzytonową poSUVajką, względnie jankeskim substytutem siusiaka, lol, u ded. Srsly ded. Fck SCT. Fck greenwashing.
Yeahbać SCT i tych co ją wprowadzili. I SUVy, którymi przyjechali. A Matiz to zwykłe pierdzipudełko, które zupełnie rzetelnie robiło to, do czego zostało stworzone.
Pamiętam jeszcze z czasopisma VanEkstra i... z ulic Gdyni FSO Lanosy i FSO Matizy - znaczek znany z Polonezów wyglądał na nich trochę śmiesznie. Jeszcze bardziej śmieszyło ubogie wyposażenie podstawowe nawet na tle Dacii Logan.
Matiz to jedyne auto z którego po paro kilometrowej przejażdżce jako kierowca - miałem ochotę wysiąść. A przejeździłem z 30 aut łącznie z Maluchem, Corsą B, Micrą K11...itp maluszki...To auto poza względem ekonomicznym.... nie ma jednej - podkreślam jednej solidnej cechy, jest męczące, tandetne, nijakie, nie prowadzi się, nie brzmi ani...nie wygląda. Bez urazy dla ex użytkowników...Ten z filmu jest jeszcze zaszczurzony do tego ☺
Zrobiłem nim 1288km w ciągu jednego dnia i 18h za kółkiem. Powiem ci, że nie mam ochoty z niego wysiadać. Mam inne, większe i lepsze auto ale po mieście i na co dzień jeżdżę Matizem. Same zalety w nim widzę.