Cześć! Mam na imię Dawid. Jestem Polakiem ze Stanów. Urodziłem się w Polsce i wyjechałem do Stanów jak miałem 5 lat. Zaczęłem ten kanał żeby porównywać Polska kulturę do Amerykańskiej. Jak byłem młodszy to te różnice były dużą część mojego życia przez to że jestem dwujęzyczne i dwu kulturowy. I chciałem się podzielić moją perspektywą. Pozniej zdecydowałem żeby też mieć szybkie lekcje angielskiego. Dobrze wiem jak Polacy mówią po angielsku (mam z tym duże doświadczenie bo zawsze słyszałem jak moji rodzice mówili po angielsku). I dla tego zaczęłem nagrywać te szybkie lekcje). Dave.z.Ameryki@gmail.com
Dawid,super odcinek.W smieszny sposób nauczylem się wielu nowych słówek. Bardzo dobry pomysł ze to tak zrobiles.. JESTEŚ NIESAMOWITYM NAUCZYCIELEM.Czekam na następne cikawe odcinki.
Moja mama do tej pory mówi _"Tuwetoriet"_ gdy zapytam się jej jak jest po angielsku "czy mogę iść do toalety", a ona twierdzi do tego że chce jechać do Anglii a w ogóle nie zna angielskiego... xD
Dave, a wiesz ile w Polsce trwa lato? A wiesz że pogoda jest kapryśna i nie masz ŻADNEJ gwarancji, że u nas latem w Polsce będziesz mieć pogodę. Poza tym nie wziąłeś pod uwagę faktu, że ludzie mają dzieci, a te chodzą do szkoły. Trochę taki naciągany film z tezą.
Nie uważam że w USA możesz mówić co chcesz bo tak jak u nich nie możesz mówić o nazistach w stanach nie możesz żartować z murzynów a w polsce możesz i żartować z nazistów i z czarnych
Chętnie poszedłbym na wesele na którym nie trzeba: +-+ chlać na umór wódy +-+ tańczyć z ciocią Gienią +-+ pchać w koperte połowy wypłaty Co kto lubi, mi Polskie wesela przypominają tylko film "moje wielkie cygańskie wesele" i z roku na rok jest co raz gorzej to jest jakiś festiwal kto wyda więcej. Pewnie dlatego jak mogę to dziękuje i nie idę :). Z tego co słyszałem przez ostatnie lata, co raz mniej osób przychodzi na wesela do kogoś z dalszej rodziny niż brat czy siostrzeniec.
Nie wiem, gdzie Ty byłeś, ale wiedzę masz zastarzałą, bo mamy nowoczesność możliwością wyboru, czyli jest wanna, prysznic z deszczownicą i rączką, którą możesz wziąć do ręki i domyć na stojąco miejsca mniej dostępne. Do tego są przeróżne gąbki, przeróżne szczotki, mnóstwo żeli pod prysznic, mydeł itd. Można przysłowiowo porównać dwa domy, czyli skromniej wyposażony i lepiej.
A propo pracy w Korporacji to moje zdanie jest tożsame z tym co mówił Zbigniew Stonoga; *_"Roobota w Korporacji i Karta Debetowa, to jest wasz Majestat! Wasza Godność!"_*
Podkreślam, że mleko piję od dziecka. Chociaż wychowałam się w mieście i żyję w mieście, to przychodziła do na pani Jasia z koszyczkiem wiejskich produktów: mleko, masło, jajka, sery, śmietana. Nigdy nie miałam problemów z mlekiem prosto od krowy. Dave, muszę Ci powiedzieć, że bardzo lubię twoje opowieści. Tak zabawnie czasem układasz zdania po polsku, że kiedy mam gorszy humor, to wystarczy, że posłucham Ciebie i nastrój natychmiast mi się poprawia. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
@@swixu_v1 Nie grzeszysz zarówno wiedzą, jak i kulturą osobistą. Jack to zaanglicyzmowane francuskie imię Jacques (czyta się żak). A to jest odpowiednik imienia Apostoła Jakub.
To zależy jakie pochodzenie tego imienia się uzna. Jeśli słowiańskie, to nie ma odpowiedniego analoga w języku angielskim. Jeśli greckie to Hiacynt (pisownia Polska). Ale w praktyce to chyba nie używa się tam imienia Hiacynt.
Wydaje mi się , że w tym odcinku pogubiłeś się Dave. Szczególnie jak dodałeś kwestię zaimków dzierżawczych. Wyszło absurdalnie. I finalnie nie było śmieszne. Poniżej dość szerzej do tematu odniosły się inne osoby. Dodatkowo tylko dorzucę, że nawet w języku polskim pewnych nazwisk nie odmieniamy i w każdym przypadku brzmią tak samo. Pozdrawiam
Byłem w Miami w styczniu. Puste plaże, brak plażowiczów - ogólnie zastój choć było gorąco. Jeździłem skuterem po mieście w krótkich spodenkach a murzyńskie dziewczyny biegały w kozakach.
To ciekawe, bo wydawało mi się, ze Żabka to kopia 7-11 których w USA jest dużo. No ale fakt u nas z zakupami jest normalniej. w miastach Biedronki / Lidle / Netto itd. są już tak gęsto, że praktycznie na każdym osiedlu ma się max 1, może max. 1,5 kilometra do takiego sklepu, a często dosłownie kilkaset metrów (ja mam do dwóch Biedronek i Lidla nie wiecej jak 700 metrów z buta) i to są odległości na które nie ma co nawet auta odpalać (lub go w ogóle mieć), żeby zrobic zakupy. No i co do tych lodówek i ogólnie domów / mieszkań w USA to jest jeden z powodów dlaczego w porównaniu z resztą populacji Amerykanie produkują tak dużo śmieci i zużywają znacznie więcej energii per capita. Nawet te ich domy z kartonu mają żenująca izolację, ale klima musi być itd.